Walcząc o prawo do aborcji, połączyły siły działających wcześniej osobno prawie stu organizacji kobiecych z całego kraju. Nowe pokolenie kobiet, już o wiele mniej zależnych od Kościoła, zaktywizowało się. Opowiedziano historie konkretnych kobiet. Głos zabrali lekarze. Twórczynie filmu „Ósma poprawka” opowiadają o tym, jak udało się zmienić prawo w Irlandii.
Przez 35 lat swojego obowiązywania w Irlandii tzw. ósma poprawka naruszała prawa kobiet i dziewcząt – do zdrowia, życia, prywatności, równości i niedyskryminacji, a także prawo do wolności od okrutnego, nieludzkiego i poniżającego traktowania. Przez ponad trzy dekady Irlandki porzucone przez państwo w imię zasad religijnych korzystały z podziemia aborcyjnego i pomocy zagranicznej – codziennie około dziesięciu kobiet wyjeżdżało za granicę na zabieg, a około trzech stosowało domową aborcję środkami farmakologicznymi bez wsparcia lekarza. Groziła im za to kara pozbawienia wolności do 14 lat.
„Przeprowadzenie tego referendum było długą i trudną walką. Wymagało 35 lat, 10 rządów i zorganizowania masowej kampanii społecznej. W tym czasie irlandzkie drakońskie prawo aborcyjne spowodowało ogromne szkody, a w niektórych przypadkach kosztowało życie” – mówił przed referendum w 2018 roku Colm O’Gorman, szef irlandzkiego Amnesty International.
Agata Diduszko-Zyglewska rozmawia z Aideen Kane, Lucy Kennedy i Maeve O’Boyle, reżyserkami i producentkami filmu dokumentalnego Ósma poprawka opowiadającego o procesie, który doprowadził do referendum w 2018 roku. W referendum tym Irlandki i Irlandczycy zdecydowali o zniesieniu ósmej poprawki wprowadzonej do irlandzkiej konstytucji w 1983 roku i całkowicie zakazującej aborcji.
Agata Diduszko-Zyglewska: W ciągu ostatnich pięciu lat Polska przeszła w pewnym sensie drogę w przeciwnym kierunku niż Irlandia. Chociaż Polacy nie są zbyt religijni, to jednak populistyczna prawica u władzy zaprowadziła tu, przy wsparciu Kościoła i sprzeciwie społeczeństwa, okrutne prawo religijne w kontekście praw kobiet. Dlatego wasz film jest dla nas tutaj teraz szczególnie ważny, bo zwyczajnie pokazuje, że da się pokonać fundamentalistów.
Ta walka trwała bardzo długo i wiele kobiet po drodze straciło nadzieję, ale na szczęście nie wszystkie. Dorastałyśmy w cieniu ósmej poprawki, w społeczeństwie, które było pod bardzo silnym wpływem Kościoła katolickiego. Jednak splot wielu wydarzeń od początku pierwszej dekady XXI wieku sprawił, że to wszystko zaczęło się zmieniać. My trzy spotkałyśmy się w 2016 roku i połączyło nas silne poczucie, że wreszcie coś musi się wydarzyć w kontekście praw kobiet. To było już po śmierci Savity Halappanavar, która wywołała publiczny szok i długotrwałą debatę publiczną.
czytaj także
W waszym filmie widzimy zapis z marszów po śmierci Savity, które były powtarzane co rok. Widzimy płaczące tłumy dziewczyn i transparenty z napisem: „Jej serce też biło!”.
Savicie odmówiono pomocy medycznej w 17. tygodniu ciąży, dlatego że „serce płodu wciąż biło”. Kiedy zgłosiła się do szpitala w Galway, dla ginekologów było jasne, że Savita poroni i urodzi martwy płód, ale jej powiedziano, że w katolickim kraju, dopóki bije serce płodu, aborcji nie będzie. Odesłano ją do domu, było z nią coraz gorzej – w końcu urodziła martwe dziecko, zapadła w śpiączkę, dostała sepsy i umarła. W sądzie ustalono, że lekarze popełnili liczne błędy. Było jasne, że gdyby Savita nie mieszkała w Irlandii, wciąż by żyła.
W efekcie tych wydarzeń doszło do debaty publicznej na temat konsekwencji stawiania życia zarodka i płodu na równi z życiem kobiety. Powstała nowa wersja ustawy o ochronie życia w czasie ciąży, która zaczęła obowiązywać 1 stycznia 2014. Jednak w praktyce nic ona nie zmieniała.
W 2016 poznałyście też Ailbhe Smyth, aktywistkę feministyczną, która miała za sobą już trzy dekady żmudnej i pozbawionej spektakularnych sukcesów walki z opresyjnym państwem o prawa kobiet. A jednak – i to jest wspaniała wiadomość dla wypalonych walecznych aktywistek w Polsce – znalazła w sobie siłę, żeby jeszcze raz podjąć tę walkę, i to w nowy sposób. Właśnie to wydaje mi się niesłychanie cenne w waszym filmie – pokazujecie konkretne narzędzia, które sprawiły, że wreszcie udało się pokonać fundamentalistów.
Ailbhe Smyth widziała, że śmierć Savity doprowadziła do desperacji, która ponownie rozpaliła energię kobiet do walki. Miała już za sobą lata działań i kilka przegranych referendów, które miały doprowadzić do liberalizacji prawa. Wiedziała, co nie działa, i wiedziała, że trzeba zmienić metody działania. Do tego mieliśmy już za sobą referendum dotyczące małżeństw osób LGBT. Tamta kampania udała się dzięki konkretnym narzędziom, dzięki pokazaniu historii prawdziwych ludzi i była ważną lekcją dla ruchu kobiecego.
Zrozumiałyśmy, że jeżeli lokalne, działające oddolnie organizacje pracują osobno, to mogą osiągnąć tylko niewielkie lokalne cele. Dlatego Ailbhe doprowadziła do połączenia sił działających wcześniej osobno prawie stu organizacji kobiecych z całego kraju w jeden parasolowy ruch. Ten ruch jasno sformułował swój cel, którym było dotarcie do ogromnej rzeszy niezdecydowanych, i oparł swoje przygotowania do kampanii „Razem na Tak” („Together for Yes”) na badaniach fokusowych i eksperckim wsparciu specjalistów, którzy określili, jak sensownie formułować temat, żeby ludzie zechcieli słuchać oraz, co ważne, kogo chcą słuchać ludzie.
I kogo chcą, a kogo nie chcą słuchać ludzie?
Jak się okazało, ludzie w Irlandii nie chcieli słuchać polityków i, co mniej przewidywalne, nie chcieli też słuchać aktywistek z ruchów kobiecych.
Okazało się, że ludzie słuchają i rozumieją, kiedy mówi się o ochronie zdrowia, o historiach konkretnych kobiet. I kiedy mówią o tym profesjonaliści, którym ludzie ufają, na przykład lekarze. Ci mogli poprzeć swoją argumentację konkretnymi przypadkami cierpienia kobiet, które musieli oglądać w pracy. Lekarze odegrali bardzo istotną rolę w tej kampanii.
Badania wykazały też, że ludzie chcieli słyszeć pozytywny przekaz, o tym, że ich „tak” oznacza pomoc i wsparcie dla konkretnych, bliskich im kobiet – sióstr, córek, koleżanek, sąsiadek – które knebluje kryminalizacja aborcji i które za nieetyczne prawo mogą zapłacić zdrowiem i życiem. Ich emocje poruszał komunikat, że „tak” oznacza po prostu troskę i współczucie dla kobiet pozbawionych praw związanych ze zdrowiem i bezpieczeństwem.
Fundamentaliści, których pokazujecie w filmie i którzy równolegle realizowali swoją kampanię zachęcającą do głosowania na „nie”, uznawali tę strategię za słabą. Zwłaszcza że aktywistki „Razem na Tak” konsekwentnie unikały konfrontacji z nimi.
Tak, eksperci anti-choice wyrażali zdziwienie, że kampania kobiet jest tak „lekka” i „słaba”. Tymczasem kompletne ignorowanie ich kampanii i ich zaczepek także było przemyślaną strategią. To jeden z kluczowych elementów, który zadecydował o sukcesie „Razem na Tak”. Ponieważ kobiety wiedziały, że fundamentaliści są w stanie powiedzieć wszystko, że fakty czy nauka nie są dla nich problemem, że zwyczajnie kłamią, zastosowały jedyną możliwą w takiej sytuacji taktykę. Całkowicie ignorowały ich działania, ich przekaz – i pukały do drzwi ludzi, żeby rozmawiać o zdrowotnej sytuacji kobiet, o trosce o bliskich.
W filmie pokazujecie też panel obywatelski (citizens assembly) zwołany przez polityków w 2016 roku. Jaka była jego rola?
Kampania, której skutkiem było wprowadzenie zakazującej aborcji ósmej poprawki do konstytucji w 1983 roku, była niezwykle brutalna. Wiele osób wyemigrowało wtedy z kraju. Kampania bardzo drastycznie podzieliła społeczeństwo i dla wielu kobiet, które starały się wtedy powstrzymać tę zmianę, była niesamowicie traumatycznym przeżyciem. Zresztą podobnie dla części polityków.
Irlandia: Od panelu obywatelskiego do referendum w sprawie aborcji
czytaj także
Panel obywatelski był w 2016 roku niesłychanie ważnym narzędziem, ponieważ politycy początkowo nie chcieli dotykać tego tematu. Uznawali go za ekstremalnie kontrowersyjny i nie spodziewali się wzrostu poparcia społecznego dla liberalizacji prawa. Postanowili więc przekazać temat panelowi obywatelskiemu i zobaczyć, jakie będą jego rekomendacje. Panel obywatelski składał się z 99 obywatelek i obywateli reprezentujących przekrój społeczeństwa. Najpierw wysłuchali opinii ekspertów z różnych stron, a później formułowali różne wnioski. Organizacje zajmujące się prawami kobiet miały wtedy obawy, że politycy chcą zwyczajnie odsunąć temat i zmarginalizować go. A jednak, kiedy panel obywatelski po kilku tygodniach wysłuchiwania opinii eksperckich ujawnił swoje rekomendacje, wszyscy byli niezwykle zaskoczeni. Ich rekomendacje były jeszcze bardziej liberalne i progresywne niż to, do czego doszliśmy później w referendum. Rekomendacje panelu dały wielu politykom uzasadnienie dla mówienia: tak, potrzebne jest referendum.
Pewnie pomogło im w podjęciu decyzji też to, że na ulicach pojawiło się nowe zaktywizowane pokolenie kobiet, już o wiele mniej zależnych od Kościoła. Dołączenie nowych pokoleń dało też nowy napęd tym, które walczyły od dawna.
Rozumiem, że impulsem do aktywizacji była też gwałtownie rosnąca wiedza publiczna o przestępstwach Kościoła katolickiego w Irlandii – informacje o masowych grobach dzieci w kościelnych ośrodkach opiekuńczych, o kościelnych szkołach przemysłowych, gdzie dziesiątki tysięcy dzieci gwałcono i zmuszano do niewolniczej pracy, o pralniach sióstr magdalenek, gdzie niezamężnym matkom odbierano dzieci, które sprzedawano do adopcji, a same matki zostawały niewolnicami Kościoła…
Te skandale rzeczywiście niezwykle przyśpieszyły sekularyzację społeczeństwa irlandzkiego. Co ciekawe, najprawdopodobniej w związku z nagromadzeniem publicznych informacji o kompromitujących skandalach w Kościele i tłumnym odpływem wiernych Kościół nie był istotnym graczem w kampanii fundamentalistów, którzy namawiali do głosowania na „nie” w referendum.
czytaj także
To ciekawe! Kiedy w Polsce w październiku 2020 wprowadzono na życzenie Kościoła możliwość torturowania ciężarnych kobiet przymusem rodzenia skazanych na śmierć płodów, biskupi publicznie wyrażali radość z osiągnięcia zamierzonych celów, tak jak wcześniej publicznie prowadzili nagonkę na kobiety walczące o swoje prawa.
Tymczasem w Irlandii nawet sami działacze anti-choice tym razem nie podnosili argumentów bezpośrednio odnoszących się do nauki Kościoła. Prawdopodobnie uznali, że powoływanie się na tę instytucję już nie przysporzy im głosów. Kościół działał tym razem z tylnego siedzenia.
I z tego, co wiemy, pomimo opustoszałych kościołów wciąż pozostaje potężną i wpływową instytucją w Irlandii, prawda?
Historia Irlandii jest bardzo specyficzna. Kiedy kraj uniezależnił się od Wielkiej Brytanii, Kościół katolicki odegrał istotną rolę w budowaniu osobnego państwa. Kościół zakładał szpitale, szkoły. Katolicyzm stał się istotnym elementem irlandzkiego nacjonalizmu – w kontekście odróżnienia się od anglikańskiej Wielkiej Brytanii. Kościół wplótł się w instytucję państwa. To wszystko jest niesłychanie skomplikowane.
czytaj także
Ruch na rzecz sekularyzacji oświaty i polityki społecznej rozwija się od jakichś dwóch dekad, ale dopiero w ostatnich latach, przy okazji ujawniania kościelnych skandali, skali przemocy seksualnej wobec dzieci i kolejnych referendów, nabrał energii. Jednak Kościół pozostaje potężną instytucją wciąż prowadzącą szkoły i inne instytucje, a także posiadającą ogromne zasoby ziemi i nieruchomości. Proces sekularyzacji instytucji jest bardzo powolny.
Pewnie dlatego, że prowadzenie tych instytucji przynosi Kościołowi ogromne fundusze z budżetu państwa.
Jednak zmiany są bardzo widoczne – w tej chwili trudno byłoby znaleźć mainstreamowego polityka, który otwarcie działałby na rzecz utrzymania przywilejów Kościoła w tych obszarach. Ci, którzy to robią, działają w sposób zawoalowany.
Jednak problemy związane z relacjami państwowo-kościelnymi cały czas się pojawiają. Na przykład w tej chwili toczy się w Irlandii głośna debata publiczna na temat szpitala położniczego, który państwo buduje na ziemi należącej do Kościoła. Rząd długo nie widział w tym żadnego problemu, ale z punktu widzenia części społeczeństwa istnieje spora groźba, że szpital znajdzie się pod wpływem Kościoła zarówno w kontekście materialnym, jak i merytorycznym, czyli dotyczącym standardów opieki nad kobietami.
Ale, co pozytywne, wspomniana debata wokół szpitala pokazuje jeszcze jedną istotną zmienną w tym procesie – dopiero od kilku lat na szczytach władzy politycznej zaczęły pojawiać się kobiety. I to, że głos kobiet dzięki temu nareszcie jest słyszalny, sprawia, że może toczyć się dyskusja o konsekwencjach budowania szpitala położniczego na ziemi kościelnej, która w polityce prowadzonej przez samych mężczyzn nie miałaby miejsca.
Jakie są wasze prognozy co do przyszłości praw reprodukcyjnych kobiet i ogólnie praw człowieka w Irlandii i w Europie w kontekście aktywności międzynarodowego ruchu fundamentalistów?
Uchylenie ósmej poprawki historycznie zmieniło sytuację kobiet w Irlandii, ale niestety wciąż mamy wiele problemów do rozwiązania. W prawie zapisano konieczność trzydniowego oczekiwania po pierwszej wizycie u ginekologa oraz to, że w trakcie procedury nie można zmienić lekarza. Wciąż dochodzi do prób kryminalizowania sytuacji związanych z aborcją, np. nie można jej dokonać w domu, i zdarza się utrudnianie dostępu do zabiegu czy środków poronnych. Wiele aktywistek pro-choice ma poczucie, że wciąż jesteśmy na początku walki o realną wolność kobiet.
Moment ogłoszenia wyników referendum, który pokazałyśmy w filmie, był dla nas niesamowicie szczęśliwy. To był pierwszy raz, kiedy poczułyśmy się w pełni obywatelkami w naszym kraju. Niezwykle wzruszający w kontekście tego, co musiały przejść nasze matki, i tego, że mamy córki. Przeżywałyśmy to wszystko także w ich imieniu.
czytaj także
Teraz, patrząc na falę fundamentalizmu przetaczającą się przez Europę, wiemy, jak kruche są nasze zdobycze i jak bardzo musimy stać na ich posterunku. Ailbhe Smyth, nasza główna bohaterka, często powtarza, że nie możemy zapominać o tym, że wywalczone przez nas prawa mogą nam być w każdej chwili odebrane, co pokazuje wiele przykładów z wielu krajów, w tym niestety przykład Polski.
Protesty, które przetoczyły się przez Polskę i które obserwowałyśmy w napięciu, podobnie jak cały świat, pogłębiły ten niepokój. Mimo ich ogromnej skali i mimo badań pokazujących poparcie społeczne dla nich i sprzeciw wobec zaostrzenia prawa wasze władze pozostały bezwzględne.
Jednak wiemy, że świat daje obecnie też nowe możliwości sieciowania się i współpracowania, również ponad granicami – wiemy, że taka współpraca między irlandzkimi i polskimi ruchami kobiecymi istnieje – i z tego musimy czerpać nadzieję.
**
W efekcie działań aktywistek, związków zawodowych i polityków w referendum dotyczącym ósmej poprawki do konstytucji 66,4 proc. Irlandek i Irlandczyków poparło jej uchylenie. W związku z tym w grudniu 2018 nowe ustawodawstwo wprowadziło możliwość przerywania ciąży do 12. tygodnia jej trwania i zakończyło trwające kilka dekad państwowe łamanie konwencji o prawach człowieka.
Reżyserki filmu „Ósma poprawka” gościły w Warszawie na zaproszenie 18. Millenium Docs Against Gravity Film Festival. Film można obejrzeć we Wrocławiu (9 września), w Gdyni (11 września) i w Warszawie (12 września).