Świat

Jak Amerykanie odbierali Brazylii złoża żelaza

W 1952 roku porozumienie wojskowe podpisane ze Stanami Zjednoczonymi zakazało Brazylii sprzedawania surowców o znaczeniu strategicznym – takich jak żelazo – do krajów socjalistycznych. Był to jeden z powodów tragicznego upadku prezydenta Getúlia Vargasa, który sprzeciwił się tym roszczeniom, sprzedając, w 1953 i 1954 roku, żelazo Polsce i Czechosłowacji – po cenach wyższych niż te płacone przez USA.

Dzięki informacjom upowszechnionym w 1910 roku na Międzynarodowym Kongresie Geologicznym w Sztokholmie amerykańscy biznesmeni mogli po raz pierwszy ocenić rozmiary bogactwa skrytego pod ziemią wielu krajów, z których najbardziej może kusząca okazała się Brazylia. Wiele lat później, w 1948 roku, w amerykańskiej ambasadzie w Brazylii utworzono nowe stanowisko: attaché do spraw minerałów od samego początku miał przynajmniej tyle samo pracy co attaché wojskowy czy kulturalny – tak dużo, że wkrótce zamiast jednego wyznaczano już dwóch.

Niedługo potem amerykańska Bethlehem Steel Company otrzymała od rządu Dutry wspaniałe złoża manganu w stanie Amapá. W 1952 roku porozumienie wojskowe podpisane ze Stanami Zjednoczonymi zakazało Brazylii sprzedawania surowców o znaczeniu strategicznym – takich jak żelazo – do krajów socjalistycznych. Był to jeden z powodów tragicznego upadku prezydenta Getúlia Vargasa, który sprzeciwił się tym roszczeniom, sprzedając, w 1953 i 1954 roku, żelazo Polsce i Czechosłowacji – po cenach wyższych niż te płacone przez USA.

W 1957 roku Hanna Mining Company wykupiła za sześć milionów dolarów większość akcji brytyjskiej firmy Saint John d’El Rey Mining Company, która zajmowała się eksploatacją złota z Minas Gerais jeszcze w czasach rozkwitu imperium. Saint John prowadziła działalność w okolicach Paraopeby, gdzie znajdują się największe zasoby żelaza na świecie, szacowane na dwieście miliardów dolarów. Angielska firma, zgodnie z jasnymi obwarowaniami konstytucyjnymi, nie miała praw do wydobywania owych bajecznych bogactw, więc nie zyskała ich też Hanna Mining. Ale chodziło, jak się później okazało, o interes stulecia.

Największy niespłacalny dług w historii ludzkości

George Humphrey, prezes Hanna Mining, był wówczas wpływowym członkiem amerykańskiego rządu jako sekretarz skarbu oraz dyrektor Eximbanku finansującego operacje związane z handlem zagranicznym. Saint John już wcześniej zabiegała w Eximbanku o pożyczkę – bez powodzenia. Aż firmę przejęła Hanna Mining.

Od tego czasu kolejne brazylijskie rządy poddawano zajadłej presji. Szefowie i prawnicy Hanna Mining – Lucas Lopes, José Luiz Bulhões Pedreira, Roberto Campos, Mário da Silva Pinto, Otávio Gouveia de Bulhões – byli zarazem wysoko postawionymi członkami rządu Brazylii, latami zajmowali stanowiska ministrów, ambasadorów i dyrektorów rozmaitych agencji. Hanna Mining nie najgorzej dobrała skład swojego sztabu generalnego.

Naciski mające zapewnić firmie prawo do eksploatacji państwowego w zasadzie żelaza robiły się coraz mocniejsze. 21 sierpnia 1961 roku prezydent Jânio Quadros podpisał dekret, na mocy którego anulowane zostały przyznane tymczasem Hanna Mining nielegalne koncesje: żelazo z Minas Gerais wróciło do państwa. Cztery dni później rządowe kręgi wojskowe zmusiły Quadrosa do ustąpienia z urzędu. „Wystąpiły przeciw mnie straszliwe siły”, wyjaśniał prezydent.

Powstanie ludowe w Porto Alegre, pod wodzą Leonela Brizoli, pokrzyżowało plany wojskowych i wyniosło do władzy wiceprezydenta z ekipy Quadrosa, João Goularta. Kiedy w lipcu 1962 roku jeden z jego ministrów próbował wprowadzić w życie feralny dekret wymierzony w Hanna Mining – po drodze okrojony zresztą w Dzienniku Urzędowym – ambasador Stanów Zjednoczonych Lincoln Gordon wysłał do Goularta telegram wyrażający najgłębsze oburzenie tym zamachem na amerykańskie interesy reprezentowane przez firmę.

Wymiar sprawiedliwości potwierdził ważność postanowień Quadrosa, lecz Goulart się wahał. Tymczasem Brazylia stawiała pierwsze kroki na drodze do znalezienia na Adriatyku pośrednika w handlu swoimi minerałami, głównie z myślą o sprzedaży żelaza do krajów europejskich, tak socjalistycznych, jak kapitalistycznych: sprzedaż bezpośrednia stanowiłaby nieznośne wyzwanie dla wielkich firm kontrolujących światowe ceny. Akurat tego projektu nigdy nie udało się zrealizować, ale wdrożono inne środki ochronne – hamujące, na przykład, odpływ zysków obcych firm za granicę – które w istniejącej sytuacji politycznej stały się detonatorami wybuchu. Miecz Damoklesa w postaci dekretu Quadrosa wciąż wisiał nad Hanna Mining. W końcu, ostatniego dnia marca 1964 roku w Minas Gerais – czyli, tak się złożyło, w stanie, gdzie znajdowały się sporne złoża – doszło do zamachu stanu.

Człowiek ludu kontra zbrodniarz w koronie. Brazylia czeka na drugą turę

„Dla Hanna Mining – napisano w magazynie »Fortune« – bunt, który ubiegłej wiosny obalił Goularta, był jak nadciągająca w ostatniej chwili z odsieczą Pierwsza Dywizja Kawalerii”.

Ludzie związani z Hanna Mining objęli stanowiska wiceprezydenta i trzech spośród ministrów. Już w dniu wojskowej rebelii „Washington Star” opublikował co najmniej proroczy wstępniak: „Oto sytuacja – wieszczył – w której porządny, skuteczny zamach stanu w starym stylu, przeprowadzony przez konserwatywnych przywódców wojskowych, naprawdę może przysłużyć się interesom obu Ameryk”.

Jeszcze zanim Goulart zrezygnował i opuścił Brazylię, Lyndon Johnson, najwyraźniej nie mogąc się powstrzymać, wysłał słynny gratulacyjny telegram do przewodniczącego brazylijskiej Izby Deputowanych, pełniącego tymczasowo funkcję prezydenta: „Naród amerykański z niepokojem obserwował problemy polityczne i ekonomiczne, z którymi mierzył się ostatnio Pański wspaniały kraj, i podziwia teraz nieugiętą wolę, z jaką brazylijskie społeczeństwo rozwiązało owe problemy w ramach demokracji konstytucyjnej i bez bratobójczej walki”.

Chile: kolejna przegrana rewolucja

czytaj także

Niewiele ponad miesiąc później ambasador Lincoln Gordon, objeżdżając w euforii brazylijskie jednostki wojskowe, wygłosił w Wyższej Szkole Wojennej przemówienie, w którym twierdził, że triumf spisku Castela Branca „można zaliczyć – obok wdrożenia planu Marshalla, przełamania blokady Berlina, pokonania komunistycznej agresji w Korei i rozwiązania kryzysu rakietowego na Kubie – do najbardziej przełomowych wydarzeń w światowej historii połowy XX wieku”.

Jeden z amerykańskich wojskowych oddelegowanych do pracy w ambasadzie tuż przed zamachem stanu oferował konspiratorom materialną pomoc, a sam Gordon sugerował im, że Stany Zjednoczone uznają autonomiczny rząd, o ile zdoła on utrzymać się przez dwa dni w São Paulo. Nie ma sensu przywoływać tu niezliczonych świadectw na temat wpływu, jaki na rozwój wypadków miało gospodarcze wsparcie ze strony USA albo amerykańskie zaangażowanie w kwestiach wojskowości czy związków zawodowych.

Nowo ustanowiona dyktatura Castela Branca, po tym, jak znudziło jej się wrzucanie do ognia lub do zatoki Guanabara książek rosyjskich autorów: Dostojewskiego, Tołstoja, Gorkiego, skazawszy na wygnanie, więzienie lub śmierć całe mnóstwo Brazylijczyków, przystąpiła do najważniejszego: przekazała Amerykanom żelazo i wszystko inne. Hanna Mining Company uzyskała swój wymarzony dekret 24 grudnia 1964 roku.

Ten gwiazdkowy prezent pozwalał jej nie tylko eksploatować w spokoju złoża z Paraopeby, ale również realizować plan powiększenia odległego o siedemdziesiąt mil od Rio de Janeiro własnego portu i zbudowania nowej linii kolejowej na potrzeby transportu żelaza. W październiku 1965 roku Hanna Mining i Bethlehem Steel stworzyły konsorcjum, by wspólnie wydobywać przyznane tej pierwszej żelazo. Ten rodzaj współpracy, w Brazylii powszechny, w Stanach, ze względu na obowiązujące tam prawo, jest niemożliwy do sformalizowania. Niezmordowany Lincoln Gordon dopiął swego i, gdy już wszystkich uszczęśliwił, został rektorem jednego z uniwersytetów w Baltimore. W kwietniu 1966 roku, po kilku miesiącach wahań, Johnson powołał jego następcę, Johna Tuthilla, tłumacząc zwłokę faktem, że akurat w Brazylii potrzeba na tym stanowisku dobrego ekonomisty.

US Steel Company nie pozostała w tyle. Czemu miałaby się obejść smakiem? Wkrótce weszła w spółkę z państwowym przedsiębiorstwem wydobywczym znanym pod nazwą Companhia Vale do Rio Doce, które w ten sposób stało się poniekąd jej oficjalną przykrywką. Tą drogą, godząc się łaskawie na nie więcej niż czterdzieści dziewięć procent udziałów, uzyskała koncesję na wydobycie złóż żelaza w górach Carajás w Amazonii. Ich wielkość, wedle inżynierów, da się porównać z królewskimi zasobami konsorcjum Hanna-Bethlehem w Minas Gerais. Brazylijski rząd, jak zwykle, argumentował, że brak mu środków, by eksploatować te złoża na własną rękę.

Fragment pochodzi z książki „Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej” (1971), która ukazała się nakładem Wydawnictwa Filtry. Przełożyła Barbara Jaroszuk. 

**

Eduardo Galeano (1940–2015) – urugwajski pisarz, dziennikarz i publicysta. Karierę dziennikarską rozpoczął w latach 60., pracował we wpływowym tygodniku „Marcha”, dzienniku „Época”, jego teksty ukazywały się również w „Monthly Review” i „The Nation”. W 1973, po wojskowym przewrocie w Urugwaju, Galeano został aresztowany, a następnie zmuszony do opuszczenia kraju. Osiedlił się w Argentynie, gdzie założył magazyn kulturalny „Crisis”, jednak po puczu Jorge Videla w 1976 roku uciekł do Hiszpanii. Do Urugwaju wrócił dopiero w 1985. Był zwolennikiem reformatorskich rządów lewicy, a zwłaszcza prezydenta Tabarégo Vázqueza. Uwielbiał piłkę nożną.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij