Mija tydzień, odkąd zaczęło się wielkie zamykanie. Ale to od pracodawcy zależy, kto może pracować z domu i kto nie musi niepotrzebnie narażać swojego zdrowia. Nasze państwo z kartonu musi się szybko ogarnąć, inaczej czeka nas bieda i bezrobocie. Wybór tekstów przygotował Marek Jedliński.
Co tydzień redakcja Krytyki Politycznej poleca Wam w newsletterze najciekawsze teksty ostatnich dni. Czytelniczki i czytelnicy, którzy są zapisani na newsletter, dostali poniższy tekst już wczoraj. W tym tygodniu newsletter przygotował Marek Jedliński. Zapiszcie się na newsletter, a regularnie będziecie dostawać od nas autorski przegląd tygodnia.
*
Jeśli, jak kiedyś dowcipkowano, socjalizm bohatersko walczy z problemami, które sam sobie stwarza, to co powiedzieć o obecnej formie kapitalizmu? Chyba to, że też stwarza problemy – ba, potężne kryzysy! – ale często odmawia ich rozwiązywania, jeśli rozwiązania są nieopłacalne. Zaczynamy widzieć, co dzieje się z systemem, który musi nieustannie rosnąć i nie zostawia żadnego luzu, żadnego marginesu bezpieczeństwa na czas, kiedy przestanie zarabiać.
Mija tydzień, odkąd zaczęło się wielkie zamykanie. Szczęśliwi ci, którzy mogą pracować z domu. Wszyscy inni – czyli ogromna większość – albo nie mogą pracować i za kilka tygodni wielu z nich zostanie bez środków do życia, albo pracować muszą i żyją jak bohaterowie filmu grozy. Jeśli przeczytacie tylko jeden tekst z tego wyboru, niech to będzie relacja Mai Staśko o tych, którzy wciąż pracują. Obsługują oko w oko setki klientów, spotykają się z kontrahentami, odbierają towar od kurierów – i nie wolno im przestać, bo, jak opowiada pracownik infolinii, „najważniejsza jest ciągłość obsługi i sprzedaż”.
Pracownicy słyszą, że mają zwiększać obroty (może degustacja świeżego pieczywa?) i nie panikować (psychicznie słabi ludzie niczego przecież nie osiągną), a przepisy sanitarne są po to, żeby je łamać. Jeśli zapytają, czy mogą pracować zdalnie (bo ich praca polega np. na telefonicznym kontakcie z dostawcami), odpowiedź jest krótka: „Bez jaj”.
czytaj także
Rozwiązania oczywiście są, o ile rządy i pracodawcy odważą się wyjść poza logikę kapitalizmu. Z zagranicy słyszymy, że państwo przejmuje prywatne szpitale, zawiesza spłaty kredytów hipotecznych albo nawet rachunków za gaz, energię elektryczną i wodę. W USA pracownicy mają wreszcie szansę na płatne zwolnienia na czas choroby i opieki nad dziećmi, a nawet na awaryjną wypłatę gotówki (Trump poparł projekt demokratów, ale musi go jeszcze zatwierdzić Senat). W Polsce banki też przymierzają się do zawieszenia spłat kredytów, ale pracownicy nadal czekają na skuteczne rozwiązania od rządu.
O tym, co musi zostać zrobione, mówiła posłanka Lewicy Marcelina Zawisza w wywiadzie Kai Puto: „To, że PiS nie zdecydował się na likwidację śmieciówek, było fatalną decyzją, której skutki odczują teraz setki tysięcy pracowników. Zamknięcie restauracji czy galerii sztuki skutkuje powstaniem potężnej grupy ludzi, którzy nie mają za co kupić jedzenia ani czym zapłacić za czynsz, którzy nie mają prawa ani do L4, ani do »postojowego«. Powinien zostać stworzony fundusz, który wypłaci takim pracownikom pieniądze w wysokości płacy minimalnej, tak by były w stanie funkcjonować choćby na podstawowym poziomie. W drugiej kolejności należy oczywiście zlikwidować umowy śmieciowe”.
Zawisza: Koszty kryzysu nie mogą być przerzucone na barki pracowników i pracownic
czytaj także
O tym, co nas czeka i czego koniecznie potrzeba, by przetrwać bieżące i długofalowe konsekwencje pandemii, pisze Piotr Szumlewicz: „Jeśli paraliż państwa potrwa ponad miesiąc, może się okazać, że jego skutki dla społeczeństwa będą równie opłakane jak masowe zakażenie wirusem. Bieda, bezrobocie, bezdomność, brak stabilności pracy, pogorszenie warunków życia osób niedołężnych i samotnych, ograniczenie dostępu do wielu ważnych społecznie usług to dla wielu z nas choroby równie groźne jak koronawirus”.
Koronawirus. Oto jedyny sensowny plan antykryzysowy dla polskiego rządu
czytaj także
Dziś nie trzeba już identyfikować się z lewicą, żeby rozumieć, że bez zdecydowanej interwencji państwa po prostu nie damy rady. Jak pisze Michał Sutowski, pandemia „to wielkie zagrożenie dla nas jako potencjalnych pacjentów, konsumentów, pracowników i przedsiębiorców, ale przede wszystkim – jako obywateli państwa. Obok elementarnego rozsądku nas samych jako jednostek, rodzin czy społeczności lokalnych zdani jesteśmy, jak przy każdym kryzysie na dużą skalę, na sprawność instytucji publicznych, z rządem na czele. To właśnie one przechodzą najtrudniejszy bodaj i najbardziej brzemienny w skutki test sprawnościowy”. Wiemy, że państwo z kartonu musi się szybko ogarnąć – nie wiemy, czy będzie umiało to zrobić.
Koronawirus w Polsce, czyli cztery praktyczne testy państwa teoretycznego
czytaj także
Wiemy też, czego robić nie należy – złych przykładów niestety nie brakuje. Agata Diduszko-Zyglewska pyta, czy szatan opętał polski Kościół, bo rzeczywiście – ani polskie prawo, ani zalecenia sanitarne, ani odpowiedzialność za ludzkie zdrowie i życie najwyraźniej nie przemawiają polskim hierarchiom do przekonania. A poza Polską? Jacek Olender pisze o strategii, jaką przyjął rząd Wielkiej Brytanii: iść na frontalne starcie z epidemią i próbować zbudować w społeczeństwie tzw. odporność populacyjną. Niech chorują wszyscy, Bóg rozpozna swoich? W ostatnich dniach Boris Johnson próbuje zmienić nieco kurs, ale na razie zwycięża chaos.
czytaj także
Tymczasem w Krytyce Politycznej pracujemy zdalnie, nasze świetlice i księgarnie są nieczynne. Kaja Puto poleca 7 doskonałych internetowych inicjatyw na czas epidemii, a jeśli poszukujecie czegoś do czytania, zajrzyjcie na stronę wydawnictwa. Wszystkie nasze ebooki i audiobooki kupicie teraz o 40% taniej!
To dopiero początek. Wspierajcie się wzajemnie!
**
Jeśli chcesz co tydzień otrzymywać nasz newsletter – zapisz się.