Psychodeliki wciąż znajdują się na krajowych i międzynarodowych listach niebezpiecznych substancji, które nie mają żadnego zastosowania medycznego. Tymczasem najnowsze ustalenia naukowców podają ten stan w głęboką wątpliwość. Trwający ponad dekadę renesans badań nad psychodelikami oraz doświadczenia indywidualnych użytkowników sugerują, że środki te pomagają między innymi w leczeniu depresji i uzależnień.
Trwający od 2006 roku renesans badań nad psychodelikami relacjonuje amerykański dziennikarz Michael Pollan. W bestsellerowej książce Jak zmienić swój umysł opisuje nie tylko historię psychodelików, ale też własne doświadczenia z niektórymi substancjami. Wspomniany renesans to powrót do zapomnianych przez kilka dekad badań między innymi nad psylocybiną i LSD, substancjami, które jeszcze w drugiej połowie lat 60. były w Stanach Zjednoczonych legalne, ale na fali rządowej walki z kontrkulturą zostały zdelegalizowane. O tym, czego dowiedzieliśmy się o psychodelikach dzięki nowej fali akademickich poszukiwań, rozmawiamy z Maciejem Lorencem, socjologiem, specjalistą od psychodelików, tłumaczem książki Jak zmienić swój umysł.
Mateusz Kowalik: Amerykańskie prawo uznaje psychodeliki za środki psychoaktywne o wysokim potencjale nadużywania i pozbawione zastosowań medycznych. Natomiast opisywane przez Michaela Pollana wyniki badań sugerują, że może być zupełnie inaczej. Czego się dowiadujemy dzięki trwającemu od piętnastu lat renesansowi badań nad psychodelikami?
Maciej Lorenc: Nie tylko mają one zastosowanie medyczne, ale również charakteryzują się niskim potencjałem nadużywania. W corocznych wynikach Global Drug Survey psylocybina i LSD plasują się bardzo nisko, jeśli chodzi o szkodliwość dla użytkowników. I między innymi o tym właśnie jest ta książka. Pollan w największym stopniu eksponuje wartość terapeutyczną psychodelików, głównie psylocybiny. A zrobił to dzięki uchwyceniu ciekawego momentu w historii kultury psychodelicznej – powrotu badań nad potencjałem psychodelików do psychiatrycznego mainstreamu. Wyniki badań pokazują, że psychodeliki mogą mieć pozytywny wpływ między innymi na pacjentów onkologicznych, na osoby z depresją oraz na ludzi uzależnionych od różnych substancji.
W jaki sposób psychodeliki pomagają osobom chorującym na nowotwory?
W eksperymentach brali udział pacjenci, którzy byli w stanie terminalnym i w oczekiwaniu na śmierć zmagali się z silnym przygnębieniem i stanami lękowymi. Dzięki psychodelicznej sesji wywołanej zażyciem psylocybiny u większości z nich strach przed śmiercią albo się zmniejszył, albo zupełnie zniknął. Badacze, z którymi rozmawiał Pollan, mówili, że nie odnotowali ani jednej długotrwałej negatywnej reakcji.
czytaj także
Osoby, które w ramach eksperymentów uczestniczyły w sesjach psychodelicznych z użyciem psylocybiny, opisywały doświadczenie zmiany w postrzeganiu życia, także zmiany w osobowości na lepsze. Co za tym stoi i jaki to niesie potencjał dla psychoterapii?
Pollan rozmawiał z ludźmi umierającymi na raka i uzależnionymi od tytoniu, a także przeanalizował sprawozdania z sesji psychodelicznych pochodzące od osób chorujących na depresję, które pod opieką badaczy stosowały psylocybinę. Psychodeliki zdają się zwiększać elastyczność umysłu, przez co staje się on bardziej otwarty na zmianę sposobów postrzegania własnego „ja” i otaczającego świata.
Dla badaczy psychodelików z Johns Hopkins University podstawą leczenia uzależnienia od nikotyny jest terapia oparta na koncepcjach behawiorystycznych, a psychodeliki są według nich katalizatorem chęci zmiany. Efekt terapeutyczny wydaje się nie wynikać wyłącznie z właściwości psychofarmakologicznych tych środków, ale raczej z subiektywnego doświadczenia, czyli tak zwanego tripu psychodelicznego. Aby to przeżycie mogło mieć terapeutyczny wpływ, niezbędne jest właściwe przygotowanie pacjenta i zadbanie o jego odpowiednie nastawienie i otoczenie, w którym substancję przyjmuje.
Pollan rozmawiał również z badaczami z Imperial College w Londynie, którzy kilka lat temu przeprowadzili przełomowe badania z użyciem rezonansu magnetycznego i pokazali, że pod wpływem psychodelików następuje spadek aktywności sieci mózgowej odpowiedzialnej za poczucie własnego „ja”. Dezaktywuje się ona również podczas medytacji, natomiast uaktywnia się w depresji. Pod wpływem psychodelików ludzie doświadczają tymczasowej dezorganizacji swojego ego i doznają mistycznych stanów, co w odpowiednich warunkach może stać się bodźcem do wprowadzenia zmian w sposobach myślenia, odczuwania czy zachowania.
Ayahuasca to szansa, żeby z większym szacunkiem i uwagą potraktować rdzenne kultury
czytaj także
Jest i druga gałąź tych badań. Naukowcy zajmują się także przeżyciami mistycznymi, które z kolei są elementami badań nad tym, czym jest świadomość. Tutaj zdają się opuszczać naukowy reżim i zanurzają się w nurcie bardziej filozoficznym. Jak postrzegać badania nad mistycznym działaniem psychodelików?
Sam Pollan opisuje siebie jako materialistę filozoficznego, który zakłada, że istnieje tylko świat materialny, a wszystkie zjawiska, które w nim zachodzą, można wyjaśnić za pomocą praw fizyki. Z takiej właśnie perspektywy stara się prezentować doświadczenia opisywane przez użytkowników jako mistyczne. Zachowuje wobec nich zdrowy sceptycyzm i opisuje je jako wprowadzenie pewnego rodzaju zakłócenia w funkcjonowaniu codziennej świadomości, czego efektem może być odejście od własnej jaźni, spojrzenie na siebie z innej perspektywy i ostatecznie wzbogacenie własnej osobowości o nowe sposoby myślenia lub odczuwania.
W jaki sposób postrzeganie substancji psychoaktywnych wpływa na postrzeganie samych psychodelików? Ile pracy ze strony naukowców, ale i propagatorów potrzeba, żeby zmienić postrzeganie społeczne, które zasadza się na podejrzliwości i stygmatyzacji użytkowników?
Trzeba dostrzec różnicę między informacjami, które produkują środowiska akademickie, a narracjami, które pochodzą ze świata pozamedycznego i często bazują na stereotypach. Popularyzacja tych pierwszych jest niezbędna w walce z uprzedzeniami i taką właśnie pracę wykonuje Pollan. Popularny dziennikarz i wykładowca, który w Ameryce cieszy się ogromnym zaufaniem, zabrał się za temat dość niszowy i kontrowersyjny, ale przedstawił go w zupełnie niekontrowersyjny sposób.
Jego książka stała się bestsellerem i rozeszła się w ogromnym nakładzie, przenosząc tym samym kwestie związane z medycznymi właściwościami psychodelików bliżej mainstreamu. Opisując renesans badań nad psychodelikami, Pollan sam stał się kołem zamachowym w popularyzacji wiedzy na ich temat.
czytaj także
Pojawiają się obawy, że oficjalne uznanie roli psylocybiny w psychoterapii doprowadzi do jej komercjalizacji przez koncerny farmaceutyczne, a wraz z tym do różnych nadużyć.
Stosowanie psychodelików jest mocno ugruntowane w kulturze hipisowskiej, której daleko jest do myślenia kategoriami zysku. Tymczasem jedna z firm bada obecnie psylocybinę w kontekście leczenia depresji po to, by w przyszłości zarabiać na terapii z jej użyciem. Główne zagrożenie polega na tym, że priorytetem stają się zysk i roszczenia patentowe, a nie dostępność usługi i wiedzy.
To istotna zmiana, bo dotychczasowe badania były sponsorowane niemal wyłącznie przez organizacje non profit. Strategia tej firmy niewątpliwie jest sprzeczna z kontrkulturowymi ideałami, ale nieuchronnie pojawia się pytanie, czy w systemie kapitalistycznym możliwe jest uniknięcie tego rodzaju działalności.
Jeśli kolejne eksperymenty potwierdzą dotychczasowe działanie terapeutyczne, to amerykański rząd będzie musiał zmienić klasyfikację psychodelików na mniej surową i pozwolić lekarzom na stosowanie ich w terapiach. Czy to takie proste, patrząc na nastawienie amerykańskich władz do substancji psychoaktywnych?
Zalegalizowanie użycia psychodelików w psychoterapii nie będzie oznaczało tego, że każdy będzie mógł sam się leczyć tymi środkami w domu. Zajmujący się nimi lekarze chcą stworzyć specjalne ośrodki, w których psylocybina lub inne substancje psychodeliczne będą podawane pacjentom pod nadzorem specjalistów od zdrowia psychicznego, którzy odpowiednio przygotują pacjentów do sesji. Pod tym względem legalizacja psychodelików w kontekście medycznym poparta wynikami rzetelnych badań nie powinna nastręczać takich trudności, co zmiany w ustawodawstwie odnoszące się do innych środków psychoaktywnych.
czytaj także
Ale psychodeliki są stosowane nie tylko pod nadzorem lekarzy, korzystają z nich zwykli obywatele. Jakie są szanse na ich dekryminalizację?
Coraz większe. Na przykład w Ameryce działa ruch Decriminalize Nature, który prowadzi kampanie edukacyjne na temat psychodelicznych roślin i grzybów. W ubiegłych dwóch latach w kilku miastach – między innymi w Waszyngtonie – przeprowadzono referenda, w których obywatele zdecydowali, że ściganie osób, które w celach niekomercyjnych uprawiają, posiadają lub zażywają psychodeliczne rośliny lub grzyby, powinno mieć dla lokalnej policji najniższy priorytet. Oznacza to, że dopóki funkcjonariusz ma inne zadania, nie zajmuje się sprawami związanymi z psychodelikami.
W stanie Oregon natomiast zalegalizowano medyczne użycie psylocybiny pod specjalnym nadzorem. Jednocześnie zdekryminalizowano tam posiadanie niewielkich ilości tej substancji, a także wszystkich innych środków psychoaktywnych.
Praktyka oparta na dekryminalizacji choćby w Portugalii pokazuje, że siły policyjne warto przekierować ze ścigania użytkowników na pomoc w rozwiązywaniu problemów. Warto też wiedzieć, że psylocybina nie jest środkiem, który uzależnia, a użytkownicy korzystają z niej średnio trzy lub cztery razy w roku, o czym świadczą dane zbierane w sondażu Global Drug Survey. Z perspektywy dilerów i organizacji przestępczych handlowanie tą substancją jest zupełnie nieatrakcyjne.
czytaj także
Wiadomo, że jak coś jest nielegalnie, to wcale nie oznacza, że tego nie ma. Zalegalizowanie użycia psylocybiny w psychoterapii będzie nowym otwarciem czy usankcjonowaniem szarej strefy?
Amerykanie coraz częściej domagają się możliwości korzystania z psylocybiny przy zachowaniu odpowiednich środków bezpieczeństwa, a badacze z Johns Hopkins już kilka lat temu zarekomendowali reklasyfikację psylocybiny i przeniesienie jej do mniej rygorystycznej kategorii w ustawie o substancjach kontrolowanych. W Stanach istnieje ogromne podziemie usług terapeutycznych, z których korzystał również sam Pollan. Podczas zbierania materiału do książki znalazł godnych zaufania undergroundowych przewodników psychodelicznych, pod których opieką poddał się działaniu psylocybiny, LSD, 5-MeO-DMT i ayahuaski.
Takie podziemie działa też w Polsce?
W ramach pracy nad filmem dokumentalnym wraz z Polskim Towarzystwem Psychodelicznym poszukiwaliśmy osób, które używały psychodelików w celach terapeutycznych w naszym kraju. Bardzo szybko dostaliśmy setki zgłoszeń. Umówiliśmy się na dłuższe rozmowy z kilkudziesięcioma osobami i praktycznie wszystkie z nich zaznaczały, że gdyby miały możliwość zrobienia tego legalnie pod opieką wykwalifikowanych specjalistów, to wybrałyby właśnie tę drogę. To jest jasny komunikat dla systemu ochrony zdrowia. Wobec współczesnej wiedzy najrozsądniejszą strategią byłoby uznanie tych praktyk i wdrożenie ich do oficjalnego obiegu opieki medycznej.
**
Maciej Lorenc – członek zarządu Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego. Ukończył socjologię na Wydziale Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki Czy psychodeliki uratują świat? (Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2019), członek zarządu Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego, współpracownik serwisu Narkopolityka.pl, tłumacz wielu książek poświęconych psychodelikom, m.in. autorstwa Alberta Hofmanna, Jamesa Fadimana, Torstena Passie, Stanislava Grofa i Ricka Strassmana.