Marta Żakowska i Tomasz Stawiszyński zastanawiali się w czasie rozmowy o książce „Autoholizm” m.in. nad tym, z czego wynika nasza chęć posiadania samochodu. Polecamy całość rozmowy, a na zachętę przytaczamy poniżej jej krótki fragment.
**
Marta Żakowska: Pojęcie „autoholizm” to ćwiczenie wyobraźni. Kiedy pomyślimy, że autoholizm to choroba cywilizacyjna, która ma wymiar wyzwań o charakterze uzależnienia, możemy poddać sytuację głębszemu namysłowi.
Ewa Woydyłło-Osiatyńska, wybitna ekspertka uzależnień, uważa, że uzależnienie działa jak grzęzawisko, wciąga nas na różnych płaszczyznach. W kontekście autoholizmu rozwijam to w książce i pokazuję te płaszczyzny: kulturowe, marketingowe, kapitalistyczne, prywatne, infrastrukturalne, psychologiczne, ale też polityczne.
Autoholizm – uzależnienie, które zabija [rozmowa z Martą Żakowską]
czytaj także
Tomasz Stawiszyński: Dzisiaj w dyskursie wokół uzależnień następuje zmiana modelu myślenia o tym, czym jest uzależnienie i jakie są jego źródła. Gdybyśmy popatrzyli na historię mówienia o uzależnieniach od XVIII czy XIX wieku, kiedy pojawia się kategoria alkoholizmu, to mamy do czynienia z myśleniem, które najpierw widzi uzależnienie jako błąd moralny. Deficyt moralny sprawia, że człowiek popada w przyzwyczajenie o charakterze patologicznym. Później dyskurs się zmienia. Zaczyna się myślenie o uzależnieniu jako o chorobie, po prostu. I tu też pojawia się wątek deficytu – ktoś po prostu nie może używać jakiejś substancji, bo ta momentalnie przejmuje nad nim kontrolę.
Gabor Maté, autor dziś coraz bardziej popularny na świecie, napisał kilka książek o uzależnieniach. Jego sposób myślenia jest inny niż ten klasycznie terapeutyczny, bo Maté chce widzieć każde używanie substancji jako czynność zastępczą, która ma służyć temu, żeby pewien stan niemożliwy do osiągnięcia innymi sposobami uzyskać. W myśleniu Gabora Maté wiąże się to z fundamentalną traumą, jakimś brakiem, którego człowiek doświadcza. Ponieważ teoria ma pewną proweniencję psychoanalityczną, to tego braku doświadczamy we wczesnym dzieciństwie. Nie zaznaliśmy jakiegoś specyficznego ukojenia, nie otrzymaliśmy tyle miłości, ile nam było potrzeba, nie doświadczyliśmy np. spokoju, poczucia satysfakcji, pewności siebie, więc musimy to uzyskiwać na chwilę i środkami patologicznymi.
Jak byś popatrzyła oczami tego typu myślenia na autoholizm? Czy dałabyś radę wskazać takie traumy, braki polskiego społeczeństwa, z którymi nie umiemy sobie inaczej radzić? Więc załatwia to samochód.
M.Ż.: Masowa motoryzacja w Polsce przebiegała zupełnie inaczej niż zachodnioeuropejska, inaczej niż amerykańska. […] W książce odkopuję historię motoryzacji w Polsce. Byliśmy początkowo jednym z najsłabiej zmotoryzowanych społeczeństw w Europie, i to już od czasów zaborów. Widać to w danych.
Po drugiej wojnie światowej też mieliśmy bardzo mało samochodów. Były samochody zostawione przez Niemców na naszym terenie albo różne części tych samochodów. Narodziło się piękne zjawisko: ludzie sobie sami budowali samochody z tych części. Komuniści wtedy niszczyli kulturę motoryzacyjną ze względu na to, że samochód był symbolem wolności, niebezpiecznego kapitalizmu zachodniego. I to jest moim zdaniem klucz do myślenia o tym, co dzieje się dziś. […]
W danych i badaniach opinii publicznej przywoływanych przez prof. Huberta Wilka z PAN-u, który analizuje historię społecznego podejścia do samochodów, widać, że wraz z kolejnymi dekadami to marzenie i niedostępność samochodów na polskim rynku wpływały na pragnienie posiadania go. W latach 70. samochód był jeszcze dość daleko na liście rzeczy, które ludzie chcieli mieć, ale w latach 80., czyli po epoce Gierka, samochód był już na drugim miejscu na liście marzeń Polaków. Historia pokazuje, że tłamszona chęć posiadania samochodu wpływała na pragnienie, żeby go wreszcie mieć. Nic więc dziwnego, że kiedy w latach 90. otworzyliśmy McDonald, to też rzuciliśmy się na samochody.