Czy można przestać odtwarzać hierarchie, które poniżają ludzi wykonujących pracę fizyczną? Czy da się przestać dzielić ludzi na tych, którzy nadają się do pracy fizycznej, i tych, dla których zastrzeżono prace umysłowe i kierownicze? Czy możemy zacząć się dzielić bardziej uciążliwymi pracami? Czy wreszcie zaczniemy doceniać pracę kobiet?
W najbliższych tygodniach na warszawskich ulicach będzie można śledzić projekt Jestem Ukrainką, przedstawiający serię sześciu portretów ukraińskich migrantek zarobkowych na plakatach i 12 ulicznych city lightach. Reklamy typu city light zazwyczaj pokazują atrakcyjne kobiety na zdjęciach reklamowych. W przeciwieństwie do obrobionych w Photoshopie fotografii, Jestem Ukrainką będzie prezentować ręcznie malowane obrazy ukraińskich artystów. W tle każdego plakatu z tej serii znalazł się fragment banknotu dwustuhrywnowego z portretem Łesi Ukrainki, słynnej ukraińskiej poetki, pisarki, tłumaczki i poliglotki, co ma zachęcać do refleksji nad przeplataniem się gospodarki, kultury i kwestii narodowych we współczesnych systemach kapitalistycznych.
czytaj także
W dużych miastach Europy Wschodniej, takich jak Warszawa czy Praga, migranci z państw zza wschodniej granicy wykonujący prace fizyczne (mężczyźni na budowach, kobiety jako sprzątaczki) stali się już w zasadzie częścią tutejszego krajobrazu. Symptomatyczne dla tego wzorca jest to, że klasie robotniczej często przypisuje się konkretne znaki i symbole narodowe. Jest to już norma, jednak czasami właśnie taka „normalizacja” pozbawia nas krytycznego spojrzenia. Ludzie przestają dostrzegać te robotnice i robotników, dlatego pokazując ich portrety na podświetlonych tablicach, chcemy zwrócić na nich uwagę. Ich twarze, przeniesione z rzeczywistości w miejsce reprezentacji wizualnej, przestają być niewidzialne.
czytaj także
W dzisiejszej Ukrainie pensje są bardzo niskie, wielu ludzi nie stać nawet na mieszkanie i usługi publiczne. Kiedy w należących do oligarchów fabrykach i przedsiębiorstwach pracownicy upominają się o podwyżki, zwykle słyszą od pracodawców tę samą odpowiedź: „Jak Ci się nie podoba, to wynoś się pracować do Polski!” Więc wyjeżdżają, często łatając braki w sile roboczej innych krajów, podejmując się najsłabiej opłacanych zajęć w Unii Europejskiej. Tak zatem działa ten system: wymuszona migracja zarobkowa staje się korzystna dla obu rynków.
Na Ukrainie wielu ludzi z wyższym wykształceniem – nauczycieli, lekarzy – znalazło się w sytuacji bez wyjścia. Państwo nie dostosowuje pensji w wielu zawodach do rosnących kosztów utrzymania. W Unii Europejskiej osoby te z łatwością znajdują pracę fizyczną, która pozwala im przetrwać, jednak ich rozwój zawodowy ustaje.
czytaj także
Jak wiadomo, praktycznie w każdym kraju świata kobietom płaci się mniej niż mężczyznom. Praca migrantek jest opłacana jeszcze gorzej. Do tego dochodzą tzw. różowe kołnierzyki, czyli zajęcia, które nadal uważa się za domenę kobiet – takie jak sprzątanie i prace opiekuńcze, marginalizowane społecznie i ekonomicznie. Powszechnie uważa się również za normalne nieodpłatne wykonywanie przez kobiety tego typu prac w domu, bo przecież to ich obowiązek. Takie stereotypy mają się w ukraińskim społeczeństwie bardzo dobrze – a Ukrainki mają opinię doskonałych gospodyń domowych.
Ukraińskie pracownice przyjeżdżają do Polski i innych zachodnich krajów co najmniej od lat 90. ubiegłego wieku. Dostają za pracę wynagrodzenie, często przez jakiś czas płacą podatki i składki emerytalne, wspierając systemy, z których nigdy nie będą czerpać żadnych korzyści. Stoją w cieniu wyemancypowanych Europejek, które wspinają się po drabinie kariery, odmawiając wykonywania wyczerpujących prac domowych. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby do sprzątania w domu i opieki nad starszymi, schorowanymi krewnymi nie zatrudniały imigrantek. W pewnym sensie bycie wyemancypowaną kobietą to przywilej w świecie, gdzie wiele kobiet nadal wykonuje zajęcia wynikające z podporządkowania w patriarchalnym porządku symbolicznym. Mimo postępu technicznego, który ułatwia codzienne życie, współczesny kapitalizm wciąż odtwarza najbardziej brutalne formy wyzysku i podziałów społecznych.
czytaj także
Często zakłada się, że wszystkie koncepcje emancypacji kobiet zrodziły się na Zachodzie i dopiero stamtąd trafiły do krajów Europy Wschodniej i byłego ZSRR. Jednak w rzeczywistości ta transnarodowa historia biegła w wielu kierunkach. Postulaty feministyczne przyjmują różne formy i do niedawna były w Ukrainie niezwykle istotne.
Już na początku XIX wieku działała w Ukrainie Łesia Ukrainka, autorka i aktywistka, głosząc swój wyraźnie feministyczno-socjalistyczny program. Dziś zapomina się o tych centralnych elementach jej światopoglądu, a sama artystka odgrywa raczej rolę ukraińskiej ikony kultury. Jej portret na plakatach Jestem Ukrainką, zapożyczony z ukraińskiego banknotu o nominale dwustu hrywien, zachęca, by krytycznie spojrzeć na jej spuściznę, która podobnie jak potencjał pracownic, została zredukowana do prostych transakcji i mechanicznych wymian. Łesia Ukrainka, będąc wyemancypowaną i wykształconą kobietą, stała po stronie pracowników. Doceniała ich kreatywność, jednak tylko tam, gdzie stali po stronie ludu i pracy, nie zaś ‒ zamożnych wyzyskiwaczy. Dlatego postanowiliśmy stworzyć portrety wyrażające solidarność nas, czwórki ukraińskich artystów, z naszymi pracującymi rodaczkami.
Kampania Jestem Ukrainką to próba spojrzenia na pracę z innej perspektywy. Czy można przestać odtwarzać hierarchie, które poniżają ludzi wykonujących pracę fizyczną? Czy da się przestać dzielić ludzi na różne grupy: tych, którzy nadają się do pracy fizycznej i tych, dla których zastrzeżono prace umysłowe i kierownicze, a tym samym uznać prawo pierwszej z tych grup do działań o charakterze intelektualnym? Czy możemy zacząć się dzielić bardziej uciążliwymi pracami? Czy wreszcie zaczniemy doceniać pracę kobiet? Czy zaczniemy wspólnie z nimi wykonywać zajęcia, które zaspokajają nasze podstawowe potrzeby – zapewnianie pożywienia i porządku? Status tych kobiet i wykonywana przez nie praca to zaczątek dyskusji na temat współczesnych form gospodarki kapitalistycznej i polityki równości płci. Nasze plakaty Jestem Ukrainką, umieszczane w miejscach publicznych, mają uwidocznić te kobiety w sferze symbolicznej.
Jak przypomnieć Marsz Głodowy Kobiet z 1981 roku w czasach, kiedy półki w sklepach się uginają
czytaj także
Kiedy przygotowywaliśmy wystawę w Cepelii, zatrudniliśmy firmę sprzątającą, której personel, jak się okazało, stanowiły niemal wyłącznie Ukrainki. Wykonywały swoją pracę w równoległej rzeczywistości. Żadne z dzieł sztuki nie wpłynęło na ich światopogląd, nie zmieniło ich życia. Większość z nich, kobiet, wykonujących najcięższą pracę tuż obok nas, nie ma i nie będzie miała okazji, by zwiedzić naszą wystawę, poświęcić chwilę na refleksję nad sztuką.
Dlatego wystawiamy Jestem Ukrainką na ulicach: aby zbliżyć się do nich choćby o krok.
Plakaty Oksany Briuchoweckiej Oxanna Briu, autorstwa takich artystów jak Ksenia Hnyłycka, Walentyna Petrowa i Dawid…
Opublikowany przez WARSZAWA W BUDOWIE Wtorek, 30 października 2018
**
Kampania plakatowa „Jestem Ukrainką” została zorganizowana w ramach projektu Sąsiedzi, którego kuratorem jest Centrum Badań nad Kulturą Wizualną z Kijowa we współpracy z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Warszawska część projektu obejmuje m.in. wystawę w Pawilonie Cepelii oraz szereg wydarzeń publicznych.
Pomysłodawczyni i kuratorka: Oksana Briuchowecka
Autorzy portretów: Oksana Briuchowecka, Ksenia Hnyłycka, Walentyna Petrowa, Dawid Czyczkan
Z angielskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.