Film

Wnuki akowców i wnuki ubeków idą do kina

Myślisz, że to były trudne czasy? Że nie istniały łatwe decyzje? Tak właśnie mówią stalinowscy oprawcy! Mordował, a teraz mówi, że takie czasy. Dobre!

Podobno Jan Paweł II po obejrzeniu Pasji Mela Gibsona stwierdził: „Tak było”, na tegorocznym Festiwalu MŁODZI I FILM w Koszalinie do identycznej konkluzji po projekcji filmu Wyklęty Konrada Łęckiego doszedł odtwórca głównej roli Wojciech Niemczyk. Wyklęty to tylko fakty, nie ma o co się spierać.

W filmie Łęckiego fizjologiczni i skrajnie prymitywni funkcjonariusze UB rozmawiają ze sobą o tym, jak bardzo trzeba zajebać żołnierzy wyklętych, a wyklęci ukrywają się w lasach. Kiedy dochodzi do spotkania tych dwóch grup, odbywa się masakra, strzelanie, obcinanie głów, dźganie nożami, wtedy zaczyna się Pasja, bo można się domyślać, że Łęckim kierowały motywy podobne do motywów Gibsona – okrucieństwo trzeba pokazać, każda obcięta ręka zostanie na zawsze w świadomości widza. Wyklęci też strzelają i masakrują, w ten sposób spełnia się fantazja Łukasza Adamskiego, który chciałby zobaczyć, jak w polskim filmie rozwalają głowy komunistom, chciałby polskich Bękartów wojny. I kiedy wyklęci mówią „czerwona hołota”, to ja już wiem, do kogo puszczają oko.

 

Jeszcze przed festiwalem plotka głosiła, że film miał zostać niedopuszczony do konkursu ze względów politycznych (taki niepoprawny!). Okazało się, że po prostu kopia filmu była uszkodzona, producent nie odpowiadał na maile… Ostatecznie Wyklęty został jednak pokazany w Koszalinie, przyciągnął tłumy i wywołał dyskusję podczas spotkania w cyklu „Szczerość za szczerość”. Warto wspomnieć o tym, że twórcy jeszcze przed seansem odcięli się od jakichkolwiek konotacji politycznych, na pokazie niestety nie było reżysera i scenarzysty. Wyklęty był dla twórców po prostu ciekawą historią. I tyle.

Uwagi o skłamywaniu historii

czytaj także

Uwagi o skłamywaniu historii

(H)anka Grupińska

Siedząca za mną dziewczynka regularnie zadawała ojcu pytanie: „To są ci dobrzy Polacy?”. Wyklęty jest bowiem właśnie opowieścią o byciu dobrym albo złym Polakiem, o naturze Polaka, którą mamy we krwi, którą dziedziczymy. Film otwiera scena, w której ojciec mówi synkowi, naszemu głównemu bohaterowi i ostatniemu żołnierzowi wyklętemu, jakie są obowiązki mężczyzny. Widzimy piękny dworek, służbę z czapkami w rękach, sentymentalne dwudziestolecie i godność ojca – żołnierza. Sztafeta pokoleń rusza z kopyta.

O samej fabule filmu niewiele można powiedzieć. Pojawia się za to pewna nowość w obrazowaniu komunistów, które u Łęckiego ewidentnie wzorowane jest na opowieściach o II wojnie światowej. Żołnierz Wyklęty niczym się nie różni tu od Żydów zamierających w popłochu po nalocie nazistów, ukrywających pod podłogami, wstrzymujących oddech. Konrad Łęcki w ten sposób postawił wyraźny znak równości pomiędzy zbrodniami nazistowskimi, Holocaustem, a praktykami UB. Ten trop podjął Niemczyk w dyskusji po filmie. Kiedy z sali padła refleksja o tym, że może nie wszyscy funkcjonariusze byli mordercami, że może w tym świecie też funkcjonowała normalność, aktor bez zastanowienia odpowiedział, że Hitler też z pewnością miał swoją łagodną i prywatną twarz. I co wy na to? Hę?

Zaćma, czyli niekończąca się pokuta

Myślisz, że to były trudne czasy? Że nie istniały łatwe decyzje? Dostajesz postać ubeka-zbrodniarza, który jako stary człowiek dokładnie w ten sposób tłumaczy się przed sądem. Wszystko przeplatane scenami jego zbrodni i sadyzmu. Mordował, a teraz mówi, że takie czasy. Dobre! Uważasz, że mamy dziś dużo ważniejszych i bardziej aktualnych problemów? Dostajesz program informacyjny, w którym kobieta, która ma najprawdopodobniej reprezentować środowisko lewicowo-liberalne, wypowiada te właśnie słowa. Wypowiada je po tym, jak przez prawie dwie godziny oglądasz mordowanie dobrych, szlachetnych Polaków. W tym filmie „źli” są nie tylko komuniści, mamy tu też wyobrażonych „złych” widzów – współczesnych wrogów ojczyzny, do których reżyser nieustannie się odnosi.

W filmie nie zobaczymy oczywiście wyklętych, którzy mordują ludność cywilną, gwałcą kobiety, kradną. Nawet jeśli niektórzy są źli, to dlatego, że są komunistycznymi agentami (i co ciekawe, wtedy od razu zaczynają przeklinać). Twórcy filmu ciekawie żonglują życiorysami autentycznych wyklętych (główny bohater – Lolo, jest wzorowany m.in. na postaci Józefa Franczaka „Lalusia”), film ma edukować (co podkreślali twórcy), ale nie jest filmem biograficznym, pokazuje więc pewien modelowy życiorys. W modelowym życiorysie wyklęty zostaje rozstrzelany przez pluton egzekucyjny na schodach kościoła i pojawia się jeden ubek ocalony przez Lola. Ubek nazywa się Adam Bauman, został wyciągnięty przez bohatera z getta, z litości nie zabije go od razu, ale pozwala mu oddać się w ręce władzy. Antysemityzm? Przecież w UB byli Żydzi (fakty, znów tylko fakty). Na moje pytanie, czy Adam Bauman jest postacią autentyczną, otrzymałam odpowiedź (od jednego z widzów): „Nie. Ale była taka autentyczna postać. Zygmunt Bauman. Funkcjonariusz SB”. Wszystko jest więc jasne – PO=PZPR, Bauman=Hitler, bo takie są fakty, innej historii nie ma i nie będzie.

„Pokot” nie jest baśnią o złym PIS-ie

Film kończy scena, w której wyklęci odzyskują godność. Prezydent Lech Kaczyński wręcza synowi Lola odznaczenie. Scena wywołała wybuch śmiechu i kłótnię na sali kinowej. Śmiejący się chłopak został nazwany synem ubeka i kodziarzem, zbulwersowany mężczyzna – starym dziadem. Bardzo egzotycznie i zabawnie w tej atmosferze wypadła wypowiedź pana z widowni, który w pewnym momencie bezpretensjonalnie stwierdził, że za komuny się normalnie żyło i było pięknie. Pan został jednak nazwany synem sekretarza i już nic nie powiedział. Nikt nie miał pytań o film, nikt nie chciał rozmawiać o kinie. Bo o czym tu tak naprawdę rozmawiać? Rozmowę podsumowała pewna pani słowami: „Mamy współcześnie wojnę pomiędzy wnukami akowców a wnukami ubeków”. Wszyscy się zgodzili. Widocznie takie są fakty.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Emilia Konwerska
Emilia Konwerska
Publicystka, kuratorka, poetka
Literaturoznawczyni, publicystka, kuratorka, poetka. Mieszka we Wrocławiu.
Zamknij