Witajcie w literaturze XXI wieku [Kinga Dunin czyta „Drzewo krwi” Kim de l’Horizon]

Czy seks wyzwolony z ograniczeń heteronormy i binarnych podziałów jest lepszy? Czy mniej w nim przemocy? Od przemocy nie jest wolny, ale nie jest to przemoc strukturalna – podobno.
Kim de l'Horizon. Fot. Harald Krichel/Wikimedia Commons

Co dostaliśmy w pakiecie? Historię rodzinną z traumami i tajemnicami – zawsze na propsie. Neutratywy. Celebrację nienormatywnej tożsamości i ogólnie pieszczenie ego. Afirmatywny stosunek do seksualności. Świadomość klasową. Krytykę faszyzmu, rasizmu, patriarchatu oraz binaryzmu. Przekonanie, że każdy cywilizowany człowiek czyta po angielsku. I na koniec ChatGPT.

Kim de l’Horizon, Drzewo krwi, przeł. Elżbieta Kalinowska, Wydawnictwo Literackie 2024

Na przykład nigdy nie powiedział_m ci „tego” oficjalnie. Raz zjawił_m się u ciebie na kawę umalowana_, z pudełkiem pralinek Lindt&Sprungli (tych średnich, nie małych jak zwykle), a potem włożył_m spódnice na kolację bożonarodzeniową. Wiedział_m, albo uznał_m, że matka ci powiedziała. „To”.

 

To już wiecie, że macie do czynienia z osobą narratorską. Oraz słusznie się domyślacie, że także z osobą autorską, szwajcarską, która sytuuje się poza binarnym podziałem genderowym. Nie wiem, jak to brzmi po niemiecku, ale wybór tłumaczki, żeby zastosować podkreślnik, sprawdza się całkiem dobrze. Można sobie w to miejsce wstawiać, co chcemy – czytać w rodzaju męskim, żeńskim czy neutralnym płciowo lub zmieniać fleksję w trakcie. Ja tego nie robiłam, po prostu szybko przyzwyczaiłam się do takiej pisowni i niedookreśloności płci. Chyba nawet lepiej mi się to czytało niż neuratywy. (Czasem jednak pojawia się też forma neutralna – poszłom, zrobiłom). Jedyny problem z tym jest taki, że nie da się nagrać audiobooka.

Język w ogóle odgrywa ważną rolę w tej książce, gdy rozważa się różnice między literackim niemieckim a helweckim dialektem z Berna, co ma też wymiar klasowy. No i ostatni rozdział jest po angielsku – to w zasadzie listy do babci w języku, którego nie rozumie. Wstyd? Dużo jest tu o lękach, strachu i wstydzie. Trochę jednak nie wiadomo, dlaczego ma on się objawiać pisaniem po angielsku do babci, skoro, jak pisze bohater_ka: „I wanted to thank you for giving a fuck about my gender”. Ale jeśli nie macie ochoty czytać po angielsku, to potem wszystko jest przełożone – przez ChatGPT. To chyba najsłabsza partia tej książki – i angielska, i tłumaczenie. Przedtem była to dość złożona narracja, szkatułkowa, dygresyjna, uciekająca na boki, roztrzęsiona. A to jest dość proste, doprawione dydaktyzmem.

W powieści przewija się wiele znanych nazwisk, wymienię tylko niektóre: Preciado, Silvia Federici, Derrida, Deleuze i Gauttari, Foucault, Bourdieu, Butler i Ursula Le Guin, i rzecz jasna Eribon, Ernaux… Jest ona autobiograficzna oraz autofikcjonalna – autor_ka, czasem konfabulując, opowiada o sobie, o swoim dzieciństwie i życiu – tyle, ile go ma jako trzydziestolatek (osoba autorska urodził_ się w 1992). Celebruje swoją tożsamość i opowiada o dorastaniu pełnym lęków i poczucia niedopasowania.

Preciado: Na naszych oczach rodzi się nowego typu gorący, psychotropowy, punkowy kapitalizm

Przede wszystkim jest to jednak świetna opowieść o babci i matce, a także o ambiwalencji, jaka cechowała jego, wtedy jednak chłopca, relacje z nimi. Babcia jest w tej historii smokiem, a mama zimną wiedźmą, ale jest w tym też dużo miłości. To także historia awansu klasowego i awansu kobiet – niedokończonego. Babcia chciała być normalną, perfekcyjną kobietą, matka buntowała się przeciwko tej roli, fascynowały ją książki o wiedźmach, związała się z kobietą, nie miała jednak formalnej edukacji, była fryzjerką. Kim skończyło studia i zdradziło swoją klasę, przynajmniej tak to czasem czuje. Babcia miała zastąpić zmarłą siostrę, matka dostała imię po ciotce wyklętej przez rodzinę, w tych rodzinnych ustawieniach zakodowane są rozmaite traumy.

Poza tym – to też ładny kawałek – odtworzona zostaje, raczej mityczna niż realna, genealogia rodzinna w linii kobiecej od XIV wieku. Kolejne dzielne kobiety, wiedźmy (to dlatego Silvia Federici, autorka Caliban and the Witch: Women, the Body and Primitive Accumulation jest taka ważna). I choć książka nosi tytuł Drzewo krwi, to nie zawsze krew je łączy – może to być adopcja albo broszka spalonej na stosie czarownicy, którą pies zaniesie innej kobiecie. Towarzyszy temu jeszcze jeden wątek, który raczej mnie znudził – historii drzewa, parkowego, czerwonego buka. Też jakoś od średniowiecza, kiedy może pojawiły się pierwsze informacje o niej – matce buków, w Szwajcarii, ale palmę pierwszeństwa i modę na to drzewo wprowadzili Niemcy. A wszystko ma też wymiar klasowy – od arystokratycznych parków do przydomowych ogródków. I jakoś wiąże się z nacjonalizmem. Taki buk zasadzony został, kiedy urodziła się siostra babci, ta, która zmarła w dzieciństwie. Pod tym drzewem narrator_ka w chroni się i identyfikuje z nim.

Nobliści al Dante. I noblistka o sobie [Fosse, Coetzee, Ernaux]

Dzieciństwo jednak zawsze kiedyś się kończy. „Dobiłom do pełnoletności, przeprowadziłom się do największego miasta w moim kraju, wtedy istniały tylko dwie płcie, więc mojego ciała jeszcze w ogóle nie było, więc rzuciłom się w neonowych butach w kulturę gejowską”. Chociaż nie jest gejem, bo żeby nim być trzeba wierzyć w istnienie dwóch, fundamentalnie różnych płci i wybierać seks z własną. Podobno była to kultura super macho, kultywująca muskularne i wytrenowane ciała, niechętna kobietom i mniejszościom. „NO FATS, NO FAME, NO ASIAN” – to było jej hasło. Teraz Kim się tego wstydzi. „Odrzucam dziedzictwo protofaszystoidalnej seksualności homoerotycznych mężczyzn. Ale nie mogę odrzucić wspomnień”. I dzieli się nimi obficie z czytelnikami.

Grindr, seks, seks, seks. Bardzo ekspresyjnie opisany, czasem romantycznie, czasem pornograficznie. Przyjaciółka podejrzewa Kim o uzależnienie od seksu. Nie, odpowiada, mam tylko silne libido. Czy seks wyzwolony z ograniczeń heteronormy i binarnych podziałów jest lepszy? Czy mniej w nim przemocy? Od przemocy nie jest wolny, ale nie jest to przemoc strukturalna – podobno (Preciado). Bardziej ciekawiłaby mnie refleksja Kim nad rolą białego, uprzywilejowanego gueera, czy też trans kobiety. Pyta o to, na ile sam_ jest „uosobieniem queerness metropolitalnej, mieszczańskiej, pozostającej pod wpływem USA”? Takiej cool i edgy. Jak bardzo jest to klasowe – żeby nie być ciotą z małego miasteczka? W końcu nie tylko męskość i kobiecość to konstrukty, podobnie jest z innymi tożsamościami. O kobiecości i męskości napisano tony książek. Reprezentanci współczesnej polityki tożsamości zachowują się tak, jakby ich identyfikacja była czystą emanacją ich natury i autentycznego ja i nie była kształtowana przez żadne społeczne wzory. Ale ostatecznie, choć Kim to dostrzega, to nie rozwija tego tematu, tak jak by mogło. Jest za to taki problem – czy heterolewacy sprzyjający queerom mogą malować paznokcie?

Słuchaj podcastu „O książkach”:

Spreaker
Apple Podcasts

Wracając jednak do seksu. Jak powiedziałam, bywa pornograficzny i może nie każdy chce czytać o tym, jak ktoś „Nasuwa twarz na wysmarowanego krwistym gównem fiuta”. Nie traktujcie tego jednak jako ostrzeżenia, bo chyba świadczyłoby ono o homofobii, która mogłaby was zaniepokoić. Zanim jednak zaczniemy czytać powieść, napotkamy inne ostrzeżenie – jakoś nie podejrzewam o to wydawnictwa, raczej pochodzi z oryginału. Oto ono:

„Powieść zawiera przedstawienia rasizmu i stereotypów etnicznych, które mogą wywołać niepokój i retraumatyzować”.

Jakoś mnie to nie przestraszyło. W końcu nie mieszkamy w kraju banków (które niejedno mają za uszami), czekolady i zegarów z kukułką. O rasizmie i stereotypach etnicznych dowiadujemy się, i owszem, jest to traumatyczne, zazwyczaj dosyć wcześnie, kiedy, choćby w szkole, konfrontujemy się ze zdjęciami z Auschwitz i całą tą problematyką. Nie chodzi o to, że nas to znieczula, bo chyba nie da się tego zrobić, jednak nie spodziewałam się po tej powieści czegoś, co może być naprawdę traumatyzujące. I raczej nie było. Ale dzięki ostrzeżeniu śledziłam ten wątek. Najpierw drobne napomknienia, że dziadek i babcia byli rasistami i nacjonalistami. Jakaś postać z okresu II wojny – architekt krajobrazu – który był nazistą. Ciekawiej zaczyna się później – właśnie w części dotyczącej seksrandek. O tym, jak seksualnie fascynujący jest Inny, np. bałkański macho albo Arab. A przy okazji ogólniej:

„Nie chcemy waszych chust na naszych córkach, nie chcemy waszej męskości w naszych synach, lecz jak najbardziej po kryjomu w naszych ustach, tyle że na jedną noc, gdy możemy uderzyć jękiem w naszą political correctness, chcemy waszej siły w naszej gospodarce, w naszych centrach rozkoszy, chcemy waszego mięsa, chcemy waszego potu, chcemy was lizać, chcemy o was śnić, chcemy waszych ciał, ale was nie”.

Czy uprawiając konsensualny seks z Faridem z Libanu, Kim jest rasistą, kiedy krzyczy: PATRZ JAKI JESTEŚ BRUDNY ARABUSIE, ZLIŻ SWOJĄ KREW, PSIE? Czy jest rasistowskie to, że nie chce stałego związku z młodym Kurdem? Może autor_ka ma rację, kiedy pisze o sobie, że jest „białym, białym, białym jak śnieg uprzywilejowanym […] aroganckim alpejskim kawałkiem gówna”? W każdym razie to nie są rejony, w których najczęściej szukamy rasizmu czy protofaszyzmu. A czy jeśli robisz sobie test genetyczny, żeby dowiedzieć się, skąd pochodzą twoje korzenie – ostatnio to modne – jesteś rasistą? Przywiązujesz zbyt wielką wagę do krwi? Ostatecznie może najważniejsze są przyjaźnie i „rodzina z wyboru”?

Czytać Le Guin to nie grzech

Podsumujmy, co dostaliśmy w tym pakiecie. Najpierw trigger warning – pewnie będzie się to częściej pojawiało, już się zdarza. Historię rodzinną z traumami i tajemnicami – zawsze na propsie. Narrację o kobietach zamiast o mężczyznach. Neutratywy. Celebrację nienormatywnej tożsamości i ogólnie pieszczenie ego. Afirmatywny stosunek do seksualności. Świadomość klasową. Krytykę faszyzmu, rasizmu, patriarchatu oraz binaryzmu. Przekonanie, że każdy cywilizowany człowiek czyta po angielsku. I na koniec ChatGPT. (Brakuje psychoterapii, ale za to jest szamanizm, który przypomina ustawienia rodzinne Hellingera, też taki szamanizm).

Coś was tu zdziwiło? Mnie nie bardzo. Pour épater le bourgeois? Już chyba nie. W końcu to mainstreamowa powieść, nagradzana, tłumaczona, która przyniosła już pewną sławę osobie autorskiej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij