Film, Kinga Dunin czyta, Weekend

Ukraina w wielu odsłonach [Kinga Dunin czyta i ogląda]

Syndrom Hamleta

Kinga Dunin ogląda dokument „Syndrom Hamleta” i czyta „Żółtego księcia” Wasyla Barki oraz „Owwa! Ukraina dla dociekliwych” Żanny Słoniowskiej.

Syndrom Hamleta, reżyseria Elwira Niewiara i Piotr Rosołowski, Polska, Niemcy 2022

Film dokumentalny, który na Krakowskim Festiwalu Filmowym został nagrodzony Złotym Lajkonikiem w sekcji polskiej, laurem za najlepszą reżyserię. I, co nie jest częste w przypadku dokumentów, wejdzie do zwykłych kin (premiera 30 września).

Rok 2020, młoda reżyserka, znana już w Polsce Roza Sarkisian, gdzieś w Ukrainie przygotowuje inscenizację Hamleta. Trochę się bałam, że naprawdę będzie go tam dużo, ale jest to raczej pretekst do postawienia młodym aktorkom i aktorom pytań o sytuacje życiowe, w których musieli dokonywać ważnych wyborów, stawali przed najtrudniejszymi życiowymi wyzwaniami.

Z pięciu osób biorących udział w spektaklu trzy mają za sobą doświadczenia wojenne z Donbasu. Ktoś trafił do rosyjskiej niewoli i przeżył tam bardzo dramatyczną sytuację, kobieta chyba została zgwałcona, musieli sprostać wydarzeniom, na które nie byli przygotowani. Jest też młody gej, bardzo queer, co nie jest łatwym doświadczeniem w Ukrainie. I kobieta, która rozważa wyjazd z kraju i stara się wprowadzić do spektaklu kwestie związane z sytuacją kobiet i feminizmem. Jest wściekła, bo to zawsze wydaje się mniej ważne.

Opowiadają o sobie, odgrywają różne scenki, zderzają różne punkty widzenia. Na scenie odbywa się właściwie nieustanna psychodrama, której tematem, najprościej mówiąc, jest chyba pytanie, jak żyją młodzi ludzie w Ukrainie, gdzie toczy się wojna, ale też zwykłe życie. Jednak wojna i pytania o stosunek do kwestii narodowej dominują. Wychodzimy też z nimi na ulice, spotykamy ich rodziców.

Ta piosenka jest o bohaterskiej zaradności

Dla mnie to było bardzo ciekawe. Może to wyjście od „hamletyzowania” wypadło nieco sztucznie, ale potem to, co działo się między aktorami, aktorami i reżyserką, oglądałam z napięciem, zdziwiłam się, kiedy film się skończył – to już? I właściwie to moje jedyne zastrzeżenie – zabrakło mi w nim dalszego ciągu, czyli przynajmniej jakichś fragmentów spektaklu. Jestem ciekawa, jak to, co rozgrywało się podczas jego przygotowań, przełożyło się na przedstawienie, które ostatecznie powstało. Widzimy tylko jego króciutki fragment i reakcję widowni.

*
Wasyl Barka, Żółty książę, przeł. Maciej Piotrowski, Wydawnictwo KEW 2022

żółty książę okładkaStroiła córeczkę. Zdawało się, że to cząstka jej serca, wykrojona z piersi, bije nową radością.

To ważna książka, literackie świadectwo masowej zbrodni, ludobójstwa, które wciąż chyba zbyt słabo funkcjonuje w świadomości zbiorowej Polaków i w ogóle na świecie. Przez całe dziesięciolecia w Ukrainie, republice radzieckiej, nie wolno było o nim mówić.

Chodzi oczywiście o Hołodomor, Wielki Głód, który w latach 1932–1933 spowodował miliony zgonów (szacunkowo 3–6 mln, część dokumentów ze spisu ludności w 1937 roku zniszczono), a został wywołany przez stalinowskie władze. Głodu użyto, aby ograbić Ukrainę ze zboża potrzebnego na eksport i w związku z przyspieszoną industrializacją i kolektywizacją, ale także przeciwko narodowi ukraińskiemu i jego kulturze.

Plan ten realizowano, wyznaczając niezwykle wysokie kontyngenty i przeprowadzając rekwizycje, najpierw zboża, a potem już wszelkiej żywności. Całe wsie karano za niespełnienie tych wymogów oraz wszelkie próby zdobycia żywności w inny sposób, na przykład nakładano na nie zakazy zakupu nafty, soli, zapałek. Nie wolno było samodzielnie mielić ziarna ani handlować zbożem i mięsem. Zamykano wszelkie drogi ucieczki, nie można było przemieszczać się do innych republik, zatrzymywano ludzi poza miejscem zamieszkania i wywożono w step, gdzie ich pozostawiano. Żeby dokładnie poznać polityczny mechanizm tej zbrodni, trzeba by pewno sięgnąć do kremlowskich archiwów.

Wasyl Barka też był jedną z ofiar Wielkiego Głodu, po wojnie udało mu się wyemigrować do Stanów Zjednoczonych i tam zbierał świadectwa tych, którzy ocaleli. W książkę zostały wplecione ich głosy, chociaż przede wszystkim jest to opowieść o jednej rodzinie: matka, ojciec, babcia i trójka dzieci – nadzieje na to, że przeżyje, ma ostatecznie tylko jedno z dzieci, Andriejek. I ma to znaczenie symboliczne, święty Andrzej, męczennik, ale w tym wypadku też symbol nadziei.

Bo ta powieść ma silny wymiar symboliczny. Buduje obraz Apokalipsy, ziemi oddanej we władanie sowieckiego szatana. (Wasyl Barka tłumaczył na ukraiński Apokalipsę św. Jana i Dantego). Jedną z najbardziej wstrząsających scen w powieści jest ta, w której złapani na próbie przemieszczania się chłopi są wyrzucani z wagonów towarowych do jaru, w którym płoną smołowane bale – obraz iście piekielny. Poza tym w języku powieści znajdziemy dużo stylizacji na baśnie i pieśni ludowe.

Krzyż wam na drogę, chachły, czyli o toksycznej miłości

Powieść po raz pierwszy ukazała się w Stanach Zjednoczonych staraniem emigracyjnych środowisk ukraińskich, a w Ukrainie dopiero w roku 1991. W 1998 roku ustanowiono Dzień pamięci o Hołodomorach (dotyczy także głodów w latach 1921–1922 i 1946–1947). To czwarta sobota listopada, tego dnia Ukraińcy zapalają w swoich oknach świeczki.

Dziś historia ta przypomina nam, jak potwornym narzędziem zbrodni może być głód. Rodzi też pytania, czy na świecie miały miejsce podobne zbrodnie (nie każdy głód jest ludobójstwem), bo, jak widać, przez lata można je ukrywać.

Jak zauważyć zwiastuny ludobójstwa? [rozmowa z Konstantym Gebertem]

*
Żanna Słoniowska, Owwa! Ukraina dla dociekliwych, ilustracje: Ołeksandr Szatochin, Wydawnictwo Dwie Siostry 2022

Owwa okładkaNazwa kraju jest jak imię każdego z nas. Jej brzmienie budzi emocje, wspomnienia, skojarzenia.

Wojna w Ukrainie sprawiła, że kraj ten zaczął nas bardziej ciekawić, szkoda, że w takich okolicznościach. Poza sytuacją na froncie i tym, że mają fajnego prezydenta, pojawiają się też różne inne informacje, a czytelnicy częściej sięgają po książki ukraińskich autorów. Pomysł, żeby dostarczyć taką „wiedzę w pigułce” młodym odbiorcom, jest znakomity – a tym właśnie jest Owwa! Wiecie, co to znaczy? Pewno nie. Po polsku to będzie podobno „o rety!” (Podobno, bo żaden z podręcznych translatorów tego nie potwierdza – ale wierzymy autorce i wydawcy).

Książka składa się z krótkich tekstów, albo długich haseł, połączonych systemem odnośników, tak że można sobie po niej wędrować również własną ścieżką. I jest to w wielkim skrócie opowiedziana historia, uwzględniająca już wojnę i uchodźstwo, geografia, trochę o kulturze i języku, o obyczajach, wycinanki, wyszywanki, cuda-wianki… Znajdziemy w niej nawet kilka przepisów, łatwych, kuchni ukraińskiej.

Fragm książki "Owwa!"

Autorka to polska pisarka pochodzenia ukraińskiego, polegamy więc na jej wrażliwości. Bo oczywiście, przynajmniej w głowie starszego czytelnika, pojawia się pytanie: jak opowiadać o tych trudniejszych momentach naszej historii? Bardzo delikatnie – „te tereny należały wtedy do Polski”. W sumie pochwalam taki wybór, ale kiedy widzę rozdział Lwów. Czujcie się jak w domu, to automatycznie dodaję w głowie: „ale bez przesady”. Składam to jednak na karb mego wieku. O takich strasznych rzeczach jak Hołodomor też dzieciom nie opowiadamy.

Jak o tym mówić? Może lepiej milczeć?

Jak wszystkie książki tego wydawnictwa i ta wyróżnia się piękną oprawą graficzną, jednak było kilka miejsc, kiedy bardzo brakowało mi fotografii albo bardziej realistycznych rysunków. Wiem, rozbijałoby to koncepcję plastyczną książki, ale taki scytyjski pektorał, niezwykły zabytek, ważący wiele kilogramów złoty napierśnik, chciałoby się obejrzeć dokładniej. No, ale istnieje internet, dzieci sobie poradzą.

Dzieci, te raczej starsze – czy będzie to dla nich atrakcyjna książka? Pewno nie zawsze. Ale są też dorośli, którzy – w domyśle – pewno wszystko to wiedzą. Oczywiście tak nie jest. Ja nigdy wcześniej nie słyszałam o Roksolanie, żonie sułtana Sulejmana Wspaniałego. Jeśli zatem dorośli się czegoś przy okazji dowiedzą, będą to mogli, w tej czy innej formie, dzieciom przekazać. Dobrze by było, żeby po tę książkę sięgnęli też nauczyciele i umieli ją wykorzystać.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij