Kinga Dunin czyta

Gdyby Szela miał drony…

Dzisiaj czarna legenda o Szeli jest wciąż żywa. Na prawicy na mocy prostego sylogizmu: szlachta to polskość, kto atakuje szlachtę, ten atakuje naród polski. Ale też w szeroko rozumianym centrum: kto w pozytywnym kontekście umieszcza Szelę, ten pochwala „panów rżnięcie piłą”. Kinga czyta „Panów piłą. Trzy legendy o Jakubie Szeli” Ryszarda Jamki.

Ryszard Jamka, Panów piłą. Trzy legendy o Jakubie Szeli, Marginesy 2023

Upiór Szeli powrócił. Uśpiony w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku, w ostatnich latach ożył i stale pojawia się w debacie publicznej, prowokując do innego spojrzenia na historię Polski.

Może nie w pierwszych dwóch dekadach, obudził go chyba bowiem spektakl Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki W imię Jakuba S., a był to rok 2011. Ale rzeczywiście, od dziesiątków lat była to postać zapomniana. W podręcznikach szkolnych wspominana zdawkowo, a jako postać z Wesela warta zapamiętania o tyle, że mogło być jakieś pytanie na maturze. Liczne wystawienia teatralne tego „najważniejszego dramatu narodowego” czy film Wajdy, jeśli budziły szersze zainteresowanie, to skupiało się ono głównie wokół utraconego złotego rogu.

Jednak liczne wersy dramatu są wciąż „słowami skrzydlatymi” – znamy je, ale już nie potrafimy osadzić w kontekstach. „Miałeś, chamie, złoty róg”. „Chińcyki trzymają się mocno”. „A to Polska właśnie”. „Pon się boją we wsi ruchu, pon nas obśmiewajom w duchu”. „Chłop potęgą jest i basta”. „Myśmy wszystko zapomnieli, mego dziadka piłą rżnęli”. I tak dalej, przepraszam, nie mogę przestać. O niektórych nawet nie pamiętamy, że są z Wesela. I w tych przetrwalnikowych formach upiór Szeli doczekał czasów, kiedy znowu zaczął budzić emocje. Choćby ostatnio, z powodu mema partii Razem.

Co wiadomo o Szeli na pewno? Wiemy, kiedy i gdzie się urodził. W 1787 roku, w Smarzowej na Podkarpaciu. Przez lata prowadził spór/był pieniaczem – w sprawie własnej i jako plenipotent innych chłopów – z rodziną Boguszów. Odegrał jakąś rolę w powstaniu chłopskim/rabacji/rzezi galicyjskiej w 1846 roku i miało to związek z powstaniem krakowskim. Sam mordował czy tylko kazał innym? Był głównym przywódcą? (Raczej jednym z wielu). Stał się ważny już później, i to dopiero wówczas został „chłopskim królem”? (Wtedy doszło do renitencji, odmowy pańszczyzny, i chłopi starali się ustalić wspólną strategię. Powstało pismo do austriackich władz podpisane przez pięćdziesiąt wiejskich gromad z postulatami reformy agrarnej. Miał chyba w tym swój udział). Został zesłany/nagrodzony ziemią i znalazł się na Bukowinie, gdzie koloniści otrzymywali ziemię i zwolnienia z czynszu. Umarł w roku 1860.

W Polszcze tylko pan był prawdziwym człowiekiem [rozmowa z Kacprem Pobłockim]

Oczywiście to nie wszystkie informacje, ale tych pewnych wcale nie jest tak wiele. I już z tego skrótu widać, że „fakt historyczny” to nie jest wydarzenie – bo do wydarzenia już nie mamy bezpośredniego dostępu – tylko jego nazwa. I zależy ona od tego, kto jej używa. Z tych faktów tworzone są narracje, a ich ważną częścią są quasi-związki przyczynowe, czyli wszystkie rozważania o przyczynach – powstania chłopskiego/rabacji/rzezi, co komu bardziej pasuje. A nad tym nadbudowane są dyskursy, legendy, przesłania ideologiczne… To one są ważne, a nie prawda o Jakubie Szeli. Jak pisze autor Panów piłą:

„[…] dotarcie do prawdy o jego czynach – jeśli w ogóle możliwe – nie jest niezbędne. Ważne jest natomiast zrozumienie tego, kto i jak pisał jego historię oraz dlaczego odmienne wizje napotykały opór, a nawet wrogość (podkreślenie moje). To podstawowy krok służący pełniejszemu spojrzeniu na przeszłość Polski”.

I właśnie tym zajmuje się młody historyk Ryszard Jamka. Trzema legendami o Szeli: czarną, białą i czerwoną. Przy czym tylko tej pierwszej przypisuje rangę dyskursu (bardziej utrwalony i z większą legitymizacją).

Czarna legenda skupia się na okrucieństwach, do których doszło podczas rzezi galicyjskiej, a przyczyn upatruje w osobistej zemście Szeli, kryminalisty i mordercy. Oraz w knowaniach austriackiego zaborcy.

Tu padnie też słowo zdrada – powstania, sprawy narodowej. Jest to legenda szlachecka, bo szlachta tworzyła pierwsze pisane świadectwa tej zbrodni. Znalazła liczne odbicia w literaturze i jej odczytaniach. W tej tradycji umiejscawia autor Wesele.

Biała legenda to ta, która po pierwsze istnieje w kulturze chłopskiej – nawet dziś! – w piosenkach, pamięci zbiorowej, nigdzie niezapisana. Szela to sprytny i dzielny chłop, który panom dał popalić.

Oj, kończy się nam, kończy
nasze mordowanie,
oj, bo Szela Jakubek,
robi szlachcie pranie.
(Fragment piosenki, która znalazła się na płycie kolektywu R.U.T.A.)

A przyczyna tych wydarzeń leżała oczywiście w długim rejestrze chłopskich krzywd, w pańszczyźnie, okrucieństwie i egoizmie panów. Literackim dziełem – wiele ich nie było – ważne dla tej legendy jest Słowo o Jakubie Szeli, poemat Brunona Jasieńskiego. Ruch chłopski najpierw dość ostrożnie korzystał z tej legendy za sprawą wpływów Kościoła i unaradawiania chłopów przez kulturę szlachecko-inteligencką. Ale zmieniło się to w latach 30., po strajkach chłopskich.

Sabotaż, uchylanie się od pracy, kpiny z panów, czasem krwawy bunt – bez tego nie zrozumiemy dzisiejszej Polski

Czerwona legenda to ta, która powstawała w czasach stalinowskiego dogmatyzmu. Może nie legenda tym razem, bardziej propaganda i marksistowska historiografia. Umiejscawiała Szelę i powstanie chłopskie w logice walki klasowej, w której może chłopi byli postępowi, ale nie zawarli właściwych sojuszy, np. z klasą robotniczą.

To rzecz jasna typy idealne, realizacje były bardziej eklektyczne. Dzisiaj czarna legenda jest wciąż żywa. Na prawicy na mocy prostego sylogizmu: szlachta to polskość, kto atakuje szlachtę, ten atakuje naród polski. Ale też w szeroko rozumianym centrum: kto w pozytywnym kontekście umieszcza Szelę, ten pochwala „panów rżnięcie piłą”. Okrucieństwo tej chłopskiej rebelii należy do sfery faktów, którym przeważnie nikt nie zaprzecza. Chociaż przynajmniej nie zabijano kobiet i dzieci ani Żydów. Rabowano natomiast i bezmyślnie niszczono wielu oficjalistów dworskich, a nie tylko właścicieli majątków.

Gdyby Szela miał drony, byłoby może „czyściej”, ale chłopi mieli kosy, siekiery i podobne narzędzia. Raczej nie można tego tłumaczyć rozkazami – chyba że Szeli, co wcale nie jest pewne. Albo austriackich władz, które miały płacić za dostarczonych powstańców, a za martwych podwójnie. To też raczej legenda. Czy coś to zmienia, że były to akty spontaniczne? Albo że chłopski gniew był słuszny i zrozumiały? Jak wiadomo, nasza ocena rozmaitych wydarzeń, uznanie, kto jest bohaterem, a kto zbrodniarzem, kto terrorystą, a kto partyzantem, zależy od tego, jak definiujemy strony konfliktu i komu jesteśmy gotowi przyznać rację, albo przynajmniej dość łatwo wybaczyć i pokryć milczeniem jego zbrodnie.

Z drugiej strony w debacie publicznej wyraźnie zaistniał nurt historii ludowych, przełamujących szlachecko-inteligencką, wciąż dominującą narrację. Czyniący chłopów istotnym podmiotem naszej historii. Rauszer, Leszczyński, Pobłocki. A jeśli chodzi o literaturę, to oczywiście Radek Rak i jego Baśń o wężowym sercu, wyróżniona nagrodą „Nike” w 2019 roku.

Wróciłam do tej powieści z narzędziami dostarczonymi przez Jamkę. Wydają mi się naprawdę przydatne, kiedy Szela wraca znów na scenę i pojawiają się rozmaite nowe dyskursy.

Rak opowiada nam tę historię właśnie w konwencji baśni, legendy, tylko której? Mimo stylizacji językowej nie do końca ludowej, czyli jednoznacznie białej. Posiłkując się recenzją Przemysława Czaplińskiego, Jamka pisze, że ta książka to dla każdego coś miłego, może zadowolić zwolenników różnych opowieści, chociaż oczywiście nie prawicę z „Do Rzeczy” czy „W Sieci”. Spójrzmy jednak na jeden z pojawiających się w niej fantastycznych, baśniowych motywów.

Po co nam ludowa historia Polski?

Oto kiedy Szela dostaje wężowe serce, zamienia się w pana Wiktoryna Bogusza. Był to główny wróg Szeli, z którym próbował się procesować przez dwadzieścia lat. Podczas rabacji zamordowany został nie tylko on, ale też jego brat i stary ojciec. Od momentu przemiany Szela staje się okrutny, robi różne złe rzeczy, a pan Bogusz, w którym zamieszkał Szela, jest nieco lepszym panem, a nawet skłonnym do drobnych reform. Czyli wszystko, co złe w Szeli, pochodziło od pana, od szlachty. Na koniec to Bogusz, w ciele Szeli, zabija Szelę w ciele Wiktoryna. Cóż za piękny dialektyczny splot! Czyż nie jest to całkiem niezła narracja na nowe czasy?

Szela – postać historyczna, o której całej prawdy nie znamy, Szela – zbrodniarz, Szela – symbol, za pomocą którego można wyrazić stosunek do feudalnych remanentów. Nie, nie oburza mnie ten mem.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij