Kinga Dunin czyta

Nie jest to historia z „Malowanego ptaka”

Dziewczynka z wycinaki Lien Bart van Es

W 1942 roku zaczyna się wywożenie Żydów do obozów zagłady. Któregoś dnia Lien dowiaduje się, że będzie musiała wyjechać i zamieszkać na pewien czas gdzie indziej. Jej mama, pisząc list do ludzi, którzy ją przyjmą, godzi się w nim na to, że ostatecznie to oni będą jej rodzicami. Kinga Dunin czyta „Dziewczynkę z wycinanki” Barta van Esa.

Bart van Es, Dziewczynka z wycinanki, przeł. Barbara Gutowska-Nowak, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2021

Dziewczynka z wycinanki okładkaKobieta, która to mówi, stoi, przygotowując kawę w swoim mieszkaniu w Amsterdamie. Ma na imię Hesseline, albo krócej – Lien. Przekroczywszy osiemdziesiątkę, wciąż emanuje prostym pięknem: ma twarz o jasnej cerze bez śladu makijażu, lśniące niepomalowane paznokcie, nie nosi żadnej biżuterii poza małym, srebrnym zegarkiem.

Powiedzmy tak: nie szukam książek tematycznie związanych z Zagładą, ale niektóre z nich czasem same mnie znajdują. I wiem, że wiele czytelniczek ma taki odruch – już nie… Czasem jednak warto powiedzieć – tak.

Bart tak sympatycznie opisaną Lien spotyka w roku 2014. On jest profesorem historii literatury na Oksfordzie. Urodził się w Holandii, ale od najwcześniejszego dzieciństwa mieszka w Anglii. A kim jest dla niego Lien i czemu postanowił się z nią spotkać? Lien de Jong jest w pewnym sensie jego ciotką. Żydówką, którą przez pewien czas ukrywali w czasie wojny jego dziadkowie, trafiła do nich, kiedy miała osiem lat. Po wojnie wróciła, mieszkała z nimi do czasu wyjazdu na studia. Czuła się – chciała się czuć? – częścią rodziny, ale coś się zaczęło psuć, w końcu przybrana matka pisze do niej list, w którym zrywa z nią kontakt.

Bart prowadzi z Lien długie rozmowy, ogląda rozmaite pamiątki, zdjęcia, dokumenty, jeździ do miejsc związanych z jej historią, odwiedza archiwa, a przy okazji odkrywa historię swojej rodziny. Jest to przede wszystkim poruszająca ludzka historia. Jak może wyglądać doświadczenie ukrywającego się dziecka? Lien pochodzi z rodziny zasymilowanej, w której obchodziło się niektóre tradycyjne święta, ale także przychodził święty mikołaj, obok jest duża żydowska rodzina, jednak też już raczej holenderska. Dzieciom niewiele się tłumaczy: nie bardzo wiedzą, o co chodzi z tą całą wojną. Lien pamięta, że musiała mieć przyszytą do sukienki żółtą gwiazdę, zmieniła szkołę z holenderskiej na żydowską, poza tym dla niej życie toczy się normalnie.

Matka noce całe musi tańczyć, pić. Bo ma dziecko małe, krew wypruwa z żył

Jednak w 1942 roku zaczyna się wywożenie Żydów do obozów zagłady. Któregoś dnia Lien dowiaduje się, że będzie musiała wyjechać i zamieszkać na pewien czas gdzie indziej. Jej mama, pisząc list do ludzi, którzy ją przyjmą, godzi się w nim na to, że ostatecznie to oni będą jej rodzicami.

Rodzina van Esów to rodzina robotnicza z trójką dzieci. Matka pochodzi z bardzo biednej wiejskiej rodziny, na służbę poszła, mając czternaście lat, mąż jest mechanikiem i samoukiem, poznali się, bo oboje są związani z Socjaldemokratyczną Partią Robotników Holandii.

To zupełnie inne życie, ale nie jest złe. Lien chodzi do szkoły, bawi się dużo na dworze ze swoim przybranym bratem, ma przyjaciółki. W zasadzie nie ukrywa się, uchodzi za wojenną sierotę przygarniętą po śmierci krewnych. To się jednak zmieni, kiedy zwierzy się przyjaciółce, że jest Żydówką, a ta powtórzy to matce. Krótko po tym do drzwi zapuka policja. Lien w ostatniej chwili ucieknie i zacznie się okres, który właściwie wykreśliła z pamięci – wiele domów, jacyś ludzie, u których zwykle spędza po kilka dni, potem dłuższy okres ukrywania się w kryjówce ruchu oporu, gdzie przewijają się różni ludzie, ale prawie nikt się nią nie zajmuje ani nie interesuje. I stamtąd też będzie musiała pewnej nocy uciekać. W tym czasie też nikt jej niczego nie wyjaśnia, rodziców całkowicie wymazała z pamięci, jest emocjonalnie odrętwiała.

Trafia do kolejnej rodziny, religijnych protestantów, gdzie będzie po trosze służącą i będzie codziennie czytać Biblię. Za tą fasadą kryje się bezduszność, bezmyślna dyscyplina, brak ciepła. Lien staje się trudnym dzieckiem, zbuntowanym, nieszczęśliwym. Później, mając jedenaście lat, stanie się ofiarą wykorzystywania seksualnego. Jednak to ci ludzie uratowali jej życie. Po wojnie prosi o to, żeby mogła wrócić do van Esów. Ci jednak odmawiają, w końcu po powtórnej prośbie zgadzają się, ale zaufanie zostaje zawiedzione, a Lien już nie jest miłą, uroczą dziewczynką. Prawie cała jej rodzina zginęła. Wcześnie będzie musiała stanąć na własnych nogach.

Pierwszym jej schronieniem jest dobry mąż, bogaty ortodoksyjny Żyd, z którym ma troje dzieci. W pięknym domu jest koszerną gospodynią domową. To małżeństwo jednak nie przetrwa. Terapie, joga, medytacyjna grupa buddyjska – nie da się tak po prostu zapomnieć o tym, co przeszła. Do Auschwitz, gdzie zamordowano jej rodziców, pojedzie po osiemdziesiątce.

Lien przeżyła i można uznać, że to jest najważniejsze – ze 140 tysięcy holenderskich Żydów przeżyła jedna czwarta. Bywała szczęśliwa, nie chowała się w schowkach pod podłogą, przynajmniej w pewnych okresach chodziła do szkoły. Nie jest to historia z Malowanego ptaka, ale może dzięki temu łatwiej jest nam to sobie wyobrazić. I nie jest to też historia Anny Frank, która do końca była ze swoją rodziną.

Mieści się ona w znanym kontekście historycznym. Okupacja w Holandii wyglądała inaczej niż w Polsce, była łagodniejsza, mieli kolaboracyjny rząd, partię faszystowską. Pewne prawidłowości były jednak podobne. Przed wojną pojawiły się nastroje antysemickie, potem byli tacy, którzy współpracowali z Niemcami, miejscowa policja wyłapująca Żydów, okradająca ich, prowadząca brutalne przesłuchania, obywatele, którzy donosili, za co płacono pewne niewielkie kwoty. Holandia wyglądała pod tym względem gorzej niż inne kraje zachodnie.

Bikont: Na każdym kroku pilnie wykluczano Żydów z polskiej społeczności

Byli też tacy, którzy pomagali. Tu ciekawy jest przykład wsi, małego miasteczka – 5 tysięcy mieszkańców, w którym przed wojną nie było żadnych Żydów, a w czasie okupacji ukrywało się ich stu kilkudziesięciu, z czego 80 procent przeżyło. Autor na pytanie, dzięki czemu było to możliwe, odpowiada, że to byli przyzwoici ludzie. Tak, chociaż tu właśnie spędziła ostatnie wojenne lata Lien, w rodzinie, która nie była całkiem przyzwoita. Wydaje się, że to była także kwestia pewnej wytworzonej normy społecznej, większość mieszkańców musiała wiedzieć o ukrywających się, jednak uznawano, że Żydom pomagamy. Kiedy pytamy o stosunek Polaków do Zagłady, to nie chodzi o oczywistą konstatację, że byli źli i dobrzy ludzie, ale właśnie o to społeczne nastawienie.

Po wojnie nie zajęto się pomocą wracającym Żydom, swoje mieszkania zastawali zajęte, za to dostawali wezwania do zapłaty zaległych podatków. Część umieszczano w obozie, w którym po wojnie osadzono kolaborantów. Kilka tysięcy dzieci, które się ukrywały, starano się znaturalizować w rodzinach holenderskich. Przeciwdziałała temu jednak organizacja żydowska, która walczyła o połączenie rodzin, jeśli ktoś przeżył, albo o przekazanie dzieci do adopcji rodzinom żydowskim. Czasem był to dramat dla opiekunów i dzieci, które już wrosły w nowe rodziny. Tylko niewiele z nich pozostało z holenderskimi opiekunami, tak jak Lien. I ostatecznie bardzo wielu Żydów wyemigrowało.

O tym, co się wydarzyło, przez lata milczano – oficjalnie, ale też prywatnie. Autor kiedyś podpytywał babcię o to, co ona i dziadek robili w czasie okupacji, ale mówiła tylko: „baliśmy się, ale nie można było odmówić pomocy”, i nigdy nie chciała powiedzieć nic więcej. Dziś w Amsterdamie jest muzeum Holokaustu, a dopiero całkiem niedawno premier przeprosił społeczność żydowską za prześladowania w czasie wojny.

Najciekawsze jednak w tej książce wydaje mi się pytanie o relacje między opiekunami i ukrywanymi przez nich dziećmi. Nad tym nigdy się nie zastanawiałam.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij