Czytaj dalej, Weekend

Byung-Chul Han: Ostatni człowiek

Ostatni człowiek nie jest orędownikiem liberalnej demokracji. Wygoda i zadowolenie stanowią dla niego wartości znacznie istotniejsze niż wolność.

„Choć Byung-Chul Hana obwołano »nową gwiazdą współczesnej humanistyki« oraz »guru antropologicznej krytyki cywilizacji«, jest on znany polskiemu czytelnikowi jedynie z opublikowanego kilka lat temu eseju Społeczeństwo zmęczenia (»Krytyka Polityczna« 2017, nr 45) i nielicznych komentarzy. Nie da się tego porównać z popularnością, jaką na Zachodzie cieszą się eseje pochodzącego z Korei, lecz piszącego po niemiecku Hana – oto bowiem pojawił się za naszą zachodnią granicą filozof poważany, płodny i poczytny zarazem.

Łatwo byłoby wepchnąć go tym samym w szufladkę »bestsellerowej filozofii« (by wspomnieć sukcesy Fromma, Žižka czy Harariego), a jednak Han nie jest osobowością medialną, nie bierze udziału w wielkich debatach, jego tezy są wprawdzie szeroko omawiane, on sam jednak pozostaje na uboczu. Być może w ten sposób praktykuje jedną ze swoich głównych obsesji – przeświadczenie, że bezwarunkowe odsłonięcie i wystawienie się na widok innych może człowiekowi przynieść jedynie zgubę” – tak Byung-Chul Hana przedstawia Rafał Pokrywka, tłumacz jego esejów, we wstępie do wydanej właśnie przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej książki Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje, której fragment publikujemy poniżej.

**

Koniec historii Francisa Fukuyamy stroni od jednostronnej apoteozy demokracji liberalnej po upadku komunizmu. Ta książka przepojona jest ambiwalencją. Wieńczy ją rozdział „Ostatni człowiek”, wizja społeczeństwa paliatywnego, które ucieleśnia się w Nietzscheańskim „ostatnim człowieku”. Jego stanem jest permanentne znieczulenie: „Nieco trucizny kiedy niekiedy – to darzy słodkimi snami. A w końcu – dużo trucizny, aby mile zemrzeć. […] Ma się swą przyjemnostkę na dzień i swą przyjemnostkę na czas nocy; lecz zdrowie ceni się nade wszystko. «Myśmy szczęście wynaleźli», – mówią ostatni ludzie i mrużą oczy” [Friedrich Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra. Książka dla wszystkich i dla nikogo, tłum. W. Berent].

Fukuyama wychodzi od antropologicznej tezy, że dla człowieka istotna jest megalotymia, heroiczny wysiłek osiągnięcia przewagi, sławy i zaszczytów. Megalotymia stanowi także siłę napędową historii. W demokracji liberalnej zostaje jednak osłabiona zarówno przez umacniającą się izotymię, to jest dążenie do równouprawnienia, jak i przez coraz silniejsze pragnienie wygody i bezpieczeństwa. Przez to właśnie demokracja liberalna tworzy sprzyjające warunki do pojawienia się ostatniego człowieka: „Jeżeli bowiem demokracja liberalna skutecznie oczyści życie z megalotymii i zastąpi ją racjonalnym spożyciem, staniemy się ostatnimi ludźmi” [Francis Fukuyama, Koniec historii i ostatni człowiek, tłum. T. Bieroń, M. Wichrowski].

Wbrew tezie Fukuyamy pojawienie się ostatniego człowieka nie jest koniecznie związane z liberalną demokracją. Ostatni człowiek jest raczej typowym zjawiskiem nowoczesności. Nie preferuje szczególnie systemu liberalnego. Bez problemu układa się także z reżimem totalitarnym. Chiny zaludnione są dzisiaj przez ostatnich ludzi tak samo jak Stany Zjednoczone. Heroizm ustępuje wszędzie hedonizmowi. Z tego powodu Jünger zwraca się zdecydowanie przeciwko nowoczesności. W swoim eseju o bólu obwieszcza koniec epoki ostatniego człowieka:

„Również zasięg partycypacji w rozkoszach i dobrach tego świata jest oznaką dobrobytu. […] Wyczuwa się tu nader silnie nierealną jak sen, wolną od bólu i osobliwie nieskrępowaną błogość, która wypełnia powietrze niby narkotyk. […] Jednostka ma do swej dyspozycji mnóstwo wygód, które chronią ją przed możliwością konfliktów […]. Co więcej bajecznie rozbudowane środki techniczne zdają się służyć czystemu komfortowi: wszystkie istnieją jakby tylko po to, by oświetlać, ogrzewać, poruszać, zabawiać i przyciągać strumienie złota. Proroctwo o ostatnim człowieku szybko się spełniło. Spełniło się dokładnie – prócz ostatniego zdania, które głosi, że ostatni człowiek będzie żył najdłużej. Jego erę bowiem mamy już za sobą” [Ernst Jünger, O bólu, tłum. J. Prokopiuk].

Pisząc, co następuje, Jünger widzi przed sobą nadchodzący przełom wieków: „«Ostatni człowiek», prorokowany przez Nietzschego, należy już do historii, a chociaż nie osiągnęliśmy jeszcze roku 2000 to jednak wydaje się już pewne, że będzie on wyglądał zupełnie inaczej, niż w swojej utopii przedstawił go Bellamy”. Jünger odwołuje się tutaj do wizji społeczeństwa bez bólu z powieści Edwarda Bellamy’ego W roku 2000. Najwidoczniej myli się jednak w swoich prognozach, skoro to właśnie wiek XXI wygląda na epokę ostatniego człowieka. Zaklinany przez Jüngera wiek heroiczny między obiema wojnami światowymi był tylko krótkim epizodem. Społeczeństwo paliatywne XXI wieku odrzuca wszelki heroiczny etos.

Społeczeństwo zmęczenia

czytaj także

Także prognoza Fukuyamy okazała się błędna. Historia nie kończy się wraz ze zwycięstwem liberalizmu. To prawicowy populizm i autokracja przeżywają dziś renesans. Społeczeństwo paliatywne jako społeczeństwo przetrwania niekoniecznie musi się realizować w ramach liberalnej demokracji. W obliczu pandemii bierzemy kurs na biopolityczny reżim inwigilacji. Zachodni liberalizm ponosi jawną klęskę w walce z wirusem. Wkrótce przekonamy się, że do zwalczenia pandemii konieczny jest nadzór nad każdym człowiekiem z osobna. Ta biopolityczna inwigilacja jednostki kłóci się jednak z pryncypiami liberalizmu. Nowy dyspozytyw higieniczny domaga się od społeczeństwa przetrwania, by porzuciło swoje liberalne zasady.

To właśnie cyfrowy reżim inwigilacji, który stopniowo przybiera cechy totalitarne, podkopuje liberalną ideę wolności. Osoba ludzka zostaje zdegradowana do rangi przynoszącego zyski rejestru danych. Kapitalizm przekształca się dziś w kapitalizm inwigilacji [por. Shoshana Zuboff, Wiek kapitalizmu inwigilacji. Walka o przyszłość ludzkości na granicy nowej władzy]. Inwigilacja generuje kapitał. Jesteśmy permanentnie śledzeni i sterowani przez platformy cyfrowe. Nasze myśli, uczucia i zamiary są odczytywane i eksploatowane. Internet rzeczy rozciąga inwigilację na sferę życia realnego. Tak zwane urządzenia ubieralne, wearables, wydają również nasze ciało na pastwę ingerencji komercyjnych. Niczym marionetki poruszamy się na niciach algorytmów. Big data jako instrument psychopolityczny otwiera drogę prognozowania i sterowania ludzkim zachowaniem. Cyfrowa psychopolityka wtrąca nas w kryzys wolności [Por. Byung-Chul Han, Psychopolitik. Neoliberalismus und die neuen Machttechniken].

Jeszcze w latach 80., w czasie kontrowersyjnego powszechnego spisu ludności w Niemczech, gwałtownie protestowano przeciwko zbieraniu danych [Han nie podaje wprawdzie daty, należy jednak przyjąć, że ma na myśli kontrowersje wokół spisu powszechnego w RFN w 1987 roku, w którym nie dość zadbano o prywatność ankietowanych – przyp. tłum.]. Za spisem ludności wypatrywaliśmy grozy państwa inwigilacji, które mogłoby stanowić zagrożenie dla wolności obywatelskiej. Z dzisiejszej perspektywy jednak nie zbierano wtedy szczególnie wrażliwych danych, jedynie informacje o wykształceniu, zawodzie i wyznaniu. Mimo to nawet uczniowie poszli na barykady.

Dzisiaj dobrowolnie zdradzamy osobiste, intymne dane. Obnażamy się nie z przymusu, lecz z wewnętrznej potrzeby. Pozwalamy lustrować się bez końca. Władza dochodzi do perfekcji w momencie, gdy zbiega się z wolnością. Mamy tutaj do czynienia z dialektyką władzy. Nieograniczona komunikacja jako wyraz wolności przechodzi gładko w totalną inwigilację.

Daj mi swoje dane, a ja sprawię, że wybierzesz mojego kandydata

Dlaczego ekscesywna cyfrowa inwigilacja, która tak czy inaczej ma miejsce i nie natrafia na żaden opór, miałaby cofnąć się przed wirusem? Pandemia zadba o to, by zniknęły wszelkie bariery, które dotychczas zapobiegały biopolitycznemu rozciągnięciu cyfrowego nadzoru nad jednostką. Zdaniem Naomi Klein szok stanowi korzystny moment dla wprowadzenia nowego systemu władzy. Pandemiczny szok doprowadzi w końcu w skali globalnej do zadomowienia się biopolitycznego reżimu inwigilacji, który zezwoli na dostęp do ludzkiego ciała. Już sama tylko cyfrowa biopolityka uczyni kapitalizm odpornym na pandemię. Zamknie pewną systemową lukę. Biopolityczny reżim inwigilacji oznacza jednak koniec liberalizmu. Liberalizm okaże się kiedyś tylko epizodem.

Ostatni człowiek nie jest orędownikiem liberalnej demokracji. Wygoda i zadowolenie stanowią dla niego wartości znacznie istotniejsze niż wolność. Cyfrowa psychopolityka, która demontuje ideę wolności, nie wpływa specjalnie na jego dobre samopoczucie, a histeria zdrowia skłania go do permanentnego nadzorowania samego siebie. Ostatni człowiek urządza w sobie w e w n ę t r z n ą  d y k t a t u r ę, zaprowadza w e w n ę t r z n y  r e ż i m  ko n t r o l i. Tam, gdzie biopolityczna inwigilacja spotyka się z wewnętrzną dyktaturą, nie jest już postrzegana jako ucisk, ponieważ przychodzi w imię zdrowia. Dlatego ostatni człowiek czuje się wolny w reżimie biopolitycznym. Władza i wolność stają się tutaj na powrót jednym.

Nietzsche przewidział już nadejście społeczeństwa zwalczającego ból, społeczeństwa paliatywnego:

„»W końcu przychodzi wreszcie ona, owa godzina, która cię otoczy złotą chmurą bezbolesności: kiedy dusza rozkoszuje się własnem znużeniem i szczęśliwa w cierpliwej igraszce z własną cierpliwością, podobna jest do fal jeziora, które w pogodny dzień letni, odbijając w sobie różnobarwne niebo zachodu, biegną, biegną do brzegu i ścichają, bez końca, bez celu, bez nasycenia i bez potrzeby, – wskroś
przepojone spokojem, radującym się ze zmiany, całe w przypływie i odpływie tętna natury«. To jest uczucie i mowa wszystkich chorych: lecz jeśli osiągają takie godziny, przychodzi, po krótkiej rozkoszy, nuda” [Fryderyk Nietzsche, Wędrowiec i jego cień, tłum. K. Drzewiecki].

Fukuyama rozważa możliwość, że człowiek mógłby ponownie wprawić w ruch historię z nieznośnego poczucia nudy, że społeczeństwo ostatnich ludzi mogłoby ustąpić społeczeństwu zezwierzęconych ostatnich ludzi, społeczeństwu nieposkromionej megalotymii. Ten regresywny zwrot w przeszłość nie będzie miał miejsca. Czeka nas zupełnie inna przyszłość, era posthumanistyczna, w której również ostatni człowiek ze swoją nudą zostanie przezwyciężony.

Preciado: Na naszych oczach rodzi się nowego typu gorący, psychotropowy, punkowy kapitalizm

W swojej rozprawie The Hedonistic Imperative transhumanista David Pearce obwieszcza nadejście wolnej od bólu przyszłości: „W ciągu następnego milenium biologiczne uwarunkowania cierpienia zostaną całkowicie wymazane. Z punktu widzenia historii ewolucji bóle «cielesne» i «duchowe» są skazane na zniknięcie”. Przezwyciężone powinny zostać również cierpienia miłości, te „niszczące duszę okrucieństwa tradycyjnych form miłości” (the soul-destroying cruelties of traditional modes of love). Celem transhumanizmu jest „wzniosłe, przenikające wszystko szczęście” (a sublime and all-pervasive happiness).

Transhumanizm pozostawia za sobą również ostatniego człowieka, ten bowiem, jak powiedziałby Pearce, jest jeszcze zbyt ludzki. Zbyt mocno doskwiera mu nuda. Transhumaniści są zdania, że także nudę da się usunąć za pomocą narzędzi biotechnicznych: „Nawet jeśli ludzkość cierpi dzisiaj na deficyt wyobraźni, to w ciągu kilku pokoleń doświadczenie nudy w rozumieniu neurofizjologicznym stanie się niemożliwe. «Przeciwko nudzie nawet bogowie walczą daremnie», powiedział Nietzsche; nie wiedział mimo to jeszcze nic o możliwościach biotechnologii”.

Bezbolesne życie w permanentnym szczęściu nie będzie już życiem człowieka. Życie, które prześladuje i wypędza własną negatywność, eliminuje się samo. Śmierć i ból przynależą do siebie. W bólu wyglądamy śmierci. Kto chce wymazać wszelki ból, będzie musiał znieść także śmierć. Jednak życie bez śmierci i bólu nie jest życiem ludzkim, lecz życiem nieumarłym. Tak oto człowiek usuwa się, by przeżyć. Być może osiągnie nieśmiertelność, lecz stanie się to z a cenę życia.

Przeł. Rafał Pokrywka

Jest to fragment eseju Byung-Chul Hana Społeczeństwo paliatywne z 2020 roku, opublikowanego w polskim przekładzie w książce Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.

**
Byung-Chul Han (1959) – urodzony w Korei Południowej niemiecki filozof i teoretyk kultury. Jest jednym z najczęściej tłumaczonych i czytanych filozofów w Europie, a jego diagnozy dotyczące współczesnego społeczeństwa są tematem publicznych debat. Wykłada filozofię i cultural studies na Universität der Künste Berlin.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij