Cykorz: Rok scenarzystów [10 najlepszych seriali 2023 roku]

Scenarzyści pracujący „w serialach” stali się wiosną tymi, którzy na nowo opowiedzieli o swojej pracy i tłumaczyli swoją rolę na planach, zrywając z wizerunkiem twórcy pracującego w samotności i przywiązanego do maszyny do pisania.
Kadr z serialu „Swarm”. Fot. Youtube/Prime Video

Umówmy się – w gruncie rzeczy nie wiem, czy najpiękniejszy bad trip roku jest zarazem najlepszym serialem w 2023. Wiem tylko, że do dziś nie umiem sobie go poukładać w spójną interpretację, że ciągle mi się on wymyka, pozostawia plamy niewiadomych pomiędzy odcinkami.

Strajk WGA – Writers Guild of America, Amerykańskiego Związku Scenarzystów – trwał od 2 maja do 27 września, cztery miesiące i dwadzieścia pięć dni. Zwolnił, a w efekcie zatrzymał (wyciągając na ulicę aktorów, którzy na całego dołączyli do strajkujących w lipcu) dużą część hollywoodzkiej machiny.

Ale podsumowanie 2023 roku w serialu potrzebuje kontekstu strajkowego nie tylko z racji jego doniosłości. Po pierwsze, specyfika zatrudniania scenarzystów przy serialach – pisania dla telewizji, ale też, co szczególnie ważne, dla gigantów streamingowych – była kluczowym argumentem do podjęcia strajku. Po drugie, dla widzów i po prostu osób śledzących strajk, to właśnie praca scenarzystów serialowych okazała się jego narracyjnym spoiwem.

Co warto wiedzieć o strajku amerykańskich scenarzystów

To na przykładzie ich wieloletnich zmagań najlepiej tłumaczyło się powody protestu i postulaty WGA. Nawet bardziej niż w przypadku #MeToo było widać, że serial to medium, na którym po prostu świetnie widać różne długofalowe procesy – chociażby ze względu na długość trwania produkcji i zespołowość. Tu dało się najlepiej pokazać zmiany w organizacji pracy, wynagrodzeniach, narastającą prekarność zawodu, w końcu – rolę streamingu w zrewolucjonizowaniu produkcji (m.in. skrócenia sezonów z ponad dwudziestu do średnio niespełna dziesięciu), a co za tym idzie – długości kontraktów, wytworzenia patologii typu mini-rooms (kluczowe pojęcie, które szerszy rozgłos uzyskało właśnie tuż przed strajkiem – w skrócie, chodzi o pracę w mikrozespołach, na krótkoterminowych kontraktach, które kończą się na długo przed rozpoczęciem albo wręcz zatwierdzeniem dalszej produkcji).

To scenarzyści pracujący „w serialach” stali się wiosną tymi, którzy na nowo opowiedzieli o swojej pracy i tłumaczyli swoją rolę na planach, zrywając z wizerunkiem twórcy pracującego w samotności i przywiązanego do maszyny do pisania (laptopa). W związku z tym pozwoliłam sobie opracować króciutką listę tekstów, które przybliżają powody ich gniewu.

Na rok przed strajkiem Katharine Trendacosta pisała o dialektycznej zmianie w produkcji seriali, splocie kryzysu i szans.

Na trzy dni przed strajkiem ukazał się w „New Yorkerze” reportaż Michaela Schulmana o procesach prowadzących do strajku. Schulman rozmawia w nim m.in. z Liz Flahive, twórczynią serialu G.L.O.W., i Janine Nabers, twórczynią Roju, o którym jeszcze będzie mowa.

Ponad dwa miesiące później, dwa dni przed dołączeniem do strajku SAG-AFTRA, czyli aktorów, ten sam Schulman w tym samym „New Yorkerze” opublikował kolejny reportaż, tym razem o polityce wynagrodzeń, zatajaniu wyników oglądalności i innych patologiach za kulisami jednego z najważniejszych seriali ostatniego dziesięciolecia, a zarazem streamingowej rewolucji, czyli Orange is the New Black.

Jesienią sytuację scenarzystów podsumował Alessandro Camon na łamach „Los Angeles Review of Books”.

Warto jednak zaznaczyć, że i praktyki samego oglądania gotowych już, emitowanych wiosną i latem seriali nie przebiegały w oderwaniu od rzeczywistości strajkowo-produkcyjnej: popularność konkretnych tytułów rezonowała z realem.

Lektury na Finał Telewizji

Najpierw mieliśmy tygodnie Sukcesji, która zaczęła być emitowana, kiedy już chyba wszyscy wypatrywali strajku, i finiszowała w maju, gdy scenarzyści wyszli na ulice; trudno było oglądać ten serial i nie myśleć o CEO Warner Bros. Davidzie Zaslavie (Sukcesja była w końcu flagowym projektem należącego do spółki HBO).

Była też Pani Davis, nowy, świetny serial Damona Lindelofa o sztucznej inteligencji, do której jeszcze wrócimy; trzeci i dzięki bogu ostatni sezon Teda Lasso, zbiór streamingowych patologii, sprawiający wrażenie, jakby nie napisała go osoba ludzka. Miała miejsce afera z wykwitem hollywoodzkiego nepotyzmu, czyli Idolem. I emisja Jestem Panną, serialu Bootsa Rileya o politycznej sile fikcji, wspólnotowo przeżywanych opowieści, który ukazał się we wręcz magicznie „jedynym możliwym” momencie, na początku tego upalnego lata.

Działo się dużo, dlatego listę uzupełniam małym przeglądem serialowej publicystyki:

Farah Bakaari o Ramym, którego trzeci sezon na pewno trafiłby na podium zeszłorocznego zestawienia, gdybym obejrzała go miesiąc wcześniej; nie chciałabym przegapić go drugi raz z rzędu.

Pisarz Brandon Taylor zaczyna od Sukcesji, a potem…

Helena Fitzgerald prowokująco pisze o Sukcesji jako Finale Telewizji.

Jessica Winter o wątku szkół czarterowych w Abbott Elementary, czyli Misji: Podstawówce: tutaj

Antoni Michnik analizuje audiosferę Andora.

Marcin Stachowicz pisze o Silosie i Ekstrapolacjach, dwóch serialach dotykających tematu katastrofy klimatycznej, i o trzeciej serii Królestwa von Triera, które zresztą można było obejrzeć w polskich kinach.

Elizabeth Alsop kompletuje fascynującą watchlistę kobiecych dysutopii.

A teraz mój absolutnie subiektywny, osobisty ranking seriali 2023 roku w kolejności nieprzypadkowej, ale też niespecjalnie zobowiązującej:

10. Nierozłączne / Dead Ringers

No dobrze – wiosną recenzowałam ten serial dla Dwutygodnika niekoniecznie w superlatywach, raczej po linii swojego rozczarowania. Swoje zarzuty podtrzymuję – Nierozłączne są serialem wielu niespełnionych nadziei. Ale są też serialem wielu rozkoszy i szalonych pomysłów, dobrej playlisty i perwersyjnej scenografii (dużo wypchanych zwierząt, lampy w kształcie piersi, płody w ścianach, takie rzeczy). Rachel Weisz w roli bliźniaczek-ginekolożek i Jennifer Ehle w roli jaszczurzycy z opioidowej dynastii tworzą postaci na granicy groteski, nigdy nie przekraczając granicy, za którą przestałyby być przejmujące (Weisz) i przerażające (Weisz i Ehle). To też piekielnie gotycki serial: Alice Birch (znanej najbardziej jako adaptatorka Sally Rooney, chociaż tu lepszym skojarzeniem byłby jej scenariusz do Lady M. z Florence Pugh według Powiatowej Lady Makbet) udało się coś, co nie udało się mojemu ukochanemu Mike’owi Flanaganowi w Zagładzie domu Usherów. Wyreżyserowany przez Karyn Kusamę fantastyczny odcinek piąty jest jednym z powodów, dla których moja telewizyjna wiosna należała do southern gothic. Ale o tym za chwilę.

(Amazon Prime)

9. Deadloch

Akcja tej komedii kryminalnej została osadzona na wybrzeżu konserwatywnej Tasmanii, ale mogłaby się równie dobrze rozgrywać u nas nad Bałtykiem – nie tylko dlatego, że radośnie bawi się kliszami skandynawskiego noiru, zderzając konwencję kryminału zanurzonego w napięciach społecznych z wybuchowym slapstickiem. W tym ostatnim przoduje Eddie Redcliffe (Madeleine Sami), zesłana „z kontynentu” policjantka „z przeszłością” i niewyparzoną gębą. Na miejscu czeka na nią systematycznie rosnący stos męskich trupów, skomplikowana sieć klasowych i rasowych napięć, festiwal kulinarno-artystyczny i prężna lesbijska społeczność – w tym policjantka Dulcie Collins (Kate Box), która z dwojga złego chyba woli zajmować się męskimi trupami niż wracać do domu do swojej nader absorbującej żony. Gęsto wymyślony świat małego miasteczka, ekscentryczne postaci, dosadny kobiecy humor i żarty ze sztuki – prawdziwe Top of the Lake na wesoło, o którego polskiej wersji nie przestaję fantazjować.

(Amazon Prime)

8. Absolutni debiutanci

No bo właśnie: miałam już postawić krzyżyk na nowych polskich serialach, odpuścić sobie ten temat zupełnie, a tu nagle Kamila Tarabura i Nina Lewandowska pokazały, że można wyjść z ram formatów i estetyki netflixowego multipleksu i nakręcić coś osobnego, wyrazistego, swojego. Zrobiły coming of age story bez kompleksów, za to z nowofalowych marzeń, splatając organicznie wątek dojrzewania do miłości i do robienia sztuki, inicjacji seksualnej i inicjacji artystycznej – i to wszystko w dużej mierze z perspektywy nastoletniej dziewczyny, którą napędza pragnienie dostania się na łódzką filmówkę. Dla wielu widzów, w tym dla mnie, Absolutni debiutanci okazali się polskim zaskoczeniem roku – bez polskich kompleksów, z wieloma inspiracjami, ale bez tego zagapienia się w amerykańską telewizję, z filmowym rozmachem i nostalgiczno-intymnymi zdjęciami Tomasza Naumiuka. Więcej pisałam o serialu tutaj.

(Netflix)

Debiutantki [o „How to Have Sex” i „Absolutnych debiutantach”]

7. Misja Podstawówka / Abbott Elementary (sezon 2)

To był dobry rok dla sitcomów w formule mockumentu – Co robimy w ukryciu jest wciąż najśmieszniejszym serialem w telewizji, a również oparte na gadaniu przez czwartą ścianę 1670 rozpoczęło (mam nadzieję!) nową polską tradycję świąteczną (drugi sezon będzie jeszcze lepszy, a jeśli twórcy odważą się głębiej zanurkować w historii, to już w ogóle). Na reprezentantkę podgatunku w tym zestawieniu wybieram jednak Abbott, ponieważ po pierwsze, jest to po prostu jeden z najlepszych amerykańskich seriali telewizyjnych, a po drugie, no cóż, jak połowa krytyków filmowych w tym kraju, jestem córką nauczycielki. W drugim sezonie (pierwszym pełnym, staroświecko liczącym sobie dwadzieścia dwa odcinki) Quinta Brunson rozbudowuje mikroświat wiecznie niedofinansowanej publicznej podstawówki w Filadelfii i komplikuje systemowe bolączki amerykańskiej oświaty (w roli villaina sezonu – czarterowa szkoła z sąsiedztwa). A to wszystko w gęstej sieci relacji – między kolegami z pracy, dorosłymi a dziećmi, nauczycielami a rodzicami, istotami ludzkimi a złośliwie przestarzałą instalacją i przedmiotami martwymi. W końcu perypetie naszej wesołej gromadki mogą na przestrzeni tego samego odcinka dotyczyć zarówno neurotycznego romansu, jak i zapchanej toalety. Dla tych, co jeszcze nie oglądają, ale obejrzeli już 1670 trzy razy i nie wiedzą co dalej – serial obowiązkowy.

(Wyprodukowane dla amerykańskiego ABC, dystrybucja w Polsce: Disney+)

6. Poker Face

Gatunkowa frajda spod ręki Riana Johnsona, twórcy Brick, Ostatniego Jedi i przygód Benoita Blanca, oraz Natashy Lyonne, jednej z najbardziej charyzmatycznych postaci amerykańskiego małego ekranu (Orange is the New Black, Russian Doll). Oboje wiedzą jednak, że opowieść potrzebuje czegoś więcej niż nostalgii: tak, Poker Face jest hołdem dla telewizji lat 70. i 80., w szczególności dla porucznika Columbo (którego pierwsze sezony również wylądowały na debiutującej w Polsce platformie SkyShowtime), i ewidentnie wyrasta z tęsknoty za serialami sformatowanymi pod zagadkę tygodnia, cotygodniową zmianę dekoracji i specjalnych obsadowych gości. Ale te wszystkie rzeczy trzeba robić po coś. Johnson i Lyonne wiedzą, że popularność potarganego porucznika w ostatnim czasie nie jest jedynie zasługą formy; że chodzi tu także o rozkosz demaskowania najbardziej uprzywilejowanych i bezkarnych. Charlie, rozwiązująca zagadki bohaterka Poker Face, nie jest policjantką ani agentką, ani nawet prywatną detektywką – ucieka przed mafią, przemierzając kontynent od jednej dorywczej pracy do drugiej, working class heroine co rusz potykająca się o trupa. Charlie ma też wybitnego nosa do ludzkiej ściemy i to czyni ją superbohaterką roku 2023 – w świecie, w którym faszyści pożarli postmodernistyczne chwyty i normalizują nagie kłamstwa, radar Charlie na wszelkiej maści bujdę okazuje się ostoją, której chyba wiedziałam, że potrzebuję, ale o której nie śmiałam marzyć.

(Emisja w USA: Peacock, w Polsce: SkyShowtime)

5. Jestem Panną / I’m a Virgo

Serial o ulicznej rewolcie o energii teatrzyku ulicznego, czerpiący z estetyki dziecięcej telewizji, edgy kreskówek i reklamowego śmiecia. Znany z szalonej antykapitalistycznej satyry Przepraszam, że przeszkadzam reżyser Boots Riley tworzy autorską odpowiedź na lepkie łapy superbohaterskiego konglomeratu zjadającego amerykańską popkulturę. To opowieść o dorastaniu i zyskiwaniu politycznej świadomości przez czarnego nastolatka – ośmiometrowego wielkoluda (gra go fantastyczny Jharrel Jerome, znany z pamiętnej roli w Jak nas widzą Avy DuVernay). Na przestrzeni siedmiu niedługich odcinków Rileyowi udaje się stworzyć dziwaczny, złożony świat pełen czułości, gniewu i opowieści szkatułkowych (w jednej z nich Slavoj Žižek podkłada głos morderczo nihilistycznemu niemowlakowi). Dekonstrukcja nie zostaje tu zawieszona w próżni: krytyka amerykańskich gatunków popkulturowych idzie w parze z odzyskiwaniem pragnienia telewizyjnej przygody, siły wspólnotowego przeżywania opowieści w odcinkach.

(Znowu Amazon Prime, o dziwo, a może wcale nie)

4. Ktoś, gdzieś / Somebody, Somewhere (sezon 2)

W zeszłym roku na pozycji dziesiątej, w tym na czwartej – oto najskromniejszy, a jednocześnie emocjonalnie przepotężny, tytuł tego zestawienia. Prosto z Manhattanu, tyle że tego w stanie Kansas. O tym, w czym Kansas przypomina Polskę, o dosadnym humorze, żałobie, zaczynaniu od nowa koło pięćdziesiątki, o intymności przyjaźni, odczarowywaniu prowincji, związku dwóch religijnych facetów i wielu innych rzeczach – pisałam dla Krytyki tutaj.

(HBO)

Samo mięso, pod mięsem trauma

3. Pani Davis / Mrs Davis

Podczas gdy większość amerykańskich seriali telewizyjnych posługuje się pseudorealistycznym ciągiem przyczynowo-skutkowym, Pani Davis, nowy serial science-fiction Damona Lindelofa (Lost, Pozostawieni, Strażnicy), współtworzony z Tarą Hernandez, rządzi się logiką cudu. Nie chodzi już nawet o to, że główną bohaterką jest tu zakonnica (będąca nie tylko w duchowym, ale i seksualnym związku z Jezusem). Chodzi o wolność wyobraźni, logikę akcji, która nie tyle rozwija się, ile pączkuje w najróżniejsze strony, coraz dziwniejsze. Jest w tym coś ze wspominania latynoamerykańskich telenoweli po latach, a coś ze snu o poszukiwaniach Świętego Graala. Pani Davis ze swoim biblijno-średniowiecznym oddechem bliska jest też wczesnonowożytnej powieści. Zrywa z realizmem: rzeczy dzieją się tu z racji pragnienia bądź kaprysu, metafory zyskują ciało. Ciałem staje się słowo, przejęzyczenie, kalambur. Zamiast karmić nasze lęki przed sztuczną inteligencją, Hernandez i Lindelof stworzyli dialektyczną baśń o technologii, magii i wierze.

(Emisja w USA: Peacock, w Polsce: HBO)

2. Rdzenni i wściekli / Reservation Dogs (sezon 3)

Domknięcie kręgu, powrót, pojednanie i pożegnanie. Serial Sterlina Harjo zawsze był zainteresowany bardziej rozpoczynaniem kolejnych opowieści niż dopinaniem czegoś na ostatni guzik – dlatego puenty jego trzeciej i ostatniej serii to najlepsze puenty, czyli takie, które jednocześnie coś podsumowują i otwierają na przyszłość. Po powrocie z Kalifornii Willie Jack – niezauważenie, po cichu, jedna z najbardziej niesamowitych postaci we współczesnym serialu telewizyjnym, brawurowo grana przez Paulinę Alexis – zaczyna towarzyszyć lokalnemu uzdrowicielowi Fixico (zwykle przesiadującemu na rozkładanym krzesełku pod miejscowym ośrodkiem zdrowia, w którym pracuje matka Beara). Uzdrawianie mogłoby być głównym tematem tego sezonu, gdyby jego epizodyczna, nowelowa forma programowo nie strząsała z siebie wielkich kwantyfikatorów i unifikującej narracji. Dlatego też nie napiszę, że to być może jeden z ostatnich wielkich seriali dobiegającej końca Peak TV. To w końcu serial, który grał w swojej własnej lidze (także realizatorsko: vide stuprocentowo rdzenna ekipa scenopisarsko-reżyserska) i w swoim własnym tempie, serial o nastolatkach, dorosłych i ich zmarłych, niewielki, dziwaczny, i zupełnie osobny.

(Emisja w USA: F/X, w Polsce: Disney+)

1. Rój / Swarm

Southern gothic w siedmiu odcinkach, groza o gęstości krwawego gluta. Pierwszy po Atlancie projekt Donalda Glovera, chociaż to chyba scenarzystka Janine Nabers jest tu głównym spiritus movens. Nabers dla Atlanty napisała m.in. odcinek o Van w studiu Pana Czekolady; w Roju robi się jeszcze dziwniej. To potrzaskany, dziwaczny portret obsesji (projekt wyrósł z zainteresowania fandomem Beyoncé). Główna bohaterka, Dre, kocha fikcyjną megagwiazdę Ni’Jah miłością szaleńczą – i od pewnego momentu coraz bardziej krwawą. Dominque Fishback tworzy kreację roku, postać kameleona o nieuchwytnej tożsamości, do końca pozostając dla widzki zagadką. Umówmy się – w gruncie rzeczy nie wiem, czy jest to „najlepszy serial 2023”. Wiem tylko, że do dziś nie umiem sobie go poukładać w spójną interpretację, że ciągle mi się on wymyka, pozostawia plamy niewiadomych pomiędzy odcinkami. Prowokuje, stawia w sytuacji, w której nie wiem, czy przekroczono już granicę dobrego smaku, czy nie. Najpiękniejszy bad trip tego roku.

(Amazon Prime)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Klara Cykorz
Klara Cykorz
Kulturoznawczyni, krytyczka filmowa
Kulturoznawczyni, krytyczka filmowa. Laureatka Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2018). Na łamach „Dwutygodnika” prowadzi autorski cykl „Gadanie” poświęcony serialom telewizyjnym.
Zamknij