Kraj

Tusk trzyma karty przy orderach. Kto pójdzie w marszu 1 października?

Dziesięć dni przed marszem liderzy Trzeciej Drogi ogłosili, że na ten dzień mają zaplanowane akcje w całej Polsce, a kandydaci będą w swoich okręgach mobilizowali niezdecydowanych. Co się stało?

Marsz 1 października miał się odbyć pod hasłem obrony kobiet, które coraz częściej spotykają się z bezdusznością lekarzy i przemocą ze strony policji. Wydarzeniem, które dało hasło do marszu, była sprawa pani Joanny, którą policjanci otoczyli w szpitalu kordonem i kazali robić przysiady podczas krwawienia. Od tamtego skandalu pojawiło się mnóstwo kolejnych, wobec których również warto wyjść na ulice, jak afera wizowa czy wolta w relacjach polsko-ukraińskich – obie niszczące naszą pozycję na arenie międzynarodowej. Do tego kolejne ujawnione podsłuchy, brak KPO, drożyzna.

Skandali jest tyle, że trudno się w nich połapać. Kampania wyborcza dodatkowo brutalizuje przekaz polityczny. Dla wielu osób po prostu zbyt dużo – wyłączają radio, przestają śledzić politykę.

Marsz mógłby nieco zmienić nastrój. Jak zapowiada Donald Tusk, ma być powszechny, otwarty dla wszystkich wyborców KO, Lewicy, Trzeciej Drogi – tych zadeklarowanych i tych potencjalnych. Snuto marzenia, że stanie się okazją do pokazania sojuszu partii demokratycznych, że wspólnie wystąpią ich liderki i liderzy, a wyborcy zobaczą, że można się jakoś dogadać, i to doda ludziom energii i zmobilizuje do udziału w wyborach.

Święto z zaciśniętymi zębami?

Tymczasem dziesięć dni przed marszem liderzy Trzeciej Drogi ogłosili, że na ten dzień mają zaplanowane akcje w całej Polsce, a kandydaci będą w swoich okręgach mobilizowali niezdecydowanych. Co się stało?

Nie doczekali się telefonu od Donalda Tuska, tak samo, jak i liderzy Lewicy. Nie było wspólnej narady, pomysłu na to, jak wystąpić, co powiedzieć. Przeciwnie, zarówno wypowiedzi lidera PO, jak i rzecznika Jana Grabca wskazują, że to jednak impreza jednopartyjna, aczkolwiek otwarta dla wszystkich, dla których kluczowe jest odsunięcie PiS od władzy. Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził: „Nie ma co konkurować, jeżeli ktoś sobie organizuje wspaniałe wydarzenie, to trzeba to uszanować”.

Po raz kolejny liderzy mniejszych partii opozycyjnych są poniekąd szantażowani: jak nie pójdą, będą oskarżani albo wyśmiewani, że się obrażają. Jeśli pójdą, zaryzykują rozpłynięcie się w tłumie, a do swoich wyborców mówić będą z dachu samochodu albo z krzaków.

Czarzasty: Pierwszego października będzie tak, jak zdecyduje pan Tusk

Wybierają zatem drogę asekuracyjną. Przypominają, że zdecydowani na marsz przyjadą, ale ważne jest, by dotrzeć do tych niezdecydowanych, wyjść im naprzeciw, organizując w ostatni weekend września tysiąc spotkań w całej Polsce.

Ostatni sondaż mówi, że zdecydowanych wziąć udział w wyborach jest 53 proc. Raczej zagłosuje 5,6 proc., raczej nie – 19,8 proc., a na pewno nie 16,8 proc. 4,8 proc. jest niezdecydowanych. Wynika z tego, że mobilizować można nawet 30,2 proc. wyborców. Zwłaszcza że bardzo wiele osób podejmuje decyzję w ostatniej chwili. Dlatego liderzy Trzeciej Drogi będą w swoich okręgach: Szymon Hołownia w Białymstoku, a Władysław Kosiniak-Kamysz w Tarnowie.

Na marszu w Warszawie będą jednak polityczki i politycy Trzeciej Drogi, startujący z tego okręgu, między innymi Joanna Mucha i Michał Kobosko. Będą też polityczki i politycy Lewicy. Wszyscy powtarzają, że nie ma wrogów na opozycji, że najważniejsze jest pokonać PiS. Wciąż liczą na to, że jakieś ponadpartyjne spotkanie organizacyjne przed marszem jednak się odbędzie.

W co gra Donald Tusk?

– Jak znam Donalda Tuska, to ma on gotowych pięć scenariuszy i do ostatniej chwili będzie czekał z podjęciem decyzji, którego ostatecznie użyć – mówi nam anonimowo polityk Trzeciej Drogi.

Widząc determinację PiS w ściganiu i atakowaniu Tuska, trzymanie kart przy orderach to raczej dobra strategia. Z drugiej strony Tusk trzyma jednak w szachu i niepewności także kolegów na opozycji i blokuje entuzjazm wyborców, jaki mógłby wzbudzić, zapraszając oficjalnie do współudziału Roberta Biedronia, Magdalenę Biejat, Hołownię i Kosiniaka-Kamysza.

Jaki scenariusz może być zatem lepszy? W jednym z nich obok Donalda Tuska mógłby wystąpić Rafał Trzaskowski, przedstawiony jako kandydat na premiera. To byłby gwałtowny zwrot akcji. Donald Tusk od lat ściąga na siebie ataki Jarosława Kaczyńskiego, który w każdym wystąpieniu stwierdza, że Donald Tusk jest samym złem, sterowanym z Brukseli, a nawet z Berlina, mającym pilnować, żeby Polska pozostała dostarczycielką taniej siły roboczej, a jej gospodarka zawsze szła nieco z tyłu gospodarki niemieckiej. To on oskarżany jest o osłabienie militarne Polski, o ucieczkę „po srebrniki” (to Morawiecki) do Brukseli, o „biedę, głód, głód, głodne dzieci” (znowu Kaczyński), a nawet o podleganie „wpływom rosyjskim”, które badać ma specjalna komisja.

Postawienie w ostatniej chwili na cieszącego się bardzo dużym zaufaniem i popularnością Rafała Trzaskowskiego może PiS zdezorientować, wyrwać z ręki główny argument, a raczej straszak.

PiS też podejrzewa, że ten scenariusz jest możliwy, a Jarosław Kaczyński już ostrzega przed Rafałem Trzaskowskim. W Opolu powiedział, że jest w sumie jeszcze gorszy niż Tusk, bo wszystkie złe cechy ma te same, ale w dodatku ma lewicowe poglądy.

Czy jednak politycy opozycji mają powody, by żałować, że nie znajdą się na scenie obok Donalda Tuska? Jego decyzje o przyjęciu na listy Marcina Kołodziejczaka czy Romana Giertycha okazały się kontrowersyjne, wcale nie przyniosły gwałtownego wzrostu popularności, wręcz trochę zniechęcenia. Wyborcy Lewicy już widzą, że jeżeli PO wygra, to będzie powrót do „kompromisu aborcyjnego” i postulat religii na pierwszej lub ostatniej lekcji – czyli założenia nigdy niespełnionego. Czy po wyborach Polska będzie socjalna? Czy wrócimy do dzikiego liberalizmu, a argumentem za tym będzie konieczność spłacania długów, w które wpędził nas PiS? Tego samego – czyli bezwzględności – obawiają się wyborcy Trzeciej Drogi.

Ole, Olek

Czy z tych napięć uda się wykrzesać nadzieję na lepsze? Czy marsz da choćby obietnicę powrotu dyplomacji w polityce zagranicznej i poczucie, że bezpieczeństwo budujemy, nie wyznaczając wrogów, jak Morawiecki – w Berlinie, Brukseli i Kijowie, ale budując sojusze? Czy liberałowie wyzbędą się pogardy?

Wspólne wystąpienie mogłoby pokazać wzajemny szacunek, zrozumienie dla postulatów i rzeczywistą chęć przejścia do kolejnego rozdziału, po nauczce, którą dają rządy PiS.

Pokazałam ostatnio klip z kampanii Aleksandra Kwaśniewskiego w 1996 roku nastolatkom – jedna pierwszy raz będzie uczestniczyła w wyborach, druga jeszcze niestety nie. Myślałam, że tak jak ja zobaczą w nim jakiś dokument o tamtym czasie, że trochę pośmieją się z fryzur i ciuchów, disco polo. A one powiedziały: jacy ci ludzie są radośni, ile oni mają nadziei.

Igrzyska nierówności imienia wujka Balcerowicza

Nie karmimy młodzieży nadzieją: szkoła dokręca im śrubę, wciąż słyszą o katastrofie klimatycznej, tuż za granicą wojna, seks stał się niebezpieczny, bo od ciąży można umrzeć, i przez dwa lata byli zamknięci w domach z powodu pandemii. Słyszą też pretensje, że za mało się angażują, że nie chodzą na protesty (chociaż chodzą), a gdy już głośno zaprotestują przeciw orędownikowi nierówności Balcerowiczowi, to są besztane, bo tak samo niegrzeczne jak antysemita Braun.

Chciałabym, żeby marsz 1 października nie był tylko kolejną odsłoną wojny, ale karmił nadzieją, obudził radość. Nawet jeśli brzmi to trochę ckliwie, to reakcja dziewczyn na klip Ole, Olek dała mi do myślenia.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij