Lewica blednie, zamiast się czerwienić. To ostatni moment na zmiany [list]

Lewica, aby dotrzeć do swoich docelowych wyborców, powinna pamiętać o kwestiach światopoglądowych – dotyczących praw i wolności człowieka i obywatela – i nie rezygnować z działań na tym polu. Jednocześnie musi być zdecydowanie prospołeczna.
Jan Woźniak
Robert Biedroń i Magdalena Biejat. Fot. Klub Lewicy

Bez wyrazistego przekazu, podpartego autentyczną łącznością z szerokimi grupami społecznymi i uwagą przykładaną do ich życiowych, materialno-bytowych potrzeb – także Lewica może w końcu zostać sama, poza organami władzy przedstawicielskiej.

Według oficjalnych danych Państwowej Komisji Wyborczej w wyborach z 7 kwietnia do sejmików wojewódzkich Lewica osiągnęła wynik rzędu zaledwie 6,32 proc., czyli o 2,3 proc. mniej niż w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych. Znalazła się na ostatnim miejscu w rankingu partii obecnie reprezentowanych w parlamencie, za Konfederacją. Jest to ostatni dzwonek, aby przebudziła się z letargu i przestała upodabniać wizerunkowo do Koalicji Obywatelskiej oraz Trzeciej Drogi. Aby przestała być ugrupowaniem miałkim i centrowym lub quasi-centrowym, bo to w żadnej mierze nie popłaca.

To, co wolno liberałom i prawicy, to nie tobie, lewicowy smarkaczu

Jedynie wynik wspieranej przez Lewicę, a wywodzącej się ze środowiska partii Razem senatorki Magdaleny Biejat w wyborach na prezydenta miasta stołecznego Warszawy (12,86 proc., trzeci z kolei) nie wzbudza absmaku, a wręcz spotkał się z wyrazami podziwu. Ale i ona – pomimo słusznych, choć ostrożnych, społecznych postulatów – za bardzo próbowała naśladować PR-owski styl Rafała Trzaskowskiego. W rezultacie znalazła się daleko za kandydatem PiS-u Tobiaszem Bocheńskim (23,10 proc.). Przyjęta taktyka nie zapewniła Biejat nawet drugiego miejsca na podium, mimo przychylnych przedwyborczych sondaży.

Lewica, aby dotrzeć do swoich docelowych wyborców, powinna pamiętać o kwestiach światopoglądowych – dotyczących praw i wolności człowieka i obywatela – i nie rezygnować z działań na tym polu. Jednocześnie musi być zdecydowanie prospołeczna. W sprawach światopoglądowo-obyczajowych liberalna, w społeczno-gospodarczych socjalistyczna. Podobnie jak to kiedyś przedstawiał były przewodniczący dawnego SLD Grzegorz Napieralski, osiągając w ogólnokrajowych wyborach prezydenckich w 2010 roku całkiem przyzwoity wynik rzędu 13,6 proc. (nawiązuję w tym miejscu jedynie do ówczesnego, kampanijnego przekazu sztabu Napieralskiego, bez wdawania się w oceny szczerości jego intencji oraz późniejszego politycznego transferu).

W czasie obecnego w Polsce wzrostu cen nieruchomości mieszkaniowych (sprzedaży i najmu), astronomicznego względem przeciętnych realnych zarobków, a będącego efektem m.in. działań spekulantów, Lewica powinna domagać się nie tylko rozwoju budownictwa społecznego czy nowych podatków antyflipperskich, ale i wprowadzenia prawnie określonych, maksymalnych cen za metr kwadratowy nieruchomości oraz cen najmu. Tak zrobiono np. w Berlinie. Lewica powinna walczyć o stały, realny wzrost płac we wszystkich branżach i sektorach zatrudnienia oraz świadczeń społecznych dla bezrobotnych, emerytów czy rencistów. O skrócenie tygodnia pracy, o poprawę sytuacji w publicznej ochronie zdrowia, szkolnictwie i zbiorowym transporcie.

Jak pozbyć się flipperów z Polski? Wyższe podatki to dobry początek

W sporze pomiędzy kapitałem i warstwą posiadaczy, a z drugiej strony – pracownikami i średnio sytuowaną oraz ubogą częścią społeczeństwa – Lewica powinna stawać bez cienia wahania po stronie tych drugich. Być może spór ten jest – historycznie rzecz biorąc – nierozwiązywalny, ale ktoś musi w nim odgrywać rolę sojusznika i rzecznika tych najsłabszych. W ulotkach wyborczych lewicowych kandydatów i kandydatek wolałbym np. poczytać najpierw o wsparciu dla pracowników, a dopiero ewentualnie w następnej kolejności – dla lokalnych przedsiębiorców.

Jednocześnie do pożądanych celów współczesnej, demokratyczno-socjalistycznej lewicy warto dodać przeciwdziałanie nadmiernie opresyjnemu oraz autorytarnemu wobec zwykłych obywateli charakterowi działania instytucji i służb państwowych (ku czemu skłonność ma niestety każda władza, niezależnie od barw politycznych). Instytucje te w modelu idealnym powinny pełnić funkcje jedynie organizacyjno-redystrybucyjne i służebne na rzecz szeroko rozumianego społeczeństwa.

Wskazane byłoby poza tym, aby w sprawach międzynarodowych i geopolitycznych Lewica zaczęła wreszcie wyraźnie sprzeciwiać się imperializmowi, militaryzmowi i nacjonalizmowi/szowinizmowi – niezależnie od tego, czy manifestują go aktualne władze polityczne Federacji Rosyjskiej, czy także np. USA, Ukrainy albo Izraela. Już nawet ze strony głównonurtowych polityków Koalicji Obywatelskiej (np. ministra Radosława Sikorskiego) padły ostatnio „gromy” potępień pod adresem zbrodniczych poczynań izraelskiej armii i stojącego za nią ultranacjonalistycznego rządu Netanjahu. Tymczasem ze strony przeważającej części polityków Lewicy słyszeliśmy dotychczas w tej sprawie nader miałkie, ostrożne, a wręcz stronnicze wypowiedzi. Nad tą sferą także warto popracować.

Do rozważenia pozostają ponadto zmiany personalne w kierownictwie Lewicy. Może warto sobie przypomnieć, że np. jeden z obecnych jej przywódców, Robert Biedroń, został dość nieprzychylnie odebrany przez elektorat w trakcie wyborów prezydenckich już w 2020 roku, w których zdobył zaledwie ok. 2,2 proc. głosów (podobnie zresztą jak firmowana kilka lat wcześniej przez wiodące ugrupowania lewicowe Magdalena Ogórek). Panie i panowie – stawiajcie na polityków wyrazistych, takich, którzy umieją dotrzeć do potencjalnie lewicowych wyborców i podbić ich serca.

„Korwin Lewicy” – dlaczego Anna Maria Żukowska budzi takie emocje?

Choć w kręgach Lewicy pojawiają się niekiedy słuszne i pożyteczne postulaty czy projekty rozwiązań prawnych, to jednak często później są bardzo grzecznie prezentowane opinii publicznej. Być może dlatego, żeby nie urazić współrządzących koalicjantów, świata wielkich finansów czy też neoliberalnych mediów nurtu TVN-u. Wiele z postulatów (ale i polityków) Lewicy jest także wciąż „podbieranych” w przetworzonej i okrojonej formie przez Koalicję Obywatelską, w tym jej głównego stratega – premiera Donalda Tuska. Sama Lewica nie potrafi dotrzeć z nimi do swoich wyborców.

Dodać należy, że politycy Lewicy muszą wreszcie naprawdę uwierzyć w słuszność swojego programu i w to, co głoszą, nie bać się odważnych wizji, wypowiedzi i działań, bo tylko tak dociera się do szerokich grup wyborców. Spójrzcie na temperament i krzykactwo czołowych polityków PiS-u – ugrupowania słusznie odsuniętego po ośmioletnich rządach w skali kraju, jednak zwycięskiego w wyborach do sejmików. Swada i populizm nie zaszkodzą. Także Koalicja Obywatelska wygrała ubiegłoroczne (2023) wybory do parlamentu dzięki ostrej, nieprzebierającej w środkach werbalnych, kampanii antypisowskiej. Wyborców na ogół nie zjednuje się grzecznością.

Lewica jest największym przegranym tych wyborów

Tymczasem Lewica, zamiast się czerwienić – blednie, a proletariusze, prekariusze, osoby niemajętne, bezrobotne, nieposiadające własnych mieszkań (czy np. osoby nieco inaczej patrzące na sprawy międzynarodowe) są najczęściej pozostawione same sobie i nie idą do urn – albo głosują na populistyczno-chadecko-narodowy PiS. Jak wykazują badania pracowni opinii społecznej, potencjalnie lewicowi wyborcy, w tym, poza wyżej wymienionymi, różnego rodzaju mniejszości, kobiety, ale i często zapominane osoby osadzone – coraz rzadziej oddają swoje głosy na Lewicę.

Bez wyrazistego przekazu, podpartego autentyczną łącznością z szerokimi grupami społecznymi i uwagą przykładaną do ich życiowych, materialno-bytowych potrzeb – także Lewica może w końcu zostać sama, poza organami władzy przedstawicielskiej. Czas wreszcie powstać ze snu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij