Fragment debaty o nacjonalizmie.
Sławomir Sierakowski: Czy możliwa jest wspólna polsko-ukraińska albo europejska pamięć na temat rzezi wołyńskiej?
Timothy Snyder: Po pierwsze – tak, a po drugie – to jest bardzo ważne. Bo jak dane wydarzenie ucieknie poza historię, to już go w ogóle nie ma. Pamięć jest bardzo nietrwała i szybko się zmienia. Ani polska, ani ukraińska perspektywa nie wyjaśniają nam tego, co się wydarzyło. Bolesne doświadczenia nie są tym samym co historyczne wyjaśnienia. To jest problem, bo im bardziej bolesne przeżycie, tym bardziej chcemy, żeby to doświadczenie wyczerpało wszystko to, co jest do powiedzenia na ten temat. I Wołyń jest bardzo bolesnym doświadczeniem po polskiej stronie.
Choć ból po polskiej stronie jest ogromny i choć uczucia po ukraińskiej stronie też są mocne, to są tylko minimalną częścią wyjaśnienia tego wydarzenia. To są jego skutki – ale żeby je rozumieć, musimy mieć również świadomość wpływu nazistów i Sowietów, musimy rozumieć, co znaczyła potrójna okupacja na Wołyniu.
Bez tych trzech okupacji nie jesteśmy w stanie zrozumieć, jak mała grupa terrorystyczna, którą był OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów) przed wojną, stała się tak ważna i zdolna do gwałtu na masową skalę. Żeby zrozumieć to wydarzenie, musimy wyjść poza ramy narodowe.
Sławomir Sierakowski: Powiedziałeś, że pamięć jest nietrwała. Ale z drugiej strony można powiedzieć, że jest niesamowicie trwała i dlatego właśnie bardzo trudno ją połączyć z inną narodową pamięcią albo zmienić. W każdym razie na świadomość historyczną historycy mają wpływ na pewno – ale nie tylko oni, bo także politycy i przypadek.
Nawet u takich historyków jak Grzegorz Motyka, który jest chyba najwybitniejszym specjalistą od tematu Wołynia, widać rosnącą niecierpliwość, coś, co może wciąż ten podział między Polakami i Ukraińcami odtwarzać. Może nawet nie tyle domaganie się czy wymuszanie przeprosin – bo to jest coś, co robią inne kręgi i inni historycy – ile jakiś rodzaj silnego podziału narodowego. Na przykład wciąż żaden polski historyk nie zbadał hipotezy z książki „Rekonstrukcja narodów. Polska, Ukraina, Litwa, Białoruś 1569-1999” autorstwa Snydera na temat tego, że Ukraińcy z UPA (Ukraińska Powstańcza Armia) i OUN zabili tyle samo Ukraińców co Polaków, a w każdym razie bardzo dużo. Te ofiary, choć to byli polscy obywatele, nas nie interesują. A więc nawet najbardziej oświeceni historycy działają według etnicznej definicji narodu. Czy wyobrażacie sobie panowie jakąś europeizację tej pamięci albo przezwyciężenie tego podziału?
Bartłomiej Sienkiewicz: Musimy się zastanowić, o jakim porządku mówimy. Jeśli o porządku politycznym, to problem wołyński odgrywa rolę granatu, który trzeba jak najszybciej unieszkodliwić. W 23-letniej historii Polski niepodległej stosunki z Ukrainą są jednym z fundamentów poczucia polskiego bezpieczeństwa. Z tego punktu widzenia ryzyko, że między nami zawsze będzie to morze krwi, spowodowało, że mieliśmy jeden z najciekawszych sporów na prawicy. W imię rozbrajania tego granatu środowisko zgromadzone wokół śp. Lecha Kaczyńskiego chciało jak najszybciej dokonać pewnych symbolicznych gestów pojednania, podczas kiedy część polskiej prawicy się temu sprzeciwiała i walczyła z taką postawą, posuwając się do oskarżeń o zdradę interesów narodowych.
Najbliżej byliśmy rozwiązania politycznego wtedy, kiedy były najsilniejsze aspiracje ukraińskie o charakterze europejskim. Można sobie wyobrazić, że chcieliśmy dojść do momentu, w którym to zostanie odetnicznione. Tymczasem coś się stało w wymiarze politycznym – perspektywa ukraińskiej europeizacji się raczej oddala, to widać coraz wyraźniej.
Polska nie ma wystarczającej siły, żeby skutecznie oddziaływać, i moim zdaniem wcześniej przeceniała swoje siły, jeśli chodzi o przyciąganie Ukrainy. A teraz bardziej świadoma braku tych instrumentów zachowuje się w tej kwestii ostrożniej. Jednym słowem, ten problem rzezi wołyńskiej jako czegoś, co może podzielić te dwa narody, jest coraz silniejszy.
Czy można tu myśleć optymistycznie? Ja bym to widział przede wszystkim w nieustającym działaniu państwa polskiego na rzecz pojednania nad grobami ofiar rzezi wołyńskiej mimo wewnętrznych oskarżeń o działanie na szkodę interesów państwa.
(…)
Fragment debaty, która odbyła się 9 lipca w siedzibie Krytyki Politycznej, można przeczytać w Gazecie Wyborczej z 20-21 lipca. Całość opublikujemy w poniedziałek 29 lipca w Dzienniku Opinii.