Kraj

Rulewski: Musiałem wybierać między sympatią do prezydenta a konstytucją

W tym głosowaniu przegrał Senat i litera prawa – mówi senator PO.

Marcin Gerwin: Jest pan senatorem z klubu PO, ale nie poparł pan postanowienia o zarządzeniu referendum, który złożył w Senacie prezydent Bronisław Komorowski. Wystosował pan także wcześniej do prezydenta apel o wycofanie tego postanowienia.

Jan Rulewski: Apelowałem o wycofanie go i przeprowadzenie referendum w dogodnych do tego warunkach, po kampanii wyborczej. Tak brzmiał apel. Jestem za referendum, ale nie w tej sytuacji i nie na podstawie tej ściągi – brzydko mówiąc, przepraszam – którą przesłano nam do Senatu. Głosowanie przegrałem, ale to nie jest istotne, przegrywałem wiele różnych głosowań. Co istotniejsze, w tym głosowaniu przegrał Senat i litera prawa.

Prezydent, jako uczestnik kampanii wyborczej, który skierował wniosek o zgodę na zarządzenie referendum do Senatu, przestał być strażnikiem konstytucji.

Jedno z pytań, które ma zostać zadane, jest natury konstytucyjnej. W ten sposób prezydent wykreował na strażnika konstytucji Senat. Stąd ta głęboka debata, zaniepokojenie senatorów, w tym również moje. Powiem szczerze, że musiałem zażyć trzy tabletki – na sen, przeciwko napięciom i nawet przeciwko mobbingowi, by te dni spędzić w miarę normalnie.

Czy ma pan na myśli to, że był bardzo silny nacisk ze strony PO, aby poprzeć wniosek prezydenta w sprawie referendum?

Ależ oczywiście. Równy naciskowi PiS-u, który chciał zepchnąć prezydenta do narożnika. Oni również byli w tym głosowaniu strażnikami konstytucji.

Czy senatorowie PO zdają sobie sprawę z tego, że jest problem dotyczący zgodności tego referendum z konstytucją?

Zdają sobie sprawę, co nie oznacza, że podzielają w wielu procentach moje racje. Ale też nie chcę wskazywać winowajców. Eksperci zgłosili wiele sprzecznych ze sobą opinii prawnych. Jest to zastanawiające, jako że konstytucję mamy już blisko 20 lat, a my nie wiemy, jak postępować. Ja twierdzę, na mój były inżynierski umysł, bo dawniej byłem inżynierem, że akurat w tym zakresie, w artykule 235, konstytucja jest instrukcją. Jest instrukcją, jak gotować budyń, żeby się nie przypalił i żeby się nie zsiadł.

Czyli pana zdaniem w tym artykule konstytucji podany jest przepis na to, jak wprowadzać w niej zmiany.

Tak. I tutaj podzielam stanowisko Komisji Praworządności, której przewodniczy prof. Seweryński, prawnik, że konstytucję można odczytać tylko tak, a nie inaczej. No ale powiedzmy, że senator Jan Rulewski nie jest wybitnym prawnikiem. I być może nie powinienem był nawet tego apelu wystosowywać. Zresztą apelu zredagowanego ad hoc, bo sytuacja, pan przyzna, była dynamiczna.

W poniedziałek, tydzień temu, zapowiedź referendum, w czwartek nie było jeszcze tekstu wniosku prezydenta, a dzień później, w piątek, już decydowano w tej sprawie na posiedzeniu komisji.

Tutaj Senat, a zwłaszcza marszałek i komisje, poddali się niestety naporowi autorytetu pana prezydenta. W moim przekonaniu wniosek pana prezydenta, nie oceniając jego słuszności, powinien był zostać zwrócony do uzupełnienia. Nie tylko ze względu na sprzeczności konstytucyjne, gdyż sam pan minister Łaszkiewicz powiedział, że ma różne opinie prawne, co już powinno dawać do myślenia, ale również ze względu na redakcję pytań.

Każde z tych pytań stwarza wątpliwości. A one powinny być jak brzytwa, jak żyleta.

Przystępując do referendum, obywatel nie może być zmuszony do tego, aby przed postawieniem krzyżyka najpierw studiować kilka aktów normatywnych.

Bardzo nam zależy, aby połowa uprawnionych do głosowania wzięła w nim udział. Jest to wielka góra, przed którą stoją inicjatorzy referendum.

I jaki jest w ogóle charakter tego referendum? W obecnych przepisach nie ma referendum opiniodawczego. Są dwie formy referendum, w sprawach szczególnych oraz sprawach dotyczących zatwierdzenia zmian w konstytucji, i obydwie są wiążące. Oczywiście o ile odpowiedź obywateli nie jest negatywna.

Nie zagłosował pan jednak przeciw. Nie głosował pan w ogóle. Dlaczego taka była pana decyzja?

Jest ona nieelegancka, powiedziałbym nawet, że grozi sankcjami. Uważam jednak, że wniosek przedstawiony przez komisję w Senacie nie miał zdolności uchwałodawczej. Dodam dla wyjaśnienia, że gdy posłowie lub senatorowie kierują inicjatywy ustawodawcze, czy to w Sejmie, czy w Senacie, to jeśli nie podadzą w nich informacji o nakładach lub efektach, to takie wnioski są odsyłane do uzupełnienia. Moim zdaniem marszałek Senatu powinien się tu postawić, ale w delikatnej formie, i poprosić o uzupełnienie i wyjaśnienia.

Wybierając między sympatią i poparciem dla Komorowskiego a konstytucją, nie miałem tak naprawdę woboru.

Przykro mi z tego powodu i dlatego też te trzy tabletki.

Jakie sankcje za brak udziału w głosowaniu wchodzą w grę?

Regulamin senacki nakazuje obowiązek głosowania, co jest zrozumiałe, bo przecież po to się wybiera senatorów, żeby głosowali, a nie żeby dezerterowali. O partyjnych sankcjach też można mówić, wliczyłem to w koszty pełnienia mandatu.

Są to także sankcje związane ze złamaniem dyscypliny partyjnej?

Tak, są kary finansowe. Nie jestem jednak członkiem partii, lecz klubu. Podpisałem się pod tym, realizuję to i nie protestuję.

Z ciekawości zapytam, o ile można upublicznić taką informację, jakiej wysokości są to kary?

Podobno najłagodniejsze to nie mniej niż 600 złotych za jedno głosowanie. Ale ja nie kieruję się żadną grą polityczną, wręcz  płynę pod prąd. Nie mam w tym żadnego interesu, z wyjątkiem tego, żeby jednak w tych wyborach wygrał Komorowski. A nie chciałbym, aby na takim człowieku jak Komorowski, który zaczynał swój bieg o Polskę od 1978 roku, ciążył jakikolwiek zarzut, który może być wykorzystywany przez przeciwników – że nadużyliśmy procedur czy też prawa.

Jan Rulewski – senator z klubu PO, bezpartyjny. Ukończył studia na Wydziale Mechanicznym Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy. W latach 1966–1969 był więźniem politycznym. Jest długoletnim działaczem związkowym, członkiem NSZZ „Solidarność”. W Sejmie I, II i III kadencji był członkiem Komisji Polityki Społecznej. Obecnie w Senacie jest zastępcą przewodniczącego Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji oraz członkiem Komisja Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej.

CO PISALIŚMY O JOW-ACH I REFERENDUM?

Marcin Gerwin: Panie prezydencie, dyskutujmy o ordynacji, ale nie w referendum!

Piotr Uziębło: Referendum w sprawie JOW-ów będzie niezgodne z konstytucją

Piotr Uziębło: Wypaczone wyniki, głosowanie na partie i rzecznik dyscypliny. Oto JOW-y

Marcin Gerwin: Okręgi jednomandatowe to przekręt w białych rękawiczkach

Rafał Chwedoruk: Zwolennicy JOW-ów powinni zamilknąć

Peter Emerson: JOW-y to pomysł jak z Orwella

Marcin Gerwin: Jednomandatowe okręgi wyborcze? Nie, dziękuję

**Dziennik Opinii nr 141/2015 (925)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Gerwin
Marcin Gerwin
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i partycypacji
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i demokracji deliberacyjnej. Z wykształcenia politolog, autor przewodnika po panelach obywatelskich oraz książki „Żywność przyjazna dla klimatu”. Współzałożyciel Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij