Rewolucja? Jeszcze nie, ale nowy rząd już zabiera się za lasy

Reakcja aktywistek i organizacji pozarządowych na pierwsze zmiany w zarządzaniu lasami jest optymistyczna, ale wstrzemięźliwa.
Wycinka w Nadleśnictwie Stuposiany. Fot. Jakub Szafrański

Gdy patrzy się na historię Lasów Państwowych, widać wyraźnie, że jest to instytucja, która ma garnitur na każdą polityczną okazję. Przebiera się w niego w zależności od tego, jaki wieje wiatr, ale status quo się nie zmienia.

W miniony weekend, 6–7 stycznia 2023 w Warszawie odbył się pierwszy Zjazd Ruchów Leśnych. Po raz pierwszy tak licznie i w jednym miejscu zebrały się i zobaczyły na żywo osoby, które działają oddolnie w sprawie ochrony swoich lasów w ponad 400 inicjatywach leśnych w całej Polsce. Organizatorami zjazdu, na którym pojawiłem się zarówno w roli uczestnika, jak i osoby prelegenckiej, były Fundacja Lasy i Obywatelki oraz Greenpeace Polska.

Hodowca ogarów idzie w Lasy

Zaskoczyła bardzo duża frekwencja – pomimo święta, ataku zimy i faktu, że z powodu nasilenia zachorowań trzeba było przesunąć termin o miesiąc, w zjeździe uczestniczyło ponad 80 osób. Czuć było dobrą energię – i było się z czego cieszyć. Dzięki zjednoczeniu się ruchów leśnych w ramach opublikowanego przed wyborami Manifestu Leśnego, pod którym podpisało się prawie 300 organizacji i który poparli kandydaci wszystkich ugrupowań koalicyjnych, temat ochrony przyrody, a szczególnie lasów, pojawił się wysoko na politycznej i wyborczej agendzie. Równie wysokie były oczekiwania środowiska leśnego co do spełniania wyborczych obietnic przez rządzącą koalicję. Sytuacja w tym kontekście jest bardzo dynamiczna – tuż przed zjazdem i po nim działania były wzmożone.

Ministerstwo Klimatu i Środowiska pod kierownictwem Pauliny Henning-Kloski jest od początku bardzo aktywne. Wizyta ministry oraz wiceministra Mikołaja Dorożały w Puszczy Białowieskiej była symboliczna i znacząca. Zamiast pseudopatriotycznej szopki i myśliwskich atrakcji (jak bywało za poprzedniej władzy) – była merytoryczna dyskusja ze wszystkimi interesariuszami, także z przedstawicielami NGO-sów i naukowcami, oraz wędrówka po lesie, która zakończyła się deklaracjami ustanowienia „konstytucji” dla Puszczy. Przy okazji wizyty stanowisko stracił dyrektor Białowieskiego Parku Narodowego, dr Michał Krzysiak.

Dzień przed wizytą w Białowieży premier Tusk dość niespodziewanie wskazał nowego dyrektora generalnego Lasów Państwowych – Witolda Kossa. To człowiek spoza układu politycznego, ale także trochę znikąd. Oczekiwaniem środowiska leśnego i aktywistycznego, wyrażonym także podczas zjazdu, było powołanie na to stanowisko kogoś spoza układu politycznego i leśnego – najlepiej niezależnego autorytetu naukowego. Oczekiwaliśmy odpowiednika Adama Bodnara, bomby atomowej na miarę likwidacji Wiadomości i postawienia TVP w stan likwidacji, a dostaliśmy myśliwego i hodowcę ogarów z drugiego szeregu leśników.

Być może są to oceny surowe i na wyrost, ale nominacja Kossa może być ostrzeżeniem, że szykuje nam się powtórka z rozrywki, tylko pod innym sztandarem partyjnym. Gdy patrzy się na historię Lasów Państwowych od czasu zmian ustrojowych, widać wyraźnie, że jest to instytucja, która ma garnitur na każdą polityczną okazję. Przebiera się w niego w zależności od tego, jaki wieje wiatr, ale status quo się nie zmienia – nawet jeśli w ostatnich latach upolitycznienie sięgnęło zenitu, co zaowocowało tak ogromnym społecznym niezadowoleniem, że wylało się ono poza tradycyjną bańkę aktywistyczno-przyrodniczą, doprowadzając także do zmiany władzy.

Co szkodzi lasom bardziej niż katastrofa klimatyczna? Rządy Lasów Państwowych

Od słów do czynów

Koalicja Ruchów Leśnych zgromadziła się wokół 10 wypracowanych w ramach Manifestu Leśnego postulatów, w tym m.in. wyłączenia minimum 20 proc. lasów z użytkowania gospodarczego, zwiększenia wpływu społeczeństwa na decyzję o lasach i racjonalnego wykorzystania drewna.

Petryczkiewicz: Koniec sojuszu piły, tronu i ołtarza

Główny postulat leśny znalazł się także w umowie koalicyjnej. Problem w tym, że wyznaczenie obiecanych 20 proc. nie jest proste i nie wydaje się, aby był przygotowany niezbędny plan. Można to zrobić według jakiegoś klucza za pomocą rozporządzeń, ale by trwale chronić takie tereny, potrzeba zmian systemowych.

Obecne na sali osoby eksperckie podkreślały, że realna i trwała zmiana byłaby możliwa pod dwoma warunkami: gruntownej reformy Lasów Państwowych oraz nowej Ustawy o Lasach. Oba punkty muszą uwzględniać przede wszystkim kontekst zmian klimatu, a także zasadniczą zmianę paradygmatu zarządzania lasami, bo nie da się na tej samej powierzchni lasu realizować funkcji gospodarczej, przyrodniczej i społecznej, tak jak robiły to Lasy Państwowe, przyczyniając się przy okazji do nadmiernej eksploatacji lasu.

Ustawa o lasach znalazła się w umowie koalicyjnej, ale nie w konkretach na pierwsze 100 dni rządów. Oczywistym jest zresztą, że ustawy o lasach nie da się zmienić w tak krótkim czasie. Chodzi tu bowiem o takie skonstruowanie przepisów, które będą gwarantowały trwałą ochronę przyrody, a nie sięganie po wyłączenia, które dziś będą działać, a po ewentualnej zmianie władzy stracą swoją moc.

Od czegoś trzeba jednak zacząć. Tuż po zakończeniu zjazdu, w poniedziałek 8 stycznia, ministerstwo ogłosiło ograniczenia w wycinkach na obszarze 10 cennych przyrodniczo i społecznie lasów. Na liście znalazły się Bieszczady, Puszcza Borecka, Puszcza Świętokrzyska, Puszcza Augustowska, Puszcza Knyszyńska, Puszcza Karpacka, Puszcza Romincka, Trójmiejski Park Krajobrazowy, a także lasy w okolicy Iwonicza-Zdroju i Wrocławia.

„Od słów przechodzimy do czynów. Podjęliśmy decyzję o wydaniu pierwszej decyzji o ograniczeniu i wstrzymaniu wycinek najcenniejszych obszarów leśnych w Polsce. Czas wyprowadzić piły z części polskich lasów, zwłaszcza te, które cięły najcenniejsze obiekty przyrodnicze. Pracujemy nad systemowym rozwiązaniem, w którym znajdzie się więcej obszarów i które będzie konsultowane z przedstawicielami Lasów Państwowych, samorządami i lokalnymi społecznościami” – mówiła w trakcie konferencji ministra Hennig-Kloska.

Na razie wystarczy?

W „dziesiątce” znalazły się m.in. legendarny, projektowany Turnicki Park Narodowy (Puszcza Karpacka) czy słynne wydzielenie 219a w Nadleśnictwie Stuposiany, którego broniły aktywistki z kolektywu Wilczyce. Ale nie ma np. lasów nadleśnictwa Krasiczyn, w którym planowane na ten rok jest wycięcie ponad 300 drzew o randze pomników przyrody. Brak też także szczecińskiej Puszczy Bukowej, której uratowanie spod topora już przed tygodniem świętowali – jak widać, na wyrost – przyrodnicy i lokalni społecznicy.

Wojna podjazdowa o Zielony Pierścień Warszawy

Nie ma też słowa o Zielonym Pierścieniu wokół Warszawy i wielu innych, cennych społecznie lasach. Dodatkowo moratorium na wycinki obowiązywać będzie na razie tylko przez sześć miesięcy. Pokazano także szczegółowe mapy wydzieleń, na których prace leśne zostaną wstrzymane lub znacznie ograniczone. W zasadzie oprócz terenu projektowanego Turnickiego są to większe lub mniejsze ilości wydzieleń, ale nie całe kompleksy leśne, jak można by wywnioskować z komunikatu. Dodatkowo okazuje się, że część „wstrzymanych wydzieleń” nie była planowana do cięć – przynajmniej tak wynika z danych dostępnych na pozyskanej od nadleśnictw mapie Lasów i Obywateli.

Zarówno ministra Kloska, jak i obecny na konferencji minister Dorożała zapewniali, że jest to tylko pierwszy etap działań. Chodziło o to, aby – na razie w prowizorycznej formie – ograniczyć wycinkę w miejscach najcenniejszych przyrodniczo i społecznie (choć to bardzo subiektywna kategoria i każde miejsce może być w niej równie cenne).

Jednocześnie zapowiedziano dalsze zmiany systemowe w terminie przed upływem moratorium. Jakie będą to zmiany? Szczegółów na razie brak. Minister Dorożała podkreślał kilkakrotnie, że będą one uwzględniać interes społeczny w myśl zasady „nic o nas bez nas”. Nie padła jednak konkretna obietnica zmian w ustawie o lasach czy dogłębnej reformy Lasów Państwowych. Czekamy też na obiecany przez premiera Tuska Okrągły Stół w sprawie lasów, przy którym mają zasiąść wszyscy interesariusze.

Pojawiła się natomiast ciekawa zapowiedź możliwości zgłaszania lasów cennych społecznie czy przyrodniczo bezpośrednio przez stronę internetową ministerstwa. W trakcie zjazdu postulat był przedstawiany przez ekspertów jako jeden ze sposobów wyznaczenia 20 proc. lasów objętych brakiem użytkowania gospodarczego, choć zwracano też uwagę na to, że cały proces zgłaszania, opiniowania i podejmowania decyzji w tym zakresie musiałby być dokładnie opisany. „Dorożała to marketingowiec, rzuca hasła, a o porządnym procesie wydaje się zupełnie nie myśleć” – usłyszałem od jednej z uczestniczek.

Co na to aktywistki?

Reakcja środowiska skupionego wokół Manifestu Leśnego jest optymistyczna, ale wstrzemięźliwa.

Fundacja Lasy i Obywatele napisała na swojej stronie na Facebooku: „10 miejsc z symbolicznymi wyłączeniami na 6 miesięcy może być jaskółką zmian, ale ta jaskółka nie zatrzymuje pił i harvesterów w wielu miejscach, które na to zasługują. Czekamy na systemową reformę polityki leśnej, która uwzględniać będzie 10 postulatów Manifestu Leśnego”.

W podobnym tonie wypowiada się Greenpeace Polska czy Inicjatywa Dzikie Karpaty – choć ci ostatni mają powody do radości. Wszak jeszcze kilka miesięcy temu własnymi ciałami broniły i bronili wycinek w projektowanym Turnickim PN.

Ostatnie wydarzenia wokół lasów to ogromna zmiana w narracji. Nagle okazuje się, że to, co do tej pory niemożliwe (choćby czasowe ograniczenie wycinek), okazało się dość proste i było kwestią woli politycznej. Trzeba mieć także realistyczne oczekiwania – żadna naprawdę dobra zmiana nie wydarza się w chwilę. Potrzeba czasu.

Osobiście jestem ostrożnym optymistą. Ogromnie się cieszę ze wstrzymania lub ograniczenia cięć. Moratorium jest ważne zarówno pod względem psychologicznym, jak i praktycznym – chodzi po prostu o to, aby było co chronić, kiedy przyjdą upragnione zmiany systemowe. Mam podskórną obawę, wyrażaną także przez wiele osób uczestniczących w zjeździe, że dostaniemy ochłapy. Niektóre być może nawet cenne, ale jednak ochłapy – tak aby nikt nie mógł politykom zarzucić, że nie wywiązali się z obietnic. A że te obietnice są ogólne? Tak właśnie najczęściej wygląda polityka.

Z drugiej strony myślę, że rządzących, którzy dostali taki mandat, nie stać będzie na niespełnienie obietnic. Polska demokracja zapłaciłaby za to straszliwą cenę. Jako społeczeństwo obywatelskie pokazaliśmy także, że potrafimy walczyć, a presja miała ogromny sens. Widać, że premier i jego ekipa ją czują. Cieszę się więc jaskółkami i cierpliwie czekam na wiosnę.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Daniel Petryczkiewicz
Daniel Petryczkiewicz
Fotograf, bloger, aktywista
Fotograf, bloger, aktywista, pasjonat rzeczy małych, dzikich i lokalnych. Absolwent pierwszego rocznika Szkoły Ekopoetyki Julii Fiedorczuk i Filipa Springera przy Instytucie Reportażu w Warszawie. Laureat nagrody publiczności za projekt społeczny roku 2019 w plebiscycie portalu Ulica Ekologiczna. Inicjator spotkania twórczo-aktywistyczno-poetyckiego „Święto Wody” w Konstancinie-Jeziornej. Publikuje teksty i fotoreportaże o tematyce ekologicznej.
Zamknij