Kraj

Polska i pioseneczki

Zenek Martyniuk, gdyby tylko chciał, zostałby prezydentem tego kraju. Nic dziwnego, że PiS zapragnął zagospodarować miłość milionów Polaków, miłość autentyczną i przez długi czas wyszydzaną.

Być guziczkiem w klawiaturze telefonu, żebyś mogła wezwać mnie i w dzień, i w nocy
Akcent, Pragnienie miłości

Parę dni temu Maryla Rodowicz ogłosiła, że nie wystąpi w Opolu z Zenkiem Martyniukiem. Wystąpi z Dodą, co ma chyba przynieść ulgę części miłośników festiwalu i świadczyć o utrzymaniu polskiej kultury na właściwym poziomie. Muzyka disco polo stała się w liberalnym dyskursie symbolem PiS-owskich rządów, wejścia „chamstwa” na salony i awansu społecznego, na który część Polaków nie jest gotowa i nigdy się z nim nie pogodzi. Może klasa średnia też jest biedna, może jej też nie stać na mieszkania, pracuje w trybie prekarnym, ale do tej pory miała jedno: przewagę kulturową, swój festiwal w Opolu, Sopocie i Eurowizję. I tak miało pozostać.

Disco polo przeżywa renesans, znów można je usłyszeć z samochodów, ogródków działkowych i straganów z warzywami, bez wstydu i zażenowania. W telewizji Discopololand i festiwale, osobne stacje radiowe z muzyką disco polo, mural z Zenkiem, energy drink z Zenkiem, Akcent na Juwenaliach, Akcent na Dniach Nidzicy, Akcent na Dniach Barczewa, Akcent w TVP.


Od dobrych paru lat obserwujemy zwiększenie popularności gatunku, który powrócił z siłą równą tej z lat 90. i niezapomnianego programu Disco Relax, ale w wersji bardziej rynkowej, zachodniej, podlanej seksizmem, podrasowanej kapitalistycznymi zabawkami i przaśnym humorem („Cztery osiemnastki tylko w mojej furze, lubią być na dole, kiedy ja na górze”, „Kici, kici miał, będę ciebie brał”). Niekwestionowanym królem disco polo pozostaje jednak Zenek Martyniuk, który jest na scenie od prawie trzydziestu lat, cały czas tak samo dobry i kochany przez słuchaczy.


Nie ma osoby, którą Polacy kochają tak bezinteresowną, szczerą miłością jak Zenka Martyniuka. Powiem więcej, myślę, że Zenek, gdyby tylko chciał, zostałby prezydentem tego kraju. Nic więc dziwnego, że PiS zapragnął zagospodarować miłość milionów Polaków, miłość autentyczną i przez długi czas lekceważoną, wypieraną i wyszydzaną. Muzyka disco polo zawsze funkcjonowała jako element rzeczywistości klasy ludowej i niższej, chłopiec do bicia dla kulturalnych mieszczan zakochanych w miękkim rocku i od pewnego momentu guilty pleasure studentów. Nie wiadomo, dlaczego pojawiła się opinia, że ludowi discopolowcy reprezentują światopogląd konserwatywny, a ci drudzy liberalny (z tym prostym rozróżnieniem nie zgadza się również Maciej Gdula). Na pewno nie wynika to z tekstów piosenek, przynajmniej disco polo klasycznego, czyli tego z czasów naszego dzieciństwa, Polsatu i kaset magnetofonowych. Trudno bowiem o muzykę popularną, w której mniej by było przemocy i stereotypów. Budka Suflera na początku lat osiemdziesiątych śpiewała „Nie wierz nigdy kobiecie…” i „z autobusem Arabów zdradzała go”, a zespół Skaner w 1997: „Afryka, pojechać musisz ze mną, to egzotyczny kraj, zabiorę cię na pewno, zobaczysz co to raj”, w towarzystwie czarnoskórego muzyka.


Polski rock przeciwstawiany był (i dalej jest) muzyce ludzi z peryferii, Białegostoku, Ostródy czy Bielska Podlaskiego. Muzycy rockowi śpiewali o tym, jak ciężko się żyje; muzycy disco polo wywodzili się ze środowisk, w których panowała strukturalna bieda i bezrobocie, więc nie chcieli już o tym śpiewać. A ich publiczność nie chciała o tym słuchać. Śpiewali więc o miłości, emigracji, nadziei (znów Skaner: „Los się uśmiecha do mnie, szczęście niesie, prowadzi prostą drogą”). Ale przecież nie tylko, bo to w piosence Janusza Laskowskiego Świat nie wierzy łzom znajdziemy fotosy zestawiające afrykańskie dzieci i obrazki podlaskiej biedy. Shazza w teledysku do piosenki Bierz, co chcesz wciela się w zmęczoną pracownicę piekarni, z zespołem Top One współpracował pochodzący z Ghany muzyk Calabash, w piosenkach Skanera pojawia się też wątek miłości do czarnoskórej dziewczyny i charakterystyczna dla disco polo pozbawiona uprzedzeń i lęków fascynacja światem (wtedy odległym i niedostępnym). „Zabiorę cię na dziką plażę, gdzie złoty piasek i stada mew, wyznam ci szeptem to, o czym marzę, wyznam ci szeptem to, o czym śnię: kochana, wierzę w miłość, kochana, wierzę w nas”.


Disco polo to również kultura romska, która wywarła wpływ nie tylko na melodię i rytm, ale była też wątkiem w życiu prywatnym muzyków. To od Romów Zenek Martyniuk uczył się grać na gitarze (jak głosi legenda), to o nich śpiewa piosenki (Dźwięki strun) i z nimi występuje na wspólnych koncertach. Akcent w swoich tekstach odwołuje się do najbardziej podstawowych, pierwotnych emocji i lęków. Na swoich pierwszych kasetach nawiązywał do italo-disco, a niekiedy nawet do swoich synthpopowych (ulubionym wykonawcą Zenona Martyniuka jest Savage), elektronicznych i dance’owych korzeni. Kiedy zapytano Zenona, co myśli o tym, że Jacek Kurski jest jego fanem, odpowiedział: „Bardzo się cieszę, bo ulubioną piosenką prezesa jest piosenka Taką cię wyśniłem, piosenka o miłości, super”. Tyle jeśli chodzi o polityczność Akcentu, zespołu, którego najważniejszym tematem jest miłość romantyczna i niespełniona.


Dla wielu osób Zenek Martyniuk i jego staroświecki romantyzm stał się symbolem kiczu, Złej Zmiany i upadku obyczajów, a walka z zespołem Akcent stała się walką o poziom polskiej piosenki (czyli polskiej kultury!). To zabawne, że w kontekście Opola jedyną możliwą alternatywą dla disco polo stają się Maryla Rodowicz i Doda. A przecież dla dużej grupy młodych Polaków to właśnie one są symbolem ramoty i złego stylu. Kulturowa wojna toczy się więc między muzyką, której ludzie naprawdę słuchają (dawno nie byłam na tak dobrym, oczekiwanym przez lokalną społeczność i dającym ludziom radość koncercie jak właśnie występ Akcentu w Nidzicy), a muzyką, której powinni słuchać, bo ktoś im mówi, że jest bardziej wartościowa. A przecież nie jest. Jacek Kurski mówiąc, że zaprasza do TVP muzyków disco polo, ponieważ należy skończyć z hipokryzją, telewizja powinna być dla wszystkich Polaków, a wśród nich są też słuchacze disco polo, zwrócił honor muzykom i fanom. A jest ich coraz więcej.


W ten sposób PiS wygrywa tej wojnę kulturową, wojnę o habitusy, którą dawno przegrała PO.Robi to, czego nie zrobił wcześniej nikt inny, chociaż próbowali Aleksander Kwaśniewski i Samoobrona. Walka z wykluczeniem kulturowym i dowartościowanie Polski mniejszych miast to coś, co zrobiłaby pewnie idealna lewica, gdyby w ogóle istniała, bo jak śpiewa Zenon: „O miłość walczyć to nie wstyd”.

Bożek: Co z Marysią jest nie tak, że jej zabraniają?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Emilia Konwerska
Emilia Konwerska
Publicystka, kuratorka, poetka
Literaturoznawczyni, publicystka, kuratorka, poetka. Mieszka we Wrocławiu.
Zamknij