Tekst Anety Ilnickiej z Klubu KP we Wrocławiu ukazał się na łamach tamtejszej "Gazety Wyborczej".
Lokalizacja stref handlu ulicznego nie od dziś stanowi zarzewie konfliktu na linii urzędnicy – kupcy. Wrocław ma targowiska, które współtworząc centrum miasta, ciągle cieszą się nieustającym zainteresowaniem nie tylko mieszkańców, turystów, kupców, klientów, ale i urzędników.
„Mandaty często nic nie dają, bo sprzedający je ignorują i zamiast płacić, wyrzucają do kosza. A zabranie im towaru byłoby dużo bardziej dotkliwe”. W ten sposób radny klubu Dutkiewicza Maciej Zegan komentuje postępowanie kupców nielegalnie zajmujących wrocławskie chodniki. Choć funkcję radnego pełni od 2010 roku, to można powiedzieć, że jako mówca debiutował dopiero pod koniec marca 2013 roku, podczas sesji rady miejskiej, o czym można było przeczytać w minionym tygodniu w lokalnej prasie. Znamy go więc z jego opinii na temat piłkarskiego Śląska Wrocław oraz z kolejnej wypowiedzi, którą udzielił na potrzeby artykułu o nielegalnym handlu ulicznym. W nim radny Zegan zdradził swoją propozycję „walki” ze sprzedażą prowadzoną w niewłaściwych miejscach i bez zezwolenia. Nowa uchwała, która według jego zapewnień: „spotkała się z szerokim i pozytywnym oddźwiękiem ze strony innych radnych”, ma pozwalać wrocławskiej straży miejskiej na zabieranie towaru, nierozliczającym się z podatków i opłat, handlarzom ulicznym.
[…] Dobrym sposobem nakłaniania kupców do legalnego handlu jest nowojorski Street Vendor Project. Dzięki niemu miasto zyskało estetyczne i łatwo dostępne kramy. Korzystający z nich kupcy otrzymują instrukcję obsługi oraz mapę miejsc wyznaczonych dla handlu w mieście. Osoby, które chcą za ich pomocą legalnie sprzedawać swoje towary, zobligowane są jedynie do odbycia kursu i nabycia licencji.
Cały tekst na wroclaw.gazeta.pl