Kraj

Czy mężczyźni zazdroszczą feministkom?

Możemy się spierać z Magdą Środą czy Kongresem Kobiet, możemy się wkurzać na Krytykę Polityczną i na mnie osobiście, że rozmawiałam z Tomaszem Lisem, ale na koniec wszystkie przy podejmowaniu decyzji wyborczych będziemy sobie zadawały pytanie: „a co ta partia proponuje kobietom?”.

Pamiętacie, jak Katarzyna Nosowska śpiewała, że nie może puścić faceta do pracy, bo tam czai się na niego „tyyyyyle kobiet”? Nie pamiętacie? Może nawet lepiej. Bo śpiewała to dawno temu i jeszcze dodawała, że te kobiety „gwałcą w myślach” jej faceta.

Piosenka Heya nazywała się Zazdrość i była o zazdrości w relacji. Ale może jest też jakaś forma zazdrości między płciami? Internet pełen jest wyliczanek, które w punktach i w obrazkach opowiadają o tym, czego kobiety zazdroszczą mężczyznom. I odwrotnie. Nie trafiłam jednak nigdzie na opowieść o tym, czego faceci mogą zazdrościć nam, lewicowym dziewczynom, feministkom. Myślicie, że nie ma takiej rzeczy?

Od jakiegoś czasu pojawiają się sondaże i analizy pokazujące, że młode kobiety głosują na Lewicę, a młodzi mężczyźni na Konfederację. Komentatorzy i socjologowie tłumaczą, że dziewczyny są bardziej progresywne, i zastanawiają się, z czego to wynika.

Lewicę odbudują kobiety

Czy z tego, że są lepiej wykształcone? Z raportu Głównego Urzędu Statystycznego Polska w liczbach 2023 wynika, że w roku akademickim 2020/2021 prawie dwa razy więcej kobiet niż mężczyzn ukończyło studia, i prawie trzy razy więcej szkoły policealne. A może dlatego są bardziej progresywne, że szybciej się usamodzielniają, szybciej opuszczają dom rodzinny? Nie jest to specyfika Polski, co pokazują dane Eurostatu.

Wracając do zazdrości, można się zastanowić nad tym, czy w tym rozjeździe między młodymi facetami a młodymi laskami pojawia się jakaś zazdrość, którą artykułujemy politycznie.

Kobiety – młode, niemłode, różne – angażują się w protesty przeciw restrykcyjnemu prawu aborcyjnemu, pracują na rzecz większej obecności kobiet w debacie, zabierają głos w sprawie przemocy w miejscach pracy (paru prominentnych panów już musiało się pożegnać z karierami z tego powodu).

Kobiety zalały internety zdjęciami w czasie Czarnego Protestu, potem wyszły na ulice w czasie Strajku Kobiet. Zatrzymały wtedy prace Sejmu nad ustawą ograniczającą ich prawa. Trybunału nie udało nam się zatrzymać, ale jeszcze nie powiedziałyśmy ostatniego słowa.

Za to w słowach nie przebierałyśmy. Panowie oczywiście mogli i szli z nami na demonstracje, ale – upraszczając – oni mogli chodzić na różne protesty i tam krzyczeć: „konstytucja”, „praworządność”, a my wyszłyśmy na ulice drzeć się: „wypierdalać”. Musicie przyznać, że kobiety miały fajniejsze hasła.

To głównie kobiety tworzą i rozwijają ruch feministyczny. Spieramy się w jego ramach. Jednym Kongres Kobiet wydaje się zbyt liberalny, dla innych mówienie o cipkach i macicach to radykalizm. Ale jednak to my mamy siostrzeństwo i transparenty „nigdy nie będziesz szła sama”. A tymczasem co mają chłopaki?

Kiedy prowadziłam na Campusie Polska debatę o feminizmie, pierwsze pytanie, jakie padło z sali, to było pytanie od chłopaka, który chciał wiedzieć, czy w feminizmie jest miejsce dla facetów. Oczywiście, że jest! Bo patriarchat, drodzy koledzy, robi was z trąbę i uciska, więc chodźcie z nami go obalić.

Mężczyźni cierpią w świecie zorganizowanym przez mężczyzn. A z kobiet robią kozły ofiarne

To pytanie – i wiele kolejnych, które słyszałam już za kulisami i które wracają jak bumerang – podsunęły mi tytułową myśl: że może mężczyźni jednak zazdroszczą feministkom. Nie wszyscy, ale np. ci, którzy pytają po ostatniej konwencji Lewicy Bezpieczna Polka, czemu partia mówi tyle o kobietach, a zaniedbuje panów. Albo ci, którzy widzą, że młodzi mężczyźni nie mogą znaleźć wzorca męskości.

Młodzi faceci nie mogą znaleźć wzorca męskości, więc szukają opiekuna. Przytula ich Konfederacja

Moja teza brzmi więc, że lewicowi mężczyźni zazdroszczą lewicowym dziewczynom, bo my mamy feminizm, mamy agendy wypracowywane i przegadane przez lata, często w kłótniach i sporach. Mamy swoje protesty. Mamy organizacje i ruchy dziewczyn i kobiet. Mamy swoje wzorce. Mamy w Sejmie fajne posłanki, z których jesteśmy dumne. Mamy ekspertki i aktywistki, które nam imponują: Greta Thunberg, Dominika Lasota, Wiktoria Jędroszkowiak są naszymi idolkami. Możemy się spierać z Magdą Środą czy Kongresem Kobiet, możemy się wkurzać na Krytykę Polityczną i na mnie osobiście, że rozmawiałam z Tomaszem Lisem, ale na koniec wszystkie przy podejmowaniu decyzji wyborczych będziemy sobie zadawały pytanie: „a co ta partia proponuje kobietom?”.

Lis: Przyznaję, moje metody były retro. A może bardzo retro

Zespół Partia proponował w piosence Dziewczyny kontra chłopcy, żebyśmy podali sobie ręce. Lesław śpiewał, że „ta wojna trwa już zbyt długo, więc podajmy sobie ręce na przykład tu, w twoim pokoju”. Mam inną propozycję. Podajmy sobie ręce przy urnach wyborczych.

Jeśli myślicie, że mamy fajniejsze hasła, liderki, ruchy społeczne, kongresy i demonstracje, chodźcie z nami!

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij