Kraj

Komisja antymobbingowa potwierdza nieprawidłowości w Centrum Praw Kobiet

Zadaniem komisji było zbadanie, czy w fundacji dochodziło do zachowań, które mogły mieć charakter mobbingu i dyskryminacji, łamania praw pracowniczych oraz czy istniały wymagane procedury antymobbingowe.

„Komisja Antymobbingowa potwierdziła zarzuty stawiane zarządowi Centrum Praw Kobiet” – czytamy na profilach związku zawodowego fundacji w mediach społecznościowych. W styczniu Onet.pl opublikował reportaż Ewy Raczyńskiej, opisujący przypadki łamania praw pracowniczych, mobbingu i dyskryminacji, których miał dopuszczać się zarząd CPK, czyli Urszula Nowakowska i Grażyna Bartosińska. Wynikało z niego, że większość pracowniczek w związku z opisanymi sytuacjami musiała korzystać z psychoterapii, leków przeciwdepresyjnych czy przeciwlękowych. W grudniu 2022 roku związek wystąpił do Rady Nadzorczej o powołanie komisji antymobbingowej. Na raport trzeba było czekać sześć miesięcy.

Centrum Praw Kobiet: zapraszamy do Urszulexu

To, czy w CPK dochodziło do mobbingu, ostatecznie może stwierdzić jedynie sąd. Rada Nadzorcza poinformowała związek, że zgłoszone przez pracowniczki uwagi i zastrzeżenia zostały uznane za zasadne. Odmówiła jednak przekazania pełnego raportu, nawet w wersji zanonimizowanej, tłumacząc, że zawiera szczegółowe opisy trudnych doświadczeń byłych i obecnych pracownic, na podstawie których można byłoby je zidentyfikować.

– Znamy treść tych zeznań, bo dzieliłyśmy się między sobą doświadczeniami. Nie wiemy tylko, co mówiły świadkinie wskazane przez Urszulę Nowakowską, ale nie domagamy się dostępu do tych informacji – mówi Monika Młynarczyk, jedna z założycielka związku, która przez pięć lat pracowała w CPK na stanowisku fundraiserki. – Chcemy jedynie poznać dokładne rekomendacje i szczegółowe wnioski z prac komisji. Odmowę uważamy za działanie nietransparentne i bezzasadne. Rada poinformowała nas jednak, że zamierza podjąć wszystkie rekomendowane przez komisję działania. Możemy się domyślać, że obecnie trwają rozmowy z zarządem, by jego członkinie dobrowolnie ustąpiły ze stanowisk.

Fragmenty raportu dotyczące mobbingu i dyskryminacji zostaną przekazane osobom, których bezpośrednio dotyczą – to one zdecydują, czy wejść na drogę sądową.

Z przekazanych związkowi przez Radę skąpych informacji wynika, że stwierdzone zostały między innymi przypadki łamania zapisów Kodeksu pracy. Dotyczy to przede wszystkim opóźnień w wypłatach oraz zatrudniania osób na podstawie umów cywilnoprawnych mimo zachodzącego stosunku pracy. Wiadomo również, że w fundacji nie istniały żadne procedury antymobbingowe.

Fundacja bez pracownic?

Większość kobiet, które działały w związku zawodowym, zrezygnowała z pracy w fundacji. Odeszły też dyrektorki oddziałów – we Wrocławiu, Poznaniu, Gdańsku, Żyrardowie – a także dziesiątki wolontariuszek. Krakowska dyrektorka od kilku miesięcy jest na zwolnieniu lekarskim, łódzka odeszła dwa lata temu, a oddział jest w zapaści.

– Od czasu powołania komisji antymobbingowej zarząd nie tylko nie podjął żadnych działań w kierunku poprawy sytuacji, ale kontynuował swoje szkodliwe działania, między innymi nie płacąc pracowniczkom na czas – mówi Joanna Gzyra-Iskandar, była koordynatorka ds. komunikacji i jedna z trzech jawnych działaczek związku zawodowego w CPK. Odeszła z pracy tuż przed opisaniem sprawy przez media.

– Niektóre pracownice dostają wynagrodzenia z opóźnieniem albo wcale. Po rozwiązaniu umów nie otrzymywały świadectw pracy i musiały się o nie upominać. Ale spodziewałyśmy się, że Urszula będzie wolała zatopić fundację niż ustąpić ze stanowiska lub przynajmniej podjąć działania naprawcze. Na miejsce dyrektorek, które zrezygnowały z pracy, zatrudniła figurantki – mówi Gzyra. – W poznańskim oddziale CPK kilkadziesiąt osób, które odeszły, zastąpiły trzy czy cztery. Byłe pracownice z Poznania założyły własną fundację: Czas Praw Kobiet.

Jak rozpoznać mobbera – poradnik w 7 punktach

czytaj także

Po tym, jak w licznych mediach pojawiły się artykuły na temat sytuacji w CPK, Nowakowska zarzuciła działaczkom związkowym działanie na szkodę fundacji i kobiet, które korzystają z jej wsparcia. To przede wszystkim ofiary przemocy domowej i seksualnej oraz uchodźczynie.

Młynarczyk: – Miesiąc później weszła do poznańskiego oddziału ze ślusarzami, którzy zmienili zamki. Ze starego składu została już wtedy tylko sekretarka i dziewczyny z Ukrainy, zatrudnione w ramach projektu z UNHCR. Okazało się zresztą, że przez dwa miesiące nie dostawały wypłat i związek również w tej sprawie musiał interweniować. W oddziale działał pokoik interwencyjny, w którym uchodźczynie niemające gdzie się podziać mogły zamieszkać na kilka dni. Urszula powiedziała sekretarce, że zwalnia ją ze skutkiem natychmiastowym, również z obowiązku świadczenia pracy. Uchodźczyni, która zajmowała pokoik, kazała natychmiast się wynieść. Dała jej worki na śmieci i powiedziała, że ma się spakować. Ona w tym czasie, razem z Bartosińską, wynosiły z oddziału rzeczy. Wzięły nawet segregator z różnymi dokumentami, należący do stowarzyszenia Czas Praw Kobiet, który dziewczyny zostawiły tam przez przypadek, a nawet sprzęt biurowy udostępniony przez wolontariuszki.

Postulaty związku zawodowego

Związkowczynie mówią o autorytarnym sprawowaniu władzy w fundacji przez Nowakowską: – Nie tylko nie pozwala pracownicom na podejmowanie jakichkolwiek, choćby pomniejszych decyzji bez wcześniejszego ustalenia z nią, ale zasiada jednocześnie w zarządzie i kolegium.

W kompetencjach kolegium Centrum Praw Kobiet leży między innymi możliwość zmiany treści statutu, powoływanie i odwoływanie zarządu i rady nadzorczej. „Nowakowska jest sędziną we własnej sprawie, bo według statutu tylko ona sama może siebie odwołać. Z kolei Radzie Nadzorczej statut przyznaje bardzo skąpe kompetencje, które de facto nie pozwalają jej prowadzić działalności nadzorczej. Jednocześnie skład Rady Nadzorczej zależny jest od przewodniczącej Zarządu, której działalność powinna być nadzorowana przez Radę” – czytamy w komunikacie na profilach związku zawodowego.

Mobbing zaczyna się od poczucia, że jest się lepszym od innych

Związek opublikował w mediach społecznościowych swoje postulaty. Domaga się przede wszystkim dymisji zarządu i kolegium Centrum Praw Kobiet oraz zmiany statutu fundacji: likwidacji kolegium, doprecyzowania zakresu kompetencji zarządu i rady nadzorczej oraz procedur kontrolnych. Kolejny punkt mówi o poprawie transparentności finansowej poprzez realizację postanowień statutu, który już w obecnej formie nakłada na organy fundacji obowiązek tworzenia planów, strategii działania oraz preliminarza budżetu na rok następny – a także wzmocnienia mechanizmów kontroli nad finansami.

Działaczki chcą także, by nowy zarząd składał się z co najmniej czterech równoprawnych osób, wybieranych na czteroletnie kadencje. Punkt piąty dotyczy wsparcia dla dyrektorek lokalnych oddziałów fundacji w ich prowadzeniu oraz pozyskiwaniu środków finansowych. Następny dotyczy potrzeby stworzenia dokumentów wewnętrznych, które dotąd nie istniały: regulaminu pracy organizacji, regulaminu płac, regulaminu oceny pracownic i procedury antymobbingowej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Patrycja Wieczorkiewicz
Patrycja Wieczorkiewicz
redaktorka prowadząca KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka, feministka, redaktorka prowadząca w KrytykaPolityczna.pl. Absolwentka dziennikarstwa na Collegium Civitas i Polskiej Szkoły Reportażu. Współautorka książek „Gwałt polski” (z Mają Staśko) oraz „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności” (z Aleksandrą Herzyk).
Zamknij