Kraj

Polska też chce być „jednym z najgroźniejszych państw dla kobiet na świecie”

„Pokój do wypłakania się” zamiast aborcji? Nauczanie oparte na encyklikach Jana Pawła II? Rezygnacja z badań prenatalnych i in vitro? To dopiero początek, zapnijcie pasy.

Familiologia (fundamentalistyczna stosowana) to dziedzina, która stara się właśnie o oficjalny status nauki i w tej sprawie Polskie Stowarzyszenie Familiologiczne skierowało kilka dni temu do zaprzyjaźnionego ministra edukacji list. Warto się z nim zapoznać, gdyż jego ewentualne skutki dotkną nie tylko dobrowolnych adeptów tej gałęzi „nauki Kościoła”. Pisownia oryginalna:

„Stowarzyszenie stoi na stanowisku, że znaczenie i zadania małżeństwa i rodziny w społeczeństwie stanowią niepodważalną przesłankę do uznania nauk o rodzinie za strategiczną dla państwa polskiego dyscyplinę naukową, co było od początku określane przez Przedstawicieli Instytutu Studiów nad Rodziną w Łomiankach”.

„Odpowiedzialna polityka prorodzinna państwa wymaga zapewnienia konstytucyjnych gwarancji ochrony życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci oraz normatywnego modelu małżeństwa i rodziny”.

„Deklarację Pana Ministra o przywróceniu dyscypliny nauki o rodzinie Stowarzyszenie identyfikuje jako element dopełniający prowadzoną dotychczas wielopłaszczyznową politykę prorodzinną rządu. Obrany w ten sposób kierunek reformy szkolnictwa wyższego w Polsce w zakresie studiów i badań nad małżeństwem i rodziną Stowarzyszenie przyjmuje z pełną aprobatą jako jedną ze skutecznych odpowiedzi na aktualne oczekiwania społeczne. Stowarzyszenie z wdzięcznością odnosi się także do działań podejmowanych przez Pana Ministra na rzecz rozwoju nauki polskiej, w tym familiologii oraz edukacji pro-life”.

Niestety Stowarzyszenie nie precyzuje, jakiej społeczności „aktualne oczekiwania” spełni pisowski minister zrównujący familiologię z socjologią, antropologią czy filozofią. Możemy się domyślać, że na pewno chodzi o oczekiwania setki członków Stowarzyszenia.

Oczywiście żaden minister edukacji nie mógłby przepuścić takiej okazji, a do tego zignorować ekspertyzy takich naukowych autorytetów jak Instytut Studiów nad Rodziną w Łomiankach i ksiądz arcybiskup Kazimierz Majdański.

Dodam, że prezesem owego Stowarzyszenia przez wiele lat był inny słynący z prorodzinności arcybiskup – Stefanek – znany z tego, że niezłomnie nie reagował na zarzuty wobec podległego sobie księdza Andrzeja D., który w Ośrodku św. Alberta w Szczecinie zmuszał dzieci do seksu oralnego i wzajemnej masturbacji (szczegóły znajdziecie na mapie kościelnej pedofilii).

W obecnej sytuacji politycznej wkroczenie familiologii pro-life+ do akademii to tylko kwestia czasu. Zwłaszcza że dzięki uprzejmości mediów jej pionierzy i pionierki już teraz z powodzeniem zdobywają kolejne przyczółki na okładkach przyjaznych magazynów i w popularnych programach publicystycznych.

Oto na przykład w zeszłym tygodniu „Dziennik Gazeta Prawna” postanowiła wesprzeć boże dzieło propagowania fundamentalistycznej religijności. Dzięki temu pani Magdalena Korzekwa-Kaliszuk, psycholożka i prawniczka, aktywistka antyaborcyjna, podzieliła się z czytelnikami wprost z okładki swoim smutkiem wynikającym z faktu, że „w polskim prawie kobieta nie podlega odpowiedzialności karnej za przeprowadzenie aborcji”. Pani Magdalena co prawda nie słałaby kobiet wprost do więzienia, ale proponuje, żeby „się zastanowić nad inną karą”.

Dziennik Gazeta Prawna oddaje głos fanatyczce, która zastanawia się jak karać kobiety. Dziennikarze gazety na Twitterze…

Posted by Dorota Łoboda on Thursday, February 4, 2021

Z jednej strony nie rozumiem, czemu katolicka aktywistka tak łatwo odrzuca ideę więzień – w Salwadorze sprawdziły się przecież znakomicie. Niektóre kobiety dostały nawet po 30 lat odsiadki za przerwanie ciąży, a za formę aborcji uznaje się także (na wszelki wypadek) poronienie i urodzenie martwego dziecka.

Dzięki takiemu rozwiązaniu inne dzieci tych kobiet – bo przecież na całym świecie na aborcję często decydują się kobiety, które są już matkami i zwyczajnie nie chcą lub nie mogą sobie pozwolić na wzięcie odpowiedzialności za kolejne dziecko – nie są dłużej narażane na zły wpływ ze strony matki, która nie rozumie wartości rodzinnych.

O skuteczności takiej taktyki świadczy choćby to, że tak antyrodzinna organizacja jak Amnesty International uznała Salwador za „jedno z najgroźniejszych państw dla kobiet na świecie”.

Co przyniósł Salwadorowi całkowity zakaz aborcji?

Z drugiej strony kara więzienia to rzeczywiście nuda. Siedzi sobie taka aborcjonistka w ciepłej celi, dostaje jedzenie i może nawet ogląda zdjęcia z kolejnych etapów dorastania swoich dzieci. A przecież historia Kościoła katolickiego dostarcza wiele przykładów o wiele ciekawszych kar. Jest oczywiście klasyczne palenie na stosie, pławienie w rzece, rozciąganie końmi, wbijanie na pal, ucinanie języka, piersi lub innych newralgicznych części ciała, a także wypalanie gorącym żelazem znaków na ciele.

Chrześcijańskie miłosierdzie od zawsze obejmowało wyzwolenie od nudy i letnich uczuć. Niepotrzebnie odłożyliśmy różne ciekawe rozwiązania z przeszłości do lamusa – tylko z powodu „jakichś idiotyzmów o prawach człowieka” (cytat za: minister edukacji Czarnek, w kontekście praw osób LGBT, rok 2020).

Pani Korzekwa-Kaliszuk dzięki uprzejmości polskich mediów może prezentować szerokim rzeszom publiczności nie tylko swoje radykalne poglądy, ale i wzorowe zastosowanie narzędzi perswazji, opisanych przez Wielką Koalicję za Równością i Wyborem w raporcie Kontrrewolucja kulturowo-religijna. Czy Polsce grozi prawo podporządkowane ideologii chrześcijańskich fundamentalistów?

Jednym z kluczowych jest oczywiście strategia manipulacji językiem. Jak piszą ekspertki WKRW, „opiera się ona na unikaniu terminów o charakterze neutralnym i zastępowaniu ich własnymi. Zamiast zarodek lub płód używa się terminu dziecko nienarodzone, zamiast aborcja – morderstwo, zamiast in vitro – eugenika etc. Wprowadzaniu do języka powszechnego, a także prawnego, definicji odmiennych od dotychczas stosowanych i zrozumiałych, towarzyszy obecność wyrażeń sugerujących, że skrajne stanowisko jest nie do podważenia”.

Przykłady? Proszę bardzo: „ponad wszelką wątpliwość; oczywistym jest, wszyscy wiedzą, że”. Prócz tego strategia manipulacji językiem polega na używaniu określeń silnie nacechowanych oceną, tworzących wizję walki sił dobra przeciwstawionych siłom zła. Tworzą ją antynomie „uczciwy–nieuczciwy; moralny–niemoralny”.

Jak pisze Federa, przedstawiciele Ordo Iuris często „przedstawiają niepotwierdzone informacje, negują fakty i doświadczenia osób bądź używają ich selektywnie”.

I rzeczywiście – w wypowiedziach pani Magdaleny płody i zarodki są „dziećmi”, a polskie prawo zezwalało do tej pory na „zabijanie dzieci”. Aborcja z przyczyn embriopatologicznych to „aborcja eugeniczna”. Płód z wielowadziem polegającym np. na braku czaszki i innych części ciała, organów, narządów itp. to „dziecko, które brzydko wygląda”. I tak dalej.

Czy Polska istotnie jest krajem, w którym złe kobiety bezkarnie i zgodnie z prawem zabijają dzieci za to, że są brzydkie? Cóż, po zdjęciu brunatnych okularów fundamentalistyczno-familiologicznych sytuacja ta wygląda już nieco inaczej. Ale przecież aktywistom antyaborcyjnym chodzi właśnie o to, żeby noszenie tych okularów skutecznie upowszechnić, a rzeczywistość dopasować do katolickiej, ceniącej (cudze) cierpienie wizji świata.

I tu w sukurs Polskiemu Stowarzyszeniu Familiologicznemu przychodzą jego naturalni sojusznicy, czyli zainstalowani w polskich szkołach publicznych katecheci.

„W polskich szkołach co roku z lekcji religii i etyki wypisuje się coraz większy odsetek dzieci i młodzieży” – czytamy w liście Stowarzyszenia do ministra Czarnka. „Upowszechnienie wiedzy o dobrowolności uczestnictwa w zajęciach z obu tych przedmiotów zaowocowało tym, że uczniowie przeciążeni obowiązkami szkolnymi wywierają coraz większą presję na rodziców lub sami podejmują decyzję, aby się z zajęć dodatkowych wypisać” – donoszą zaniepokojeni. „Martwimy się, że taki trend doprowadzi w perspektywie paru lat do samoistnego zaniku lekcji religii i etyki w polskich szkołach. W naszej ocenie nie będzie to służyło ani uczniom, ani wychowawczej roli polskiej oświaty”.

No właśnie, przecież wystarczyło nie informować uczniów o tym, że udział w zajęciach z katolickiej religii nie jest obowiązkowy, i nie byłoby problemu. Albo ich w tej sprawie okłamać – często czytamy w mediach, że niektórzy dyrektorzy szkół i katecheci stosują tę sprawdzoną metodę, utrudniając wypisanie się z katechezy.

Niestety, uczniowie, korzystając z „jakichś idiotyzmów w rodzaju wolnej woli” (parafrazując celną frazę ministra edukacji), tracą okazję, żeby dowiedzieć się od katechetów, czym jest „normalna rodzina”, czym się charakteryzują poszczególne rodzaje zarazy (czerwona, tęczowa, genderowa) i że pod żadnym pozorem nie powinni stosować antykoncepcji oraz leczyć niepłodności metodą in vitro (eugenika!).

Katecheci skromnie nie wspominają, że zanik lekcji religii nie tylko nie służy wychowawczej roli oświaty, ale też sprawi, że Kościół nie będzie już mógł przyjmować półtora miliarda złotych co roku z budżetu oświaty na ich wynagrodzenia. I oszczędzać na darmowym korzystaniu ze szkolnych sal w całej Polsce.

Na marginesie, z mojej osobistej perspektywy dodam, że zanik katechezy to także ograniczenie dostępu księży do dzieci, a zatem przewidywalny zanik wielu artykułów prasowych, na podstawie których od dwóch lat dodaję kolejne punkty do mapy kościelnej pedofilii. Utrata tego zajęcia wcale mnie nie martwi.

W każdym razie zmartwieni katecheci podpowiadają ministrowi, jak rozwiązać ten problem: religia musi stać się obowiązkowa dla wszystkich! Oczywiście wymiennie z etyką – choć obecność tej drugiej odnotowano tylko w 11 proc. polskich szkół. W pozostałych role nauczycieli etyki przecież bez problemu przejmą katecheci – ku chwale familiologii!

Choć familiologia nie trafiła (jeszcze) do podstawy programowej, wpływy tej refleksji widzimy już teraz wyraźnie w innych prorodzinnych pomysłach pisowskiej ekipy rządzącej. Przykłady? „Pokój do wypłakania się” zamiast dostępu do możliwości przerwania ciąży w wypadku śmiertelnych wad płodu. Oparcie nauczania szkolnego na encyklikach Jana Pawła II. Rezygnacja z oferowania kobietom w ciąży dostępu do badań prenatalnych oraz z finansowania in vitro dla niepłodnych par. A to dopiero początek, więc zapnijcie pasy.

Chyba że macie potrzebę zatrzymania fundamentalistycznej krucjaty – wtedy odepnijcie pasy i na początek pomóżcie zbierać podpisy pod obywatelskim projektem ustawy „Legalna aborcja bez kompromisów”, który właśnie ogłosili: Ogólnopolski Strajk Kobiet, Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Aborcyjny Dream Team, Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom, Centrum Praw Kobiet oraz posłanki Lewicy.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Diduszko-Zyglewska
Agata Diduszko-Zyglewska
Polityczka Lewicy, radna Warszawy
Dziennikarka, działaczka społeczna, polityczka Lewicy, w 2018 roku wybrana na radną Warszawy. Współautorka mapy kościelnej pedofilii i raportu o tuszowaniu pedofilii przez polskich biskupów; autorka książki „Krucjata polska” i współautorka książki „Szwecja czyta. Polska czyta”. Członkini zespołu Krytyki Politycznej i Rady Kongresu Kobiet. Autorka feministycznego programu satyrycznego „Przy Kawie o Sprawie” i jego prowadząca, nominowana do Okularów Równości 2019. Współpracuje z „Gazetą Wyborczą" i portalem Vogue.pl.
Zamknij