Kraj

O dyskryminacji przez język. Gdy do osób starszych mówimy jak do dzieci

„Pomogę wstać dziadziusiowi. Niech poda rękę. Przejdziemy się na spacerek, potem zjemy obiadek”. Taka mowa to typowy przykład „dziadurzenia” – językowej dyskryminacji osób starszych.

Ustawa z 3 grudnia 2010 roku o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania, potocznie zwana ustawą antydyskryminacyjną, wśród przyczyn dyskryminacji wymienia wiek dopiero na dziewiątym miejscu, po m.in. płci, rasie, światopoglądzie i niepełnosprawności. Tymczasem starsze osoby są najliczniejszą grupą narażoną na dyskryminację. Objawia się ona na różne sposoby i w różnych obszarach ludzkiego funkcjonowania. Często zaczyna się właśnie od języka.

Z badań, które w latach 2021–2022 przeprowadziło Stowarzyszenie Forum 4 Czerwca, wynika, że dyskryminacja osób starszych poprzez język jest zjawiskiem powszechnym. Doświadcza jej ponad jedna trzecia osób w wieku przekraczającym 60 lat, a ponad jedna czwarta doświadcza dyskryminacji w formie instytucjonalnej.

Osoba po siedemdziesiątce? Słabo widzi. Wolno chodzi. Jeszcze wolniej wyciąga pieniądze z portfela w sklepie, gdy za nią z nogi na nogę przestępuje zniecierpliwiony kolejkowy tłum. Nie pamięta, nie powtórzy, zawiesza się. Albo odwrotnie, wciąż wraca do tych samych zdarzeń. Opowiada stale te same historyjki z własnej młodości. I oczywiście wciąż gada o tym, co ją boli. Przygnębiona, zagubiona, często złośliwa.

Polska starość jest samotna, chora i biedna

czytaj także

Osoby starsze zazwyczaj postrzegamy w kategorii deficytów, które pojawiają się wraz z upływem życia. Tymczasem granice wieku, w którym możemy mówić o starości, wciąż się przesuwają. Gdy patrzę na zdjęcie mojego pradziadka zrobione około stu lat temu, widzę starca. Dokładnej daty na zdjęciu nie ma, ale uwieczniony na nim mężczyzna mógł mieć 67–70 lat. Kogo dziś nazwiemy starcem? Siedemdziesięciolatkowie to obecnie często ludzie aktywni, również zawodowo. Uprawiający sporty, podróżujący, płacący w sklepie zbliżeniową kartą lub telefonem, sprawnie obsługujący smartfony.

Ilustracja: Andrzej Machowski, Forum 4 Czerwca
Ilustracja: Andrzej Machowski, Forum 4 Czerwca

Chorują? Pewnie, że chorują i nie są tak sprawni i silni jak pół wieku temu. Jednak medycyna, profilaktyka i życie w zgodzie z własnym organizmem pozwalają utrzymywać witalność. Zatem starość to nie tylko wiek metrykalny, ale kondycja fizyczna, psychiczna i umysłowa.

Wróćmy zatem do samego nazywania osób w wieku powyżej 60, a niekiedy nawet powyżej 55 lat. Stary człowiek? Starsza pani? Senior, seniorka? Osoba w podeszłym wieku? Człowiek w jesieni życia?

Nie ma instytucjonalnie określonego momentu, od którego uznajemy, że ktoś jest stary lub (tylko) starszy. Pełnoletniość jest usankcjonowana – starość nie. Dla ZUS-u 60-letnia kobieta i 65-letni mężczyzna mogą już zakończyć aktywność zawodową, ale wiek, w którym przysługuje na przykład darmowy przejazd komunikacją publiczną, zależy już od decyzji samorządów i zwykle wiąże się z możliwościami finansowymi konkretnej gminy lub miasta.

Ilustracja: Andrzej Machowski, Forum 4 Czerwca
Ilustracja: Andrzej Machowski, Forum 4 Czerwca

O siwej, zgarbionej i pomarszczonej pani z laseczką być może pomyślimy – staruszka, ale zwracając się do niej, nie użyjemy tego słowa. No, chyba że pieszczotliwie i żartobliwie do kogoś (o kimś), z kim jesteśmy w zażyłych relacjach.

Starzec, staruch to już jednoznacznie określenia pejoratywne. Zauważmy przy tym ciekawostkę wskazującą na językową dyskryminację ze względu na płeć: starzec nie ma żeńskiego odpowiednika. Przed wiekami, gdy słowo to było z pewnością w częstszym niż dziś użyciu, starcem – tak samo jak i mędrcem – mógł być wyłącznie mężczyzna. Leciwej kobiecie przysługiwało co najwyżej określenie „starucha”, które pozycjonowało ją jednocześnie w kategorii brzydkiego, złośliwego babsztyla.

No dobrze. Wiemy już, że mówiąc, pisząc, a szczególnie zwracając się do osoby starszej, warto baczyć na słowa. Pamiętać, że wiek wypisany na twarzy to często nie to samo co wiek zapisany w metryce, ale np. wynik przebytych chorób, ciężkiej pracy, kłopotów. W raporcie Silver Agency Pokolenie 65+ możemy wyczytać, że ludzie w Polsce w przedziale wiekowym 50–70 lat zwykle czują się… o 11 lat młodziej. Zatem pani w wieku 56 lat określona jako seniorka może spłonąć rumieńcem, ale nie niewinności, tylko złości.

O co w takim razie chodzi z dziadurzeniem?

Dziadurzenie to specyficzny język, jakiego osoby młodsze bardzo często używają w kontaktach z osobami starszymi. Przypomina mowę do małych dzieci. Charakterystyczne cechy dziadurzenia to uproszczony język, używanie zdrobnień, posługiwanie się frazami w stylu: „jak się dziś czujemy?”, „niech podniesie rękę, to pomogę włożyć koszulę”. Zwracanie się do niespokrewnionych osób na „ty” lub „babciu” czy „dziadku”. A wreszcie: przerywanie wypowiedzi osobie starszej, by samemu dokończyć zdanie.

Dziadurzenie pojawia się w różnych relacjach. Taki język praktykuje najbliższa rodzina, krewni, przyjaciele. W kontaktach formalnych (urząd, sklep, bank itp.) można usłyszeć cytowane tu zwroty, a bywa, że wypowiadane głosem niecierpliwym, ponaglającym. Wreszcie mamy obszar szeroko rozumianego wsparcia i pomocy. W szpitalach, domach pomocy społecznej, przychodniach dziadurzenie jest na porządku dziennym.

Seniorka o życiu w Polsce: Ja z nikim nie walczę, ja się upominam

Wspomniane wcześniej Forum 4 Czerwca kilka lat temu prowadziło w mediach kampanię społeczną na temat języka używanego w stosunku do osób starszych, a w publikacji Nie dziadurzymy! Czyli językowy savoir-vivre wobec osób starszych podkreśla, że osoby doświadczające dziadurzenia narażone są na negatywne skutki: szybciej rezygnują ze społecznej aktywności, mają niższą samoocenę, czują się obywatelami drugiej kategorii i gorzej przebiegają u nich procesy poznawcze.

Język jest potężnym narzędziem. Może dawać poczucie bezpieczeństwa, ale może też wywoływać stan zagrożenia, niepewności i strachu. Starsi ludzie często odwołują się do prawa do godności, należnego im nie tylko ze względu na wiek, ale z racji tego, że prawo to należy się każdemu człowiekowi. W tym wypadku kluczem do niego jest język.

**
Agnieszka Łuczak – dziennikarka i publicystka, była regionalna pełnomocniczka Stowarzyszenia Kongres Kobiet, była pełnomocniczka prezydent miasta Łodzi ds. równego traktowania, obecnie emerytka.

Wykorzystane w tekście grafiki autorstwa Andrzeja Machowskiego są materiałem kampanii „Twoje słowa. Moja godność” realizowanej przez Stowarzyszenie Forum 4 Czerwca w partnerstwie ze Stowarzyszeniem Kulturalnym „Pocztówka”, a sfinansowanej przez Islandię, Liechtenstein I Norwegię w ramach Funduszy EOG I Funduszy Norweskich w ramach Program Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij