Kraj

Dymek: Chcemy etatów, nie start-upów

„Nowocześni i przedsiębiorczy” młodzi to tylko wyobrażona figura. Można jej włożyć w usta wszystkie dobrze znane neoliberalne postulaty.

Młodzi są gniewni, młodzi dochodzą do głosu, młodzi biorą sprawy w swoje ręce, młodzi mówią „nie”, młodzi JOW („jebią obecną władzę”) – obserwując całe to publicystyczne i polityczne wzmożenie wokół „młodych”, można odnieść wrażenie, że coś się naprawdę w głowach polityków i dziennikarzy poprzestawiało. Na przykład zauważono problemy roczników 80. i 90, na które od dawna – jako organizacje pozarządowe, feministki, niezależne media czy aktywiści z „terenu” – zwracaliśmy uwagę. Albo że w samokrytycznym odruchu „byliśmy głupi” polityczny i medialny mainstream zaczyna dostrzegać swoją pokoleniową przewagę nad przedstawicielami demograficznego wyżu sprzed dwóch (z górką) dekad. Może ktoś coś policzył i wyszło mu, że bezrobocie młodych u nas – jak i w całej Europie – notuje wysokie poziomy i napędza poparcie populistom i radykałom? Nic z tego.

Gdzie ci „nowocześni” młodzi

Jaką słyszymy diagnozę? Młodzi są wkurzeni, bo nie odnajdują się w obecnym systemie, nie lubią państwa i wszelkich ZUS-ów. Politycy ich zawiedli, więc wyjechali do Anglii rozczarowani Platformą lub przestraszeni PiS-em, wyprowadzili się na przedmieścia lub wzięli kredyt we frankach, którego teraz nie chce spłacać za nich rząd Tuska/Kopacz. Co więc robić? Zdjąć z nich garb podatków, uwolnić przedsiębiorczość i energię, wyprosić stare elity (okrągłostołowe), zaprosić nowe elity (biznesowe, bo świecą przykładem zaradności), postawić na innowacyjność, nowość, kreatywność.

Podpisywanie się pod tymi chwytliwymi ogólnikami oczywiście nic nie kosztuje, więc podpisują się tak zwani wszyscy. Od NowoczesnejPL Ryszarda Petru po Grzegorza Napieralskiego. Prezydentem młodych chciał być nawet Komorowski.

Na los uciskanych podatkami i składkami młodych utyskiwał ostatnio Zbigniew Ziobro, o którym można wiele złego powiedzieć, ale akurat nie to, że to on pchał PiS w stronę deregulacji i „państwa minimum”.

Tylko gdzie ci młodzi, do których adresowany jest ten przekaz? Ja takich nie znam wielu. Obraz „młodego”, który wyłania się z tej medialno-politycznej karuzeli, odbiega też od tego, co o młodych Polkach i Polakach mówią dane oraz minimalne choćby rozpoznanie sytuacji na rynku pracy, edukacji i usług w tym kraju. Przyjrzyjmy się temu bliżej.

Młody z „nowoczesnej” opowieści to samodzielny przesiębiorca spod Łomży czy Rzeszowa, który chciałby robić kokosy na swojej założonej zaraz po szkole średniej innowacyjnej firmie czy rewolucyjnym start-upie. Nie może, bo niszczy go ZUS i państwo. Gdyby w końcu się od niego (to zawsze jest mężczyzna) odczepiło, mógłby rozkręcić swój biznes – nie wisiałaby nad nim groźba podwyżki płacy minimalnej czy terminowego rozliczania się z urzędem podatkowym. Taki portret młodych, zaradnych i przedsiębiorczych jako nowej klasy odmalowała na łamach „Gazety Wyborczej” Karolina Wigura, która zresztą zdecydowała się firmować adresowany do tych samych odbiorców projekt polityczny Ryszarda Petru. „Torwar pełen młodych prezesów pachnących dobrymi perfumami” unowocześni Polskę – czytamy w jednej z relacji prasowych. „Pozytywnie odpowiemy na wkurzenie” – mówi sam Petru.

A teraz zajrzyjmy do danych. W 2011 roku rząd opublikował raport Młodzi, w którym można i dziś znaleźć kilka interesujących informacji. Ile osób w przedziale wiekowym 15–34 zaczynało pracę jako przedsiębiorca z własną działalnością? Ok. 5%, nieco więcej mężczyzn niż kobiet. I to kilka lat po wejściu do Unii, kiedy podaż miejsc pracy malała, a szaleństwo śmieciówek rosło – więc można było rozważać samozatrudnienie lub własną działalność jako alternatywę. Jak się jednak okazuje, perspektywa założenia własnej firmy, mimo wszystkich zwolnień, zachęt i ułatwień, które już istnieją, wcale nie porywa mas absolwentów i młodych pracowników.

Przeciwnie, najważniejsze wartości, jakie wskazywali w ankietach, to m.in. szansa na etat, stabilność i równowaga między pracą a życiem prywatnym.

Ile osób przed trzydziestką to rzeczywiście prywatni przedsiębiorcy? W przedziale 23–29 lat nie było ich w 2011 roku więcej niż 7% (i tylko 1,5% wśród 23-latków). Średni wiek polskiego przedsiębiorcy w ostatnich badaniach to 45 lat. Pod koniec 2014 roku GUS wskazywał, że w przedziale 20–30 lat (wyborcy Kukiza i Dudy, o których toczy się teraz cała batalia) było 9% pracujących na własny rachunek (w tym 1,5% zatrudniających choć jedną osobę).

Jeszcze bardziej elastyczni?

Jeśli skupiamy się na małym wycinku młodych, przeoczamy resztę tego nieco bardziej skomplikowanego obrazu. Kogo tu brakuje? Tych, którym obniżka podatków i ostateczne wysadzenie ZUS-u dynamitem Kukiza nie pomoże. A tych właśnie jest większość.

Jak dalsze uelastycznienie rynku pracy ma pomóc zatrudnionym na śmieciówkach? Jak obniżka podatków pomoże młodym rodzicom, którzy wciąż czekają na żłobki i przedszkola albo płacą krocie za prywatna opiekę? Jak „przywrócenie wolności gospodarczej” ma się do tego, że przeważająca większość roczników 80. i 90. chce godnej, rozwojowej i stabilnej pracy, najlepiej etatowej i oskładkowanej? Jak osłabianie państwa ma sprowadzić z powrotem do Polski tych, którzy ze względu na brytyjski, francuski czy niemiecki socjal stąd wyjechali?

Ci „nowocześni i przedsiębiorczy” młodzi to tylko wyobrażona figura, na którą można wyprojektować wszystkie dobrze znane od 25 lat neoliberalne postulaty. I twierdzić, że właśnie tego młodzi dziś naprawdę potrzebują. Mniej państwa, więcej rynku! – krzyczy więc elitarna prawica. „Stare”, choć z gruntu identyczne wizje polityki w wydaniu PO i PiS-u się już opatrzyły, powstało więc miejsce dla „nowych”, bliźniaczych inicjatyw, pod nazwą FOR, NowoczesnaPL czy Kukiz. Dawnych akolitów rynku zastępują nowi, te same probiznesowe frazesy wygłaszają coraz młodsze roczniki polityków. Gdzie tu ta szumna pokoleniowa zmiana?

Prawdziwa polityka dla młodych

Czy prawdziwym młodym Polkom i Polakom – a nie wymyślonym „start-upowcom” – można obiecać poprawę? Tak, bo powody, dla których nie wiedzie im się najlepiej, są znane, recepty zresztą też.

Jest możliwa polityka prawdziwie otwarta na młodych: regulująca zdziczały rynek pracy w Polsce; stawiająca na innowacje społeczne (spółdzielnie, III sektor), a nie tylko technologiczne i biznesowe; usprawniająca i wzmacniająca usługi publiczne, od których wchodzący na rynek pracy są bardzo zależni; gwarantująca lepszą publiczną edukację zamiast bezpłatnych staży; pomagająca młodym rodzicom niezależnie od ich sytuacji społecznej i zawodowej.

Może o taką politykę walczyć partia Razem. A także pojedynczy spadochroniarze lewicy, którzy ostali się jeszcze w „wielkich” partiach, związki zawodowe czy część ruchów miejskich. Naprawdę, młodych, którzy mają powody do wkurzenia inne niż brak JOW-ów, nie brakuje.

To „galernicy” – olbrzymia grupa młodych, często studentek i studentów, zatrudnionych w galeriach handlowych, za których korporacje nie muszą płacić składek, choć to i tak pracownicy nieskończenie elastyczni, nieuzwiązkowieni i ze słabą pozycją negocjacyjną. To Polska wiejska czy ściana wschodnia – gdzie i frankowiczów, i „lemingów”, i twórców start-upów jakby mniej. To pracujący biedni i samozatrudnieni z przymusu. To bezrobotni. To ci z kłopotami zdrowotnymi czy rodzinnymi i ci, którzy czekają latami na niespłacone alimenty albo dopraszają się o wypłatę za wykonane dzieło. To wreszcie młodzi sprzeciwiający się komercjalizacji i prywatyzacji uniwersytetu.

Trzeba ich tylko w końcu dostrzec.

 

**Dziennik Opinii nr 153/2015 (937)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Dymek
Jakub Dymek
publicysta, komentator polityczny
Kulturoznawca, dziennikarz, publicysta. Absolwent MISH na Uniwersytecie Wrocławskim, studiował Gender Studies w IBL PAN i nauki polityczne na Uniwersytecie Północnej Karoliny w USA. Publikował m.in w magazynie "Dissent", "Rzeczpospolitej", "Dzienniku Gazecie Prawnej", "Tygodniku Powszechnym", Dwutygodniku, gazecie.pl. Za publikacje o tajnych więzieniach CIA w Polsce nominowany do nagrody dziennikarskiej Grand Press. 27 listopada 2017 r. Krytyka Polityczna zawiesiła z nim współpracę.
Zamknij