Kraj

Co dalej z Puszczą Białowieską? [wyjaśniamy]

Z całą pewnością regionowi należy się wsparcie. Pandemia, a potem utworzenie strefy stanu wyjątkowego i przybycie wojsk tropiących migrantów niemal doszczętnie zniszczyły turystykę.

W Polsce są dwa przyrodnicze obszary wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO: Puszcza Białowieska i pierwotne lasy bukowe w polskiej części Karpat. Polska ma obowiązek je chronić. Z lasami bukowymi nie ma problemu, bo w całości podlegają Bieszczadzkiemu Parkowi Narodowemu.

Gorzej jest z Puszczą Białowieską (63 ha), której 10 ha należy do Białowieskiego Parku Narodowego, a reszta rośnie na terenie trzech nadleśnictw Lasów Państwowych. Dodatkowo w jej obrębie jest rezerwat przyrody, obszary Natura 2000, użytki ekologiczne, ponad 1100 pomników przyrody, trzystrefowy Leśny Kompleks Promocyjny, lasy ochronne, ostoje zwierzyny, również trzy strefy Rezerwatu Biosfery, no i wreszcie obszar Białowieża Forest – obiekt UNESCO.

Jednostki te różnią się sposobami ochrony i użytkowania oraz zarządzania, mieszają się kompetencje i interesy, na czym cierpi puszcza. Niektórzy jej użytkownicy postulują zwiększenie poboru drewna o 30 proc. i wprowadzenie łowiectwa w rezerwatach. Tak, dobrze czytacie: łowiectwa w rezerwatach.

Dwa ciosy

Nadleśnictwa chcą pozyskiwać drewno. W 2017 roku nastąpił pierwszy poważny cios. Pod pozorem walki z kornikiem drukarzem Lasy Państwowe sprowadziły do puszczy harvestery i wycinały 1000 drzew dziennie, w sumie około 200 tysięcy. Widać to wyraźnie na zdjęciach. Tam, gdzie wcześniej była zwarta puszcza, na środku zieje olbrzymia wyrwa, teren zdewastowany, rozjechany. Cięcia odbywały się w okresie lęgowym. A w puszczy na 30 ha żyje więcej gatunków ptaków niż w całej Wielkiej Brytanii – jak przekonywał w czasie posiedzenia komisji w Senacie prof. Michał Żmihorski z Instytutu Biologii Ssaków PAN.

Piszę „pod pozorem walki z kornikiem drukarzem”, gdyż zdjęcia z tych wycinek pokazują, że z puszczy wyjeżdżały pnie całkowicie okorowane. Kora, razem z owym kornikiem, zostawała na miejscu.

Szaloną dewastację zatrzymały protesty społeczne i wyrok TSUE. Wyrwa w lesie jednak pozostała. Już wtedy przedstawiciele UNESCO wizytowali puszczę i zastanawiali się, czy wciąż spełnia warunki, by pozostawać na liście najcenniejszych światowych terenów przyrodniczych.

Puszcza może i powinna odnowić się sama [rozmowa po wyroku Trybunału Sprawiedliwości]

Cios drugi to budowa bariery na granicy z Białorusią. 158 km, najpierw drutu żyletkowego, potem metalowej zapory, na betonowych fundamentach.

Jak wielka była skala katastrofy wywołanej przez zwoje concertiny, trudno biologom ocenić, bo w tym czasie teren był objęty strefą stanu wyjątkowego i nie można było pod granicę podchodzić. Udało się jednak udokumentować zwierzęta, którym concertina wydała się przeszkodą mało solidną, ażurową i próbowały ją pokonać, zaplątując się w nią i wykrwawiając na śmierć.

Wiemy też – to akurat odkryli aktywiści udzielający na granicy pomocy humanitarnej – że zwoje drutu żyletkowego ukrywane były również pod wodą, w rzekach, w bagnach.

Płot przeciął Puszczę Białowieską na pół, przecinając zarazem szlaki zwierząt, które przecież nie pytają, czy ten kawałek lasu należy do Łukaszenki, czy nie. Szlaki lokalne zwierząt terytorialnych, jak ryś czy wilk, ale i szlak migracyjny ssaków wschód–zachód.

Do tego leśne dukty zostały poszerzone, stworzono też nowe, żeby łatwiej było wjechać wojsku, betoniarkom i dźwigom – znowu dewastacja i wycinka. Ponieważ płot okazuje się jak najbardziej do sforsowania, minister Maciej Duszczyk już zapowiedział przekazanie kolejnych milionów na poprawienie konstrukcji: więcej betonu, więcej stali.

Wszystko to w imię bezpieczeństwa państwa. Nasuwa się tylko pytanie w zasadzie retoryczne, czy na pewno płot, którego pręty można rozgiąć, który nie działa i nie może zadziałać, bo jeszcze nie powstał taki, który zatrzyma ludzi zdeterminowanych, by przetrwać – jest dla naszego bezpieczeństwa lepszy niż zwarta, gęsta puszcza i bagna.

Jeśli nie zatrzymuje nieuzbrojonych migrantów, to czy zatrzyma czołgi wrogiej armii? Zapewne nie. Zdecydowanie utrudniłaby zaś pochód puszcza. Z tej perspektywy wszelkie poszerzone drogi, leśne dukty, wylane asfalty i wycięte drzewa to dla wrogiej armii prezent.

Obwarzanek uzbrojony: perspektywa dla Polski

Skoro właśnie bezpieczeństwo jest w tej chwili tym, wokół czego powinniśmy wykuwać polityczne rozwiązania, być może i na puszczę warto popatrzeć właśnie pod tym kątem.

Ujednolicić ochronę Puszczy Białowieskiej

Tymczasem posiedzenie wokół projektu ochrony Puszczy Białowieskiej odbyło się na posiedzeniu senackiej komisji klimatu i środowiska, bez udziału przedstawicieli MSWiA czy Ministerstwa Obrony. Ale to już krok naprzód.

Pomysłodawcy przedstawili koncepcję, nad którą pracowały przez cztery lata Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, naukowcy, prawnicy i senatorowie. Projekt zakłada powołanie odrębnej od dotychczasowych zarządców tego terenu instytucji, która będzie miała na celu ochronę obiektu przyrodniczego Światowego Dziedzictwa UNESCO. To ostatni moment, bo po dwóch ciosach, których skutki puszcza odczuwać będzie jeszcze długo, trzeba zrobić wszystko, by nie uległa dalszej dewastacji, co przyczyniłoby się do skreślenia jej z prestiżowej listy, ale przede wszystkim stanowiłoby dotkliwą i nieodwracalną w dającym się przewidzieć czasie dla Polski i świata stratę.

Mec. Karolina Kuszlewicz, opisując projekt uchwały stworzenia instytucji, podkreślała, że odzwierciedla ona nową koncepcję myślenia o Puszczy Białowieskiej jako całości. W myśl tej ustawy cenna całość, czyli około 60 tysięcy ha, musi być wyjęta z gospodarki leśnej.

Tego samego zdania był prof. Bogdan Jaroszewicz z Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Uniwersytetu Warszawskiego, który dzień wcześniej został zastępcą dyrektora generalnego Lasów Państwowych. Stwierdził, że jest istotny konflikt między przepisami prawa, nakładającymi na leśników obowiązek gospodarowania lasami, wycinek, odnawiania czy prowadzenia gospodarki łowieckiej z konwencją UNESCO.

Taka gotowość do oddania spod swojego zarządu trzech nadleśnictw to w Lasach Państwowych nowość, ściśle związana ze zmianą polityczną. Poprzedni zarząd w osobie m.in. Józefa Kubicy, trzymał stronę polityków Solidarnej/Suwerennej Polski, przekonując, że Unia Europejska chce zniszczyć polskie lasy. „TSUE atakuje polskie lasy!” – głosili na konferencjach i w mediach, upierając się, że wyrok TSUE z początku marca 2023 roku, stwierdzający, że LP nie przestrzegają prawa, jest w istocie zamachem na polską gospodarkę, a nawet próbą odebrania Polsce jednej czwartej powierzchni.

Lasy Państwowe kontra TSUE: czy UE zafunduje nam apokalipsę?

Przekonywali też, że to poprzedni wyrok TSUE, z 2017 roku, który zatrzymał wycinkę Puszczy Białowieskiej, przyczynił się do jej upadku.

„Będzie problem!”

Językiem Lasów Państwowych z czasów Solidarnej Polski mówili za to samorządowcy obecni na posiedzeniu komisji. Podstawowym założeniem LP jest przekonanie, że bez Lasów Państwowych lasy w Polsce przepadną. Że konieczna jest gospodarka leśna, oczywiście zrównoważona, która na jednym i tym samym obszarze obsługuje potrzeby związane z pozyskiwaniem drewna, czyli funkcję gospodarczą, jak też społeczną i ochronną.

Radny województwa podlaskiego Mikołaj Janowski stwierdził, że Puszcza Białowieska jest martwa, całkowicie martwa. A to dlatego, że zatrzymane zostały w 2017 roku wycinki. Powoływał się na tradycję pokoleń, które wiedziały, jak gospodarować puszczą. Dopytany przeze mnie, czy na pewno dobrze będzie dla regionu, jeśli wszyscy uwierzą, że Puszcza Białowieska jest już martwa i nie ma czego chronić, odpowiedział, że trzeba poszerzać drogi przeciwpożarowe, na wypadek gdyby piorun trafił, i kosić łąki. Narzekał też na żubry, dokładnie te dwa, z których jeden niedawno zginął potrącony przez rozpędzony wojskowy pojazd w Starym Masiewie, a drugi przy nim czuwał. Podobny argument znalazłam w dyskusji o projekcie ustawy na Facebooku: żubry nie przyszłyby do wsi, gdyby w puszczy nie było tylu zgniłych drzew.

Wójt Dubicz Cerkiewnych na spotkaniu wyborczym, jeszcze zanim projekt ustawy został ogłoszony, straszył mieszkańców, że „będziemy żyli w rezerwacie”.

W ogóle samorządowcy byli dotknięci tym, że nikt z nimi projektu nie dyskutował, choć prowadzący komisję podkreślali, że ta dyskusja właśnie się zaczyna. Wójtka gminy Hajnówka Lucyna Smoktunowicz od razu zapowiedziała, że „będzie problem!”. I już widać, że samorządowcy o problem się postarają. Na FB gminy Białowieża pojawił się ośmiopunktowy formularz do zbierania podpisów:

1. Jestem przeciw tworzeniu spółki z Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe. 2. Jestem przeciw powiększeniu Białowieskiego Parku Narodowego. 3. Jestem przeciw likwidacji puszczańskich nadleśnictw: Białowieża, Browski i Hajnówka. 4. Jestem przeciw likwidacji Białowieskiego Parku Narodowego. 5. Jestem przeciw projektowi ustawy o Obiekcie Światowego Dziedzictwa UNESCO Puszcza Białowieska. 6. Jestem za ochroną Puszczy Białowieskiej. 7. Jestem za decydującą rolą samorządów i mieszkańców regionu hajnowskiego w sprawie ochrony życia na terenach powiatu. 8. Jestem za tradycyjnym sposobem życia i korzystania z zasobów Puszczy Białowieskiej, gwarantujących zachowanie naszego dziedzictwa.

Pod listą brak jest informacji, kto zbiera i dysponuje tymi podpisami. Kiedy dzwoniłam do urzędu gminy Białowieża, dowiedziałam się, że o liście wypowiada się tylko wójt. Wójt Albert Waldemar Litwinowicz był jednak niedostępny mimo kolejnych telefonów.

Dlaczego zbierają podpisy przeciw projektowi ustawy, zamiast udostępniać informacje o niej? Dlaczego zestaw pytań sugeruje, że ustawa obejmująca puszczę jednolitą ochroną, należną obiektowi UNESCO, zagraża bezpieczeństwu puszczy, a władza nadleśnictw i samorządów ją chroni? O co chodzi w punkcie 7, dotyczącym ochrony życia? Widać interesy LP, myśliwych, to może to jest punkt od Kościoła?

Bo to, co odsłania nastawienie samorządowców, to silne lokalne lobby, pod którego długoletnią władzą gminy się wyludniają. Aż cztery na dziesięć gmin o najwyższym ubytku ludności od 2011 do 2021 leży w powiecie hajnowskim. Nic to, że mieszkańców coraz mniej, że brakuje pracy, nie ma kanalizacji, opieki dla starszych – ważne, by lokalne szychy trzymały się mocno. A lokalnie stałą pracę mogą dawać Lasy Państwowe – średnia płaca to 10 441 zł, straż graniczna, a jak już ktoś się dorobi, i na podwórku stanie audi – przyjeżdżają w odwiedziny myśliwi i zapraszają do klubu, w którym zapewne i policjant, i strażak, i burmistrz, i weterynarz.

To im, a nie mieszkańcom, objęcie ochroną całej Puszczy Białowieskiej się nie uśmiecha, bo nie będzie gdzie ścinać i gdzie polować.

W niedzielę, 18 lutego, niecały tydzień po posiedzeniu komisji senackiej, przed urzędem miasta w Hajnówce odbywa się konferencja, zapowiadana fotą usychających świerków. „Pokażcie, czy jesteście za poszerzeniem Parku lub tworzeniem nowego «tworu»! Mówią, że jest nas tylko 2 proc.” – zaprasza wójtka Smoktunowicz. Pod postem komentarz o krzywdzie i „judaszowych ustawach”. Te 2 proc. wynika z najnowszego sondażu IPSOS, w który 98 proc. Polek i Polaków opowiedziało się za ochroną całej Puszczy Białowieskiej.

Ostatecznie, jak informuje obecna w niedzielę w południe pod hajnowskim urzędem miasta Paulina Siegień – odbył się właściwie wiec wyborczy Prawa i Sprawiedliwości.

– Wspierani byli przez działaczy tzw. narodowej Hajnówki, czyli ludzi, którzy stoją za odbywającym się przez kilka lat z rzędu w Hajnówce marszem, na którym oddawano cześć zbrodniarzom z oddziału Rajsa „Burego”, którzy po wojnie mordowali mieszkańców okolicznych wsi – mówi mi Paulina.

Czy Duda zaapeluje do narodowców, żeby zdjęli koszulki z „Burym”?

– W sumie pod urzędem było około stu osób, mimo to organizatorzy twierdzili, że reprezentują wszystkich mieszkańców. Obecni tam mówili wprost, że bronią posad swoich znajomych z Lasów Państwowych – opowiada Paulina Siegień. – Ja wyszłam z kartką, na której miałam napisane, ile wynosi średnie wynagrodzenie w lasach państwowych za 2022 roku. To 10 441 złotych. Chciałabym, żeby mieszkańcy Hajnówki, ich dzieci i wnuki, które dzisiaj uciekają z regionu, mogli liczyć na takie zarobki. W tej chwili wiejska szkoła może zaoferować psychologowi 800 złotych brutto, a wiele osób w Hajnówce zarabia najniższą krajową. Dochody z lasów mają tylko leśnicy, którzy od 2017 roku utrzymują arbitralny zakaz wejścia do ogromnego obszaru Puszczy Białowieskiej, co uniemożliwia mieszkańcom np. zbieranie grzybów pod groźbą kary – przypomina Siegień.

A ja przypomnę, że zakaz wstępu do lasu i zbierania grzybów to miała być konsekwencja przejęcia polskich lasów przez Unię Europejską – czym straszyli leśnicy i politycy Solidarnej Polski.

Czy naprawdę samorządowcy lokalnych gmin nie widzą interesu w obiekcie Światowego Dziedzictwa UNESCO na tym terenie, w turystyce, sporcie, agroturystyce? Uważają, że młodzi wrócą pod warunkiem, że będzie praca dla pilarzy?

Kto za to zapłaci?

Tymczasem ustawa chroniąca obiekt Światowego Dziedzictwa UNESCO Puszcza Białowieska uwzględnia interesy lokalne. W tej koncepcji zarząd ma sprawować Rada Naukowa przygotowująca projekt i poddająca go co pięć lat rewizji, ale obok niej ma istnieć opiniodawczo-doradcza Rada Samorządowo-Społeczna, w której uczestniczyliby samorządowcy, organizacje pozarządowe, organizacje turystyczne.

O puszczę nadal dbałaby służba leśna, tak jak w parku narodowym, a pieniądze na finansowanie miałyby pochodzić z Funduszu Leśnego. 150 proc. podatku leśnego z danego terenu otrzymywałyby samorządy, do tego 50 proc. pieniędzy z udostępniania puszczy turystom. Reakcja samorządowców na ten pomysł też była charakterystyczna: „to napełnianie kieszeni złodziejowi” – padł zarzut, bo nie dość, że LP odebrane zostałyby trzy nadleśnictwa, to jeszcze miałyby za to płacić. Prowadzący posiedzenie musiał w tym momencie przypomnieć, że lasy nie są własnością Lasów Państwowych, właścicielem jesteśmy my wszyscy, obywatele.

Są jednak i inne pomysły. Marek Wójcik zaproponował rozwiązanie podobne do oświęcimskiego, bo samorząd, na terenie którego znajduje się muzeum Auschwitz-Birkenau, też wpisane na listę UNESCO, dostał wieloletni plan wsparcia z budżetu państwa.

W Ministerstwie Środowiska i Klimatu trwają prace nad Konstytucją dla Puszczy Białowieskiej, przygotowany jest też plan inwestycyjny dla samorządów, zakładający 2,6 mld zł inwestycji.

Z całą pewnością regionowi należy się wsparcie. Pandemia, a potem utworzenie strefy stanu wyjątkowego i przybycie wojsk tropiących migrantów niemal doszczętnie zniszczyły turystykę. Jest też zagrożenie związane z nową propozycją, na którą wskazują pracownicy Białowieskiego Parku Narodowego – polityczne. Czy jeśli teraz zdejmie się z Puszczy ochronę, jaką daje Park Narodowy, za parę lat, przy ewentualnej zmianie rządu, komuś nie przyjdzie do głowy przeprowadzenie kolejnej ustawy, rzeczywiście groźnej dla puszczy?

Być może to właśnie długoletnie plany rozwoju regionu, finansowania związanego z obecnością Obiektu Dziedzictwa UNESCO, mogłyby zabezpieczyć projekt. Do tego, jeśli wartość ochrony puszczy zostanie doceniona przez ministerstwa odpowiedzialne za obronność, a za parę lat okaże się, że turystyka jest korzystniejsza dla regionu niż rozwój przemysłu – całościowa ochrona nie będzie już nikomu wadziła.

**

Finansowane przez Unię Europejską. Poglądy i opinie wyrażone są poglądami autorów i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy Unii Europejskiej lub Dyrekcji Generalnej ds. Sieci Komunikacyjnych, Treści i Technologii. Ani Unia Europejska, ani organ przyznający finansowanie nie ponoszą za nie odpowiedzialności.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij