Kraj

Machińska o polityce migracyjnej rządu: Wielkie były nasze oczekiwania…

Czas najwyższy, by rząd zaczął wpływać na postawy, pokazywać, że ci ludzie przyjeżdżają i mogą bardzo wiele dobrego przynieść Polsce. Kiedyś jedna z ekspertek amerykańskich powiedziała: przygotujcie się na to, że w pewnym momencie twarz Polki to nie będzie twarz biała. My mentalnie, jako społeczeństwo, nie jesteśmy na to przygotowani – rozmowa z drą Hanną Machińską.

Katarzyna Przyborska: Zmienił się rząd, ale polityka wobec migracji się nie zmienia. Wiceminister Maciej Duszczyk obiecał, że wywózki będą trwały, a teraz dodał, że powstanie jeszcze dłuższa zapora, na którą wydamy 279 mln. Nie obiecuje pieniędzy na urzędników, reedukację zdemoralizowanej straży granicznej, lekarzy, którzy będą opatrywać rany i złamania. Jak mówić o migracji, żeby wpłynąć na politykę rządu, od którego oczekiwaliśmy i wciąż oczekujemy respektowania praw człowieka?

Hanna Machińska: Wielkie były nasze oczekiwania. Mieliśmy nadzieję, że kiedy 13 grudnia rząd obejmie władzę, minister spraw wewnętrznych powie: koniec z wywózkami. A jednak zabrakło jasnego, stanowczego głosu ze strony rządowej.

Jak odpowiedziały organizacje na rzecz praw człowieka?

Wystosowaliśmy apel do premiera, w którym ponad 100 organizacji i setki osób indywidualnych zażądały zakończenia wywózek. W świetle nie tylko prawa międzynarodowego, ale również polskiej konstytucji, jest to instrument nielegalny. Niezależnie od płaszczyzny, na której chcielibyśmy rozpatrzyć kwestię wywózek: moralnej, politycznej czy prawnej, nie ma uzasadnienia, żeby kontynuować opresyjną politykę poprzedniego rządu.

„Elementy humanitaryzmu”. Wciąż jesteśmy zakładnikami populistów

Czy słuszne jest stawianie w opozycji prawa człowieka i bezpieczeństwo państwa?

Nie. Mówi o tym Traktat Funkcjonowaniu UE w art. 78, stanowiąc o obowiązku przestrzegania zasady non refoulement i zapewnienia zgodności polityki w dziedzinie azylu z konwencją genewską, dotyczącą statusu uchodźców, jak również innymi traktatami. Karta Praw Podstawowych w art. 19 ustanawia zakaz wydaleń zbiorowych oraz usuwania ludzi na teren państwa, w którym istnieje ryzyko tortur, kary śmierci, nieludzkiego traktowania. Również orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w wielu wyrokach, w tym dotyczących Polski, uznaje, że wywózki stanowią naruszenie Europejskiej konwencji praw człowieka.

Inne traktaty, jak konwencja stambulska, dotycząca przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, zobowiązują państwa do przestrzegania zasady non refoulement. Wyroki wojewódzkich sądów administracyjnych jednoznacznie potwierdzają linię orzeczniczą EKPC oraz wymienione przepisy prawa międzynarodowego. Stosując wywózki, jawnie łamiemy prawo międzynarodowe, bo wyrzucamy ludzi na teren państwa niebezpiecznego, jakim jest Białoruś. To jest bestialstwo, pozbawianie ich prawa do procedury przyznania ochrony międzynarodowej.

Kim właściwie są ci ludzie? Skąd do nas migrują?

Oprócz obywateli Białorusi i Rosji, w niewielkim zakresie obywatele Turcji, od 2021 roku linię granicy przekraczają obywatele państw afrykańskich, Bliskiego Wschodu, Afganistanu. Pojawiają się również Kubańczycy.

Minister Duszczyk rozróżnia migracje naturalne i nienaturalne. Za nienaturalny uważa fakt, że na polsko-białoruskiej granicy pojawiają się osoby z Kuby, Konga, Erytrei czy Somalii. Czy jesteśmy w stanie w tej chwili, w świecie zglobalizowanym, stwierdzić, że jakaś migracja jest „nienaturalna”?

Jest to podział dość oryginalny i nieznajdujący żadnych podstaw. Należy wręcz powiedzieć, że migracje jako takie to zjawisko naturalne. Spotykaliśmy wraz z Zespołem Rzecznika Praw Obywatelskich wielu migrantów i uchodźców. Tysiące stron można zapisać o ich dramatycznych losach. Pamiętam kobietę z dzieckiem uciekającą z Konga. Jej mąż został zamordowany. Czy wobec tego ma podstawy, żeby uciekać i chronić siebie i dziecko? Czy Syryjczycy, a wielu z nich nosiło na ciele ślady tortur, mieli powody, by szukać miejsca bezpiecznego? Czy to jest migracja naturalna czy nienaturalna?

„Elementy humanitaryzmu”. Wciąż jesteśmy zakładnikami populistów

Jakich jeszcze ludzi spotkaliście w przygranicznych lasach?

Kobietę w ciąży, która już w Polsce urodziła dziecko, a w międzyczasie była czterokrotnie wyrzucana na teren Białorusi i szarpana przez białoruskich pograniczników. Za piątym razem, kiedy udało jej się przedrzeć przez druty, zemdlała. Nie było już innej możliwości. Trzeba było ją zabrać do szpitala, to był dziewiąty miesiąc ciąży.

Siedemnastoletnią dziewczynę, przedzierającą się przez granicę, uciekającą przed opresją w swoim kraju. Robiono wszystko, by jej tego prawa odmówić, zapewniając, że jeśli dojdzie do Terespola, zostanie wpuszczona. Jej matka przebywała w szpitalu w Hajnówce. To znaczy, że musiałaby pokonać sto kilometrów – dotrzeć do Terespola, przepłynąć rzekę. Warto dodać, że znajdowała się na terenie Polski, ale po drugiej stronie muru. Rozmawialiśmy późną grudniową nocą. Była sama w lesie, jej matka leżała w szpitalu po stronie polskiej. Nastolatki nie wpuszczono.

To bez wątpienia skazanie tej dziewczyny na wiele sytuacji zagrażających życiu i zdrowiu, na traumę, z której leczyć będzie się bardzo długo, nawet jeśli dostanie się do bezpiecznego miejsca. I to jest działanie przedstawiciela państwa.

Dlatego jedyny ratunek to sądy, które zaczynają przywoływać europejskie standardy. Trzy dni przed wyborami razem z przedstawicielami Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka mieliśmy spotkania z osobami, które zarządzają granicą, i ostrzegaliśmy, że przyjdzie moment, kiedy ci, którzy dopuszczają się nieludzkiego traktowania, będą za to odpowiadali. W tych dniach prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie Usnarza. Pojechałam tam. Mieliśmy listę osób, które tam były, imiona i nazwiska. Była dziewczyna 15-letnia, była ciężko schorowana kobieta. Piły wodę z bagna. Chłód, głód. A co my zrobiliśmy wobec decyzji o zabezpieczeniu Europejskiego Trybunału Praw Człowieka? Postawiliśmy ciężarówkę wyposażoną w pomoc tak daleko, żeby tej pomocy nie udzielić.

Maciej Duszczyk w MSWiA, migranci w sejmie u marszałka Hołowni

Znowu zacytuję ministra Duszczyka: „No, jeżeli sądy będą orzekać, że Polska nie może chronić własnych granic, to nie jestem w stanie tego zrozumieć”.

Będą ponosić odpowiedzialność wszyscy funkcjonariusze działający bezprawnie. Sądy stwierdzają kolejne przypadki nieludzkiego traktowania, naruszania prawa międzynarodowego, szarpania ludzi, którzy znaleźli się na terenie Polski.

Duszczyk zapowiada stopniowe wycofywanie się z pushbacków wraz z wygaszaniem tego szlaku migracyjnego, ale obawiam się, że jeszcze długo jego istnienie będzie Polsce na rękę. Debata nad paktem migracyjnym dopiero się rozpoczęła, ustalenia mają wejść w życie dopiero w 2027, do tego czasu argumentem Polski na rzecz nieprzyjęcia „ani jednego migranta z paktu” jest uchodźstwo z Ukrainy i presja na polsko-białoruską granicę. Prawa człowieka i wyroki sądów mogą iść w poprzek oczekiwań politycznych, które są po prostu inne. Ta sytuacja jest wykorzystywana do budowania strategii międzynarodowej Polski w sprawie migracji.

Warto wskazać przykład Międzyresortowego Zespołu do spraw przywracania praworządności. W Ministerstwie Sprawiedliwości obecny jest głos społeczeństwa obywatelskiego. W sejmie toczą się rozmowy z udziałem organizacji pozarządowych. Minister Duszczyk powinien mieć mocne wsparcie w aktywistach i aktywistkach. Uważam, że dialog z rządem jest niezwykle ważny. Chcemy pomóc ministrowi Duszczykowi w wypracowaniu nowych rozwiązań. Ale warunkiem podstawowym jest jasna deklaracja ministra spraw wewnętrznych i administracji o likwidacji wywózek.

Maciej Duszczyk w MSWiA, migranci w sejmie u marszałka Hołowni

Może minister realizuje jedynie politykę Unii Europejskiej? Czy jednak nie ma jednej polityki europejskiej, która dopiero się tworzy, i polskie doświadczenia są jej częścią?

Polityka UE to nie jest projekt doskonały. Po latach negocjacji przyjęty został nowy pakt o migracji i azylu. Mało słyszalny jest głos przedstawicieli komisji w sprawach dotyczących wywózek. Ten proceder ma miejsce w wielu państwach. Komisja nie wdraża postępowań przeciwko nim. Dziwne jest jej milczenie w sprawie naruszenia przepisów Natura 2000 na granicy polsko-białoruskiej. Chodzi o Puszczę Białowieską, o którą upominali się naukowcy z całej Europy. Nielegalność pushbacków stwierdziła Komisarz NZ ds. Praw Człowieka Dunja Mijatović, która przygotowywała rekomendację w tej sprawie.

Komisja obejrzała właściwie wszystkie takie newralgiczne miejsca w Polsce, w Litwie, a także w innych państwach, które stosują pushbacki – na Węgrzech, w Serbii. Europejski Komitet ds. Zapobiegania Torturom (CPT) uznał jednoznacznie nielegalność wywózek. Jest więc jasny standard europejski, który powinien być wdrażany przez Polskę i inne kraje. Do zmiany prawa i likwidacji pushbacków nawołuje specjalny sprawozdawca ONZ ds. praw migrantów Felipe González Morales w swoim sprawozdaniu po wizytacji w Polsce i Białorusi.

A co z polskim społeczeństwem i jego podejściem do kwestii migracji?

Rząd znajduje się między tym, co wprowadza Unia do prawa i polityki migracyjnej, znacznie dalej idącym standardem postępowań Rady Europy wobec migrantów, a presją obywateli. Z jednej strony mamy coraz większy sprzeciw wobec migracji w społeczeństwie, z drugiej głos środowisk aktywistycznych, opowiadających się za humanitarnym postępowaniem wobec migrantów. Oczywiście znacznie większą akceptację wykazuje się wobec obywateli Ukrainy, których poziom integracji w społeczeństwie polskim jest wysoki.

Wiele było badań, zlecanych przez różne media, na temat poziomu akceptacji dla uchodźców, migrantów. Okazało się, że przede wszystkim ludzie w wieku powyżej 60. roku życia, o niskim kapitale edukacyjnym, z małych miejscowości, są w większym stopniu przeciwni napływowi obcych aniżeli młodsze pokolenia i mieszkańcy większych miast. Należy pamiętać również o ksenofobicznej propagandzie ostatnich ośmiu lat. Zbyt często w Polsce demonstrowano ogromną niechęć wobec obcych, zwłaszcza pochodzących z krajów afrykańskich, a polityka wywózek zyskała aprobatę ponad 50 proc. obywateli i obywatelek. Dlatego konieczne jest podjęcie działań edukacyjnych, przede wszystkim w mediach.

Grupa Granica: To nie jest kryzys migracyjny, ale humanitarny

Czy jednak jesteśmy w tej niechęci odosobnieni w Europie?

Nie jesteśmy odosobnieni, ale jeśli połowa obywateli polskich popiera ograniczenia dotyczące migracji z państw afrykańskich, to niewątpliwie mamy problem. Widzimy coraz większą niechęć wśród społeczeństw Holandii, Niemiec, Szwecji. W Polsce musimy jednak dostrzec problemy demograficzne i uznać potrzebę zwiększenia napływu migrantów. Do tego potrzebna jest właściwa polityka migracyjna i zmiana postaw społecznych.

Wydaje się, że polscy politycy rzeczywiście uznają, że społeczeństwo jest populistyczne i rasistowskie i pod ten obraz kroją swoją politykę migracyjną. Ale wyszły ostatnio dwa badania, w tym Fundacji More in Common, pokazujące, że wcale tak źle z polskim społeczeństwem nie jest. Że również w mniejszych ośrodkach jest otwartość na przybyszy, jest zrozumienie, że proces migracji po prostu jest.

Czas najwyższy, by rząd zaczął wpływać na postawy, pokazywać, że ci ludzie przyjeżdżają i mogą bardzo wiele dobrego przynieść Polsce. Kiedyś jedna z ekspertek amerykańskich powiedziała: przygotujcie się na to, że w pewnym momencie twarz Polki to nie będzie twarz biała. My mentalnie, jako społeczeństwo, nie jesteśmy na to przygotowani.

Szukanie winnych nie rozwiąże problemu, nie jest też dobrym początkiem dyskusji

Co innego uchodźcy z Ukrainy, co innego z Konga?

Pamiętam wstrząsające spotkanie w Senacie, organizowane przez marszałka Grodzkiego w ramach projektu Gadka Senacka. To było spotkanie młodzieży polskiej i ukraińskiej. Byłam zachwycona, bo osoby z Ukrainy mówiły, jak cudownie zostały przyjęte w szkole. Wtem wstała młoda dziewczyna o ciemnej skórze i zaczęła płakać. Powiedziała, że takiej opresji, jakiej doznaje na polskiej ulicy, nigdy nie doświadczyła w Ukrainie. Takich przykładów jest znacznie więcej i na tym rząd powinien się skupić, budując otwarte społeczeństwo. Jestem głęboko przekonana, że Ministerstwo Edukacji podejmie tego typu działania. Bo żaden mur, żadne druty, żadne zasieki nie powstrzymają migracji. Jest ona naturalnym zjawiskiem na całym świecie. Czy my nie uciekaliśmy z Polski, nie przedzieraliśmy się przez bagna i nie spotykaliśmy się z pomocą krajów zachodnich? Oferowano nam pracę, szkoły, mieszkania. Dzisiaj, gdyby nie społeczeństwo obywatelskie, gdyby nie aktywiści i aktywistki na granicy, to ci ludzie byliby rzuceni w przestrzeń bez żadnej pomocy.

Aktywiści nie tylko ratują życie, ale dbają o to, by migranci i uchodźcy mogli odnaleźć swoje miejsce w Polsce. A to trudne, kiedy Polska kojarzy im się z drutami, paralizatorami.

Rosja werbuje migrantów z granic UE na wojnę z Ukrainą

Czasem to zaledwie zaniedbanie, jak niechęć do wyjścia z samochodu i sprawdzenia lokalizacji, w której znajdowała się umierająca dziewczyna, Mahlet Kassa.

Jak nazwać służby państwa, które pozwoliły umrzeć Mahlet Kassie? Jej uratowanie było w zasięgu ręki, ale funkcjonariusze woleli wyrzucić, wypchnąć za linię granicy młodych ludzi, którzy z Mahlet podróżowali, którzy chcieli ją ratować i wiedzieli, gdzie się znajduje. To barbarzyństwo.

Czy Polacy mogą się czuć bezpiecznie? Rząd, teraz już kolejny, chce zbudować przekonanie, że jak ogrodzimy się wyższym murem, to nic nam nie zagrozi. Tymczasem na ten „poligon”, „Afganistan” – jak powiedział szef BBN Jacek Siewiera – zwożeni są funkcjonariusze wszystkich służb z całej Polski i tam ćwiczą się w bezwzględności wobec cywili. A potem wracają do swoich miast. Można tylko snuć domysły na temat tego, jak będą się zachowywać po takim treningu.

Należę do pokolenia powojennego, ale od rodziców znam przekazy o tym, co działo się w lasach, w których ukrywali się Żydzi, i przypominam sobie scenę, kiedy zobaczyliśmy dwóch młodych mężczyzn, Syryjczyków. Jeden nauczyciel języka angielskiego, drugi informatyk. Upodleni do granic niewyobrażalnych, przykryci liśćmi. Rzucili się w naszym kierunku, chcieli całować nasze buty. Takie obrazy zostają w pamięci.

Pamiętam też sytuację, kiedy widzieliśmy, że w lesie są ukryci ludzie. Zaraz za nami szło wojsko i WOT, więc zastanawialiśmy się, jak to zrobić, żebyśmy to my najpierw do tych ludzi dotarli. Bo WOT od razu by ich wyrzucił, a nasza obecność była gwarancją, że będą mogli starać się o ochronę międzynarodową. Pamiętam, że podzieliliśmy się na grupy, żeby tylko nie dać sygnału, w którą stronę idziemy. To było jak jakieś gry i zabawy wojenne. A przecież nie chcieliśmy tych ludzi ukryć czy gdzieś przetransportować. Chcieliśmy, by zostali poddani legalnej procedurze.

Została zatrzymana nawet delegacja, w której była Dunja Mijatović. Komendant okazał się najwyższą władzą.

Komendant ze stolicy postanowił sprawdzić, czy Mijatović i mnie nie ma na „czarnej liście”. Jeden z żołnierzy przystawił mi do twarzy kamerę, nagrywał i śmiał się. Jeżeli tak się zachowywał wobec nas, to jak potraktuje innych obywateli, np. w czasie strajku, demonstracji? Mówiłam funkcjonariuszom: proszę państwa, przecież wy łamiecie prawo międzynarodowe. Łamiecie europejską konwencję. A oni na to: w lesie, proszę pani, prawo międzynarodowe nie działa i nie mamy tu Europejskiej konwencji praw człowieka.

Obserwowaliśmy też zmianę, bo ci funkcjonariusze na początku mieli w sobie współczucie. Pewnego razu jeden z oficerów powiedział mi: wczoraj wróciłem do domu w japonkach, bo oddałem swoje buty. Oddawali wszystko, gromadzili ubrania, zabawki. Pamiętam też słynną historię rodziny z pięciorgiem dzieci, których matka zmarła. Rozmawiałam z funkcjonariuszami i komendant placówki mówi: powinienem ich zamknąć na dole w piwnicy, gdzie było miejsce dla tych, którzy nielegalnie przekraczali. Ale nie mogłem, więc zorganizowałem dla niech miejsce w sali konferencyjnej, dodatkowe posiłki.

Mieszkańcy terenów przygranicznych już kolejny rok żyją w atmosferze swawoli policyjnej i wojskowej. Wojskowe samochody nie przestrzegają ograniczeń prędkości, zabijają żubry, niszczą nawierzchnię dróg.

Chcieliśmy porozmawiać z mieszkańcami Białowieży, ale miasto było puste. Ludzie w domach, szwendające się psy, rozjechane drogi, mundury. Zapukaliśmy do niedużego domku. Chcieliśmy porozmawiać. Mówimy, że jesteśmy z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, ale nikt nam nie otworzył. Ludzie się boją, są nieufni. Bardzo współczuję mieszkańcom tych terenów. Na ich oczach rozjechano Polskę. Kawałek najpiękniejszej Polski. Biznes, który mieli – kawiarnie, restauracje, agroturystykę – stoi pusty.

Polska powinna być świadoma tego, co się dzieje, kiedy występują długotrwałe, systemowe nierówności. Polityka migracyjna, której elementem jest fizyczne i psychiczne okaleczanie ludzi, takie nierówności buduje. Jak przekonać polityków do zmiany kursu?

Brakuje jasnego komunikatu, jakie rząd ma propozycje rozwiązań i jakie proponuje ścieżki dochodzenia do nich. Wiem, że politykę migracyjną trudno zaprojektować w ciągu miesiąca, ale kierunki można już wyznaczyć. Bez tego pozostaniemy w chaosie, a ciężar działań spoczywać będzie na barkach ludzi zamieszkujących miejscowości przygraniczne, aktywistkach, organizacjach pozarządowych. A nam potrzebne jest państwo i jego instytucje, które dokonają nowego otwarcia w polityce migracyjnej i które jednoznacznie odcinać się będą od opresyjnych metod stosowanych na granicy. Oczekujemy na deklarację rządu, który dokona zmian w prawie i który jednoznacznie zadeklaruje zakaz stosowania pushbacków. Chcielibyśmy, by siłą instytucji państwa było prawo w pełni respektujące przepisy międzynarodowe oraz polską konstytucję.

**

Hanna Machińska – prawniczka i nauczycielka akademicka, doktora nauk prawnych. W latach 1991–2017 dyrektorka Biura Rady Europy w Warszawie, w latach 2017–2022 zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij