Czy biedni są zbyt biedni, by sami mogli i chcieli korzystać z technologii?
Ostatnio sporo emocji wywołał portal Emp@tia utworzony przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, nazwany w mediach skrótowo „portalem dla bezdomnych”. Emocje wzbudziła zarówno kwota wydana na zbudowanie serwisu – 45,4 mln złotych, jak i sensowność serwisu. Cieszy się on bowiem znikomą popularnością, co nie wydaje się takie dziwne – grupa docelowa nie należy do najaktywniejszych użytkowników internetu w Polsce. Czy zatem pieniądze poszły w błoto?
Ministerstwo tłumaczy w Emp@tii, że portal nie służy jedynie udostępnianiu usług przez sieć, lecz jest skutkiem informacyjnej integracji całego portfela zadań, jakimi zajmuje się resort. Ma służyć nie tylko klientom – osobom wymagającym pomocy społecznej, lecz także pracownikom socjalnym. Argumentacja dość rozsądna. Warto zastanowić się nad innym argumentem, często powtarzającym się w takiej sytuacji – osoby bezdomne, wykluczone, ubogie mają inne problemy, które można by lepiej zaspokoić, gdyby owe 45 mln przeznaczyć na rzeczywistą pomoc, a nie na technologiczne fajerwerki. Dodatkowo często pojawia się też argument, że biedni są zbyt biedni, by sami mogli i chcieli korzystać z technologii.
Tej na pozór słusznej argumentacji nie dali się zwieść przed laty Brazylijczycy, którzy za czasów prezydentury Inacia da Silva Luli i gdy ministrem kultury był Gilberto Gil, uruchomili program Pontos de Cultura. Polegał on na wprowadzaniu do faweli punktów zaopatrzonych w internetowe łącze, komputery z oprogramowaniem, stoły mikserskie, kamery etc. Wyposażenie nie było bardzo drogie, chodziło natomiast o udostępnienie mieszkańcom faweli, a zwłaszcza ich dzieciom technologii, która nie jest już luksusem, tylko atrybutem normalnego życia.
Owszem, biedni mają wiele potrzeb, ale nie wyjdą z biedy, jeśli nie zyskają kompetencji i nie poznają narzędzi, jakie decydują o funkcjonowaniu nie tylko na rynku pracy, ale we współczesnym świecie w ogóle.
Na podobnej zasadzie Muhammad Yunus finansował w Bangladeszu za pomocą mikrokredytu zakup telefonów komórkowych kobietom z bangladeskich wsi. Fanaberia, gdy we wsi brakuje prądu? Przeciwnie, dzięki tym telefonem tysiące wsi zyskały dostęp do informacji – o usługach medycznych, o cenach płodów rolnych, o pogodzie. Zmniejszając asymetrię informacyjną, biedni z Bangladeszu zwiększyli swoje szanse. Informacja zwiększyła ich autonomię.
W ubiegłym roku we Francji ruszył projekt Tweets2Rue – jedna z organizacji społecznych wręczyła grupie bezdomnych smartfony i aktywowała konta na Twitterze. W zamian mieli opisywać swoje życie. Bzdura? Z relacji widać, że nie – możliwość ubrania w narrację swoich doświadczeń nadaje im sens, wzmacnia poczucie godności, w efekcie może pomóc w wyrwaniu się z koła beznadziei.
Oczywiście nie chodzi o technologię, sama nie pomoże ani biednym, ani bogatym. Pomaga dostęp do informacji i możliwość komunikowania się – gdy twituję, nie chodzi o smartfon, jakiego używam, tylko o ludzi, którzy gotowi są moje twity przeczytać. I ewentualnie na nie zareagować. Podsumowując, projekt Emp@tia może być sensownym przedsięwzięciem, jeśli jego twórcy wykorzystają doświadczenie przedstawione powyżej (to tylko kilka przykładów, jest ich znacznie więcej). Jeśli będzie to tylko martwa witryna zaspokajająca potrzeby administracji, nikt z niej nie będzie korzystał. Nawet jeśli kolejne 45 mln zostanie wydane na jej promocję.
Tekst ukazał się na blogu autora Antymatrix II.