Kraj

Aseksualni korwiniści, czyli lewicowa beka z mniejszości

Osoby aseksualne są kompletnie niewidoczne. Do tej pory sama nie wiedziałam, że mam je wokół siebie.

Od jakiegoś czasu po lewej stronie internetu krąży mem przedstawiający flagi różnych mniejszości seksualnych – od homo i hetero po intersex i genderqueer. Flagę osób aseksualnych zastępuje logo partii Korwin. Pomijam, że jest to żart na poziomie dobrze znanych nam haseł w stylu „feministki to brzydkie baby, których nikt nie chce przelecieć” czy „tylko pedały noszą rurki”. Pominę jak wątpliwe jest samo założenie tezy o aseksualności korwinistów, której przeczy życiorys samego Króla. Jeśli przyczyną popularności mema było natomiast niezrozumienie samego pojęcia aseksualności, to cytując mojego kolegę wyjaśniam – jest duża różnica pomiędzy aseksualnością a wymuszonym celibatem (choć nadal – tego typu stereotypizacja jest jednak dosyć denna).

Niektórych „żart” ten oburzył, wielu obraził (i nie mówię tu o korwinistach, czym innym jest żartowanie z dyskryminujących, czym innym z dyskryminowanych), niektórym zrobiło się zwyczajnie przykro, co spotkało się z kompletnym niezrozumieniem osób propsujących ten niezwykle wyrafinowany dowcip. Chciałabym więc wyjaśnić, dlaczego uważam, że osobom uważającym się za wrażliwe społecznie, na co dzień mniej lub bardziej aktywnie walczącym ze stereotypami i dyskryminacją, żartowanie z nielubianej opcji politycznej kosztem skrajnie marginalizowanej mniejszości seksualnej zwyczajnie nie przystoi.

Po shitstormie, jaki wywiązał się w komentarzach (na prywatnym koncie jednego z moich znajomych i na lajkowanych przeze mnie fanpejdżach) napisały do mnie trzy osoby, z czego dwie znam osobiście, przyznając, że są osobami aseksualnymi, mem sprawił im dużą przykrość i poczuły się zawiedzione własnym środowiskiem.

Obrońcy mema w tym miejscu skwitują zapewne: „wyjmijcie kij z dupy” lub polecą wiadomą maść, bo jak można do tego stopnia nie mieć dystansu? No więc czasem można.

Osoby aseksualne są kompletnie niewidoczne. Do tej pory sama nie wiedziałam, że mam je wokół siebie, ale temat od dawna mnie interesuje i wiele razy rozmawiałam z obcymi ludźmi, których bezpośrednio on dotyczy. Znacie to skądś? Kiedyś wszędzie, a w niektórych środowiskach do dziś, funkcjonowały tak – czyli w ukryciu – osoby homoseksualne (i różnych innych orientacji). Dziś trudno powiedzieć, że na ich temat niewiele się mówi. Flaga LGBT (ile osób w ogóle zna pełny skrót, zawierający „A”?) jest wszystkim znana, w każdym dużym mieście są kluby gejowskie, funkcjonują organizacje zaangażowane w prawa LGBT, mamy coroczną Paradę Równości (nie, nikt tam nie mówi o osobach aseksualnych), są wyoutowane gwiazdy i politycy, osoby LGBT znajdują zrozumienie i wsparcie dużej części społeczeństwa, na lewicy nie dotyczy ich dyskryminacja i mogą znaleźć zrozumienie.

Tymczasem osoby aseksualne pozostają w cieniu. „Kiedy pytają, mówię, że jestem bi i poli, bo podobają mi się kobiety i mężczyźni, ale nie sam seks. Do aseksualności nie umiem się przyznać” – napisała mi znajoma, której nigdy bym o aseksualność nie podejrzewała, gdyż cieszy się opinią imprezowej Casanovy. „Mam chłopaka, on to jeszcze znosi, ale długo tak nie da rady, a ja jestem już zupełnie załamana. Ten obrazek, udostępniany przez osoby, które razem ze mną wykrzykują na manifestacjach równościowe hasła, zepsuł mi cały wieczór” – napisała obca dziewczyna.

Obie aktywnie wspierające prawa mniejszości seksualnych, uczestniczące w paradach równości, obydwie na lewicy, choć i tam zazwyczaj nieznajdujące zrozumienia.

Kto wie, jak wygląda flaga osób aseksualnych?

Kto zna wyoutowane osoby aseksualne? Choćby w show biznesie?

Kto tak naprawdę rozumie problem i wie, że aseksualny nie równa się niepociągający seksualnie? Ile razy w komentarzach pod niekorzystnymi zdjęciami znanych osób czytaliście „ale ona/on jest aseksualny/a” ponieważ nie wygląda seksownie?

„Na zajęciach z antropologii seksualności, na które chodziłam, prowadząca wątpiła w istnienie osób aseksualnych” – mówi mi znajoma. „Również chodziłam na te zajęcia i na zaliczenie pisałam pracę o aseksualności. Prowadząca faktycznie początkowo wątpiła czy mój temat istnieje” – dodaje jej koleżanka.

Tak więc: o aseksualności się nie mówi, nie pisze, temat właściwie nie istnieje, niewiele osób zjawisko zna, jeszcze mniej rozumie i prawie nikogo ta kwestia nie obchodzi. „Powiedziałam kilku znajomym. Zwykle słyszałam, że po prostu nikt mnie jeszcze dobrze nie przeleciał, albo w łagodniejszej wersji – że jeszcze nie trafiłam na odpowiednią osobę, że mi przejdzie. Nie liczę na zrozumienie, wolę to pozostawić dla siebie” – pisze mi obca dziewczyna.

Powiedz komuś na lewicy, że jesteś poliamoryczny/a, bi, homo, lubisz zakładać damską bieliznę (będąc facetem), a w nocy zamieniasz się w drag queen – nikogo to nie zdziwi. Powiedz, że jesteś aseksualna/y – ALE JAK MOŻNA NIE LUBIĆ SEKSU? A PRÓBOWAŁAŚ BDSM?

Osoby te pozostawione są same sobie, boją się wyoutowania nawet w swoich równościowych, tolerancyjnych środowiskach, bo wolą uniknąć zdumionych spojrzeń i idiotycznych pytań – bo o ile poligamia czy poliamoria jest w porządku, a nawet całkiem fancy, to zupełne nieodczuwanie pociągu seksualnego wywołuje konsternację.

I nagle widzą, jak ich lewicowi znajomi i lewicowe strony poruszają temat – udostępniając mem, na którym każda mniejszość ma swoją flagę. Każda oprócz mniejszości aseksualnej, której flaga zastąpiona jest logiem partii, którą wszyscy podobnie gardzą. Ktoś mógł nie pomyśleć, nie zastanowić się, więc wiele osób – zarówno aseksualnych, jak i solidaryzujących się z nimi – próbuje uwrażliwić śmieszków w komentarzach. Obronę mema można sprowadzić do zarzutu o ból dupy.

A ja jestem po prostu cholernie rozczarowana. Cóż, ważne, że ‪#‎wasśmieszy‬

Teczowa-książeczka-Poradnik-LGBTQ-nastolatki Wydawnictwo-Krytyki-Politycznej-Promocja-Wakacyjna

**Dziennik Opinii nr 212/2016 (1412)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Patrycja Wieczorkiewicz
Patrycja Wieczorkiewicz
redaktorka prowadząca KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka, feministka, redaktorka prowadząca w KrytykaPolityczna.pl. Absolwentka dziennikarstwa na Collegium Civitas i Polskiej Szkoły Reportażu. Współautorka książek „Gwałt polski” (z Mają Staśko) oraz „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności” (z Aleksandrą Herzyk).
Zamknij