Nie ma prawnych przeszkód, by zliberalizować ustawę.
Obywatelski projekt ustawy o zmianie ustawy aborcyjnej i Kodeksu karnego (znaczące, że to nieodłączna para), przedstawiony w Sejmie przez Kaję Godek, pełnomocniczkę Fundacji Pro „Prawo do Życia” (odrzucony tylko 30 głosami!), zakłada nie tylko, że przerwanie ciąży nie będzie już dopuszczalne prawem, ale przewiduje też surowe represje karne dla lekarzy i innych osób jakkolwiek biorących udział w zabiegu oraz ograniczenie dostępu do badań prenatalnych i edukacji seksualnej.
Projekt jest miejscami groteskowy (za nakłanianie do zabiegu aborcji, gdy płód jest zdolny do życia poza organizmem matki, ma grozić 8 lat pozbawienia wolności; Dla porównania: obecnie za doprowadzenie namową drugiego człowieka do samobójstwa grozi 5 lat), ale też fragmentaryczny, bo nic nie mówi o skutkach pełnej ochrony życia płodu od poczęcia w innych dziedzinach prawa – czy wszystkie przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu miałyby dotyczyć także płodu? Co z prawami cywilnymi płodu, ochroną dóbr osobistych? Czy tego rodzaju zapisów nie powinno się choćby rozważyć, jeśli chce się upodmiotowienia płodu? A to tylko niektóre prawne skutki takiego podejścia, z którymi zawsze będą się mierzyć „obrońcy życia”. Uznanie płodu za osobę wymagałoby rewolucji prawnej i z tego choćby powodu wydaje się niemożliwe.
Ale problemów jest więcej. Zgodność projektu z Konstytucją też wydaje się niemożliwa do obrony. Jak pogodzić zmuszanie kobiety urodzenia dziecka poczętego z gwałtu czy ciężko upośledzonego z art. 30. Konstytucji – nienaruszalną godnością kobiety, art 41. – gwarancją wolności osobistej, art. 67. – prawem do ochrony zdrowia, art. 47. – prawem do ochrony życia prywatnego i rodzinnego. To tylko kilka najbardziej oczywistych praw i wolności, które zostałyby pogwałcone. gdyby projekt „ochrony życia od poczęcia” stał się prawem. Przy tak wielu wadach i niekonsekwencjach projektu, jasne staje się, że ci, którzy go proponowali, wcale nie liczyli na jego uchwalenie. O co więc im chodzi?
Przeciąganie kompromisu
Na przykład o to, by dalej wpływać na prawniczy dyskurs antyaborcyjny i wypełniać nową treścią zawsze niedookreślone i często wchodzące w kolizję pojęcia konstytucyjne: prawa do życia i godności kobiety i płodu, wolności osobistej kobiety, prawa do ochrony zdrowia kobiety i płodu czy prawa do prywatności kobiety. O to, by przesunąć analizy prawne w stronę dopuszczalności zmuszania kobiet do rodzenia dzieci, np. z poważnymi wadami zdrowia.
Stojąca za tym logika wygląda tak: wychodzimy z maksymalną ofertą, a kończymy negocjacje „kompromisem” w postaci dopuszczalności aborcji tylko w przypadku zagrożenia życia kobiety i gwałtu. Skrajne projekty zakazu za cel stawiają sobie takie przesunięcie debaty i obecnego „kompromisu”, aby kolejny „kompromis”, który się wyłoni, był jeszcze bardziej restrykcyjny, a aborcja – z jakichkolwiek względów – trudniejsza.
Logiczny slalom Trybunału
Nie chcę poddać się tej manipulacji. Wolę się zastanowić, czy normy zawarte w Konstytucji pozwalają na liberalizacje ustawy aborcyjnej, a więc: czy możliwy jest powrót do społecznych przesłanek dopuszczalności przerywania ciąży?
Mam wrażenie, że wszyscy po stronie „wyboru” pogodzili się z nieodwołalnością najgłożniejszego chyba w III RP wyroku Trybunału z 28 maja 1997 roku (w składzie jedna kobieta i 11 mężczyzn!), w którym społeczne przesłanki aborcji – „ciężkie warunki życiowe” i „trudna sytuacja osobista” kobiety – zostały uznane za niekonstytucyjne. Jednak wczytując się w uzasadnienie tego wyroku, a także w zgłoszone do niego zdania odrębne, zwolennicy „prawa wyboru” mogą znaleźć silne prawne uzasadnienie, że społeczne przesłanki aborcji są konstytucyjnie.
Trzeba zacząć od tego, że manipulacją są twierdzenia „obrońców życia”, iż polska konstytucja gwarantuje prawo do życia od poczęcia, co jakoby potwierdził Trybunał w tym wyroku.
Trybunał wcale nie stwierdził, że płód ma podmiotowe prawo do życia, takie jak każdy człowiek po urodzeniu zgodnie z art. 38 Kostytucji.
Stwierdził natomiast, że życie płodu jest chronioną konstytucyjnie wartością, a więc może być ograniczane na rzecz innych konstytucyjnych wartości.
Prześledźmy to uważnie. Znosząc „społeczne przesłanki aborcji”, Trybunał oparł swoje orzeczenie na dwóch założeniach. Pierwsze: życie w każdej fazie ma taką samą wartość; nie możemy różnicować tej wartości w zalezności od fazy rozwoju życia. Drugie: „społeczne przesłanki aborcji” mają charakter subiektywny, zależą od woli i przekonania kobiety.
Trybunał musiał się namęczyć, wydając i uzasadniając wyrok. Czytelnie widać ten ból w uzasadnieniu, gdzie Trybunał dekretuje jednakową wartość życia w fazie prenatalnej i postnatalnej, co zaciera fundamentalną różnicę między tymi etapami życia, choć oczywistym było i jest, że w ustawach szczegółowych, Kodeksie karnym czy cywilnym, są one potraktowane jako różnej zupełnie wartości.
Aby tę różnicę zatrzeć, trzeba było zrobić niezły logiczny slalom. I tak na wstępie czytamy: „Wartość konstytucyjnie chronionego dobra prawnego, jakim jest życie ludzkie, w tym życie rozwijające się w fazie prenatalnej, nie może być różnicowana. (…) Od momentu powstania życie ludzkie staje się więc wartością chronioną konstytucyjnie. Dotyczy to także fazy prenatalnej”. By za chwilę się dowiedzieć: „Stwierdzenie, że życie człowieka w każdej fazie jego rozwoju stanowi wartość konstytucyjną podlegającą ochronie, nie oznacza, że intensywność tej ochrony w każdej fazie życia i w każdych okolicznościach ma być taka sama. Intensywność ochrony prawnej i jej rodzaj nie jest prostą konsekwencją wartości chronionego dobra”. Oraz że uzasadnieniem dla przerywania ciąży nie mogą być takie wartości konstytucyjne, z których istoty „nie wynika ich prymat, a przynajmniej równorzędność w stosunku do wartości, jaką posiada życie ludzkie, także w fazie prenatalnej”.
W glosie do tego orzeczenia Jan Woleński pisał: „Rozumowanie Trybunału jest niemal w każdym punkcie wątpliwe, a w zasadniczym niepoprawne”.
Przewodni argument wywodu Trybunału można streścić następująco: wartość życia przed urodzeniem i po nim jest taka sama, ale ochrona różna, bo są takie wartości, które uzasadniają jej ograniczenie, z tym że wartości te muszą być równorzędne do wartości życia przed urodzeniem. Konsekwentna interpretacja tego argumentu prowadzi do stwierdzenia legalności aborcji tylko w przypadku zagrożenia życia kobiety i tylko w razie pewności, że donoszenie ciąży czy poród zakończy się śmiercią kobiety. Pozostałe przesłanki aborcji nie dają się konstytucyjnie uzasadnić, bo chociaż godność kobiety czy jej zdrowie to fundamentalne wartości w Konstytucji, są jednak słabiej chronione od życia.
Trybunał uznał ponadto, że „społeczne przesłanki” przerwania ciąży zawsze mają subiektywny charakter i dość arogancko sprowadził je do „prawa kobiety ciężarnej do niepogarszania swojego położenia materialnego”. Odrzucił możliwość przypisania im charakteru obiektywnego, to jest sytuację, w której możemy określić na podstawie pewnych wskaźnikóœ jakości życia, czy kobieta znajduje się w trudnym społecznie położeniu. Trybunał zrównał dopuszczalność społecznych przesłanek z „aborcją na życzenie”, uznając, że są one zawsze zależne od przekonania kobiety, co jest trudną życiowo sytuacją.
Na tak przygotowanym przedpolu wniosek był oczywisty: chociaż Kzonstytucja dopuszcza ograniczenie ochrony życia prenatalnego, to celem tego ograniczenia nie może być ochrona wartości, jaką jest wolność kobiety do decydowania o swojej sytuacji społeczno-ekonomicznej.
Wartości i prawa
Błędne jest w uzasadnieniu wyroku stwierdzenie braku różnic między życiem przed urodzeniem i po nim. Jak stwierdził na przykład niemiecki Sąd Konstytucyjny, ciąża to „dwoje w jednym”. Co najmniej do momentu, gdy płód będzie mógł żyć poza organizmem matki, należy wyraźnie odróżnić te fazy życia i dać temu wyraz w zasadach rozstrzygania kolizji z innymi wartościami chronionymi w Konstytucji, zwłaszcza tak fundamentalnymi jak godność kobiety.
Regulacje prawne dotyczące aborcji to zawsze rozstrzygnięcie konfliktu wartości i dóbr chronionych konstytucyjnie. Od przyjętej definicji i znaczenia tych wartości i dóbr zależy rozstrzygnięcie takiego konfliktu. Na jednej szali jest życie prenatalne jako wartość podlegająca ochronie, na drugiej wiele chronionych konstytucyjnie praw i wolności kształtujących status podmiotu prawa, jakim jest każda kobieta. A na ich czele fundament, czyli godność kobiety.
Jak pisał w swoim votum separatum Lech Garlicki: „Godząc się na zajście w ciążę, kobieta godzi się na pewne ograniczenia swojej wolności wobec normalnych obowiązków wynikających z ciąży, porodu i wychowania dzieci. (…) Pozostaje jednak pewna grupa sytuacji, które od owej normalności odbiegają. (…) W poszukiwaniu wspólnego mianownika dla tych różnych sytuacji, w których wzgląd na ochronę innego dobra niż życie matki uzasadnia przerwanie ciąży, należy – jak już była o tym mowa – powołać zasadę godności istoty ludzkiej. Z samej istoty tej zasady wynika moim zdaniem niemożność żądania takich ofiar i poświęceń, które w sposób oczywisty przekroczą zwykłą miarę obowiązków związanych z ciążą, porodem i wychowaniem dzieci”.
Trybunał odrzucił w swoim uzasadnieniu takie rozumienie godności kobiety. Nie uznał, że trudne warunki społeczno-ekonomiczne kobiety to sytuacja obiektywna, a nie jej „widzimisię”; że przymus urodzenia i wychowania dziecka w takich warunkach, które zapewne ulegną jeszcze pogorszeniu po urodzeniu dziecka, to przymus ofiary naruszający godność kobiety oraz prawo do kształtowania swojego życia osobistego.
Żadne z praw i wolności, będących w kolizji w przypadku pytań o dopuszczalność aborcji, nie ma charakteru absolutnego. I tylko właściwe ich wyważenie pozwoli wyjść z tej kolizji, jednocześnie nie naruszając ich istoty. Tak właśnie nakazuje rozwiązywać kolizję praw i wolności Konstytucja. Wydaje się, że Trybunał o tym nakazie zapomniał i przechylił szalę ochrony życia płodu kosztem godności kobiet.
Rozwiązaniem, które te szale wyrównuje, zachowując istotę ważonych wartości, jest np. niemiecka ustawa aborcyjna z 1995 r. Przyjęto w niej zasadę, że ochrona życia płodu w pierwszych 12 tygodniach ustępuje prawu do godnego życia i kształtowania życia prywatnego przez kobietaę, dlatego może ona dokonać aborcji na żądanie. Następnie wraz z upływem czasu rośnie ochrona płodu, aż do momentu, gdy pod koniec ciąży możliwe jest jej usunięcie tylko w przypadku zagrożenia życia kobiety. Takie rozwiązania wychodzą z uznania zasadniczej różnicy między życiem przed urodzeniem i po nim, czego w 1997 roku nie uznał polski Trybunał.
**Dziennik Opinii nr 279/2015 (1063)