Gospodarka

Emerytura jako prawo człowieka

emeryci-emerytury

Z systemem emerytalnym nie jest dobrze. Słyszymy tę tezę od wielu lat i nie o nią zapewne spierać się będą dyskutujące w „Spięciu” środowiska. Wiemy, że wraz ze zmianami demograficznymi i ewolucją rynku pracy, ale przy niezmiennych warunkach nabycia praw emerytalnych, nasze świadczenia będą systematycznie maleć. Jako rozwiązanie „Nowa Konfederacja” proponuje niskie świadczenie dla wszystkich (rodzaj emerytury obywatelskiej) oraz zachęty do dodatkowego oszczędzania. „Niestety, nie wydaje się obecnie możliwa tak radykalna zmiana całego systemu, jaką proponują zwolennicy emerytur obywatelskich” – pisze w odpowiedzi Janina Petelczyc.

„Spięcie” to projekt współpracy międzyredakcyjnej pięciu środowisk, które dzieli bardzo wiele, ale łączy gotowość do podjęcia niecodziennej rozmowy. Jagielloński24, Kontakt, Krytyka Polityczna, Kultura Liberalna i Nowa Konfederacja co kilka tygodni wybiera nowy temat do dyskusji a pięć powstałych w jej ramach tekstów publikujemy naraz na wszystkich pięciu portalach. Więcej:

***

Sam pomysł na emeryturę obywatelską ma wiele zalet, w tym przede wszystkim zmniejszenie ubóstwa emerytalnego. W dyskusjach i samej propozycji „NK” pojawiają się wątki, które trzeba poważnie przemyśleć.

Czas na emeryturę obywatelską. Jak zreformować system emerytalny?

Czy nas na to stać?

Po pierwsze – kwestie finansowe. Jaka powinna być wysokość takiego świadczenia? Obecnie prawo do emerytury minimalnej mają te osoby, które wykażą się odpowiednio długim stażem pracy, a jej wysokość w roku 2018 wynosi 1029,80 zł brutto, czyli 876 zł netto. Ze względu na zmieniający się rynek pracy coraz mniej osób uzyskuje jednak prawo do tego świadczenia. Ponadto jest ono wprawdzie wyższe od progu dochodowego uprawniającego do pomocy społecznej, ale niższe jednak od minimum socjalnego, które według IPiSSInstytut Pracy i Spraw Socjalnych, Poziom i struktura minimum socjalnego w grudniu 2017 r. (Informacja o wynikach z badań na podstawie danych GUS), Warszawa, kwiecień 2018 w grudniu 2017 roku wynosiło 1 132,21 zł w jednoosobowym gospodarstwie emeryckim. Dodajmy, że według badania CBOS przeciętny dochód netto na osobę pozwalający na zaspokojenie jedynie podstawowych potrzeb wynosi 1467 zł (mediana 1300 zł).

Obliczmy zatem hipotetycznie wysokość takiego powszechnego świadczenia, nie uwzględniając inflacji ani praw nabytych i będących w trakcie nabywania. Obecnie mamy 5,5 miliona emerytów. 1467 zł netto to 1722 zł brutto (do wyliczenia wysokości brutto uwzględniamy stawkę podatkową 18% i wskaźnik wymiaru składki na ubezpieczenie zdrowotne, 9 % oraz stałą roczną kwotę zmniejszającą podatek – 556,02 zł). Daje to w sumie ponad 113 miliardów zł rocznie. Nawet gdyby zlikwidowano instytucję ZUS (chociaż ktoś musi zajmować się administracją, a ZUS to także ubezpieczenia rentowe, wypadkowe i chorobowe), a kwoty te będą całkowicie nieopodatkowane i nieoskładkowane, to na wypłatę świadczenia potrzebne będą 94 miliardy rocznie. Jak bardzo trzeba by podnieść podatki, likwidując składkę, aby państwo było na to stać? Jest to oczywiście hipotetyczna liczba, a przecież trzeba uwzględnić wielomiliardowe spłaty zobowiązań wobec osób, które już nabyły lub właśnie nabywają prawa do świadczeń w systemie ubezpieczeniowym oraz rosnącą lawinowo, zwłaszcza po obniżeniu wieku emerytalnego, liczbę świadczeniobiorców.

Kwestia druga to fundamentalne prawa człowieka. Nie można ustalić emerytury obywatelskiej na poziomie nie gwarantującym przeżycia, ponieważ wówczas wzrosłyby wydatki z pomocy społecznej. Prawo do zabezpieczenia społecznego jest bowiem prawem człowieka. To nie jest tylko dobrowolna „decyzja rządów pod naciskiem społecznym”. Zabezpieczenie społeczne jest elementem wszystkich aktów o charakterze międzynarodowym, począwszy od Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka z 1948 roku, a skończywszy choćby na konwencji 102 Międzynarodowej Organizacji Pracy dotyczącej minimalnych norm zabezpieczenia społecznego – obydwa ratyfikowane przez nasz kraj. W polskiej Konstytucji prawo to gwarantuje art. 67. Nie oznacza to, że system nie może ulegać modyfikacjom, czego przykłady często widzimy, ale że rolą ustawodawcy jest zapewnienie obywatelom takiego systemu, w którym dba się o tzw. adekwatność emerytur. Jest to kolejny argument za tym, że nie można ograniczać się wyłącznie do głodowych wypłat.

Radykalna zmiana nie jest możliwa

I tu pojawia się wątek trzeci: zachęcanie obywateli, aby sami dodatkowo zadbali o własną przyszłość. Oczywiście zachęty są ważne i państwo – do tej pory z małym skutkiem – robi to cały czas, zachęcając do oszczędzania w tzw. trzecim filarze czyli na IKE, IKZE czy w PPE. Stworzenie takiego systemu, gdzie państwo oferuje jedynie minimum, a o resztę obywatel musi zadbać sam oznacza jednak, że jeżeli dodatkowe ubezpieczenia emerytalne nie staną się również powszechne, dojdzie do ogromnego rozwarstwienia społecznego wśród emerytów. Ci zamożni będą dodatkowo oszczędzać, natomiast ci, którzy całe życie pracują za najniższe pensje, często nie na umowach o pracę, i tak nie będą w stanie nic odłożyć.

Obecnie rząd proponuje wprowadzenie Pracowniczych Planów Kapitałowych, quasi-obowiązkowych. Popełnia przy tym jednak podstawowy błąd: niemal niweluje udział strony pracowniczej przy ich tworzeniu. Pisząc o emeryturach obywatelskich chętnie powołujemy się na Kanadę albo na Holandię. Mało kto dodaje jednak, że systemy te działają ponieważ ponad 90 proc. obywateli objętych jest dodatkowym, pracowniczym zabezpieczeniem emerytalnym. W Kanadzie działa ono jako drugi filar państwowy, a w Holandii najczęściej na podstawie branżowych układów zbiorowych.

W Polsce układy branżowe stanowią margines i są najsłabszą stroną – i tak słabego – dialogu społecznego. Nam proponuje się za to narzucone z góry rozwiązania kapitałowe, bez żadnej gwarancji wypłaty. Nicolas Barr, ekonomista z LSE udowodnił tymczasem, że prywatyzacja emerytur nie jest odpowiedzią na problem demografii. Jeśli bowiem pokolenie emerytów będzie znacznie liczniejsze niż osób na rynku pracy – problemem będzie spieniężenie nagromadzonych przez nich aktywów finansowych. Jeśli są to akcje, to ich nabycie przez mniej liczne pokolenie pracujących będzie niemożliwe, ceny akcji spadną, a wartość emerytur będzie niższa. Jeśli zaś będą to pieniądze na rachunkach bankowych to wyższe wydatki licznego pokolenia emerytów spowodują presję inflacyjną, zmniejszającą realną wartość nie tylko emerytur, ale i np. oszczędności.

Jak zatem przeprowadzić reformę? Po pierwsze, nie wydaje się obecnie możliwa tak radykalna zmiana całego systemu, jaką proponują zwolennicy emerytur obywatelskich. Głównym powód to koszty związane ze spłatą zobowiązania wobec osób, które już nabyły uprawnienia na zasadzie ubezpieczeniowej. Warto jednak przemyśleć wprowadzenie gwarantowanej emerytury minimalnej, otrzymanie której nie będzie wiązało się z wykazaniem tak długiego stażu pracy jak obecnie. Rozwiązanie kanadyjskie czy holenderskie obejmuje np. minimalny okres zamieszkiwania na terenie kraju. Po osiągnięciu wieku emerytalnego, za okres 10 lat zamieszkiwania po skończeniu 18. roku życia można uzyskać już część tego świadczenia, aby zaś uzyskać całość konieczne jest co najmniej 40 lat.

Można też postulować wprowadzenie systemów hybrydowych, a więc połączenie metody zdefiniowanej składki ze zdefiniowanym świadczeniem. W takim systemie część wypłaty opierałaby się na tym, co dana osoba rzeczywiście wypracowała w ciągu swojej kariery, ale z uwzględnieniem redystrybucyjnej roli systemu emerytalnego opartego na solidarności. Debata na temat sposobów finansowania świadczeń jest spolaryzowana, tymczasem istnieje bardzo wiele możliwości pośrednich. Zmiany na rynku pracy mogą być także ujęte pozytywnie: po pierwsze, praca staje się coraz bardziej efektywna, a więc więcej mamy do podziału. A po drugie, w przyszłości zapewne dojdzie do opodatkowania pracy robotów, co w jakiejś mierze pomoże finansować system zabezpieczenia społecznego odrywając go od sytuacji jednostki na rynku pracy. Mimo to należy jednak dążyć do podwyższenia (uelastycznienia) wieku emerytalnego i wyrównania wieku kobiet i mężczyzn, aby zmniejszyć nierówności emerytalne pomiędzy płciami. Warte rozważenia, choć bardzo trudne politycznie, byłoby też włączanie do systemu powszechnego grup, które obecnie funkcjonują poza nim na znacznie korzystniejszych warunkach – służb mundurowych czy sędziów.

**
Janina Petelczyc – dr nauk społecznych, ekspertka ds. zabezpieczenia społecznego i międzynarodowej porównawczej polityki społecznej. Pracuje w Instytucie Polityki Społecznej UW.

„Spięcie”: Jak zreformować emerytury?

fundusz obywatelski logo

Inicjatywa „Spięcie” wspierana jest przez Fundusz Obywatelski zarządzany przez Fundację dla Polski.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Janina Petelczyc
Janina Petelczyc
Katedra Ubezpieczenia Społecznego SGH, Fundacja Terra Brasilis
Dr nauk społecznych, ekspertka ds. zabezpieczenia społecznego i międzynarodowej porównawczej polityki społecznej. Pracuje w Katedrze Ubezpieczenia Społecznego SGH. Związana z Fundacją Terra Brasilis.
Zamknij