Warto czytać, warto się interesować MMT. Nie warto się jednak cieszyć, kiedy głosi ją Młoda Polska. Za sprawą Popka i kolegów lewicowa teoria ekonomiczna nie trafi bowiem pod żadne strzechy, tylko do celi śmiechu.
Rafał Woś nie ustaje w epatowaniu chochoła neoliberalizmu: tym razem chwali rapera Popka, nową nadzieję polskiego alt-nie-wiadomo-czego za ambitny pomysł na gospodarkę. Lider zapowiadanej partii Młoda Polska ogłosił bowiem, że jego program opierał się będzie na tzw. Nowoczesnej Teorii Pieniądza (MMT). Ja sam wątpię w jej przydatność w Polsce, niemniej jest to interesujący koncept, który celnie uderza w anachroniczne dogmaty związane z przełożeniem oszczędności na inwestycje, długiem publicznym, itp. Sami opublikowaliśmy kiedyś – w książce pod redakcją profesora Jerzego Osiatyńskiego – esej ekonomisty Abby Lernera z lat 40. pt. Funkcjonalne finanse i dług publiczny, który można uznać za jaskółkę MMT. Kłopot w tym, że dla takiego konceptu – ciekawego, acz wciąż kontrowersyjnego – nie ma większej katastrofy niż przejęcie go przez folklor.
Teoria w największym możliwym skrócie zakłada, że państwo może „drukować pieniądze”, żeby finansować nimi wydatki publiczne; nie musi ich najpierw pożyczać od obywateli czy inwestorów (poprzez obligacje), może je sobie po prostu dopisać na rachunku. Odruchowo przychodzi nam do głowy, że to absurd, bo przecież druk pustego pieniądza w gospodarce nakazowo-rozdzielczej wywołuje nawis inflacyjny (pieniądz nie ma pokrycia w towarze), w kapitalistycznej zaś – po prostu inflację. Twórcy MMT wskazują jednak, że tak być nie musi, tzn. dodrukowany pieniądz nie musi tracić na wartości, o ile służy zatrudnieniu niezagospodarowanych środków produkcji: stojących bezczynnie maszyn, a przede wszystkim bezrobotnych ludzi. Dopóki państwo finansuje niewykorzystane zasoby, inflacji nie ma, rośnie po prostu zatrudnienie i produkcja, a dodruk należy zatrzymać w momencie, gdy PKB realny zbiega się z potencjalnym. Krótko mówiąc, gdy gospodarka pracuje na full mocy – dalszy dodruk oznaczałby bowiem wzrost cen towarów i płac.
Oczywiście, to rozwiązanie dotyczyć może krajów o dużej suwerenności walutowej i nie przypadkiem teoria powstała w USA. Oczywiście, rodzi ono problem odpowiedzialności elit i różnych pokus nadużycia, a więc politycznego motywowania inwestycji. Wreszcie – abstrahując już od członkostwa w Unii Europejskiej – polskiej gospodarce już teraz brakuje zasobów pracy, a z kolei finansowanie np. innowacji technologicznych pieniądzem z MMT jest trudne, bo polski złoty to jednak nie dolar. Tak czy inaczej – MMT to nie żaden bullshit, to wartościowa idea współczesnej ekonomii, która zmusza do przemyślenia wielu panujących dogmatów i świetnie nadaje się np. do krytyki obecnej formuły strefy euro. Warto zatem czytać, warto się interesować MMT. Nie warto się jednak cieszyć, kiedy głosi ją Młoda Polska.
czytaj także
Za sprawą Popka i kolegów lewicowa teoria ekonomiczna nie trafi bowiem pod żadne strzechy, tylko do celi śmiechu. Raperowi najbliżej było dotąd do Kukiza, a jego elektorat, o ile w ogóle interesuje się gospodarką, jara się przede wszystkim bitcoinami, Misesem i standardem złota. Nietrudno się domyślić, że MMT to antypody tego myślenia. Waluta generowana arbitralnie w oparciu o priorytety polityki społecznej rządu to nocny koszmar tych wszystkich, których wyznaniem wiary jest „prawdziwy pieniądz”, rzekomo wolny od knowań skorumpowanych bądź demagogicznych polityków (to wariant soft), względnie światowego żydostwa (wariant hard, całkiem popularny, jeśli wnosić po nakładach książek z taką tezą). Krótko mówiąc, wyborcy szybko wyjaśnią Królowi Albanii, że jego pomysły nadają się do Albanii właśnie i to nie współczesnej, ale tej z czasów późnego Hodży.
Teoria ekonomiczna, a już zwłaszcza teoria pieniądza jest dziedziną złożoną i uwikłaną w potężne interesy – dlatego najbardziej kontrintuicyjne pomysły potrzebują podwójnej siły: publicznego autorytetu nauki („można to zrobić”) i nacisku społecznego („musicie to zrobić”). Z powodów opisanych akapit wyżej – nie wchodzę tu w rozważania, czy Młoda Polska ma szansę uzyskać choć parę procent głosów i w ogóle powstać jako partia – panowie Popek z Konradem Niewolskim takiego nacisku nie wytworzą. Ich wizerunek i przeszłość (bardziej nawet powiązania kremlowskie niż kryminał) skutecznie kompromitują za to ideę.
czytaj także
Odtąd każdy ekspert, który pozwoli sobie o niej napomknąć, względnie krytycznie się nią zainspiruje, będzie – oczywiście w imię atrakcyjnego przybliżenia trudnych tematów masowemu odbiorcy – pytany, czy już się zapisał do Gangu Albanii. Zasada „choćby najgorzej, byle nie przekręcili nazwiska” naprawdę średnio się sprawdza w promocji ekonomicznych herezji.