Kaja Puto

Słuchajmy nacjonalistów

duzy-format-okladka

Czy zamiast odcinać się od „diabolicznych potworów” nie powinniśmy próbować zrozumieć, dlaczego nacjonalizm rośnie w siłę?

Kiedy Adolf Eichmann, koordynator „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, stanął w 1961 roku przed sądem, wyjaśniał, że z punktu widzenia prawnego nie jest winien Zagładzie, bo sam tylko wykonywał rozkazy. Na procesie obecna była Hannah Arendt, wówczas korespondentka „New Yorkera”. Obrona Eichmanna zainspirowała ją do postawienia słynnej tezy o banalności zła: hitlerowcy nie byli według Arendt diabolicznymi potworami, lecz posłusznymi trybikami w biurokratycznej machinie, zdolnymi do czynów, do których zdolny jest człowiek.

Od Zagłady nie minęły nawet dwie dekady, rany były jeszcze bardzo świeże, a sam Eichmann zachowywał się z moralnego punktu widzenia skandalicznie: do samego wykonania wyroku przez powieszenie beznamiętnie bronił swojej pozycji, odmawiał skruchy i hajlował. Nic więc dziwnego, że publikacja Eichmanna w Jerozolimie wywołała oburzenie wielu środowisk żydowskich.

W Polsce – czy też raczej Polsce opozycyjnej – podobne emocje wzbudza opublikowany w poprzednim numerze „Dużego Formatu” reportaż Magdy Ruty zatytułowany My, nacjonalistki. Nie opowiada on co prawda o zbrodniarzu wojennym, lecz o Polkach działających w organizacjach nacjonalistycznych, reakcje są jednak podobne: takim osobom, dowodzą krytycy, nie należy udzielać głosu i kropka.

Rucie zarzuca się, że zadawała swoim bohaterkom zbyt mało konfrontacyjne pytania, że nie opatrzyła ich skandalicznych poglądów komentarzem i że przedstawiła je w dobrym świetle, cytując ich zapewnienia o dobrych intencjach. Redakcji oberwało się z kolei za zdjęcie przedstawiające sympatyczną dziewczynę: nie potwora, a człowieka.

Idealny tekst o nacjonalistkach powinien zatem, jak rozumiem, składać się z ping-ponga znanych wszystkim na pamięć argumentów jednej i drugiej strony zakończonego zaoraniem strony nacjonalistycznej, rasistowskich wypowiedzi bohaterek oraz wskazówek dla czytelników, którzy mogliby mieć jeszcze wątpliwości, co na ten temat myśleć.

W takiej rzeczywistości medialnej istotnie żyjemy i do takich tekstów jesteśmy przyzwyczajeni. Dotyczy to obu stron polsko-polskiej wojny. Media tożsamościowe – pisze Rafał Matyja w wydanym właśnie Wyjściu awaryjnym – dostarczają nam „niewymagających solidnej pracy ani dużych nakładów artykułów pełnych pocieszenia i wsparcia, zbierających kolejne argumenty przeciwko wrogom i wzmacniających poczucie zagrożenia”.

Trzy odsłony populizmu w Polsce

W takim kluczu można by przepisać i tekst Ruty, poradziłaby sobie z tym pewnie niezbyt zaawansowana sztuczna inteligencja. Narratorka poprzerzucałaby się z bohaterkami gównem, wskazała powody do nienawiści, którą czytelnik winien do nich żywić, by na końcu skompromitować je do cna, korzystając z przywileju, jakim jest napisanie ostatniego zdania. Tylko po co? Co nam to daje poza samozadowoleniem?

Opozycyjna bańka codziennie grzmi, że nacjonalizm wkracza na ulice i salony, że rasizm staje się legitymizowanym poglądem w debacie publicznej, że z Polaków wylewa się żółć. Ma ku temu solidne podstawy, a tekst Ruty jest na to jednym z wielu dowodów. Procent obywateli prezentujących postawy nacjonalistyczne stale rośnie i jest to poważny powód do zmartwień. Czy zatem nie nastał najwyższy czas, by zamiast odcinać się od tych „diabolicznych potworów” spróbować zrozumieć przyczyny tego stanu rzeczy?

Ruta oddaje w tekście swoim bohaterkom wiele miejsca, by mogły wyjaśnić swoje motywacje. Nie cenzuruje wypowiedzi, w których zdradzają one swoją wybiórczą, szczątkową wręcz wiedzę o świecie czy historii Polski. Zarysowuje kontekst, który je ukształtował: biedę, słabość państwa, w którym się wychowały czy panującą w nim próżnię ideologiczną. Nie przedstawia nacjonalizmu jako atrakcyjnej ideologii, a jedynie pozwala bohaterkom wyjaśnić, dlaczego im wydaje się ona atrakcyjna. Zrozumienie to nie akceptacja, a tym bardziej nie poparcie.

Każda inna postawa byłaby nie tylko poważnym odstępstwem od etyki reporterskiej, ale i wywołałaby dobrze już znany skutek uboczny – jeszcze silniejsze zwarcie prawicowych szeregów przeciwko „histerii elit”. Prawica doszła do władzy za pomocą kombatanckiej legendy o byciu wyklętym przez mainstream, a dziś używa tych samych narzędzi, by wzmacniać swoje poparcie. I kto na tym przegrywa?

Magda Ruta w którymś z shitstormów nazwana została pogardliwie „podstawką pod mikrofon”, czyli – w tym kontekście – osobą pozbawioną warsztatu dziennikarskiego. A mnie się wydaje, że właśnie podstawianie mikrofonu drugiej stronie jest dziś wyjątkowo potrzebne.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Puto
Kaja Puto
Reportażystka, felietonistka
Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką Europy Wschodniej, migracji i nacjonalizmu. Współpracuje z mediami polskimi i zagranicznymi jako freelancerka. Związana z Krytyką Polityczną, stowarzyszeniem reporterów Rekolektyw i stowarzyszeniem n-ost – The Network for Reporting on Eastern Europe. Absolwentka MISH UJ, studiowała też w Berlinie i Tbilisi. W latach 2015-2018 wiceprezeska wydawnictwa Ha!art.
Zamknij