Może nauka skłoni nas w końcu do zastanowienia się nad faktem, że codziennie torturujemy i zabijamy na wielkich farmach miliony wrażliwych, podobnych do nas istot.
Miałam szesnaście, może siedemnaście lat. Był ciepły wiosenny dzień. Szłam pod górę ulicą Bednarską. Najprawdopodobniej urwałam się ze szkoły. W tamtych czasach wagarowałam nader często. Jadłam kajzerkę i zastanawiałam się, w którym parku spędzić resztę popołudnia. Przede mną na chodniku siedziały dwa malutkie kotki. W pewnym momencie jeden z nich poderwał się i skoczył na jezdnię, wprost pod koła rozpędzonego samochodu. Nie zdążyłam krzyknąć. Na drodze został skrwawiony kawałek futerka. Drugi kotek rozejrzał się zdumiony, podszedł do nieżywego braciszka i miaucząc rozpaczliwie, próbował podeprzeć go łapką. Nie dawał się odgonić. Raz po raz wracał na środek ulicy. Obawiając się, że i jego może spotkać śmiertelny wypadek, przeniosłam ciepłe jeszcze ciałko na jedno z wewnętrznych podwórek. Kiedy odchodziłam, słyszałam za sobą coś, co można przyrównać tylko do żałobnego lamentu. Od tamtego wiosennego dnia minęło wiele lat, ale widok zrozpaczonego kotka na zawsze utkwił w mojej pamięci. I nikt nigdy nie zdoła mnie przekonać, że zwierzęta nie mają uczuć.
Od kilkuset lat naukowcy spierają się, czy zwierzęta mogą doświadczać przyjaźni, miłości albo cierpieć po stracie ukochanego towarzysza w sposób przypominający ludzkie odczucia. Darwin argumentował, iż powiązania ewolucyjne pomiędzy człowiekiem i innymi organizmami stanowią pośredni dowód na to, że dzielimy zbliżone emocje. Jednak od początku XX w. w biologii dominowało podejście behawiorystyczne, którego zwolennicy uważali, że życie duchowe zwierząt, jeśli w ogóle istnieje, nie może stać się przedmiotem poważnych naukowych dociekań. Niespełna pięćdziesiąt lat temu Jane Goodall opisała związki uczuciowe, jakie nawiązały się w grupie badanych przez nią szympansów, i tym samym naraziła się na kpiny ze strony środowiska akademickiego. Kiedy w połowie lat siedemdziesiątych słynny amerykański zoolog Donald Griffin wystąpił o dofinansowanie badań nad rolą świadomości i procesów poznawczych w sterowaniu zachowań zwierząt, jego pomysł został uznany za zbyt radykalny.
Obecnie uważa się, że obserwacje Goodall przyczyniły się do rozwoju prymatologii, antropologii i etologii, a pionierska praca profesora Griffina dała początek nowej dziedzinie, zwanej etologią kognitywną. Dzięki licznym informacjom, pochodzącym z prowadzonych na dużą skalę badań terenowych, naukowe ujęcie zwierzęcych emocji traktowane jest z co raz większą powagą.
Każdy, kto miał kota, papugę czy nawet chomika, nie wątpi chyba, że zwierzęta przeżywają zazdrość, radość i smutek. Co więcej, niektóre gatunki okazują uczucia w sposób, który umiemy z łatwością odczytać.
Kiedy wróciłam z dwutygodniowych wakacji, nasz szczur Kender podbiegł i wtulił się we mnie z piskiem przypominającym płacz stęsknionego dziecka. Jestem też najzupełniej pewna, że mój pies uśmiecha się od ucha do ucha, wychodząc na spacer. Podobne przykłady można mnożyć w nieskończoność. Niedawno w sieci krążył wyjątkowo zabawny filmik, na którym dwie małpy proszono o wykonanie określonej sztuczki. Jedna otrzymywała w nagrodę kawałki ogórka, druga – winogrona. Gdy nagradzana ogórkiem małpa zorientowała się, że potraktowano ją niesprawiedliwie, usiadła tyłem i odmówiła wykonywania zadania. Po prostu się obraziła.
Oczywiście nauka nie może się posługiwać intuicją czy luźnymi skojarzeniami. Aby rzetelnie studiować emocje, konieczne wydaje się ich wcześniejsze zdefiniowanie i opracowanie odpowiednich metod badawczych. A w przypadku tak subtelnego przedmiotu jest to niezwykle trudne. W 2011 roku Joanne Edgar z University of Bristol przeprowadziła doświadczenia, podczas których kurczaki były owiewane podmuchem powietrza. Choć sztuczny wiatr nie wyrządzał im krzywdy, pisklęta wyraźnie się denerwowały, a obserwujące je kwoki wykazywały typowe oznaki stresu, takie jak podwyższone tętno. Edgar udowodniła, że te powszechnie uznawane za głupie domowe ptaki postrzegają rzeczywistość z perspektywy innych osobników, co wskazuje na ich zdolności empatyczne.
Profesor Stanley Curtis z University of Pennsylvania odkrył, że świnie chętnie się bawią i świetnie dają sobie radę w prostych, sterowanych joystickiem grach komputerowych. Odnotował też pewne predyspozycje tych zwierząt do myślenia abstrakcyjnego. Świnie tworzą skomplikowane więzi społeczne, wcześniej obserwowane jedynie u naczelnych, a odpowiednio traktowane przywiązują się do ludzi. Tak jak psy uczą się imion i reagują na wołanie. Znane są przypadki, kiedy wiernie i z ogromnym poświęceniem broniły swoich właścicieli.
Coraz liczniejsi naukowcy są skłonni uważać, że zwierzęta odczuwają emocje, tworzą więzi oparte na przyjaźni czy miłości i cierpią po stracie najbliższych, głęboko przeżywając żałobę.
W ciągu ostatnich lat pojawiła się cała masa nowych obserwacji dotyczących sytuacji, w których śmierć jednego osobnika powodowała poważne zmiany rutyny zachowań jego towarzysza: skracanie czasu przeznaczonego na jedzenie i spanie, zdecydowane pobudzenie lub znaczny spadek aktywności.
Dr James Anderson z University of Stirling obserwował młodą szympansicę Pansy, która przez całą noc czuwała przy zwłokach matki. W Centrum Ratunkowym Sanaga-Yong w Kamerunie sfotografowano osowiałą grupę szympansów, w milczeniu żegnającą swoją zmarłą towarzyszkę. Cynthia Moss opisywała kenijskie słonie trącające i głaszczące kości zmarłych krewnych. Również w Kenii dr Iain Douglas-Hamilton wraz z zespołem badawczym był świadkiem zachowań przypominających rytuał pożegnalny, jaki odprawiało stado słonic nad ciałem przewodniczki.
W książce How animals grieve Barbara King przytacza dziesiątki przykładów zwierzęcej rozpaczy wśród waleni, goryli, psów, żyraf i wielu innych gatunków. Z nich wszystkich najbardziej chyba zaskakującą jest historia Kohla i Harpera, gąsiorów uratowanych z farmy zajmującej się produkcją foie gras. Oba ptaki cierpiały na stłuczenie wątroby i inne poważne obrażenia. Panicznie bały się ludzi. Przez cztery lata pobytu w schronisku dla zwierząt pozostawały nierozłączne, wspierały się i opiekowały sobą nawzajem. Kiedy stan Kohla pogorszył się na tyle, że postanowiono go uśpić, Harper obserwował zabieg, po czym położył się obok martwego przyjaciela, oparł głowę na jego szyi i przez kilka godzin pozostał bez ruchu. Nigdy nie otrząsnął się po bolesnej stracie. Dwa miesiące później zdechł.
Naukowcy dopiero zaczynają wyjaśniać prawdziwy charakter zwierzęcych emocji, ale większość badaczy terenowych, obcujących blisko z dziką przyrodą, jest zgodna, że duchowy świat zwierząt przypomina ludzki.
Czy naprawdę można mieć wątpliwości, że szympansica Pansy cierpiała po stracie matki? Albo kwestionować miłość, jaką Harper darzył Kohla? Umysły zwierząt nie różnią się zasadniczo od naszych, podobnie odczuwają ból, strach i rozpacz. Jeśli nie empatia, którą z taką dumą przypisujemy własnemu gatunkowi, może nauka skłoni nas w końcu do zastanowienia się nad faktem, że codziennie torturujemy i zabijamy na wielkich farmach miliony wrażliwych, podobnych do nas istot.