Jaś Kapela

Czy król dżungli musi żreć padlinę?

Lekcja jedzenia mięsa często zaczyna się już w brzuchu matki. A ledwie wyjdziesz z brzucha matki, czekają na ciebie rodzina i reklamy.

Lubisz jeść mięso? To pewnie nie potrzebujesz czytać książki, dlaczego to lubisz. Nie jesz mięsa? To pewnie też nie bardzo chcesz czytać o tym, dlaczego ludzie mają obsesję na punkcie mięcha, bo stykasz się z nią codziennie. Jeśli jednak nie jesteś pewien, czy chcesz jeść mięso, czy może lepiej byłoby je ograniczyć lub całkowicie z niego zrezygnować, z pewnością jest to przydatne kompendium, aby rozważyć liczne za i przeciw. Mięsoholicy Marty Zaraski to sympatyczna, erudycyjna i pouczająca lektura. Choć jednocześnie mówi coś niezbyt przyjemnego o ludzkie naturze.

Zabijanie na żywo

Oczywiście powodów, żeby mięsa nie jeść, jest znacznie więcej niż żeby je jeść. Zabijanie istot, które nie chciały umierać; wyzysk pracowników, traktowanych często niewiele lepiej niż zwierzęta; wpływ przemysłu zwierzęcego na globalne ocieplenie i zatruwanie środowiska oraz ogólna szkodliwość dla zdrowia – to wszystko chyba powinno być wystarczającą motywacją, by z produktów odzwierzęcych zrezygnować. Tym bardziej w świecie zachodnim, gdzie łatwo o znacznie mniej obciążającą dietę roślinną. A jednak chcemy jeść mięso i jemy je na potęgę. Wspieramy jego produkcję dotacjami i reklamami, pokazujemy w filmach i na wystawach. Cały świat na to patrzy i też ma ochotę na steka.

Zaraska pokazuje, że nie zawsze tak było i wcale tak być nie musi. Jedzenie mięsa jest kwestią kulturową. Ludzie przeważnie jedzą to, do czego są przyzwyczajeni. To, co jemy, zależy głównie od tego, skąd pochodzimy. Dlatego jedni z przyjemnością wcinają szarańczą czy gotowane psy, a inni tofu. Po części wynika to z dostępności pewnych rodzajów pożywienia, ale bynajmniej nie zawsze jest to racjonalne. I nie wiadomo, czy kiedykolwiek było.

Ludzie przeważnie jedzą to, do czego są przyzwyczajeni.

Współcześni myśliwi Hadza z Tanzanii, używający technologii  łowieckich niedostępnych wczesnym homo sapiens, nie są w stanie nic upolować przez 97 na 100 dni. Godzina ich pracy zapewnia 180 kalorii. Mniej niż dzieci zbierających rośliny. A wcale nie są najmniej skuteczni. Jak pisze Zaraska: łowcy z Nowej Gwinei zużywają więcej kalorii podczas polowania, niż zdołają ich pozyskać ze swoich zdobyczy. Lepiej by zrobili, po prostu przesypiając całe dnie w obozie.

Tam, gdzie powstaje mleko

czytaj także

Podobno większość paleoantropolgów zgodziłaby się ze stwierdzeniem, że jedzenie mięsa odegrało kluczową rolę w ewolucyjnym procesie przemiany ssaków człekokształtnych w człowieka współczesnego.  Ponieważ nie mamy ostrych kłów i pazurów, było to jednak często mięso upolowane przez drapieżniki lepiej przygotowane do tego typu działalności. Krótko mówiąc: jesteśmy ludźmi, bo żarliśmy padlinę. Padlina zapewniła nam wysokoenergetyczne pożywienie, dzięki czemu mniej czasu mogliśmy poświęcać na przeżuwanie i trawienie, a więcej na kontakty społeczne. Jednak odkąd nasze mózgi się rozwinęły, wielokrotnie zmieniliśmy swoją dietę, bo z natury jesteśmy oportunistami.

Historia mogłaby się równie dobrze potoczyć tak, że dziś wszyscy bylibyśmy weganami.

Historia mogłaby się równie dobrze potoczyć tak, że dziś wszyscy bylibyśmy weganami. Na przykład Jakub Sprawiedliwy, apokryficzny brat Jezusa, odrzucał całkowicie jedzenie mięsa. Możliwe, że gdyby uczniowie Jakuba nie zostali rozgromieni przez Rzymian podczas powstania żydowskiego i zdobyli wpływy w prężnie rozwijającej się podówczas sekcie, która z czasem zyskała miano chrześcijaństwa, jedzenie mięsa do dziś byłoby odrzucane przez większość krajów europejskich. Sama Biblia ma do mięsa stosunek niejednoznaczny. W Księdze Rodzaju wśród wymienionych przez Boga rzeczy, które daje nam jako pożywienie, nie ma mięsa. Adwentyści Dnia Siódmego, którzy traktują Biblię bardziej dosłownie niż inni chrześcijanie i starają się traktować swoje ciało jak świątynię, często odrzucają jedzenie mięsa. Dzięki czemu wiemy, że można i tak, ale również, że żyją statystycznie dłużej niż mięsożerni mieszkańcy USA.

Urbański: Kapitalizm zbudowany jest z mięsa

Zaraska przytacza też wiele innych ciekawostek i całkiem poważnych faktów. Okazuje się, że jedzenie mięsa jest związane z ilorazem inteligencji. Im iloraz inteligencji wyższy, tym mniejsza szansa, że ktoś będzie lubił mięso. Natomiast ludzie o przekonaniach autorytarnych, dążący do bogactwa i władzy, zjadają więcej mięsa niż ci, którzy sprzeciwiają się nierównościom. Badania przeprowadzone wśród odseparowanych plemion pokazały też, że im więcej jedzą one produktów zwierzęcych, tym mniej władzy sprawują w nich kobiety.

Ludzie o przekonaniach autorytarnych, dążący do bogactwa i władzy, zjadają więcej mięsa niż ci, którzy sprzeciwiają się nierównościom.

Nic dziwnego zatem, że dla kobiet odrzucenie jedzenia martwych zwierząt może być sposobem odseparowania się od tradycyjnej, patriarchalnej wspólnoty. Zresztą w ogóle trochę jest tak, że wegetarianin czy weganin odrzuca swoje plemię. W wielu grupach społecznych, a nawet narodach, jedzenie mięsa stanowi element tożsamości. Nie jesz padliny, nie jesteś nasz. Co więcej: sam kontakt z wegetarianinem wyprowadza wszystkożerców z równowagi i wywołuje u nich dysonans poznawczy. Dlatego tak często przy stole musimy wysłuchiwać żartów, że kurczak to chyba nie mięso, rośliny też cierpią oraz może zjesz przynajmniej rybkę, bo blado wyglądasz. Dysonansu poznawczego doświadczamy, gdy nasze poglądy nie są spójne z naszym postępowaniem. W gruncie rzeczy przecież wszyscy chyba czujemy, że z jedzeniem mięsa jest coś nie tak, ale nie umiejąc przejść nad tym do porządku dziennego, atakujemy: myślisz, że świat zmienisz? Skąd bierzesz białko? Nie jest ci zimno? Musisz chyba być zawsze głodny? Robisz regularnie badania? A przecież to mięsożercy częściej cierpią na otyłość, nadciśnienie, choroby serca i cukrzycę. I to oni się powinni tłumaczyć, dlaczego wolą na potęgę zabijać zwierzęta, zamiast jeść hummus.

Niestety lekcja jedzenia mięsa często zaczyna się już w brzuchu matki. Smaki posiłków spożywanych przez ciężarną wpływają na to, co lubi potem dziecko. Ledwie wyjdziesz z brzucha matki, czekają na ciebie rodzina i reklamy. Wśród amerykańskich dzieci tylko Święty Mikołaj jest lepiej rozpoznawalny od Ronalda McDonalda. Gdy dorośniesz, pewnie też zauważysz potęgę mięsnego biznesu, a może nawet hojne rządowe dotacje. Gdyby do ceny każdego steka doliczyć to, ile płacimy za niego w podatkach i kosztach opieki zdrowotnej, kosztowałby trzy razy tyle.

Medytacja orgazmiczna, czyli niesienie światu kobiecego orgazmu

Jeśli tego wszystkiego nie wiesz i chcesz dowiedzieć się więcej o skomplikowanym świecie mięsożerstwa, to z pewnością książka Zaraski będzie dla ciebie ciekawa. Moja długa recenzja bynajmniej nie jest jej wyczerpujący streszczeniem. Co więcej: pomimo bogactwa treści i przytaczanych faktów jest to przyjemna i szybka lektura.

Jednak mam problem z Mięsoholikami. Zaraska tak przekonująco pisze o tym, dlaczego ludzie chcą jeść mięso, że w połowie lektury sam miałem ochotę na steka (co mi się już prawie nigdy nie zdarza). Przetrwałem. Zrobiłem sobie tosta (umami) z hummusem i pomidorami suszonymi (umami) i polałem sosem sojowym (umami). Był pyszny i wystarczyło. Ale wciąż. Co takiego jest w mięsie, że nawet czytając książki, które pokazują, że jedzenie mięsa jest z każdego właściwie powodu bez sensu, ma się ochotę na kawałek martwego zwierzęcia? Na to też Zaraska ma odpowiedź. Cytując socjologa Nicka Fidesa, pisze: „mięso cenimy nie pomimo krzywd zadawanych stworzeniom, ale właśnie dlatego, że je zadajemy. (…) tylko zarzynając zwierzęta możemy udowodnić naturze, jak potężnymi stworzeniami jesteśmy. Prawdziwi z nas królowie dżungli”.

Ja natomiast wolałbym udowadniać naturze, że nic nie muszę jej udowadniać. Nie będę się rozmnażać, nie będę jeść mięsa, a gdy przyjdzie wielka osobliwość i wypowie nam wojnę, stanę po stronie robotów. Stać nas na więcej niż bycie królami dżungli.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jaś Kapela
Jaś Kapela
Pisarz, poeta, felietonista
Pisarz, poeta, felietonista, aktywista. Autor tomików z wierszami („Reklama”, „Życie na gorąco”, „Modlitwy dla opornych”), powieści („Stosunek seksualny nie istnieje”, „Janusz Hrystus”, „Dobry troll”) i książek non-fiction („Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu”, „Polskie mięso”, „Warszawa wciąga”) oraz współautor, razem z Hanną Marią Zagulską, książki dla młodzieży „Odwaga”. Należy do zespołu redakcji Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Opiekun serii z morświnem. Zwyciężył pierwszą polską edycję slamu i kilka kolejnych. W 2015 brał udział w międzynarodowym projekcie Weather Stations, który stawiał literaturę i narrację w centrum dyskusji o zmianach klimatycznych. W 2020 roku w trakcie Obozu dla klimatu uczestniczył w zatrzymaniu działania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Drzewce.
Zamknij