Z okazji Dnia Kobiet, życzyłabym sobie:
Z okazji Dnia Kobiet, życzyłabym sobie:
żeby panowie nie dziwili się, gdy nie chcę być całowana po rękach. Wolę, jak witają się ze mną takimi samymi gestami, jak z kolegami. Co oznacza, że jak nie chcę być całowana po rękach, nie muszę też być w czasie powitań pomijana. Podajcie mi rękę panowie, tak jak panom podajecie.
I jeszcze życzyłabym sobie, żeby witając się jednocześnie ze mną i z panem, panowie nie mówili do pana: „Dzień dobry panie redaktorze”, a do mnie: „Dzień dobry pani Agnieszko”. To miłe, że panowie znacie moje imię, ale domyślam, że wiecie, jak się redaktor nazywa, a nie mówicie do niego po imieniu. Mówicie do mnie panowie, tak jak do panów mówicie.
Życzę sobie, żeby nie dziwiono się, kiedy przedstawiam się jako „socjolożka”, „koordynatorka klubów KP”, „działaczka społeczna”. Lubię żeńskie końcówki, nie do wszystkich się jeszcze przyzwyczaiłam, ale jako polonistka wiem, że język to twór żywy i że jak się go ćwiczy, to się język nauczy, że są na tym świecie dziewczyny.
Żeby gadaniem o żłobkach i przedszkolach ktoś się wreszcie na serio przejął. Bo pamiętając o żeńskich końcówkach, pamiętam tez o męskich. Z wkładania męskich końcówek rodzą się dzieci, z którymi w domu zostają najczęściej dziewczyny.
Przyjaciółka, mama półtorarocznego dziecka, powiedziała mi ostatnio przy piwie, że gdyby wiedziała, że po urodzeniu dziecka pies z kulawa nogą jej nie pomoże, państwo oleje i zostawi na pastwę prywatnej niani (na którą jej nie stać) albo babci (która akurat pracuje), czyli de facto zostawi samą sobie, to by dziecka nie rodziła. I ja to rozumiem. I życzę sobie, żeby mnie politycy nie namawiali do rodzenia tak długo, jak długo nie są w stanie stworzyć w Polsce warunków do opieki nad dziećmi.
Życzę sobie też, żeby w kinach leciały filmy o dziewczynach i robione przez dziewczyny. O chłopakach już filmów widziałam dużo, wiem, że byli i są dzielni, bohaterscy, wiem, jakie mają problemy w relacjach z ojcami, z braćmi. Wiem, jak chłopaki myślą, jak mówią, jak się zachowują, już tyle filmów o nich widziałam, że umiem całkiem nieźle myśleć jak chłopak, a chciałabym, żeby chłopaki mieli szansę nauczyć się, jak myślą dziewczyny.
Żeby krzyże nie wisiały w szkołach i urzędach, bo jakoś pod tymi krzyżami nie udaje się wprowadzić do szkół edukacji seksualnej. Żeby w przychodniach i aptekach nie wisiały, bo jakoś nie udaje się po nimi zmienić prawa o świadomym rodzicielstwie.
Chciałam napisać na koniec, że chciałabym, żeby mężczyźni nie bili kobiet, żeby mężczyzna bijący kobietę szedł do więzienia, był wytykany palcami, żeby się ze wstydu spalił (tylko nie wmawiajcie mi, że namawiam do palenia facetów). Chciałam napisać jeszcze, że fajnie by było, jakby kobiety i mężczyźni na tych samych stanowiskach zarabiali tyle samo, żeby w polityce i na wysokich stanowiskach było więcej kobiet, żeby było łatwiej, żeby nas słuchano, żeby… Napisałam to wszystko i pomyślałam, że nie jest dobrze, jeśli zaczynam od niby zabawnych żeńskich końcówek, a dochodzę do nic nie mającej wspólnego z zabawą przemocy wobec kobiet.
Chciałam napisać śmieszny felieton na Dzień Kobiet, ale mi nie wyszło. Albo nie umiem pisać życzeń, albo serio bycie dziewczyną nie jest takie wesołe.