Kraj

Wyższe progi? Szału nie ma, czyli państwo wciąż niesolidarne

Jesienią tego roku zweryfikowano wreszcie niektóre świadczenia socjalne i progi uprawniające do ich pobierania. Niestety, mimo pewnych podwyżek, wsparcie nadal pozostaje głodowe i trudno dostępne, co świadczy o tym, jak mało solidarnym społecznie państwem pozostajemy.

Weryfikacja co pewien czas wielkości świadczeń to ustawowy obowiązek władzy, obecne podwyżki nie są więc wyrazem jakiejś szczególnej aktywności państwa w tej sferze. W październiku wzrosły kryteria dostępu do świadczeń z pomocy społecznej, a w listopadzie wzrosła kwota części świadczeń rodzinnych. Najważniejsza jednak kwestia to wysokość i kategorie podwyższonych świadczeń.

Pomoc społeczna – poniżej socjalnego minimum

Na początku podniesiono progi dochodowe, których nie można przekroczyć ubiegając się o świadczenia finansowe z pomocy społecznej, np. zasiłek stały, okresowy czy celowy. Wysokość progu przekłada się na wielkość otrzymywanego wsparcia (obliczanego wg różnicy między wysokością kryterium dochodowego a dochodem danej osoby). Im zatem niższy próg, tym niższe wsparcie uboga osoba otrzyma. Warto też dodać, że od tego na jakim poziomie ustalone jest kryterium dochodowe, zależy np. poziom współpłatności za usługi opiekuńcze i specjalistyczne usługi opiekuńcze w danym przypadku, a także krąg uprawnionych do korzystania z wieloletniego programu wspierania gmin w zakresie dożywiania (tu brane pod uwagę jest 150 procent wysokości kryterium dochodowego z pomocy społecznej).

Szarfenberg: Dochód obywatelski to nie utopia

W październiku kryterium to wzrosło z 634 do 701 złotych na osobę w przypadku wieloosobowych gospodarstw domowych i z 504 do 528 złotych dla osób zamieszkujących samotnie. Czy to dużo? Już intuicja podpowiada, że nie, a podobny wniosek sugerują wskaźniki zobiektywizowane, jak wysokość minimum socjalnego oraz – niższe od niego – minimum egzystencji, obydwa obliczane przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych. Ta ostatnia miara, zwana też linią ubóstwa skrajnego w założeniach ma wyznaczać próg, poniżej którego poziom zaspokojonych potrzeb jest na tyle niski, że może zagrażać nawet biologicznemu przetrwaniu danej osoby.  W 2017 roku było to: dla gospodarstw emeryckich jednoosobowych 544 złotych, a dla dwuosobowych 453,41 na osobę, zaś w przypadku gospodarstw pracowniczych 574 złotych dla jednoosobowych,  483,40 na osobę dla dwuosobowych, 465,45 – trzyosobowych i 507,42 – na osobę dla czteroosobowych. Jeśli zestawić te wszystkie kwoty z aktualnym poziomem progów dochodowych, widać że progi te wznoszą się tylko nieznacznie ponad poziom skrajnego ubóstwa – np. o ledwie 20 złotych dla czteroosobowego gospodarstwa pracowniczego.

Mało solidarny podatek solidarnościowy

Wydaje się, że w państwie pretendującym do miana solidarnego społecznie, wsparcie nie powinno przysługiwać wyłącznie osom żyjącym tylko trochę lepiej niż w skrajnej nędzy, ale także tym, którzy najbardziej elementarne potrzeby egzystencjalne mają zaspokojone, natomiast nie mogą pozwolić sobie finansowo na wiele więcej. Tu punktem odniesienia jest kryterium minimum socjalnego. Osoby z gospodarstw domowych, w których to kryterium nie jest przekroczone, wprawdzie nie są automatycznie zagrożone w biologicznym przetrwaniu, ale napotykają trudności związane z uczestniczeniem w życiu społecznym.

Nawet ktoś żyjący znacznie poniżej minimum socjalnego na pomoc pieniężną od państwa może się nie załapać

W czerwcu 2017 roku minimum socjalne obliczono na poziomie 1124,47 złotych dla jednoosobowego gospodarstwa emeryckiego oraz 932,37 złotych na osobę dla dwuosobowego. Jeśli chodzi o gospodarstwa pracownicze było to 1134,46 złotych dla jednoosobowego, 937,33 złotych na osobę dla dwuosobowego, etc. We wszystkich tych przypadkach okazuje się, że aby żyć na poziomie minimum socjalnego, potrzeba zasadniczo większych (nawet ok. 400 złotych) dochodów niż próg uprawniający do finansowego wsparcia z pomocy społecznej. Innymi słowy, nawet ktoś żyjący znacznie poniżej minimum socjalnego na pomoc pieniężną od państwa może się nie załapać.

Świadczenie opiekuńcze – nadal niskie i dostępne tylko dla najuboższych

A co ze świadczeniami rodzinnymi? Listopadowe zmiany objęły przede wszystkim niektóre świadczenia powiązane z opieką. Przede wszystkim wzrosła – po raz pierwszy od wielu lat – kwota zasiłku pielęgnacyjnego, ze skandalicznie niskich 153 złotych do… 184 złotych i 41 groszy. Podniesiono też kwotę tzw. specjalnego zasiłku pielęgnacyjnego oraz (pełniącego podobną funkcję) zasiłku dla opiekuna z 520 złotych do 620 złotych. Obracamy się jednak wśród kwot tak nieadekwatnych względem ustawowego przeznaczenia świadczeń, że zasługują one raczej na chwilę milczenia niż komentarz.  Niemniej spróbujmy.

Nie będzie godności bez pieniędzy [rozmowa]

Zasiłek pielęgnacyjny przysługuje osobom wymagającym stałej opieki, przede wszystkim niepełnosprawnym dzieciom, ale także osobom dorosłym znacznie niepełnosprawnym i w niektórych przypadkach także umiarkowanie niepełnosprawnym (jeśli niepełnosprawność powstała przed 21. rokiem życia). Gdy jednak taka niepełnosprawna dorosła osoba ma prawo do emerytury lub renty, wówczas może starać się o tzw. dodatek pielęgnacyjny zamiast wspomnianego zasiłku.

Za mało, za późno, w złym kierunku – 9 lat polskiej walki z kryzysem

Wsparcie to ma służyć częściowemu pokryciu wydatków związanych z koniecznością opieki i pomocy. Fakt, że od ponad dekady wysokość zasiłku była na tym samym poziomie pokazuje, że jego realna wartość i zdolność pełnienia ustawowej funkcji istotnie zmalała – łączna inflacja w tym okresie wyniosła około 20 procent. Jego kwota nijak ma się do realnych nakładów, jakie rodziny osób niepełnosprawnych ponoszą w związku z leczeniem, opieką, rehabilitacją etc., o czym nieraz zresztą mogliśmy usłyszeć np. przy okazji wiosennego protestu w Sejmie.

Protestowali pod Sejmem, bo walczą o godność

Nie mniej poważnym problemem wydaje się niska – nawet po podwyżce – kwota specjalnego zasiłku opiekuńczego. To świadczenie przysługujące opiekunom osób znacznie niepełnosprawnych, których zależność od opieki powstała w dorosłym życiu. Opiekun, żeby ów zasiłek otrzymać, musi zrezygnować z wszelkiej aktywności zawodowej, nie pobierać żadnych świadczeń emerytalno-rentowych, a także spełnić kryterium dochodowe – 764 złotych na osobę w gospodarstwie domowym. Zaznaczmy, że ów próg dochodowy nie wzrósł teraz w listopadzie nawet o złotówkę, choć pozostaje znacznie poniżej minimum socjalnego. Okazuje się zatem, że nie wystarczy sprawować długotrwałej opieki nad bliskimi, wyrzekając się kariery zawodowej, ale do tego należy mieć dochód niepozwalający nawet na socjalne minimum.

Opiekun, żeby otrzymać zasiłek opiekuńczy, musi zrezygnować ze wszelkiej aktywności zawodowej

Brak zmian w tym zakresie trzeba określić jako skandaliczny. Tym bardziej, że na państwie ciąży od ponad czterech lat obowiązek realizacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego właśnie w kwestii świadczeń dla tej grupy opiekunów. Choć cieszy fakt, że pierwszy raz od 2013 roku, kiedy to powołano do życia ów specjalny zasiłek opiekuńczy, podniesiono jego kwotę, jest ona jednak nadal bardzo niska. 620 złotych – podobnie jak progi z pomocy społecznej – bliżej jest linii minimum egzystencji niż minimum socjalnego.

O czym mówią nam te dane

Cały ten przegląd asortymentu świadczeń i progów odsyła nas do spraw ogólniejszych. W perspektywie jednostkowej pokazuje, że nawet gdy popadniemy w ewidentny niedostatek, możemy zostać bez socjalnej pomocy państwa. A trzeba pamiętać, że bardzo niskim dochodom na poziomie kilkuset złotych miesięcznie towarzyszą często inne problemy społeczne, które generują konieczność ponoszenia dodatkowych wydatków (pełniejszy obraz sytuacji ludzi doświadczających ubóstwa wyłania się choćby z niedawnego raportu „Szlachetnej Paczki”, z którym warto się zapoznać).

Kryteria, jakie trzeba spełniać, są niskie i sztywne, a konieczności wykazania, że się ich nie przekracza choćby o parę złotych może towarzyszyć także poczucie wstydu i upokorzenia (o tych emocjach towarzyszących niejednej ubogiej osobie czy rodzinie mówią, w opartym na własnych badaniach jakościowych raporcie dr Julia Kubisa i dr Marianna Zieleńska z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego).

W krainie zmęczenia i upokorzenia

Ten problem ma również wymiar polityczny. Czy w świetle pokazanych wyżej danych, nie powinniśmy częściej gryźć się w język przed zapewnieniem, że państwo wreszcie stało się wrażliwe na los tych, którym żyje się gorzej? Przecież państwo, które nie próbuje zagwarantować dostępu do choćby skromnego wsparcia finansowego osobom, których dochody są nieraz poniżej socjalnego minimum, trudno uznać za solidarne. Chciałbym też, aby powyższe informacje i wnioski skłoniły do refleksji i działania środowiska lewicowe. Postulat urealnienia względem minimum socjalnego świadczeń i progów do nich uprawniających powinien być jednym z kluczowych postulatów lewicy i to takich, które należy wysunąć na sztandary.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Rafał Bakalarczyk
Rafał Bakalarczyk
Doktor nauk społecznych
Doktor nauk o polityce publicznej, współredaktor naczelny pisma „Polityka senioralna”, członek komisji ekspertów ds. osób starszych przy RPO, współpracownik m.in. Fundacji Norden Centrum, OMS im. Ferdynanda Lassalle'a. Magazynu Kontakt i portalu Więź.pl. Ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Zajmuje się polityką społeczną, głównie senioralną, rodzinną, wobec osób z niepełnosprawnościami, opieką długoterminową oraz ubóstwem i wykluczeniem.
Zamknij