Czy nikomu nie przyszło do głowy, że gdy centrowy kandydat robi ukłony w stronę wyborców Mentzena i Brauna, daje sygnał, że ci politycy od początku mieli rację? Że zamiast osłabiać radykalną prawicę, wzmacnia ją? I nikt w sztabie Trzaskowskiego nie przeczytał o badaniach, które pokazują, że tak jest za każdym razem?
Jaki postulat Rafała Trzaskowskiego kojarzycie z tej kampanii najbardziej? Mnie jako pierwszy przychodzi do głowy pomysł odebranie 800 plus „niepracującym Ukraińcom”.
Powiecie, że to złośliwy wybór. Ale jednak sztab wyborczy Trzaskowskiego jest dumny z tego postulatu. Na jego oficjalnej stronie wyborczej w zakładce „Zdrowy rozsądek w życiu społecznym” odebranie 800 plus Ukraińcom pojawia się jako pierwszy punkt.
Co więcej, akurat ten postulat natychmiast podchwycił Donald Tusk. Zaraz po ogłoszeniu tej propozycji oświadczył, że „zostanie pilnie rozpatrzona przez rząd”.
Nienawiść na Titanicu. Polska, Ukraina i samobójcza iluzja podziału
czytaj także
Wielu ekonomistów uznaje cały pomysł za bezsensowny. Nie mamy problemu z zalewem niepracujących Ukraińców, a zaostrzanie przepisów tylko zwiększy koszty biurokracji i narazi na utratę świadczenia osoby, które na nie zasługują.
Bądźmy szczerzy: nie stoi za tym postulatem żadne merytoryczne uzasadnienie. To nieporadna próba przymilenia się do antyimigranckiego elektoratu Sławomira Mentzena, Karola Nawrockiego czy Grzegorza Brauna. Jeden z wielu przejawów „skrętu w prawo” Trzaskowskiego na potrzeby kampanii wyborczej.
Nie wyszło…
Jak poszło z tym skręcaniem w prawo? Niezbyt dobrze. Trzaskowski uzyskał w wyborach wynik znacznie mniejszy niż średnia sondażowa. A najbardziej skorzystała na tym skrajna prawica – Mentzen i Braun zdobyli łącznie powyżej 20 proc. głosów.
I naprawdę nie powinno to nikogo dziwić. Mamy na przykład analizę z 2022 roku, gdzie sprawdzono, czy przejmowanie przez tradycyjne partie polityczne haseł skrajnej prawicy – szczególnie tych antyimigracyjnych – pomaga osłabić ich wpływy. Badacze przeanalizowali ponad 100 wyborów w kilkunastu krajach Europy Zachodniej w latach 1976–2017. Przyjrzeli się nie tylko wynikom wyborów, ale i temu, jak wyborcy przenoszą swoje poparcie między partiami.
Wnioski są jasne: zamiast osłabiać skrajną prawicę, takie strategie ją wzmacniają. Gdy partie głównego nurtu próbują „przebić” radykałów ich własną retoryką, często tylko uwiarygadniają ich postulaty, utwierdzają wyborców w przekonaniu, że radykałowie od początku mieli rację – a oryginał zawsze jest lepszy niż kopia. W efekcie wielu wyborców przenosi swoje poparcie właśnie do skrajnej prawicy.
Nie wiem, kto podpowiadał Trzaskowskiemu, żeby uderzył w retorykę antyukraińską i robił inne ukłony w prawo, ale nie tylko nie zdobył tym dla niego nowych wyborców, lecz przysporzył mu problemów przed drugą turą. Wszystko wskazuje na to, że Trzaskowski postawi teraz na prostą retorykę: Polska demokratyczna a Polska brunatna, Polska „normalna” a Polska „radykalna”. To przeciwstawienie sprawdzałoby się pewnie lepiej, gdyby kandydat KO przez ostatnie kilka miesięcy sam nie próbował się usilnie upodobnić do tej radykalnej Polski, przed którą teraz będzie próbował nas bronić.
Co to za liberalizm?
Retoryka kampanijna to jednak tylko część szerszego problemu, jaki ma Koalicja Obywatelska i jej sojusznicy.
Zaczęli swoje rządy dobrze: podwyżka 500 plus na 800, wyższe pensje dla budżetówki. Potem jednak popadli w stagnację. Władowali się w przydługi spór o CPK, zaplątali w nieporadnych próbach rozliczania PiS-u, a Donald Tusk miotał się od projektów deregulacji po wizję „gospodarki patriotycznej”.
W tym wszystkim partia jak gdyby zapomniała o tym, że trzeba spełniać obietnice wyborcze – a były to związki partnerskie, liberalizacja prawa aborcyjnego i lepsza ochrona zdrowia.
Nie chodzi tylko o to, że rządzący nie przyjęli odpowiednich ustaw i nawet nie dali okazji Dudzie ich zawetować (co swoją drogą byłoby dziś dobrym argumentem na rzecz Trzaskowskiego, bo przypominałoby wyborcom, co może zablokować prezydent PiS-u). Chodzi też o to, że w pewnym momencie zupełnie odpuścili sobie te tematy. Nie mieli ochoty nawet udawać, że coś robią w tym kierunku – że się starają, że walczą, że pamiętają.
Trzaskowski przedstawia sam siebie jako liberała. Dla części wyborców może być niepokojące, z jaką łatwością jego środowisko polityczne zrezygnowało z rzeczy, które uważa się za sedno liberalizmu.
Przypadek jedynej gminy, gdzie wygrał Mentzen, czyli bezpieczeństwo znowu nie dowiozło
czytaj także
Walka o prawa kobiet i mniejszości to jedno. Ale było też na przykład zawieszenie prawa do azylu – mimo poważnych wątpliwości, czy to nie narusza konstytucji i prawa międzynarodowego.
Koalicja Obywatelska wydawała się najbardziej zdeterminowana w jednej sprawie – obniżki składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. To była liberalna granica, za którą rządzący nie chcieli dać się zepchnąć. I jedno zadanie, które na ile mogli, wykonali.
Będzie zwrot w zwrocie?
Możliwe, że Trzaskowski mimo wszystko wygra prezydenturę. Nie będzie to jednak zasługa kandydata KO, a jedynie świadectwo tego, jak bardzo liberalni i lewicowi wyborcy obawiają się PiS-u i jego ewentualnych sojuszników z Konfederacji.
Jeśli to jest naprawdę walka o ochronę demokracji, to Trzaskowski i jego sztab wyborczy nie stanęli na wysokości zadania. Pozostaje im liczyć na to, że wyborcy zrobią to za nich. Wyborcy zaś są zmuszeni kolejny raz liczyć na to, że KO wyciągnie wnioski. Pytanie, ile razy można wystawiać komuś czek in blanco w polityce?
Markiewka: Liberalne centrum zamyka oczy, żeby nie widzieć biegu historii
czytaj także
Wyniki Mentzena i Brauna pokazują, że coś się w Polsce zmienia. Wyzwaniem nie jest tylko PiS, ale też tak zwana alt prawica. Straszenie Kaczyńskim i próby mobilizacji wokół kandydatów KO przestają działać. Wezwania Romana Giertycha, że KO za mało i za wolno rozlicza rządy PiS-u, stają się coraz bardziej niedorzeczne. Wyborców, szczególnie młodych, ewidentnie to nie kręci.
Jeśli Trzaskowski i KO znowu zawiodą i uznają, że wystarczy straszyć PiS-em, to nie tylko z nim przegrają, ale dodatkowo napędzą antysystemowy bunt, który najlepiej wykorzystuje dziś Mentzen. Zamiast ochronić demokrację, dołożą się do pogłębienia jej kryzysu. Pora na refleksję dla Trzaskowskiego, KO i ich sojuszników.