Kraj

Klima? Wiatraczek? A może zimny prysznic dla rządzących?

To nie jest tekst o tym, że lewica znowu chce czegoś zakazać zwykłym ludziom. Chłodzić się trzeba, ale mądrze, a przy tym wywierać presję na lokalnych i centralnych włodarzach, by zaczęli coraz gorętsze lato traktować poważnie. Jako wyzwanie dla systemu, a nie generowanie kosztów dla jednostek. Inaczej zwariujemy. Dosłownie.

Czego nauczyliśmy się w czasie upałów? Niczego, choć przecież zewsząd słychać głosy, że obecne lato jest ostatnim tak „chłodnym”, bo oblaliśmy egzamin z przeciwdziałania zmianie klimatu. Czy położymy także sprawdzian z adaptacji do rosnącej temperatury? Nie, jeśli odpowiemy czymś innym niż montowanie klimatyzacji w każdym domu. A co ze starymi, dobrymi wiatrakami?

Wentyl ocieplenia

Parę dni temu jedna z moich redakcyjnych koleżanek kupiła taki do domu, żeby jakkolwiek móc ochronić się przed gorącem w zabetonowanej Warszawie. W social mediach pod postem przypominającym o tym, by w trakcie upałów pamiętać o piciu wody, napisała, że udało jej się zdobyć ostatni elektryczny wentylator dostępny w sklepie.

Urządzenia wyprzedają się na pniu, więc wybłagała ekspedientów, by sprzedali jej ten z wystawy i pozwolili przetrwać upały nie tylko obniżające komfort życia, ale i zbierające przecież niemałe śmiertelne żniwo. Jedynie w 2022 roku z powodu przegrzania i wywołanych tym chorób zmarło 60 tys. Europejczyków, zaś w tym bijemy temperaturowe rekordy, jak najcieplejszy lipiec w historii pomiarów, więc może być jeszcze gorzej.

W komentarzach zwrócono jej uwagę, że kupiła może i pozwalający odetchnąć w ponad 30-stopniowej temperaturze, ale prądożerny wiatrak. To ma być neutralne klimatycznie i eko? Przecież dokładanie kolejnego wentylatora do masowego chłodzenia napędza błędne koło globalnego ocieplenia. Zużycie niezbędnej do ich działania energii wiąże się bowiem ze spalaniem paliw kopalnych i generuje podgrzewające planetę emisje. Takie dylematy coraz częściej pojawiają się w social mediach, wśród osób zatroskanych o klimat.

To tylko upał: 6 powodów, dla których możecie dać se luz z katastrofą klimatyczną

Dodatkowo mało odporne na upały sieci energetyczne mogą nie wytrzymać zapotrzebowania na prąd i zagrozić utrzymaniu stabilności jego dostaw. Blackouty stają się całkiem realnym scenariuszem przyszłości – także w Polsce, gdzie coraz wyższe okazują się nie tylko wskaźniki termometrów, ale także liczba upalnych dni i tropikalnych nocy.

To wszystko prawda i zasadne argumenty. Dorobiliśmy się dwóch newralgicznych dla systemu energetycznego sezonów (grzewczego i wymagającego chłodzenia właśnie), podczas których znów wytykamy sobie nawzajem nieodpowiedzialne, indywidualne konsumowanie prądu. Tymczasem system pracuje na to, byśmy przekroczyli względnie bezpieczny próg wzrostu globalnej temperatury (o 1,5 st. C). Doprowadziły nas do tego antyklimatyczna polityka, oparty na węglu, ropie i gazie rozwój gospodarki i zerowe zainteresowanie rządzących nie tylko transformacją energetyczną, ale i przystosowaniem do nowych, cieplejszych warunków.

To nie oznacza, że jako „zwykłe” obywatelki mamy umyć ręce i korzystać z prądu na potęgę tak, jakby katastrofy miało nie być. Ale drugi biegun, na którym ustawimy świat bez domowego wiatraka, zawstydzając jego użytkowników, też wydaje się przeciwskuteczny. Dlaczego? Bo opiera się na błędnym założeniu, że małe, przynoszące ulgę w lecie urządzenia należy wrzucić do jednego worka z ultraemisyjnymi klimatyzatorami, na które wciąż nie wszyscy mogą sobie pozwolić, ale coraz więcej osób chciałoby mieć je w domu i pracy. Nauka zaś ma dowody na to, że powinniśmy stawiać na mały turbinowy ochładzacz.

Zimniej w domu, goręcej na świecie

Zanim wyjaśnię, dlaczego wiatraki to lepszy wybór, słów kilka o tym, gdzie w strategiach radzenia sobie z upałem jesteśmy. Zgadliście. Mówiąc najogólniej: w dupie.

Międzynarodowa Agencja Energii nie ma wątpliwości, że „globalne zapotrzebowanie na chłodzenie pomieszczeń i energię potrzebną do jego zapewnienia będzie rosło przez nadchodzące dziesięciolecia”. W raporcie The Future of Cooling czytam, że zwiększy się ono trzykrotnie do 2050 roku i „będzie wymagało nowych mocy wytwórczych energii elektrycznej odpowiadających łącznej mocy elektrycznej obecnie dostępnej w Stanach Zjednoczonych, UE i Japonii”. Sporo.

Z analizy wynika także, że do końca piątej dekady obecnego wieku „światowe zasoby klimatyzatorów w budynkach wzrosną do 5,6 mld, w porównaniu z obecnymi 1,6 mld, co oznacza, że przez następne 30 lat co sekundę będzie sprzedawanych 10 nowych klimatyzatorów”.

Sposoby na upał w miastach i dowody na to, że betonoza zabija

W dwóch wspomnianych wyżej pozaeuropejskich krajach dostęp do klimatyzacji ma obecnie przytłaczająca większość gospodarstw domowych, bo ponad 80 proc. Podobnie jest w Korei Południowej. Tam natomiast, gdzie skutki zmiany klimatu są odczuwalne najbardziej, a więc przede wszystkim na globalnym Południu, klimatyzacja to luksus dla nielicznych, a dokładniej – tylko 8 proc. spośród 2,8 mld mieszkańców.

W marcu w czasopiśmie naukowym „Scientific Report” ukazał się artykuł wyliczający, że wzmagana w czasie upałów eksploatacja klimatyzatorów rocznie odpowiada za emisję ok. 7 mln ton dwutlenku węgla w Europie i 38 mln ton w Indiach. Ciekawsze są jednak prognozy. Do 2050 roku te liczby wzrosną do 10 mln ton CO2 na Starym Kontynencie i 120 mln ton w najludniejszym kraju świata. To szacunki zakładające, że globalna temperatura nie przekroczy 1,5 st. C. Tymczasem jesteśmy na dobrej drodze, by osiągnąć pułap 2–3 st. C. Wtedy Europa z samego użytkowania klimatyzacji wygeneruje dwa razy więcej emisji niż obecnie, a Indie zwiększą je czterokrotnie.

„Aby się ochłodzić, możemy jednocześnie sprawić, że świat na zewnątrz będzie gorętszy” – twierdzi dra Radhika Khosla, profesorka Smith School of Enterprise and the Environment, liderka programu Oxford Martin, dotyczącego przyszłości chłodzenia, a także współautorka kolejnego nieprzynoszącego zbyt wielu dobrych wieści raportu opublikowanego w „Nature Sustainability”. Naukowcy zbadali, jak pod względem wyzwań spowodowanych ociepleniem globalnej temperatury o 2 st. C. i przy użyciu wskaźnika Cooling Degree Days (CDD, stopniodni chłodzenia) zmieni się sytuacja poszczególnych krajów i czy są one przygotowane na nadchodzące zmiany. Kolejny spoiler: nie są.

„8 z 10 krajów, w których występuje największy względny wzrost liczby nieprzyjemnie gorących dni, znajduje się w Europie Północnej, a listę uzupełniają Kanada i Nowa Zelandia. W przypadku krajów o populacji przekraczającej 5 milionów na czele listy znajdują się Szwajcaria i Wielka Brytania, a za nimi Norwegia. Kiedy jednak autorzy wzięli pod uwagę kraje o liczbie ludności przekraczającej dwa miliony, na pierwszym miejscu znalazła się Irlandia” – czytam. Polska wylądowała na 21 miejscu. Liczba dni wymagających chłodzenia zwiększy się o 18,3 proc.

Wiatraki rządzą

Komentująca wyniki dra Nicola Miranda, jedna z autorek publikacji, podsumowuje, że „kraje Europy Północnej będą wymagały dostosowania się do odporności na ciepło na dużą skalę szybciej niż inne”. Jednak należy pamiętać, że „przygotowywanie się na więcej upalnych dni jest koniecznością zdrowotną i ekonomiczną”. Jak to zrobić?

Tu eksperci wymieniają m.in. prymat elektrycznych wiatraków nad klimatyzatorami. Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie w Sydney wykazało, że częstsze używanie elektrycznych wentylatorów wewnętrznych pozwala zmniejszyć zużycie klimatyzatora bez wpływu na odczuwaną temperaturę, ale istotnie zmniejszając wykorzystanie energii i obniżając ryzyko chorób wynikających z korzystania z klimatyzacji. Przykład? Badacze przestrzegają, że wykryta kilka dni temu na południu Polski groźna, wywołująca legionellozę płucną bakteria może rozprzestrzeniać się właśnie w systemie kanalizacyjnym.

Jak przetrwać ekstremalnie wysokie temperatury na Ziemi?

Australijscy naukowcy polecają wiatraki z uwagi na wiele korzyści, dowodząc, że „samo nieznaczne zwiększenie ruchu powietrza w pomieszczeniach za pomocą wentylatorów wewnętrznych może zmniejszyć zużycie energii elektrycznej i związane z tym koszty chłodzenia pomieszczeń wewnętrznych za pomocą klimatyzatorów przez typowy australijski rok o ponad 70 proc.”. Dokładniej: „Praca wentylatorów z prędkością powietrza 1,2 m/s przy okazjonalnym użyciu klimatyzatora, w porównaniu z samymi klimatyzatorami, skutkuje 76 proc. redukcją zużycia energii (z 5592 GWh do 1344 GWh) i związaną z tym emisją gazów cieplarnianych (5091 kiloton do 1208 kiloton)”.

Wentylatory, jak udało się udowodnić badaczom, zapewniają „ten sam poziom komfortu, co niższa temperatura w pomieszczeniu przy regularnym używaniu klimatyzatora”. Pożytek płynący z rezygnacji z klimatyzacji na rzecz wiatraka z punktu widzenia środowiska i klimatu oraz emisji gazów cieplarnianych przewyższa nawet przejście z żarówek na diody LED.

„Zwiększając ruch powietrza w pomieszczeniu za pomocą wentylatorów, możesz czuć się tak samo przy wyższej temperaturze jak przy niższej temperaturze, korzystając z klimatyzatora. Jest to naprawdę prosta rzecz, którą większość ludzi może teraz zrobić, aby pomóc w ograniczeniu ogromnych emisji związanych z chłodzeniem domów i przestrzeni wewnętrznych w Australii” – mówi odpowiedzialny za badania prof. Ollie Jay, dodając do tego prawdopodobnie jeden z ważniejszych z perspektywy konsumenta argumentów: ekonomiczny, czyli niższe rachunki za energię.

Kubeł zimnej wody

Powiew powietrza generowanego przez wiatraki musi iść jednak w parze z transformacją energetyczną, a także szeroko zakrojonymi działaniami na rzecz przekształcania zabudowanych, zabetonowanych i eksponowanych na światło słoneczne przestrzeni – zwłaszcza w miastach. Dlatego naukowcy apelują o to, by samorządy i decydenci państw włączyli walkę z falami upałów w swoje agendy, stosując szereg metod pozwalających przetrwać gorączkę mieszkańcom narażonym na dyskomfort, schorzenia czy przedwczesną śmierć. Oprócz udarów, nowotworów, zakrzepów czy ataków astmy gorączka doprowadza do zaburzeń psychicznych.

Między faszyzmem a załamaniem klimatu

czytaj także

Już w ubiegłym roku pisaliśmy, że „fale upałów – podobnie jak inne zjawiska pogodowe, takie jak powodzie czy pożary – wiążą się z nasileniem objawów u osób z depresją oraz z zespołem lęku uogólnionego – zaburzeniem, które sprawia, że chory odczuwa uporczywy lęk”. Ponadto nauka wykazuje powiązania pomiędzy wysoką temperaturą a wskaźnikiem samobójstw.

Tymczasem o ochronie życia w bieżącej kampanii wyborczej w Polsce słyszymy jedynie w kontekście płodów. Najwyższy czas, by przetrwanie w czasie gorącego lata stało się tematem partyjnych rozgrywek, a do tego potrzebna jest presja społeczna. Tę ostatnią należy też nałożyć na lokalnych włodarzy, którzy wciąż – mimo licznych ostrzeżeń ekspertów i mediów – ścinają utrzymujące chłód drzewa i trawę, a na upały odpowiadają bezsensownym marnowaniem wody w fontannach ustawianych na rozgrzanych do czerwoności placach i chodnikach.

W opracowaniach, na które wyżej się powoływałam, sporo miejsca poświęcono konieczności wdrażania innych, faktycznie skutecznych metod radzenia sobie z upałem. Wśród nich znalazły się: zazielenianie miast, renaturyzacja strumyków, rzek, oczek i innych cieków wodnych, ograniczenia transportu samochodowego, używanie białej, odbijającej promienie farby do malowania dachów i budynków, wyposażanie domów i bloków w okiennice, stosowanie jasnych surowców w budownictwie oraz odejście od tworzenia szklanych, prędko nagrzewających się wieżowców, w których obecnie króluje klimatyzacja. Decydentom przyda się kubeł zimnej wody, która schłodzi przestarzały entuzjazm do szkła, betonu i węgla.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij