Świat

Między faszyzmem a załamaniem klimatu

Kryzys klimatyczny napędza popularność skrajnej prawicy, a rządy skrajnej prawicy przyspieszają załamanie klimatu. Faszystom ta katastrofa jest na rękę – i pojawia się wrażenie, że nie mają już z kim przegrać.

Oto jak cykl zatacza koło. Miliony osób muszą opuścić swoje domy w wyniku kataklizmów klimatycznych, a na ich nieszczęściu żeruje skrajna prawica, poszerzając swoje wpływy. W miarę jak skrajna prawica przejmuje władzę, likwiduje programy klimatyczne, co zaostrza kryzys klimatyczny i sprawia, że jeszcze więcej osób zostaje zmuszonych do migracji. Jeśli szybko tego cyklu nie przerwiemy, już niebawem stanie się on dominującym motywem naszych czasów.

W artykule niedawno opublikowanym w „Nature” opisano „sprzyjającą ludziom niszę klimatyczną”: zakres temperatur i opadów, w których ludzkie społeczności dobrze sobie radzą. Zgromadziliśmy się w tych częściach świata, gdzie klimat nam sprzyja, jednak w wielu miejscach ta nisza teraz się kurczy.

Ile bomb musi spaść, byśmy zrozumieli, że świat rządzony przez ropę, gaz i węgiel oznacza zniszczenie?

Około 600 milionów osób żyje obecnie na obszarach, gdzie za sprawą zmiany klimatu panują warunki niesprzyjające ludzkiej egzystencji. Działania prowadzone obecnie na całym świecie prawdopodobnie zaowocują dodatkowym podniesieniem temperatury o 2,7 st. Celsjusza do 2100 roku. Jeśli podążymy tą trajektorią, do 2030 roku poza ową sprzyjającą niszą znajdą się około 2 mld osób, a do 2090 roku będzie ich aż 3,7 mld.

Gdyby rządy ograniczyły globalny wzrost temperatur do przyjętego w porozumieniu paryskim progu 1,5 st. Celsjusza, liczba osób narażonych na skrajnie wysokie temperatury zmniejszyłaby się pięciokrotnie. Jeśli jednak rządzący odejdą od realizowania polityki klimatycznej, klimat ociepli się o 4,4 st. Celsjusza. Gdy tak się stanie, do końca bieżącego stulecia około 5,3 mld ludzi doświadczy warunków klimatycznych stanowiących zagrożenie życia bądź w których przeżycie jest zgoła niemożliwe.

Warunki takie obejmować będą poważne zakłócenia funkcjonowania społeczeństw, zachorowania i zgony wywołane przegrzaniem, dotkliwy brak wody, nieurodzaj i rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych. Obliczenia te jednak nie uwzględniają efektu podnoszącego się poziomu mórz, który może spowodować wysiedlenie setek milionów kolejnych osób.

Nie ma wody, jest stres

Już teraz stacje meteorologiczne w Zatoce Perskiej notują temperatury – mierzone metodą mokrego termometru, uwzględniającą zarówno temperaturę, jak i wilgotność – powyżej progu 35 st. Celsjusza przy 100 proc. wilgotności, wyznaczającego granicę przetrwania większości organizmów ludzkich. W innych stacjach pomiarowych, na wybrzeżu Morza Czerwonego, Zatoki Omańskiej, Zatoki Meksykańskiej, Zatoki Kalifornijskiej i na zachodnim krańcu południowej Azji temperatury sięgają już niemal tego progu. Na dużych połaciach Afryki właściwie wcale nie śledzi się występowania skrajnych upałów. Już od pewnego czasu wiele ludzi prawdopodobnie umiera na ich skutek, tyle że przyczyna ich śmierci nie została odnotowana.

Ryzyko jest skrajnie wysokie w Indiach, Nigerii, Indonezji, Filipinach, Pakistanie, Afganistanie, Papui-Nowej Gwinei, Sudanie, Nigrze, Burkina Faso, Mali i środkowej części Afryki. Sytuacje pogodowe takie jak olbrzymie powodzie, nasilone cyklony i huragany będą raz za razem uderzać w kraje takie jak Mozambik, Zimbabwe, Haiti i Mjanma. Wiele osób będzie musiało się stamtąd wynieść – bądź zginąć.

W zamożnym świecie nadal mamy wybór: możemy znacząco ograniczyć szkody wywołane załamaniem się środowiska naturalnego, za które odpowiedzialne są głównie nasze państwa i nasi obywatele. Te opcje są jednak celowo i systematycznie likwidowane. Wpływowi gracze zbijający kapitał na wojnie kulturowej, często finansowani przez miliarderów i spółki handlowe, malują nawet najbardziej niewinne próby ograniczenia ludzkiego wpływu na środowisko jako spisek i zamach na nasze swobody. Kwestionują wszystko: obszary miast o ograniczonym ruchu drogowym, projekty 15-minutowych miast, pompy ciepła, a nawet kuchenki indukcyjne. Nie da się zaproponować chociażby najmniejszej zmiany, aby setka zawodowo oburzonych influencerów nie zakrzyknęła „Tak właśnie będą odbierać nam wolność!”. Coraz trudniej jest prowadzić spokojną i racjonalną rozmowę o kwestiach kluczowych, takich jak korzystanie ze sportowo-rekreacyjnych SUV-ów, jedzeniu mięsa czy przelotach samolotowych – i jest to rozmyślnie prowadzona strategia.

Negowanie zmiany klimatu, które kilka lat temu niemal zanikło, powraca teraz ze wzmożoną siłą. Na naukowców i osoby prowadzące kampanie na rzecz środowiska naturalnego spada grad pomówień, że działają na zlecenie, że są klakierami, komunistami, mordercami i pedofilami.

Konsekwencje naszej konsumpcji objawiają się tysiące kilometrów dalej i oto u naszych granic zjawiają się Bogu ducha winni ludzie rozpaczliwie szukający schronienia w kryzysie, który niesie prawdziwe powodzie i posuchy, a siły polityczne ogłaszają bez cienia ironii, że to „fala” chcących nas „ogołocić” uchodźców – i miliony ludzi im przyklaskują, nawołując do uszczelnienia granic. Niekiedy wydaje się, że faszyści nie mają z kim przegrać.

Prawo jest fikcją, skuteczność zapory jest fikcją. Prawdziwe są tylko przemoc i śmierć

W miarę jak rządy ściągają coraz ostrzej w prawo, jednocześnie rezygnują z polityki ograniczenia skutków załamania klimatu. Nie jest żadną tajemnicą, dlaczego tak się dzieje: zatwardziała, coraz skrajniej prawicowa polityka polega na budowaniu przez oligarchów murów mających chronić ich interesy gospodarcze. W imieniu swoich dobroczyńców ustawodawcy w Teksasie prowadzą teraz wojnę przeciwko energii odnawialnej, zaś w stanie Ohio przedłożono właśnie ustawę, w której działania na rzecz klimatu wymienia się jako „kontrowersyjne poglądy bądź politykę”, których uczelnie nie mają prawa „zaszczepiać” swoim studentom.

W niektórych przypadkach ten cykl rozgrywa się lokalnie, choćby na Florydzie, która w USA jest jednym z najbardziej narażonych na kataklizmy klimatyczne stanów, zwłaszcza w wyniku podnoszącego się poziomu mórz i huraganów. Gubernator Florydy Ron DeSantis swoją kandydaturę do prezydenckiego fotela buduje na negowaniu zmiany klimatu. W wywiadzie dla stacji Fox News nazwał badania naukowe dotyczące klimatu „upolitycznianiem pogody”. We własnym stanie wprowadził zaś przepisy zmuszające miasta do korzystania z paliw kopalnych. Zredukował wpływy z podatków, w tym z podatku od sprzedaży przeznaczonego na przygotowanie do kataklizmów, zmniejszając stanowe zdolności do reagowania na kryzysy związane ze środowiskiem naturalnym. Jednak dla skrajnej prawicy katastrofa jest na rękę i znów pojawia się wrażenie, że to siła, która właściwie nie może przegrać.

Jeśli chcecie poznać jedną z możliwych przyszłości – taką, w której owemu cyklowi pozwolimy nabrać rozmachu – pomyślcie o tym, jak obecnie traktuje się uchodźców, a potem wyobraźcie sobie sytuację zwielokrotnioną o kilka rzędów wielkości. Już teraz pozbawieni dachu nad głową ludzie są na europejskich granicach wypychani z powrotem do morza. Są więzieni, atakowani i używani w charakterze kozła ofiarnego przez skrajną prawicę, która poszerza swoje wpływy, zwalając na nich winę za bolączki, które w rzeczywistości spowodowane są gospodarczym zaciskaniem pasa, nierównością i coraz większą władzą pieniądza w polityce.

Głód, zniszczenie, choroby, migracje i wojna. Tak, mowa o twoim życiu

Europejskie kraje płacą rządom poza granicami Europy za to, by zatrzymywały na swoim terenie uchodźców, którzy być może kierują się w naszą stronę. W Libii, Turcji, Sudanie i innych krajach wysiedleńcy są porywani, niewoleni, torturowani, gwałceni i mordowani. Wznosi się mury, a zrozpaczonych ludzi odpędza się z coraz większą brutalnością i bezkarnością.

Już teraz celowo wytworzona nienawiść do uchodźców pozwala skrajnej prawicy zdobywać i dochodzić do władzy we Włoszech, Szwecji i na Węgrzech, a wielce poprawia też jej perspektywy w Hiszpanii, Austrii, Francji, a nawet w Niemczech. W każdym z tych przypadków możemy się spodziewać, że sukces tej frakcji będzie równoznaczny z ograniczeniem polityki na rzecz klimatu, w wyniku czego jeszcze więcej osób nie będzie miało innego wyjścia, jak tylko szukać schronienia w kurczących się niszach sprzyjającego ludziom klimatu: często wśród tych samych nacji, których polityka pozbawiła ich domów.

Lasy Państwowe niszczą polskie lasy, Wody Polskie trują polskie wody

Łatwo jest wywołać faszyzm. To standardowy wynik politycznej ignorancji i żerowania na niej. Zwalczanie faszyzmu jest dużo trudniejszym, niekończącym się zadaniem. Oba zadania – zapobieżenie załamaniu ziemskich systemów i zapobieżenie dojściu do władzy skrajnej prawicy – są nierozerwalne. Nie mamy innej opcji, jak tylko zwalczać obie te siły jednocześnie.

**
George Monbiot jest dziennikarzem i działaczem ekologicznym. Publikuje w „Guardianie”. W tym roku nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukaże się jego książka Regenesis. Feeding the world without devouring the planet.

Artykuł ukazał się na blogu autora. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij