„Europejska wojna domowa” to wojna, w której idee nacjonalistyczne, paradoksalnie, dzielą społeczeństwa.
Gościem Agnieszki Lichnerowicz w programie Światopodgląd był Michał Sutowski, który mówił o nowej książce Wydawnictwa Krytyki Politycznej Europejska wojna domowa niemieckiej politolożki, autorki koncepcji „Rzeczpospolitej Europejskiej”, Ulrike Guérot.
czytaj także
Michał Sutowski mówił o tezach książki Guérot i punkcie wyjścia jej rozważań:
– Książka Ulrike Guérot pokazuje ciągłość myślenia federalistycznego o Europie, nie sięgając może do czasów starożytnych, ale na pewno do historii idei XX wieku, a zwłaszcza okresu po I Wojnie Światowej. To było po tym, jak nacjonalizm sprawił, że narody – kolokwialnie mówiąc – wzięły się za łby i doprowadziły do wielomilionowej hekatomby od pól Flandrii po front wschodni. Wówczas zaczęto myśleć o tym, że skoro napięcia pomiędzy państwami narodowymi eskalują tak drastycznie, to być może należy pomyśleć nad jakąś formułą polityczną, która doprowadziłaby do załagodzenia nacjonalizmów.
Tytułowa Europejska wojna domowa to wojna, w której idee nacjonalistyczne, paradoksalnie, dzielą społeczeństwa. Jak mówi Sutowski, Guérot podaje przykłady „tych partii prawicowo-populistycznych, które prezentują […] ekskluzywistyczną, etniczną najczęściej koncepcję własnego narodu, która jest mocno zawężona”, tzn. wyklucza poza nawias wspólnoty wszystkich nie zgadzających się z linią i stylem politycznym tychże partii.
– Wiele stylów życia, czy poglądów po prostu się w tej formule nie mieści. W związku z tym ci, którzy mówią, że chcą, po pierwsze, odbudować suwerenność narodów w ramach państw narodowych, wzmocnić ich zdaniem osłabioną, czy wręcz zwalczaną przez kosmopolitów, czy przez elity europejskie tożsamość narodową, w efekcie, czy w praktyce politycznej prowadzą do głębokiej polaryzacji, […] polaryzacji między partią populistyczną, a resztą świata, czy resztą narodu w tym przypadku.
W tej sytuacji, w której „państwa narodowe gniją” – jak rekonstruowała tezy autorki Agnieszka Lichnerowicz, trzeba zbudować Rzeczpospolitą Europejską, która „będzie umową społeczną między równymi sobie obywatelami” – dodawała Lichnerowicz – która będzie zjednoczona nie tylko gospodarczo, ale [również] unią podatkową, unią socjalną, w której każdy obywatel będzie miał jeden głos, a zatem wybory będą transnarodowe, przynajmniej do jednej izby parlamentu, transnarodowe będą też listy wyborcze. Tylko w ten sposób – zdaniem autorki – uratujemy demokrację”.
W jej wizji Rzeczpospolitej Europejskiej mielibyśmy, dwa poziomy wspólnot. Po pierwsze. regiony wielkości mniej więcej 7 mln mieszkańców, takie, w których poczucie wspólnoty jest autentycznie żywe i niezapośredniczone przez wielkie idee; po drugie, ogólnoeuropejska wspólnota polityczna oparta na patriotyzmie konstytucyjnym. W tej pierwszej – jak twierdzi autorka Europejskiej wojny domowej: „może nie każdy zna kogoś w rządzie, ale każdy zna kogoś, kto zna kogoś w rządzie”. To taka niemiecka „heimat”, mała ojczyzna, znana od dzieciństwa, w której człowiek czuje się bezpośrednio zakorzeniony. Sutowski dodawał przy tym krytycznie, że „teza, iż najbliższy jest nam właśnie ten siedmiomilionowy Heimat, broni się dobrze w przypadku kilku regionów Hiszpanii, broni się w przypadku wielu regionów Niemiec, ale już np. z Francją byłby problem, dlatego że Francja ma za sobą 200 lat twardej polityki centralistycznej”. Coś podobnego, choć z innych powodów, można powiedzieć o Polsce, gdzie świadomość narodowa wydaje się dużo mocniejsza niż tożsamości regionalne. Z kolei we wspólnocie na drugim poziomie, powyżej państwa narodowego „nie budujemy narodu europejskiego, nie budujemy jednej tożsamości narodowej, w której teraz zamiast Polakami czy Austriakami, będziemy Europejczykami – mówił Sutowski. Budujemy za to wspólnotę bliską tej znanej z niemieckiej tradycji liberalnej drugiej połowy XX wieku, tzn. wspólnotę opartą na kontrakcie politycznym i przywiązaniu do prawa.
czytaj także
– To jest patriotyzm konstytucyjny, to znaczy, że łączy nas nie to, że mówimy wspólnym językiem, bo dalej będziemy mówili różnymi językami, niekoniecznie łączy nas też wspólna historia, bo często bywa ona bardzo burzliwa i nie raz krwawa i bolesna. Łączy nas za to przywiązanie do pewnych wartości, które są wcielone w ustrój polityczny. Krótko mówiąc, przywiązanie do pewnej umowy społecznej. Łączy nas to, że zapisaliśmy się, niejako, do jednej wspólnoty i mamy na nią wpływ jako obywatele, na zasadzie „jeden obywatel, jeden głos” niezależnie od tego, jakie dotychczas obywatelstwo posiadaliśmy – dodawał Sutowski.
Guérot i podobnym jej myślicielom często stawia się zarzut, że chcą na siłę zbudować naród europejski i zniszczyć te narody, które są. „To jest nie prawda – mówił Sutowski. – To nie jest pomysł na zastąpienie dotychczasowych narodów nowym, tylko na zbudowanie struktur politycznych na różnych poziomach. Rzeczywiście faktem jest, że taki projekt zakładałby zmniejszenie znaczenia, być może z perspektywą obumarcia, poziomu pośredniego, czyli poziomu państwa narodowego, choć moim zdaniem rzeczywiście Ulrike Guérot nieco zbyt pochopnie o tym przesądza.
Ulrike Guérot mówi wprost, że jej manifest jest utopijny, ale wyznacza tej utopii dość odległy horyzont czasowy – to rok 2045, setna rocznica zakończenia II Wojny Światowej.
Mimo utopijności swojej wizji Guérot pisze też o sprawach bardzo konkretnych.
– Między innymi proponuje europejskie ubezpieczenia od bezrobocia finansowane na przykład z podatku od transakcji finansowych. Bruksela, upraszczając, przydzielałaby je europejskim bezrobotnym, niezależnie od […] ich miejsca zamieszkania. W Polsce […] zdecydowana większość ma poczucie, że jednak coś od tej Unii dostała. Natomiast w krajach południa, zwłaszcza w młodszym pokoleniu, bardzo wielu ludzi ma poczucie, że jest to głównie instytucja, która wymusza cięcia. Tego typu rozwiązanie byłoby czymś namacalnym, czymś, co pozwoliłoby zrozumieć, że solidarność europejska to nie jest frazes albo jakiś abstrakt filozoficzno-polityczny, tylko że to jest pewien konkretny mechanizm polegający na tym, że płacimy podatki, ale otrzymujemy z nich coś w zamian, na przykład siatkę bezpieczeństwa.
Obok projektowanego na dalszą przyszłość powszechnego dochodu gwarantowanego ubezpieczenie to miałoby wzmocnić legitymizację Unii Europejskiej w oczach jej obywateli i w przyszłości pozwolić na bardziej śmiałe reformy.
Źródło: Tok FM. Opracowała Kaja Wilczyńska