Kościuszko był wyjątkowym żołnierzem rewolucji, bo najbardziej interesowała go sprawa wyzwolenia i emancypacji ludzi biednych, był po stronie biedoty i ciemiężonych mniejszości, tych najbardziej poszkodowanych. Fragment wywiadu rzeki Adama Ostolskiego z Krzysztofem Wodiczką.
Adam Ostolski: Co pozytywnego można znaleźć w polskiej kulturze, polskiej historii, jakie inspirujące postacie?
Krzysztof Wodiczko: Na przykład Kościuszkę.
Kogo jeszcze? Może zróbmy na początek taką mapę.
Mickiewicza.
Choć z innym stosunkiem do wojny, bo – jak rozumiem – Kościuszko chciał być malarzem, a tak się złożyło, że był żołnierzem w różnych wojnach, natomiast Mickiewicz był poetą, ale przez całe życie chciał być żołnierzem. I nawet mu się to pod koniec udało. To trochę paradoksalne, że tak krytycznie mówimy o wojnie. Zajmuje się pan „odwojnianiem”, a dwie wielkie postaci, od których zaczynamy rozmowę o tym, co może być inspirujące w polskiej historii, to żołnierze.
Ale nie mamy wielkiego wyboru. (śmiech) Prawie wszystkie znaczące postacie miały związek z wojną. W każdym razie takie, które mi się zapisały w pamięci jako pozytywne. W zasadzie trudno jest patrzeć wstecz i oceniać ludzi na podstawie kryteriów, które obecnie wypracowujemy, ale można się przyjrzeć ich wkładowi w to, co jest dobrego dzisiaj. Niezależnie od tego, że brali udział w wojnach, działali również na rzecz lepszego świata, bez wojen albo z mniejszą ich liczbą, i to mnie interesuje. Obaj byli demokratami, a jeden z nich – Mickiewicz – był socjalistą. Przecież on był demokratą…
Radykalnym demokratą.
… w pewnym sensie socjalnym. Bo może nie socjalistycznym.
Myślę, że nazwanie go socjalistą nie byłoby nadużyciem, bo ci demokraci, którzy w duchu jakobińskim rozszerzali prawa wyborcze na wszystkich dorosłych mężczyzn, byli bezpośrednimi poprzednikami socjalistów.
Ale Kościuszko socjalistą nie był, bo nie mówił o upaństwowieniu środków produkcji ani o niczym podobnym, podczas gdy Mickiewicz mówił. Natomiast obaj byli potężnie zarażeni zarówno duchem demokracji, jak i radykalnymi reformami, nadziejami społecznymi i kulturowymi. Być może Mickiewicz chciał w pewnym sensie kontynuować dzieło Kościuszki… Kościuszko miał bardzo jasną koncepcję wolności. Idąc naszym wcześniejszym wątkiem emigranckim i imigranckim, trzeba podkreślić, że on był zarówno obywatelem polskim, jak i amerykańskim.
Kościuszko miał bardzo jasną koncepcję wolności.
Pan ma obywatelstwo amerykańskie?
Mam. Mam również kanadyjskie, a we Francji miałem kartę stałego pobytu. Kościuszko dostał obywatelstwo amerykańskie, tylko nie miał jak go odebrać. Zamierzał wrócić do Ameryki i ono tam na niego czekało. Kiedy umarł, w Stanach Zjednoczonych zrobiono z tego wielką sprawę, wszystkie flagi były opuszczone do połowy masztu. Zwołano specjalną sesję Kongresu, której przewodził Jefferson, przyjaciel Kościuszki. Wygłosił płomienne przemówienie, twierdząc, że Kościuszko był wyjątkowym żołnierzem rewolucji, gdyż najbardziej interesowała go sprawa wyzwolenia i emancypacji ludzi biednych, był po stronie biedoty i ciemiężonych mniejszości, tych najbardziej poszkodowanych. Myślę, że Jeffersonowi chodziło o rozróżnienie między takim żołnierzem, jakim był Kościuszko, a tymi żołnierzami, którzy byli zdecydowanie bardziej po stronie burżuazyjnej rewolucji sensu stricto.
Mimo że to nie była tak do końca wojna.
To była nie tyle wojna wyzwoleńcza, ile rewolucja, potężna rewolucja społeczna. Po jej zakończeniu Kościuszko wrócił do Filadelfii, żeby wydobyć pieniądze za swoją służbę. W tamtych czasach ludzie myśleli bardziej pragmatycznie niż dzisiaj, mówili bardziej szczerze i jasno: za pracę należy się zapłata. Duch protestancki, prawda? To było całkowicie zrozumiałe. Już Jefferson był po stronie Kościuszki. Mieszkali w Filadelfii niedaleko siebie, bardzo się przyjaźnili. Jefferson pomógł Kościuszce wydobyć pieniądze od rządu amerykańskiego, i Kościuszko dostał dość dużą sumę. Nie pamiętam dokładnie, ale jak na tamte czasy było to sporo. W związku z tym Kościuszko postanowił napisać testament. Jego kopię można zobaczyć w malutkim mieszkanku w Filadelfii, które Kościuszko zajmował ze swoim asystentem. Teraz to miejsce jest amerykańskim pomnikiem narodowym, turyści tam przychodzą.
Testament jest w całości dostępny również w internecie, na amerykańskiej stronie rządowej, a w polskim tłumaczeniu – na polskiej Wikipedii. W mieszkaniu w Filadelfii są obie wersje. Napisany ładnym językiem, zapewne przy redakcyjnej pomocy Jeffersona, który pięknie pisał. Kościuszko decyduje w nim między innymi: „na wypadek mojej śmierci przekazuję panu Jeffersonowi, mojemu przyjacielowi, obowiązek administrowania mym spadkiem w następujący sposób: otóż wszyscy niewolnicy pana Jeffersona mają być wykupieni z mojego spadku i każdy ma otrzymać odpowiednią ilość akrów ziemi. Z tych pieniędzy powinien być również zorganizowany uniwersytet dla nich, by mogli otrzymać przyzwoite wykształcenie i być prawdziwymi obywatelami Stanów Zjednoczonych”.
„… Wszyscy niewolnicy pana Jeffersona mają być wykupieni z mojego spadku i każdy ma otrzymać odpowiednią ilość akrów ziemi…”.
Warto również wspomnieć, że Kościuszko przyczynił się do zwycięskiej bitwy z Anglikami pod Saratogą przez wykonanie zaimprowizowanych umocnień w jej trakcie. Przewidział miejsce, w którym Anglicy postanowią zaatakować, i kazał inżynierom zrobić umocnienia. I oni zaatakowali właśnie w tym miejscu. To zmieniło ponoć cały przebieg bitwy. Kościuszko dostał wówczas od oficerów prezent w postaci niewolnika. Spytał ich, co ma z nim zrobić. „Rób, co chcesz, jest twój”. „Daję ci wolność” – rzekł Kościuszko do tego człowieka. Powiedział to natychmiast, bez zastanowienia.
Ta scena ukazuje, co dla Kościuszki znaczyła wolność: najwyższą wartość i fundamentalne ludzkie prawo. Nie należy jej mylić z niepodległością. W trakcie insurekcji kościuszkowskiej na sztandarach oddziałów Kościuszki były dwa oddzielne słowa: wolność i niepodległość. To jest bardzo ważne. Tak samo jak w powiedzeniu „za naszą i waszą wolność” nie chodziło o Związek Radziecki i Polskę, jak próbowała nam wmówić propaganda komunistyczna. Ono pochodzi z okresu insurekcji kościuszkowskiej. Kościuszce chodziło o to, żeby pozyskać do współpracy chłopstwo i szlachtę polską i rosyjską, wszystkie mniejszości kulturowe i religijne. Zabiegał także o pieniądze wśród ludności żydowskiej i muzułmańskiej, żeby wszystkie środki skupić na wojnie przeciwko carowi. Chodziło nie tylko o niepodległość narodową, lecz o wyzwolenie się spod tyranii cara i panów feudałów, którzy uważali się za właścicieli innych ludzi. Jeśli chodzi o przekonania i walkę o uniwersalną wolność społeczną Kościuszko naprawdę może być nazwany radykalnym demokratą.
Ktoś mógłby zapytać, czy to znaczy, że jemu nie chodziło o niepodległość. Oczywiście, że mu chodziło, ponieważ tylko w warunkach niepodległości można było przeprowadzić emancypacyjne reformy społeczne. Niepodległość Stanów Zjednoczonych była warunkiem stworzenia pierwszej nowoczesnej demokracji – w efekcie pierwszej rewolucji demokratycznej, której Kościuszko był jednym z czołowych żołnierzy. Wyzwolenie się spod tyranii monarchii brytyjskiej było jedynym powodem zadeklarowania niepodległości i powstania Stanów Zjednoczonych. Gdy czyta się Amerykańską Deklarację Niepodległości, nie ma co do tego wątpliwości.
Tak samo w Polsce emancypacja i wolność społeczna były dla Kościuszki bezpośrednio związane z walką o niepodległość kraju. Zniewolony dotychczas chłop decydował się zostać żołnierzem, ponieważ Kościuszko dał mu wolność i prawo do posiadania ziemi. Bez przysięgi Kościuszki i jego konstytucyjnych reform, o jaką Polskę miałby walczyć chłop? Szlachecką? Pańszczyźnianą? To, że zaproponował dowództwo pułku Żydowi, Berkowi Joselewiczowi, oraz to, że w obronie Warszawy walczyły bohatersko ochotnicze oddziały żydowskie, afirmujące w ten sposób swoje zaufanie do Naczelnika jako ich społecznego wyzwoliciela, jest równie ważne. Pod wodzą Kościuszki insurekcja walczyła o Polskę demokratyczną, Polskę dla wszystkich, szanującą każdą grupę kulturową i religijną i gwarantującą jej autonomię. Czy to się podobało mieszczanom albo szlachcie – to inna sprawa. Chodziło o zasadę, że wolność polegała na wyzwoleniu społecznym. Napisał manifest, konstytucję, która miała być bardziej demokratyczna niż Konstytucja 3 Maja. Nosił chłopską czapkę i sukmanę – to zasługuje na podziw i szacunek. Dlatego został posiekany pod Warszawą. Nie sądzę, by Kozacy czy Rosjanie chcieli go posiekać. Podobno mieli nawet rozkaz, żeby wziąć go do niewoli żywcem. Posiekali, bo nie mogli go odróżnić od chłopów, nosił taką samą jak oni sukmanę. Zbieram w pamięci takie relacje i interpretacje, w nadziei, że odpowiadają one prawdzie.
Oczywiście w życiorysie Kościuszki są też skomplikowane fakty, na przykład jego relacje z carem, gdy był jego więźniem, i przypuszczalnych prób gry politycznej z Rosją czy wysłania go do Ameryki przez Anglię podobno za pieniądze cara. Lojalnym służącym Kościuszki był wyzwolony czarny, nie niewolnik. Specjalnie przyjechał do swojego pana do Petersburga, do więzienia, z jakimiś osobistymi rzeczami, z jego szablą. Kościuszko miał również emancypacyjne kontakty polityczne z Indianami. Kiedy przyjął w Filadelfii indiańskiego wodza, który w kwestii przyszłości Indian północnoamerykańskich opowiadał się raczej po stronie negocjacji niż konfrontacji zbrojnej, Kościuszko dał mu swoje dwa srebrne pistolety i powiedział: „Użyj ich wyłącznie w obronie wolności”. Zarówno w Ameryce, jak i w Polsce w tamtych imperialno-feudalnych i kolonialnych warunkach droga do wolności i społecznego wyzwolenia z konieczności wiodła przez akcję zbrojną.
czytaj także
Negocjacje z tyranem byłyby nierealne.
Tak. Deklaracja Niepodległości jest przede wszystkim długą i gorzką listą wszystkich niesprawiedliwości, jakie ludność cierpiała z rąk króla w brytyjskich koloniach w Ameryce Północnej. Jest ona dowodem na to, że łamiący prawo król stracił kwalifikacje moralne i podstawy prawne do bycia królem – a co za tym idzie, ludność kolonii została zwolniona z obowiązku bycia jego poddanymi. Skoro król sprzeniewierzył się brytyjskiemu prawu, spisanemu jeszcze w Magna Charta Libertatum, czyli głównym dokumencie powstałym we wczesnej tradycji demokratycznej Wielkiej Brytanii, ustanawiającym króla jako poddanego prawu, a nie stojącemu ponad prawem…
Po drugie, król sprzeciwił się konstytucjom, bo każda z tych kolonii miała swoją konstytucję. Na przykład Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela została zainspirowana The Virginia Declaration of Rights z 1776 roku.
Odmawiamy ci zatem posłuszeństwa, ponieważ nie nadajesz się na króla, więc my nie mamy obowiązku być twoimi poddanymi. Jednocześnie, by uwolnić się raz na zawsze od arystokratycznej tyranii, ustawiamy całkiem nowe prawa, „przyrodzone” każdej istocie ludzkiej – prawa człowieka, wobec których wszyscy ludzie są równi (z wyłączeniem w tamtych czasach czarnych, Indian i kobiet, ale stwarzając podstawy do politycznej walki o rozszerzenie tych praw na wszystkich): Life, Liberty and Pursuit of Happiness – życie, wolność i dążenie do szczęścia. Hannah Arendt czy Claude Lefort powiedzieliby, że ustanowiono fundamentalne ludzkie „prawo do praw”, a więc do ich rozszerzenia na każdego człowieka.
W zasadzie z punktu widzenia tej ludności to nie była wojna, którą oni rozpoczęli, tylko próba obrony przed tyranią brytyjską, z nadzieją, że król da za wygraną, a może – co bardziej prawdopodobne – że uda się wynegocjować autonomię pod flagą brytyjską. Bo faktycznie cała ta wojna rozpoczęła się desantem floty brytyjskiej na Boston, by stłumić bunt w koloniach. Sławna bitwa pod Bunker Hill – gdzie miałem projekcję na wielki obelisk upamiętniający to zdarzenie – była bitwą obronną. Amerykanie ją przegrali, wycofując się ze stosunkowo niewielkimi stratami, ale uważają ją za swoje pierwsze rewolucyjne zwycięstwo. To w jej trakcie dokonała się wielka przemiana tożsamościowa farmerów – wówczas po raz pierwszy stających z bronią w ręku. W dodatku po raz pierwszy brytyjscy poddani stanęli do walki z armią brytyjską, przez co przestali być Brytyjczykami, a stali się Amerykanami.
Kościuszko właściwie cały czas funkcjonował w Stanach Zjednoczonych jako ktoś, kto pomógł farmerom stać się armią. Trzeba pamiętać, że większość jego osiągnięć dotyczyła umocnień obronnych, a nie działań agresywnych. Forteca West Point została przez niego zaprojektowana, i to w sposób ekologiczny – tak, żeby jego armia mogła się wyżywić podczas długiego oblężenia. Nikt nie był w stanie jej zdobyć, do dzisiaj jest bastionem, symbolem amerykańskiej armii. Niestety, armia ta dziś w wielkim stopniu jest imperialna, można powiedzieć, że napoleońska, co Kościuszkę by mierziło. Nad twierdzą góruje pomnik Kościuszki wyczekującego Brytyjczyków, patrzącego, czy nie nadchodzą z Kanady – jakby Ameryce wciąż groziło, że wróg zaatakuje z północy, napływając rzeką Hudson.
Na południu wojska rewolucyjne wycofywały się pod ciągłym naporem Brytyjczyków, którzy mieli znacznie lepszą armię. Tam Kościuszko opracował sposób wycofywania się obrońców na bagnach: jakby zwijali za sobą dywan, to znaczy podłoże, po którym szli. Najeźdźcom coraz trudniej było gonić uciekające wojska. Wiele tych amerykańskich bitew polegało na unikaniu starć, wycofywaniu się, przegrywania w sposób zręczny. Nie było innego wyjścia – taka to była wojna. Trudno mi sobie wyobrazić Kościuszkę jako człowieka, który prowadził armię tak, jak te wszystkie pomniki pokazują. Ale nie oceniam go w kategoriach pacyfisty, on był wojskowym. Wykształconym w akademii wojskowej w Polsce zawodowym żołnierzem. Tylko że motywem jego działania nie była wojskowość, lecz sprawy społeczne. Jest dla mnie w pewnym sensie bohaterem. Prowadzę z nim pewien dialog, dlatego że on również był w pewnym sensie emigrantem. Trzeba pamiętać, że dostał amerykańskie obywatelstwo i że awansowano go na generała brygady. Był zatem Amerykaninem, ale zarazem Polakiem, umarł w Szwajcarii, miał wiele potyczek dyplomatyczno-politycznych we Francji, dokąd został wysłany przez Jeffersona z jakąś misją, której do tej pory nikt do końca nie rozumie. Był wyraźnie przeciwny Napoleonowi. Podobno pewnego razu zorganizowano spotkanie Kościuszki z Napoleonem, kiedy ten drugi był jeszcze konsulem, i podobno wyniknął z tego polityczny zgrzyt. Ponoć po tym spotkaniu Kościuszko powiedział: „Uważajcie na niego, on wam zrobi jatkę”. Wyczuł zapewne w Napoleonie tendencje dyktatorskie, antyrewolucyjne i imperialne.
„Uważajcie na niego, on wam zrobi jatkę”. Wyczuł w Napoleonie tendencje dyktatorskie, antyrewolucyjne i imperialne.
Później, już w trakcie drugiej kampanii napoleońskiej, odmówił mu zorganizowania powstania w Polsce. Naraził się tym, jak sądzę, bardzo, podobno szpiegowano go we Francji, którą w końcu musiał opuścić. Sądzę, że był przeciwny rewolucyjnemu terrorowi i gilotynom, oraz – tu mam jedynie nadzieje – również imperialnej masakrze, jaką urządził światu Napoleon w obu kampaniach. Rewolucja francuska nie była dla niego próbą zniesienia feudalizmu w Polsce czy Ameryce.
Od pewnego momentu przynajmniej.
On miał, jak się wydaje, inną koncepcję, bardziej liberalną. Z jednej strony był radykalnym demokratą, z drugiej – radykalnym liberałem, podobał mu się również styl brytyjski. Miał sentyment do przeprowadzania zmian politycznych w stylu brytyjskim. Bał się tej porewolucyjnej jatki we Francji. Podobno oskarżano go, że w trakcie insurekcji nie wzoruje się na Francji, że jego duch jest gdzie indziej. Sądzę, że on bardziej wzorował się na Ameryce, która również w dużym stopniu pozostawała pod wpływem brytyjskiej myśli liberalnej. Jak wspomniałem, wielkie znaczenie rewolucji amerykańskiej polega na tym, że Brytyjczycy stali się nie-Brytyjczykami. To była wojna wyzwoleńcza również w tym sensie, że oni musieli wyzwolić się od samych siebie.
Moim zdaniem Kościuszko zrozumiał, że rewolucja społeczna w Polsce również musi być wyzwoleniem się Polaków od samych siebie. Napoleon już jako imperator sprzeniewierzył się demokratycznej rewolucji, wtłaczając ludzi z powrotem w ich dawne feudalne „ja”. Dokonywał tego, przekupując potrzebnych mu ludzi, nadając im tytuły arystokratyczne oraz przekupując arystokrację i szlachtę stanowiskami w armii czy administracji. Kościuszko miał zupełnie inną wizję demokracji zarówno dla Polski, jak i dla Ameryki i świata.
Kościuszko zrozumiał, że rewolucja społeczna w Polsce również musi być wyzwoleniem się Polaków od samych siebie.
Czy wyzwolenie się Polaków od samych siebie znaczyłoby wyzwolenie się od…
Arystokratycznej struktury feudalnej.
…szlacheckiej wizji świata, hierarchii?
Nie wiem dokładnie. To jest pana hipoteza. Chłopi usypali Kościuszce w Krakowie kopiec, który turyści teraz widzą z Wawelu i myślą: no, jest kopiec. Ale czy oni rozumieją, co to znaczy, że coś takiego zostało zrobione dla Kościuszki, kto to zrobił i dlaczego?
Większość Polaków nie przyznaje się do chłopskiego pochodzenia, mimo że znakomita większość miała chłopskich przodków. Wyobrażamy sobie, że pochodzimy ze szlachty lub nawet arystokracji. Tymczasem Kościuszko był wyraźnie po stronie chłopów, tak samo jak po stronie niewolników w Stanach Zjednoczonych.
Oczywiście to tylko moja opinia. Parafrazując Nietzschego: tworzę sobie takiego Kościuszkę, na jakiego chciałbym zasłużyć, na jakiego Polacy powinni sobie zasłużyć.
Dobrze, wymyślmy sobie Kościuszkę, ale wróćmy jeszcze do XVIII wieku, do polskiej struktury społecznej. Mówimy o chłopach, ale rewolucja społeczna, która towarzyszyła powstaniu kościuszkowskiemu, była też rewolucją mieszczańską, a także emancypacją Żydów, czy w ogóle mniejszości religijnych.
Absolutnie tak.
Czyli najbardziej naturalnym przeciwstawieniem dla szlachty, szlacheckiej drogi rozwoju, szlacheckiej wizji niepodległości, jest wizja niepodległości mieszczańskiej?
Tak to rzeczywiście wygląda w Konstytucji 3 Maja, a właściwie już w nieco wcześniejszej Ustawie o miastach z 18 kwietnia, która dała miastom i ich mieszkańcom (mieszczanom) wolność od Korony, prawa obywatelskie, ale ciągle gwarantowała mieszkającej w miastach szlachcie i arystokracji prawo do zatrzymania ich feudalnych tytułów i przywilejów. Zupełnie inaczej niż w Stanach Zjednoczonych, gdzie każdy nowy obywatel amerykański musi pod przysięgą zrzec się feudalnych związków i uzależnień, w tym poddaństwa królowi. Też musiałem to zrobić. Gdybym miał wcześniej jakiś tytuł szlachecki, straciłbym go, aby móc zostać obywatelem Stanów Zjednoczonych.
Jakie jest miejsce mieszczaństwa w tej układance? Czy Kościuszce chodziło może o to, że wyzwolenie grupy znajdującej się naprawdę najniżej w hierarchii społecznej – czyli chłopstwa – jest miarą wolności społecznej?
Nie wiem, czy taki esencjonalizm ma tu większy sens. Sądzę, że Kościuszce chodziło po prostu o zlikwidowanie pańszczyzny, co było elementem jego programu nowej Polski. Tym przypuszczalnie naraził się dużej części polskiej szlachty. Zaczął od ludzi, którzy są w najgorszej sytuacji, ale nie sądzę, żeby widział demokrację jako dyktaturę proletariatu czy dyktaturę chłopów.
Był też bardzo praktycznym człowiekiem. Trzeba pamiętać, że wypędzenie Rosjan czy walka przeciw tak wielkiej armii nie miałaby bez chłopów szans. Ktoś mi powiedział, że kosynierzy to nie tylko sprawa symboliki, ale że z narzędzia rolniczego uczyniono broń, której brakowało. Podobno Kościuszko obliczył również długość tej broni. Kosa była na tyle długa, że w trakcie ataku szturmowego umożliwiała dosięgnięcie załogi działa, gdy ta zmieniała ładunek – a czyniła to bardzo szybko.
Wydaje mi się, że Kościuszko łączył w sobie cechy skromnego, ale precyzyjnego inżyniera z wielkimi nadziejami demokratycznymi, ale nie miał osobowości wielkiego wodza, naczelnika, jak go nazywano. On nie bardzo nadawał się na naczelnika. Ta jego skromność… Nienawidził komplementów, skręcało go, kiedy w Paryżu traktowano go na salonach jak „bohatera Północy”. Panowała atmosfera egzaltacji, snobizmu, z peanami pod jego adresem – nie mógł tego znieść. On się nie nadawał na takiego wodza jak na przykład Napoleon. To osobny problem – nie do końca „udany wódz”. Ale to budzi moją sympatię.
czytaj także
Był też artystą.
Trochę był, to prawda. Ale rysował głównie plany budowli i umocnień, które projektował jako inżynier wojskowy, chociaż zdarzało mu się sportretować znane damy z kręgów politycznych Filadelfii. Jego przyjaciel Jefferson też był artystą architektem.
Przejdźmy do Mickiewicza.
Mickiewicz to właściwie podobna historia, tylko w wersji dziewiętnastowiecznej, zatem bardziej skomplikowana. To już są rewolucje dziewiętnastowieczne, czyli państwa-narody. Naród staje się sprawą znacznie ważniejszą niż za Kościuszki.
***
Krzysztof Wodiczko (1943) – artysta wizualny, autor akcji społecznych, projekcji, obiektów, filmów wideo. Zrealizował ponad 80 wielkoformatowych projekcji wideo na budynkach i pomnikach, między innymi w: Australii, Austrii, Kanadzie, Anglii, Niemczech, Izraelu, Hiszpanii. W Polsce ożywił pomnik Adama Mickiewicza w Warszawie. Obecnie pracuje jako wykładowca w Graduate School of Design na Uniwersytecie Harvarda.
Fragment książki Krzysztof Wodiczko, Adam Ostolski, Wodiczko. Socjoestetyka, która ukazała się nakładem Krytyki Politycznej.