Nie wierzę, że jeśli ktoś założy koszulkę z PW, to zechce pomagać powstańcowi i przynieść mu bułki.
Jakub Gawkowski: Strojem kreujemy siebie, ale czy dziś swoim ubiorem możemy o coś walczyć, wyrażać swoje poglądy?
Barbara Hoff: Po pierwsze, to, że ktoś podąża za modą na strój wschodni albo francuski, nie znaczy wcale, że kocha Francję albo Wschód. Oczywiście są okresy, kiedy strojem się coś demonstruje. Ale zwykle jest to okres, kiedy strojem wyrażam jakiś sprzeciw, kontestuję rzeczywistość. Wtedy strój znaczy więcej niż kiedy ktoś wkłada koszulkę z nadrukiem, która jest całkowicie obojętna otoczeniu – nikt na ulicy za nią nie zaczepia, nie pluje, a on sam nie wie trochę, co nosi. Bardzo łatwo jest kontestować system za pomocą trykotu z napisem, ale to nie jest żadna kontestacja. Oczywiście, jak zrobimy manifestację w sprawie Puszczy Białowieskiej i wszyscy ubierzemy się w t-shirt z jakimś mocnym hasłem, to można powiedzieć, że coś załatwiamy, próbujemy walczyć. Ale to nie grozi wyrzuceniem z uczelni, ani z pracy, ani z domu. A przeżyliśmy czasy w Polsce, kiedy groziło. Wtedy ubranie było polityczne, ale to były dawne czasy.
W ostatnich latach niebywałą popularnością cieszy się tzw. odzież patriotyczna. O czym to może pani zdaniem świadczyć?
Dla mnie to, że ktoś sobie napisze na koszulce to, czy tamto, jest bez znaczenia. Nie wiem, czy ludzie, którzy noszą ubrania z nadrukiem „żołnierze wyklęci” w ogóle wiedzą, o co chodzi. Kto jest dla nich wyklęty? To nie jest jasne. Nagle czcimy Burego czy innych jemu podobnych ludzi, których chyba nie powinniśmy czcić. Ludzie od lat noszą napisy po angielsku, których nie rozumieją. To po prostu ubrania. Nie sądzę, żeby ludzie, którzy je noszą, się nad tym zastanawiali.
Bezmyślne podążanie za modą?
To nie jest tak, że głębia mojego szacunku do „żołnierzy wyklętych” spowoduje, że sobie taki tryktot nakładam. Taki trykot nakładam, bo leżał przy łóżku. Ja osobiście wolałabym, żeby chłopcy pachnieli, a nie chodzili w mundurach. Pyta pan osobę od mody, a człowiek od mody wie, że każda moda minie. Więc wielce się tym nie przejmuje.
Ale wcześniej ten trykot, który leżał przy łóżku, ktoś musiał kupić.
Mógł kupić, mógł dostać… Może on był tańszy od takiego z napisem „Oxford”? Kiedyś, jak oglądałam chińskie koszulki to na wielu z nich było napisane „Dior”. Szczególnie na czarnych koszulkach – wielki, biały napis. Dla mnie nie ma w tym wielkiej głębi. Myślę, że ludzie w ogóle nie odróżniają „żołnierzy wyklętych” od AK-owców. „Żołnierze wyklęci” są przecież dość kontrowersyjni i dla kilku wiosek za Białymstokiem wcale nie są bohaterami. Nie wiem, czy taki młody człowiek w ogóle interesuje się tym, co nosi.
Czyli to po prostu chwilowa moda, jakich wiele?
„Patriotyczne” koszulki są wynalazkiem ostatnich kilku lat. Twórcy tych napisów, póki one są modne, będą się ścigać w wymyślaniu haseł. Wcześniej były inne napisy i rysunki, czasem mniej lub bardziej zabawne.
W Polsce wielkim hitem był Che Guevara. A czy jego ideologia była bardzo znana? Postać może i tak, ludzie wiedzieli, kim jest. Nie sądzę, żeby się z nim w pełni utożsamiali. Czy to wielka różnica, czy na wieszakach będzie wisiał Che Guevara czy ktoś inny? Lepiej, jak będzie to Che Guevara niż Bury.
czytaj także
Szczególnie w okolicach sierpnia, ale i w ciągu roku niezwykle popularne są ubrania ze znakiem „Polski walczącej” i te nawiązujące do powstania warszawskiego.
Przede wszystkim w czasie powstania nikt nie nosił T-shirtów. Dziś na tysiącach T-shirtów jest symbol PW. To jest powierzchowne i nie ma nic wspólnego z prawdziwym szacunkiem. Czy udajemy bitwę pod Grunwaldem czy udajemy powstanie warszawskie – po prostu lubimy tę zabawę. Pokolenia bawiły się w Indian czy policjantów i złodziei, pokolenia bawią się w inne wojny.
Wszystko zaczyna się od dziecięcej zabawy?
W gruncie rzeczy z tego to wszystko się bierze. Chłopcy walczą i powinni się bardziej tego wstydzić, niż to eksponować, bo swoimi wojnami tylko mordują ludzi. Ja bym raczej była za tym, żeby ludzi od dziecka wychowywać do pokoju, a nie do wojen. Chłopcy, a później mężczyźni robią ustawki i wydaje mi się, że zakazanie ustawek jest błędem. Trzeba pozwolić robić ustawki i jeśli im to sprawia przyjemność, to niech się leją. Lepiej niech się leją na polanie w lesie niż na ulicy. W mężczyznach jest pewien procent agresji, który dla większości kobiet nie jest zrozumiały.
Symbol PW znaleźć można już nie tylko na koszulkach i bluzach, ale na kubkach, wieszakach czy nawet pościeli.
Ten symbol w Polsce zjechał troszeczkę za nisko. W Anglii, gdzie Polacy jeżdżą, było milion rzeczy z flagą angielską – kubki, nocniki, wszystko. Flaga angielska jest przede wszystkim genialnym graficznym projektem. Każda rzecz z flagą brytyjską jest ładna, wesoła – obojętnie, czy to jest taca, czy garnek czy łyżka. Nasza flaga nie jest taka kuchenno-kubkowa. Czy ja kocham Anglików przez to, że mam w kuchni jakieś puszki z ich flagą?
czytaj także
Czasem trzeba trochę złośliwie podejść do czegoś, wtedy można więcej zrozumieć. Moda na symbole jest płytka, to takie powierzchowne patriotyczne uniesienie. Nie wierzę w to, że jeśli ktoś założy koszulkę z PW, to jest przejęty do tego stopnia, żeby pomagać powstańcowi i przynieść mu bułki. Jestem absolutnie za tym, żeby czcić powstanie i bohaterstwo jego uczestników, robić o tym filmy i pisać. Ale nie wiem, czy noszenie tego znaku na ręku i plecach ma coś wspólnego z patriotyzmem.
Co w takim razie jest patriotyzmem?
Patriotyzm to jest pomoc uchodźcom, bycie człowiekiem. Bo najpierw jestem człowiekiem, a potem jestem Polakiem. A jeżeli będę wołała „ciapaty” za jakimś panem profesorem z Syrii i będę biła go dlatego, bo jest ciemniejszy i łamała mu nos i rękę, to to nie jest patriotyzm. I co gorsza, na to jest pozwolenie, nikt ofierze nie pomoże, nikt się nią nie zajmie. Jako naród zachowujemy się okropnie.
Ci, którzy sieją nienawiść przeciwko uchodźcom, w swojej retoryce wykorzystują symbolikę powstańczą, czy konspiracyjną w ogóle. „Kotwica” pojawia się na marszach ONR, gdzie nawołuje się do rasizmu i ksenofobii
I to się nazywa patriotyzmem. To są okropne ruchy nacjonalistyczne, które jak wiadomo prowadzą do faszyzmu. A przecież potwornie tego nie chcemy. To nie jest tak, że to należy tępić, bo ktoś ma jakiś napis na bluzie. A niech sobie ma. Niech sobie pisze, co mu się podoba, zaraz to i tak wyjdzie z mody. Wszyscy nosili Che Guevarę i już nie noszą. Istnieją większe mody, funkcjonujące przez dziesiątki lat. Ta moda jest płytka. Na pewno trykot jest genialnym strojem, bo jest szalenie demokratyczny i jest jednak tani i łatwy w użyciu, ma dziesiątki zalet. Ale to, co sobie na nim napiszę, jest drugorzędne.
czytaj także
Szacunek do symboli jest ważny?
Zgodzi się pan ze mną, że wywijanie znakiem PW nie jest sympatyczne. Akurat tak się trafiło, że jest to bardzo ładny graficznie znak. To jest tak, jak z solidarycą, która była wspaniałą czcionką i ten napis był genialny – Solidarność. Ale jednak nie doszło do przenoszenia go na poduszki, czy kołdry, jak w przypadku PW. Szczególnie, że w tym znaku jest zawarty straszny tragizm. „Solidarność” to był wesoły znak. Kiedy się pojawił, był pełen nadziei.
Może kubek z symbolem PW postawiony w kuchni gdzieś daleko od Warszawy komuś coś przypomni, nasunie na myśl? Może trzeba mieć PW na koszulce i w ten sposób ktoś pamięta o tym? Jedno jest pewne. Nawet jak pan sobie włoży koszulkę z tym napisem to nic się w głowie od tego nie zmieni. A zawsze możemy się obawiać, że włożą to wszystko narodowcy. Albo PiS i rząd to pod siebie podgarnie tak, jak podgarnia powstanie. Przywłaszczanie sobie powstania przez PiS absolutnie mi się nie podoba. PiS wszystko podgarnia pod siebie, tak jak sroka, która niesie do gniazda srebrną łyżeczkę. To całkowity brak szacunku dla powstania. Nieprzyjemnie patrzeć na kogoś, kto dożył czasów, kiedy o powstaniu można mówić i pisać prawdę i ono istnieje w prawdziwej pamięci, a tę pamięć się szarpie. To jest dla mnie okropnie przykre.
***
Barbara Hoff – historyczka sztuki, dziennikarka i projektantka mody. Od 1954 r. prowadziła w tygodniku „Przekrój” rubrykę o modzie, od 1967 r. projektowała kolekcje pod marką Hoffland.