O tym, skąd się bierze powszechna u nas pogarda dla „leniwych i nierzetelnych” Greków, Włochów i Hiszpanów.
Badania Mariana Małowista (1909-1988) i Witolda Kuli (1916-1988) zostały wprowadzone w światowy obieg akademicki przez gwiazdę historii gospodarczej, Francuza Fernanda Braudela oraz kontrowersyjnego, ale wciąż uwielbianego patrona marksowskich socjologów globalizacji Immanuela Wallersteina. Obraz Europy Wschodniej, ukształtowany przez tych badaczy, dominuje w światowej historii gospodarczej.
Europa Wschodnia okresu od XVI wieku do międzywojnia XX wieku przedstawiana jest jako jeden z pierwszych peryferyjnych regionów światowej gospodarki kapitalistycznej, z centrum w Europie Północno-Zachodniej. Słaba gospodarczo i opresyjna politycznie, bezskutecznie próbowała wydobyć się z zacofania. Nierówności społeczne były tu ostre, a relacje między panem a chłopem – bardziej despotyczne niż na Zachodzie Europy. W Polsce ten obraz traktowany był i jest przez historyków, z Jerzym Topolskim (1928-1998) i Andrzejem Wyczańskim (1924-2008) na czele, jako wysoce kontrowersyjny. Z kolei specom od nauk społecznych oraz szerszej publiczności jest mało znany.
Promuję studia Kuli i Małowista wśród badaczy i publicystów jako przydatne do zrozumienia polskiej historii społecznej i gospodarczej, także tej najnowszej, po 1989 roku. Bardzo cenne wydaje mi się to, że otwierają historię i współczesność Polski na porównania z innymi krajami peryferyjnymi – na ogół niezachodnimi, i często postkolonialnymi, łamiąc nasze przywiązanie do wizerunku siebie jako Europejczyków.
Latynosi Wschodu
Przesłanie ideologiczne interpretacji Kuli, podobnie jak Małowista, jest jasne. Po pierwsze, gospodarki, które raz weszły w kontakt, poprzez handel międzynarodowy, z bardziej rozwiniętymi gospodarkami, popadają w zależność od importu. Takich tanich produktów, jak niewymagająca kwalifikacji praca, zboże, węgiel, bawełna czy pomidory, dostarczyć mogą także inne peryferie, kraje uzależnione od surowcowego eksportu mają więc mały wpływ na ceny i stają się w długim okresie przedmiotem wyzysku.
Po drugie, od czasów ekspansji kapitalizmu z Europy Północno-Zachodniej do peryferii klasy społeczne nabrały międzynarodowego charakteru. Większość światowych klas niższych lokuje się w peryferiach, a światowe elity skupione są w krajach i metropoliach kapitalistycznego centrum: Amsterdamie w XVI i XVII wieku, Londynie i Paryżu od XVIII wieku, w Nowym Jorku od XX wieku. W peryferiach wyższe warstwy tej światowej struktury społecznej właściwie nie występują.
Kupcy międzynarodowi, a dzisiaj menedżerowie globalnych korporacji, wpadają tylko przejazdem.
Klasy wyższe średnie, jak najzamożniejsze mieszczaństwo, a dzisiaj lokalni zarządcy światowych firm, pochodzą z centrum lub próbują upodobnić się stylem życia do szefów z centrali.
Witold Kula przeprowadzał rozbudowane porównania między Europą Wschodnią a Amerykami w okresie kolonialnym, a także między Europą Wschodnią i Południową a Ameryką Łacińską w okresie, jak to nazywał, „industrializacji nie zakończonej sukcesem” w XIX i XX wieku. Mimo geograficznej swobody, która razi czasem historyków, te porównania są ciekawe. Porównując relacje Europy Wschodniej i amerykańskich kolonii wobec Zachodu, Kula stworzył analogie, takie jak chłop pańszczyźniany-niewolnik, szlachcic-señor, folwark-plantacja, ziarno-bawełna: „Jeśli mimo niskiej wydajności pracy i mimo obciążeń kosztami długiego transportu morskiego produkty owych «kolonii» [Europy Wschodniej z jednej, a kolonii amerykańskich z drugiej strony] zwyciężają i znajdują korzystny zbyt na rynkach anglo-holenderskich, to dziać się tak może jedynie dzięki niższemu opłacaniu siły roboczej, taniej, gdyż niewolonej: w Europie – poddańczej, w Ameryce – niewolniczej”.
W XIX i XX wieku Europa Południowa i Ameryka Łacińska miały być podobne do przedsocjalistycznej Europy Wschodniej, bo kraje składające się na te regiony są „krajami rolniczymi o silnych przeżytkach feudalnych, o silnej, wielkiej własności ziemskiej i wielkim przeludnieniu wsi”. Charakteryzowały je „wyspowość i eksterytorialność należących do kapitału zagranicznego ośrodków wielkiego przemysłu, a także wielkie kontrasty społeczne, technologiczne i kulturowe”. W latach 60. ubiegłego wieku Kula był przekonany, że gdyby nie wprowadzenie państwowego socjalizmu, Europa Wschodnia przypominałaby Europę Południową i Amerykę Łacińską – biedną, autorytarnie rządzoną, z kontrastami społecznymi. „Kto miałby wątpliwości, że struktura ta miała cechy trwałe, niech spojrzy na dzisiejszą Portugalię, Hiszpanię, Grecję czy kraje Ameryki Łacińskiej”.
Zachód, Wschód i Rosja
Istotne cechy całego obszaru geograficznego Europy Wschodniej, które podkreślał Kula, to pańszczyzna aż do XIX wieku i próby industrializacji podejmowane później niż w Europie Zachodniej, ale wcześniej niż w innych częściach świata, i nie zakończone sukcesem. Dlatego Kula do Europy Wschodniej zaliczał zarówno Polskę, jak i Rosję.
To jest istotna różnica między koncepcjami „wschodnioeuropejskości” Kuli i Małowista. W pracach tego drugiego pańszczyzna nie jest koniecznym składnikiem „wschodnioeuropejskości”. Jest nim eksport surowcowy (zboże z Polski, kruszce z Bałkanów, zwierzęta hodowlane z Czech i Węgier), który prowadził w okresie od późnego średniowiecza do niekorzystnego dla Europy Wschodniej międzynarodowego podziału pracy i uzależnienia się od rynków zbytu w krajach rozwiniętych. Rosnące od XVI wieku obciążenia chłopów pańszczyźnianych są w interpretacji Małowista ważnym, ale tylko jednym z możliwych sposobów odtwarzania się tego mechanizmu. Dlatego do Wschodu Europy, najpełniej scharakteryzowanego w książce Wschód a Zachód Europy. Konfrontacja struktur społeczno-gospodarczych z 1973 roku, należały obszary między Bałtykiem a południowym Adriatykiem; zarówno na północ od Dunaju, gdzie pańszczyzna obowiązywała jeszcze w XIX wieku, jak i osmańskie Bałkany, gdzie pańszczyzny nie było. Do regionu nie należała natomiast pańszczyźniana Rosja, właśnie dlatego, że jej despotyczne struktury państwowe nie dopuściły w XVI wieku zachodnich kupców do kontaktów handlowych z lokalnymi szlachcicami, lecz same kontrolowały przebieg tego handlu.
Nieco podobnie jak Małowist, Kula wyjaśnia zacofanie nie tylko cechami gospodarczych i społecznych struktur krajowych, ale także „wpływami zewnętrznymi”, a przebiegu rozwoju w kraju zacofanym nie da się zrozumieć bez uwzględnienia jego międzynarodowych powiązań handlowych. Obaj przyjmowali, że taki silny wpływ miał miejsce w Polsce już od XVI wieku, od czasów rozwoju handlu zbożowego z Zachodem. Krytykowani byli za to przez Andrzeja Wyczańskiego i Jerzego Topolskiego, których szczegółowe wyliczenia wykazywały, że tylko niewielka część folwarków i produkcji zbożowej była zorientowana na eksport. Przekonywali oni, że w okresie wczesnej nowożytności, w XVI-XVIII wieku, handel międzynarodowy nie miał zasadniczego wpływu na rozwój żadnego kraju, a ponadlokalne gospodarki narodowe dopiero się tworzyły. Wzrost jednych, a porażka innych gospodarek zależała więc od czynników wewnętrznych, także innych niż gospodarcze, takich jak gęstość zaludnienia, wojny czy epidemie.
Współcześnie podobną pozycję zajmuje Markus Cerman, autor wydanej w 2013 roku Villagers and Lords In Eastern Europe 1300-1800. Wskazuje on, że podział na zachodnią Europę wolności i wschodnią Europę poddaństwa i pańszczyzny nie był tak wyraźny, bo osobiste poddaństwo było mniej powszechne niż pańszczyźniany obowiązek pracy na rzecz pana. Jednocześnie sama pańszczyzna mogła być zamieniana na czynsz, a więc w sumie to nie było tak różne od obowiązków, jakie mieli chłopi wobec szlachty w średniowiecznej i wczesnonowożytnej Europie Zachodniej.
Modernizacja na peryferiach
Główni uczestnicy wschodnioeuropejskiej debaty od dawna nie żyją. Historia gospodarcza stawia sobie dziś inne pytania niż w latach 60 i 70. ubiegłego wieku. Mimo to prace Kuli i Małowista oraz debata o zacofaniu sprzed czterdziestu lat wydają mi się aktualne i wciąż inspirujące, ponieważ przypominają że:
1. Kraje Europy Wschodniej (z wyjątkiem Czech, uprzemysłowionych wcześnie, miejskich, mieszczańskich i zamożniejszych) w sensie gospodarczym to kraje słabe, a historycznie rzecz biorąc – niezachodnie i peryferyjne, które w przeciwieństwie do pozaeuropejskich peryferii żyły pod wpływem gospodarczych, ideowych i kulturowych kontaktów z Zachodem.
2. Transformacja po 1989 roku to kolejna próba peryferyjnej i odgórnej modernizacji, podobna do innych peryferyjnych dróg do nowoczesności.
3. Jak w przypadku poprzednich prób modernizacji w Europie Środkowo-Wschodniej, ma ona odgórny charakter i motywowana jest pragnieniem lokalnych elit, żeby dorównać stylem życia elitom Zachodu i być kulturowo uznanym za Europejczyków.
4. Jak zwykle próbom modernizacji w peryferiach towarzyszy silna ideologia. Przekonujący jest argument Kuli, że czym późniejsza modernizacja, tym silniejsza ideologia. O ile u pionierów uprzemysłowienia była to ideologia liberalna, o tyle w Prusach i w Niemczech – nacjonalizm, a w Rosji – komunizm. Europeizacja, z hasłami „powrotu do Europy” z lat 90. ubiegłego wieku czy „bycia Europejczykiem” po akcesji w 2004, roku jest kolejną ideologią modernizacyjną, to jest w znaczeniu Karla Mannheima: uzasadnieniem, dlaczego porządek polityczny i społeczny jest taki, jaki jest.
5. Migracje zarobkowe, typowo odbywające się ze wschodnioeuropejskich wsi do zachodnich ośrodków przemysłowych i metropolii, to niedoceniany element naszej historii społecznej i tożsamości regionalnej i narodowej. Migranci z naszego regionu, razem z Irlandczykami i migrantami z Europy Południowej, byli na przełomie XIX i XX pionierami migracji zarobkowych. Ta odpowiedź na zacofanie stała się w ciągu XX wieku powszechna w pozostałych peryferiach. W pamięci najbardziej uprzemysłowionych narodów Zachodu jesteśmy jak Sycylijczycy czy Grecy, zapamiętani jako tani robotnicy (sami wypieramy ten element tożsamości i się go wstydzimy).
6. Spory, podziały polityczne i nawet partyjne w Europie Środkowo-Wschodniej można interpretować jako spory o to, jak traktować swoją peryferyjność. Główna linia podziałów przebiega między tymi, którzy peryferyjność akceptują, a tymi, którzy peryferyjnością czują się upokorzeni. Pierwsi widzą szanse na rozwój kraju w ramach istniejącego porządku międzynarodowego, a inni go kontestują z pozycji nacjonalistycznych lub antykapitalistycznych.
7. Powszechne w polskim dyskursie publicznym potępienie dla rzekomo leniwych, frywolnych i nierzetelnych finansowo Greków, Hiszpanów i Włochów to przyjęcie niemieckiej perspektywy w spojrzeniu na kryzys i rozwarstwienie „starej Europy” na silne niemieckie centrum i śródziemnomorskie peryferie. Geograficzne analogie Kuli przypominają o podobieństwach w położeniu gospodarczym Europy Wschodniej i Południowej na progu nowoczesności. Zrozumienie tych peryferyjnych tożsamości europejskich może być poznawczo i politycznie bardziej korzystne niż skupienie się na studiach nad Niemcami, Francją i Anglią.
Jakie są więc opcje ideologiczne dla nas, przedstawicieli wschodnioeuropejskiej klasy średniej, którzy pracują, także na Zachodzie, słowem i ideą? Postawa, którą uważam za korzystną dla regionu, uczciwą poznawczo i psychologicznie możliwą do wytrzymania, jest taka: uznajmy, za Kulą, zacofanie za długotrwałą cechę gospodarek regionu i skonfrontujmy się z nim – intelektualnie i tożsamościowo, uznając w nas to, co środkowoeuropejskie, ale hołubiąc też to, co łączy nas z europejskimi i nieeuropejskimi peryferiami.
Anna Sosnowska – pracownik akademicki, Uniwersytet Warszawski, autorka Zrozumieć zacofanie. Spory historyków o Europę Wschodnią (1947-1994)
Tekst ukazał się w języku angielskim w kwartalniku „Aspen Review”.
***
Serwis >>WYBORY EUROPY jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych