Syryjczyk Fadi Daboul po miesiącu od brutalnej deportacji z Niemiec ciągle nie wie, na czym stoi.
25 lutego w nocy Fadi Daboul został deportowany z ośrodka pod Monachium, w którym wraz z rodzicami czekał na przyznanie mu statusu uchodźcy. Z Syrii uciekał przede wszystkim przed obowiązkowym wcieleniem do wojska i walką w armii Assada. Policja niemiecka przyszła po niego w nocy, w brutalny sposób zakuła w kajdanki. Wszystko na oczach rodziców. Nie dano mu szans na odwołanie.
O sprawie Fadiego pisałam w „Dzienniku Opinii” miesiąc temu – 3 marca 2013 r.
Tylko dzięki interwencji brata – który mieszka w Polsce – Fadi nie wylądował w Syrii. Do dnia dzisiejszego czeka w naszym kraju na decyzję odnośnie swojego statusu.
W Polsce złożył odwołanie do sądu niemieckiego. Nadal czeka na jego rozpatrzenie.
Odwołanie ma opierać się na następujących podstawach:
1. Fadiego deportowano z Niemiec, gdyż pierwszym krajem, w którym starał się o azyl, była według dokumentów Polska. Fadi twierdzi, że nigdy podania o azyl w Polsce nie składał.
2. Odmowną decyzję w kwestii otrzymania azylu wręczono mu w nocy, zakutemu w kajdanki, podczas transportu w konwoju na lotnisko. Zgodnie z prawem powinien mieć 14 dni na odwołanie.
3. Oskarżono go o nielegalne przekroczenie granicy. W paszporcie Fadiego widniała ważna wiza Schengen.
4. Fadi twierdzi, że podczas przesłuchania zmieniono daty jego pobytu – np. wpisano, że starał się o status uchodźcy 25 września, ale Fadi przyjechał do Niemiec dopiero w połowie października.
5. Bawarska policja bezzasadnie użyła wobec niego siły.
Według bawarskiej policji doręczenie decyzji w ostatniej chwili jest normą wynikającą z praktycznej wiedzy, że uchodźca ucieknie. Użycie siły tłumaczono tym, że policjanci bali się o swoje bezpieczeństwo (widać tym samym, że traktują uchodźców syryjskich jak groźnych przestępców). Szybka akcja została przeprowadzona w trosce o bezpieczeństwo uchodźcy, który mógłby popełnić samobójstwo. Informacji takich udzieliła rodzinie Fadiego w Polsce wynajęta niemiecka prawniczka.
– Brutalność i dezinformacja to standard wśród niemieckich służb – mówi Marei Pelzer z niemieckiej fundacji Proasyl, pomagającej uchodźcom. – Staramy się – jako fundacja – przekonać władze, by informacje odmowne o azylu przekazywać zainteresowanym na tyle wcześnie, by dać im czas na odwołanie. W przeciwnym razie jest to działanie niezgodne z prawem. Władze natomiast zawsze odpowiadają odmownie na nasze prośby, twierdząc, że działają w ten sposób, bo inaczej uchodźcy zbiegną. Uważamy, że taka praktyka jest niehumanitarna i niezgodna z prawami człowieka.
Władze Bawarii powołują się na II konwencję dublińską
Szwagierka Fadiego, Anna, w związku z zaistniałą sytuacją skontaktowała się z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Okazało się, że nadużycia w stosowaniu konwencji „Dublin II”, określającej traktowanie uchodźców, są normą w krajach Unii Europejskiej.
15 czerwca 1990 roku podpisano w Dublinie „Konwencję wyznaczającą państwo odpowiedzialne za rozpatrywanie wniosków o azyl złożonych w jednym z Państw Członkowskich Wspólnot Europejskich”. Weszła ona w życie 1 września 1997. Preambuła do konwencji brzmi:
[…] w celu uniknięcia sytuacji, w których osoby ubiegające się o azyl zbyt długo trzymane są w niepewności, co do prawdopodobnego wyniku rozpatrywania ich wniosków, oraz w trosce o to, by zagwarantować wszystkim osobom ubiegającym się o azyl, że ich wnioski zostaną rozpatrzone […].
Celem konwencji było to, żeby każdy wniosek o azyl był rozpatrywany przez jedno państwo oraz upewnienie się, że nie będzie możliwe złożenie powtórnego wniosku w innym kraju Unii Europejskiej. Chodziło o uniknięcie sytuacji, w której uchodźca jest odsyłany z jednego kraju UE do drugiego, a żaden nie bierze za uchodźcę odpowiedzialności. Luki prawne spowodowały, że konwencję poddano ostrej krytyce.
Na jej fali podpisano nowy akt prawny regulujący politykę azylową. Tak zwany „Dublin II” miał doprecyzować warunki i procedury, według których wybiera się kraj sprawdzający wnioski azylowe. W art. 13 dodano, że decyduje o tym m.in. „fakt ubiegania się o azyl w danym kraju po raz pierwszy”, jak również „niemożność usunięcia uchodźcy z kraju po trzech miesiącach pobytu”. W teorii miało to poprawić sytuacje uchodźców. W praktyce – pogorszyło, gdyż coraz więcej państw, powołując się na „Dublin II”, po prostu odmawia przyjęcia wniosku o azyl.
Oblicza się, że w Niemczech 30% ubiegających się o azyl nakazano udanie się do innego państwa UE. W 2010 roku niemieckie władze wydały 6508 odpowiedzi odmownych na wniosek o udzielenie azylu (na 42000 złożonych). W przeciwieństwie do innych państw unijnych zainteresowany azylem nie jest w Niemczech informowany o wszczęciu tzw. procedury dublińskiej. Wielu uchodźców otrzymuje odmowną odpowiedź w dniu deportacji tuż przed wjazdem na lotnisko. Prawnicy rządowi uznają takie postępowanie za zgodne z prawem.
Fadi Daboul po miesiącu od brutalnej deportacji z Niemiec ciągle nie wie, na czym stoi. Z jednej strony niemiecka prawniczka, powołując się na konwencję dublińską, uważa, że postępowanie władz niemieckich było zgodne z prawem. Z drugiej strony według Fadiego i jego rodziny – łamane są prawa człowieka. Nie mogą zobaczyć dokumentów przekazanych polskim władzom. Nie mogą wyjaśnić nieścisłości w datach. Zastanawiają się, czy to wina tłumacza? Czy celowo przesunięto daty, by wcześniej Fadiego usunąć z kraju?
Rodzice, którzy zostali w Niemczech, oczekują ze strachem na wyrok. Sami nie wiedzą, co z nimi się stanie, przestali uczyć się języka i asymilować. Niby trzy miesiące, po upływie których według nowego prawa nie można ich deportować, już minęły, ale po sprawie syna widzą, że nic nie jest pewne.
Straże graniczne – zarówno polska, jak i niemiecka – odmówiły w sprawie Fadiego komentarza.
Projekt finansowany ze środków Parlamentu Europejskiego.