Twórcy „Morderczyń” zaproponowali fantazję wciąż nieoczywistą w polskich produkcjach masowych: nie dość, że liberalno-feministyczną, to jeszcze podszytą – uwaga, uwaga – ludowo-populistycznym poczuciem sprawiedliwości.

Wywiad, esej, reportaż, książka, film, serial. W każdą sobotę odpalamy weekendowe wydanie Krytyki Politycznej.
Twórcy „Morderczyń” zaproponowali fantazję wciąż nieoczywistą w polskich produkcjach masowych: nie dość, że liberalno-feministyczną, to jeszcze podszytą – uwaga, uwaga – ludowo-populistycznym poczuciem sprawiedliwości.
Postulat „nigdy więcej wojny” przepadł już na zawsze. Ale pragnienie wspólnego europejskiego obywatelstwa wciąż jest aktualne.
Państwowa homofobia może szaleć, ale krzywdy, które stanowią fabularną oś filmu Georgii Oakley – i w ogóle wszystko, co ważne – dzieją się między kobietami. Między kobietami i dziewczynami. Między lesbijkami. I TO jest interesujące.
Kontynuując cykl powieści kryminalnych Stiega Larssona „Millennium”, Karin Smirnoff przejęła pałeczkę po Davidzie Lagercrantzu – i to jest bardzo dobra wiadomość.
Badania przeprowadzone na zwierzętach pozwalają oszacować, że po zjedzeniu 20 kg łysiczki lancetowatej ryzyko zgonu wynosi ok. 50 proc. A spożycie takiej ilości jest de facto niemożliwe.
Zdumiewająca opowieść o tym, jak ruch na rzecz odzyskania wiejskiej prostoty życia stał się przepisem na masową śmierć.
Na drodze rzeczywistej zmiany politycznej stoi dziś brak planetarnego podmiotu, który mógłby stanąć naprzeciwko tej formy globalnego systemu rozprowadzania nadmiaru, którą znamy, a którą opisuje się jako hiperkapitalizm.
Nowy film biograficzny o Emily Brontë w reżyserii Frances O’Connor oscyluje pomiędzy deklarowanym feminizmem a wiktoriańskim melodramatem.
Nawet prezydent USA nie znalazł dla Kissingera dobrego słowa.
Po inwazji Rosji na Ukrainę mieliśmy dużo szczęścia, że zepsuty pisowski zegar przez chwilę wskazywał właściwą godzinę. Ale to szczęście musiało się szybko wyczerpać.
Napoleon domaga się dialektycznej narracji, pokazującej historyczne znaczenie i osobistą małość tej postaci, tragedię i komedię epoki, jej osiągnięcia i koszty, sens i bezsens napoleońskiej odysei. Czy film Ridleya Scotta dostarcza takiej wizji?
Historia mas, queery, kobiety to nie są żadne sensacje XX wieku, to jest przeszłość, która nam się zdarzyła. Paulina Małochleb pyta Joannę Kuciel-Frydryszak i Grzegorza Piątka o to, co jeszcze zostało do zrobienia w przybliżaniu społeczeństwu ludowego zwrotu w historiografii.