Międzynarodowy Czerwony Krzyż alarmuje, że 43 milionów Europejczyków nie stać dziś na kupno wystarczającej ilości żywności – najwięcej od 1945 r.
W całej UE zagrożonych ubóstwem lub wykluczeniem jest – zależnie od sposobu pomiaru – ok. 80–120 milionów osób, w tym szczególnie dzieci, samotne matki i osoby starsze. Dlatego UE zapowiada walkę z ubóstwem, tak aby „do 2020 r. wyciągnąć co najmniej 20 mln osób z biedy i społecznego wykluczenia”.
Definicji ubóstwa jest sporo – a więc i dane dotyczące odsetka ubogich się różnią. Według UE osoby ubogie to te, które zarabiają mniej niż 60 proc. mediany dochodów netto w danym kraju. W 2012 r. było to 16,5 proc. mieszkańców UE. W Polsce odsetek ten wynosi 17 proc., w Niemczech 15 proc., w Czechach zaś zaledwie 9 proc. Już takie zestawienie pokazuje, że unijna miara mija się z rzeczywistością. Według tych wyliczeń ubogie w Polsce są osoby z dochodami poniżej 3000 euro netto rocznie (2010), w Niemczech zaś poniżej 11 400 euro. Nawet uwzględniając wyższą siłę nabywczą w Polsce, asymetria pozostaje.
Problem w tym, że to nie tylko statystyka. Za nią idą konkretne pieniądze z funduszy UE. „Taka polityka to nie przypadek. Korzystają z niej wszyscy, ale nadmiernie ci, którzy dają pieniądze do budżetu UE”, wyjaśnia prof. Tomasz Panek, współautor Diagnozy społecznej 2013. I tak w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego (EFS) w latach 2007-2013 Polska otrzymała co prawda najwięcej, czyli ponad 9 mld euro. Ale relatywnie bogate Niemcy (choć z ponaddwukrotnie większą liczba ludności) są tuż za nami z niemal identyczną kwotą. Sześć kolejnych największych beneficjentów EFS to kraje starej UE. Najbiedniejsza Bułgaria otrzymała nieco ponad 1 mld euro. „Takie podejście niestety nie zmniejsza nierówności, tylko je utrwala”, mówi Panek. „Miara ubóstwa powinna mieć charakter absolutny i nie zależeć od poziomu dochodów innych”, podkreśla.
Bardziej realistyczną mapę europejskiego ubóstwa pokazuje Eurobarometr, za pomocą którego UE mierzy subiektywne poczucie biedy. Pytani deklarują, jakie środki minimum są według nich niezbędne do życia, i jaki jest ich faktyczny dochód; znaczny rozdźwięk między nimi oznacza ubóstwo. Według tego miernika w Polsce co trzecia osoba jest biedna, w Niemczech co dziewiąta, w Czechach zaś co piąta.
Jeszcze inaczej mierzą ubóstwo poszczególne kraje. W Polsce do osób skrajnie ubogich zalicza się te o dochodzie poniżej 520 zł w gospodarstwie jednoosobowym. Według Diagnozy społecznej 2013 jest ich w Polsce 5 proc. z 13,5 mln gospodarstw domowych. W Niemczech za relatywnie biedne uchodzą osoby o dochodzie poniżej 50 proc. mediany. „W Niemczech mamy większą rozpiętość dochodów niż choćby w Czechach, a także przepaść między regionami”, wyjaśnia prof. Christoph Butterwegge, niemiecki politolog i badacz ubóstwa.
Butterwegge wskazuje jako wzór walki z ubóstwem kraje skandynawskie. Według niego Unia powinna zmienić wskaźniki, którymi operuje: „Powinna istnieć ogólnoeuropejska miara, aby bardziej wspierać biedniejsze kraje i zmniejszyć przepaść w poziomie dobrobytu. Unia jest bardzo odpowiedzialna za zwalczanie biedy, ale jednocześnie, choćby w Grecji, sama przyczynia się do pogłębiania ubóstwa”.
Jednak według Tomasza Panka nowy sposób pomiaru ubóstwa, a za nim inny podział środków, jest mało realny: „Kraje, które więcej wpłacają, zbuntowałyby się, jeśli otrzymywałyby dużo mniej funduszy”.