Unia Europejska

Hollande dał nową nadzieję?

Czy Europa ma przyszłość? To pytanie wisiało w powietrzu w trakcie wtorkowego wystąpienia prezydenta Francji przed Parlamentem Europejskim.

Wystąpienie w Strasburgu połączone było z debatą z udziałem liderów najważniejszych parlamentarnych frakcji – przemawiali wszyscy najważniejsi europarlamentarzyści, od Daniela Cohn-Bendita po Marine Le Pen. Debata powszechnie odbierana jest jako wstęp do szczytu państw UE, jaki pod koniec tygodnia będzie miał w Brukseli. Przywódcy unijni zadecydują na nim o kształcie unijnego budżetu na lata 2014–2020.

François Hollande uczciwie wyliczył słabości Europy: powolne tempo rozwoju gospodarczego, bezrobocie, dotykające głównie młodych ludzi, powrót interesów narodowych, które zwłaszcza w ostatnich miesiącach zaczynają stawać na drodze interesu europejskiego. Zauważył też, że choć kryzys euro udało się do pewnego stopnia zażegnać, to Europa długo jeszcze będzie musiała radzić sobie z jego skutkami. Nie tylko ekonomicznymi, także politycznymi. Równie wielkim problemem, co niezadowolenie rynków, jest bowiem, zdaniem Hollande’a, niezadowolenie ludzi (mówili o nim praktycznie wszyscy uczestnicy debaty) – zwłaszcza młodego pokolenia, doświadczającego długotrwałego bezrobocia czy pracy za grosze w warunkach prekariatu. Ta grupa ma szczególne powody, do tego, by europejskiej klasie, europejskim instytucji i całemu projektowi Unii wystawić gorzki rachunek.

Przemówienie Hollande można traktować jako polemikę z propozycjami Davida Camerona, domagającego się zamrożenia poziomu unijnych wydatków i rozluźnienia integracji. Cameron strasząc Europę referendum w sprawie obecności Wielkiej Brytanii w strukturach zjednoczonej Europy, wyraźnie daje znać, że chciałby Unii ograniczonej wyłącznie do strefy wolnego handlu.

W kontrze do tego Hollande podkreślał, że Zjednoczona Europa nie ogranicza się do wspólnego rynku, waluty i sumy regulujących współżycie tworzących ją państw traktatów. Potrzebuje wspólnej woli politycznej, więcej integracji i solidarności. Hans Swoboda, lider socjalistów w parlamencie europejskim, powiedział w debacie, że jego ugrupowanie nie godzi się na „Unię à la carte”, w której każde państwo wybiera sobie to, co dla niego wygodne w procesie integracji. Hollande nie powiedział  tego wprost, ale jego przemówienie w dużej mierze wyrażało to samo stanowisko, co słowa austriackiego europolityka.

Francuski prezydent wezwał europejskich przywódców do skonstruowania takiego budżetu, który przynajmniej pozwoli utrzymać dotychczasowe najważniejsze polityki wspólnoty europejskiej. W tym politykę spójności (szczególnie ważną dla takich krajów jak Polska), zdolną służyć całej Europie i wspólną politykę rolną, zdolną zabezpieczyć interesy branży i środowiska naturalnego. Cała polityka budżetowa w następnej sześciolatce powinna stworzyć warunki dla polityki pobudzania wzrostu gospodarczego w Europie.

Trudno co do zasady nie zgodzić się ze słowami francuskiego przywódcy. Co jednak dziś, konkretnie miałoby znaczyć hasło „więcej integracji i solidarności” w Europie? Zwłaszcza prawidłowe zdefiniowanie tego drugiego terminu wydaje się mieć szczególne znaczenie dla przyszłości Unii. Bo choć trudno nie zgodzić się z Danielem Cohn-Benditem, który w debacie zauważył, że żadne z państw UE nie jest dziś w stanie samo poradzić sobie z kryzysem, to opozycja „więcej integracji” kontra „więcej narodowych egoizmów” wydaje się zarysowana zbyt grubo. Obecny kształt integracji, ucieleśniony w pakcie fiskalnym, służy przede wszystkim interesom najsilniejszych europejskich gospodarek (z niemiecką na czele). Z punktu widzenia Greków dotkniętych narzuconymi przez europejskie instytucje programem oszczędnościowych europejska integracja wcale nie oznacza „więcej solidarności”, więcej dobrobytu, czy więcej demokracji – wręcz przeciwnie.

Wybór Hollande’a na prezydenta Francji rozbudził w części europejskiej lewicy nadzieje na zmianę modelu europejskiej polityki ekonomicznej – nakierowanej na budowę wzrostu i dobrobytu, a nie wyłącznie na interesy rynków finansowych. Jednak polityka prezydenta w Europie okazała się dość zachowawcza. Dzisiejsze przemówienie znów przywołuje te nadzieje. Pytanie, czy na szczycie w Brukseli i w najbliższej przyszłości przyniosą one polityczne rozwiązania, dzięki którym „więcej integracji” rzeczywiście będzie znaczyło „więcej solidarności” dla całej Europy i wszystkich Europejczyków. 

 
Projekt finansowany ze środków Parlamentu Europejskiego.

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij