Unia Europejska

Sprawdziliśmy: Jeremy Corbyn nie był komunistycznym szpiegiem

Publiczne wypowiedzi byłego agenta czechosłowackiego wywiadu Jána Sarkocego o celowej współpracy Jeremy’ego Corbyna z komunistyczną służbą bezpieczeństwa to nonsens. Dowodzą tego znajdujące się w praskim archiwum służb bezpieczeństwa (Archiv bezpečnostních složek) dokumenty na temat Sarkocego, które zbadał redaktor naczelny A2larm.cz Jaroslav Fiala.

W minionym tygodniu mediami wstrząsnęła informacja na temat rzekomej współpracy lidera brytyjskich laburzystów Jeremy’ego Corbyna z czechosłowacką służbą bezpieczeństwa (Státní bezpečnost, w skrócie StB – przyp. tłum.). Burzę wywołały przede wszystkim plotki rozsiewane przez byłego słowackiego wywiadowcę Jána Sarkocego, który w drugiej połowie lat osiemdziesiątych działał w Londynie, gdzie spotykał się z Corbynem.

Sarkocy twierdzi, że Corbyn świadomie donosił StB, a nawet rzekomo „dostawał za to kasę”. Tyle że my mamy do dyspozycji materiał, który dowodzi czegoś odwrotnego: znajdujące się w archiwum służb bezpieczeństwa akta osobowe Jána Sarkocego (teczkę osobową funkcjonariusza aparatu bezpieczeństwa nr rej. 30505) zdają się mówić, że Sarkocy nie mówi prawdy oraz że najwyraźniej mamy do czynienia z próbą zdyskredytowania jednego z najważniejszych współczesnych lewicowych polityków.

On może jeszcze powstrzymać Brexit

czytaj także

Spotkania z Corbynem

Według Sarkocego Jeremy Corbyn, w owym czasie poseł w brytyjskim parlamencie, był stałym kontaktem dla agentów ze Wschodu. Został rzekomo zwerbowany „pod patronatem Rosji”, a podczas zimnej wojny miał przekazywać stronie przeciwnika najczulsze informacje, dostając w dodatku za to pieniądze. Tyle że w archiwum służb bezpieczeństwa znajdziemy dokumenty, które śledzą działania i kontakty samego Sarkocego w czasie jego pobytu na rezydenturze w Londynie w latach 1986-1989. Oczywiście możemy zgadywać, czy wszystko w aktach Sarkocego jest w stu procentach prawdziwe i czy czegoś w nich nie brakuje. Zdecydowanie jednak nic nie świadczy o tym, że Corbyn był szpiegiem albo „zdrajcą”.

Mason: Najpierw demokracja, potem socjalizm

W mediach pisze się, że Sarkocy (alias „Dymič”) spotkał się z Corbynem łącznie trzy razy. Wszystko wskazuje na to, że to nieprawda – w aktach Sarkocego znajdziemy bowiem szczegółową listę jego spotkań w Anglii. Wynika, że spotkań z Corbynem – figurującym jako „COB” –  mogło być nawet pięć (w dniach 25.11.1986, 8.04.1987, 3.07.1987, 22.10.1987 oraz 19.09.1988), jednak ani wzmianki nie znajdziemy tu ani o przekazywaniu delikatnych informacji, ani o świadomej współpracy Corbyna z agentem. Akta wskazują, że od donoszenia Sarkozy miał innych ludzi – na przykład osoby z szerszego kręgu ówczesnego konserwatywnego rządu Wielkiej Brytanii.

Prawdziwi informatorzy i szpiedzy

Żeby lepiej zrozumieć przypadek Corbyna, musimy zajrzeć pod maskę codziennych praktyk tajnych służb. StB starannie ewidencjonowała bowiem pojedyncze osoby według ich ważności oraz stopnia współpracy. Istotne jest, że w aktach Sarkocego Corbyn odnotowany jest pod niepozornym skrótem „RS”. Co to znaczy? Ten skrót oznaczał kategorię osób, które nie współpracowały z czechosłowackim wywiadem, ale jedynie znaleźli się w centrum jego zainteresowania. Agenci próbowali ich na różne sposoby podchodzić – tak było również w przypadku Corbyna. Wydaje się, że Sarkocy sprawdzał, czy dałoby się nawiązać z nim współpracę i czy sam Corbyn nie jest przypadkiem szpiegiem wroga. Więc – mówiąc ówczesnym slangiem wywiadowców –  miał go jedynie „rozgrzebanego”.

Ostatecznie w czerwcu 1989 Sarkocy musiał przedwcześnie opuścić swoje stanowisko w Wielkiej Brytanii – razem z kilkoma Czechosłowakami został wydalony z jej terytorium, prawdopodobnie w związku z ucieczką członka czechosłowackiego wywiadu Vlastimila Ludvíka, który przeszedł na stronę Brytyjczyków i przekazał im mnóstwo informacji. Sam Corbyn zaś został już na zawsze zaklasyfikowany do wspomnianej drugorzędnej kategorii „RS”.

Zatem dzisiejszy lider laburzystów naprawdę nie dorabiał sobie za pomocą szpiegostwa. Jednak w aktach Sarkocego znajdziemy osoby, które były dla naszego wywiadu dużo cenniejsze. I Sarkocy rzeczywiście wykorzystywał je do zdobywania cennych informacji. Chodziło na przykład o pewnego doradcę rządu brytyjskiego do spraw Europy Wschodniej o kryptonimie „Rave”. Figurował on w dużo bardziej istotnej kategorii „DS” („důvěrný styk” – tajny współpracownik) i – jak wynika z akt – Sarkocy często wyciągał od niego informacje.

Niespełnione ambicje Sarkocego

Te fakty są istotne w przypadku Corbyna. W aktach Sarkocego znajdziemy cały szereg postaci, które czechosłowacki wywiad uważał za dużo bardziej interesujące niż Corbyn. Obok wspomnianego „Rave’a” był to na przykład członek Brytyjskiej Rady Kościołów Peter Jarman, figurujący pod kryptonimem „JAK”. Również on, jak czytamy w aktach, przekazał szereg cennych informacji i gdyby nie wypędzono przedwcześnie Sarkocego, otrzymałby prawdopodobnie status tajnego współpracownika. Jednak niczego takiego nie dowiemy się o Corbynie. A jeśli były agent twierdzi dzisiaj, że dzięki dzisiejszemu przewodniczącemu Partii Pracy wiedział w latach osiemdziesiątych, co na kolację je sama premierka Thatcher, to nie możemy mu wierzyć za grosz.

Pójdźmy więc dalej i sprawdźmy, co napisali o Sarkocym jego przełożeni. Był on dość ambitnym facetem. W 1980 r. wstąpił do służby bezpieczeństwa w Bratysławie, zdał egzaminy językowe z angielskiego i rosyjskiego, przeniósł się do Pragi, gdzie oceniono go jako „młodego, zdolnego, obiecującego”. Pod koniec maja 1986 wyjechał ze stopniem nadporucznika do Londynu, gdzie działał pod przykrywką trzeciego sekretarza naszej ambasady. Ciekawe jest, że na początku uważano go za zarozumialca i intryganta. Z akt wynika, że wchodził w konflikty z kolegami po fachu, był zazdrosny, skryty i lubił robić wszystko na własną rękę. Podobno „nie lubiano go w czechosłowackiej kolonii”, a z powodu swojego zachowania był odizolowany. Sarkocym chciał jednak ugruntować swoją pozycję i po mniej więcej dwóch latach dostał trudne zadanie – infiltrację brytyjskich tajnych służb. Tylko że Sarkocemu się to nie udało, więc u szczytu kariery (jeśli można tak w jego przypadku powiedzieć) musiał odejść. Kto wie, może właśnie to są powody, dla których chce dzisiaj przyciągnąć uwagę mediów i znowu zyskać odrobinę straconego uznania? A może chce pociągnąć na dno Corbyna, który w przeciwieństwie do niego znalazł się na szczycie.

Respekt, Jeremy! A teraz udowodnij, że naprawdę jesteś inny

Wiarygodne świadectwo esbeka?

W całej „sprawie Corbyna” zdumiewa jeszcze jedna rzecz – nagłe zaufanie do gadaniny byłego członka komunistycznych służb specjalnych. Przez dziesiątki lat słyszeliśmy, że esbecy to przecież szatańskie zło, którego nie powinniśmy traktować poważnie. Tylko nagle w przypadku Corbyna wszystko jest inaczej – byłego członka komunistycznych służb uważa się i cytuje jak „autorytet”, przez który popularny laburzystowski polityk może nawet stracić pozycję. A wystarczyło przecież tylko sprawdzić w archiwum wypowiedzi Sarkocego, zanim „czeska sensacja” poszła w świat. Tymczasem brytyjscy konserwatyści i brukowce zdążyły rozpętać porządną histerię, rozsiewając dookoła gromy. Corbyn dostał piętno „zdrajcy”, premierka May chce od niego wyjaśnień, wszyscy starają się mu dokopać.

10 rzeczy, które możesz zrobić, żeby utrudnić jej Brexit

Po zapoznaniu się z aktami osobowymi Jána Sarkocego możemy potwierdzić opinię dyrektorki archiwum służb bezpieczeństwa Světlany Ptáčníkovej: Corbyn nie był żadnym szpiegiem komunistycznym. Może był naiwny. Może był wkurzony na rząd brytyjski z przeszłością kolonialną, tak samo jak na konserwatywną premierkę Thatcher, która wypowiedziała wtedy wojnę związkom zawodowym. I jako człowiek, którego żona pochodziła z Chile, gdzie miał miejsce pucz Pinocheta, wiedział, w jakich nikczemnościach uczestniczyły Stany Zjednoczone w Ameryce Łacińskiej i gdzie indziej w krajach trzeciego świata. Może dlatego Corbyn miał powyżej dziurek w nosie zimnej wojny z jej zerojedynkowym wyobrażeniem o „dobrze i złu” oraz o dwóch blokach, które wiodły ze sobą nieprzejednaną walkę. I może – znowu z dużą dawką naiwności – dojście do władzy Michaiła Gorbaczowa Corbyn obserwował z nadzieją na reformę bloku wschodniego. Ponadto Corbyna uważano za nieformalnego „lewicowego ministra spraw zagranicznych” laburzystów i często spotykał się delegatami z całego świata. Z tej okazji, jak się okazało, kilka razy życzliwie rozmawiał też z czechosłowackim „dyplomatą”, który – niestety – po latach okazał się zupełnie inną osobą niż tą, za którą się wówczas podawał.

**
Tekst ukazał się dzięki partnerskiej współpracy z redakcją A2larm.cz. Z czeskiego przełożyła Olga Słowik.

Od zera do bohatera: jak Jeremy Corbyn tchnął nowe życie w Partię Pracy

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jaroslav Fiala
Jaroslav Fiala
Politolog
Politolog i były redaktor naczelny czeskiego magazynu internetowego A2larm. Wykłada na Uniwersytecie Karola w Pradze.
Zamknij