3 kwietnia prezydent Rosji podpisał ustawę liberalizującą rejestrowanie partii politycznych. Jednak to wcale nie oznacza, że życie opozycji będzie łatwiejsze. Tekst Stanisława Szypowskiego.
System polityczny w Rosji jest dopiero na początku swojego rozwoju, będzie się on rozwijać dalej niezależnie od tego, kto i na jakich stanowiska znajduje się obecnie – oświadczył ustępujący prezydent Dmitrij Miedwiediew na spotkaniu z przedstawicielami niezarejestrowanych partii opozycyjnych. Podpisane przez prezydenta poprawki do ustawy o partiach politycznych, które weszły w życie 4 kwietnia, znacznie liberalizują proces rejestracji partii. Szczególnie istotnym novum jest zmniejszenie liczby koniecznych do tego członków z 40 tysięcy do 500. Dodatkowo wprowadzone zostały ułatwienia w składaniu dokumentacji rejestracyjnej i wydłużono czas na ewentualne uwagi zgłaszane przez Ministerstwo Sprawiedliwości, a także okres (z roku do trzech lat) składania sprawozdania z działalności partii.
Według niektórych ekspertów pod przykrywką liberalizacji Kreml chce rozdrobnić opozycję i uniemożliwić zbudowanie silnej partii opozycyjnej. Politolog Michaił Tulski uważa, że pomysł na mniej restrykcyjną ustawę pojawił się po spadkach poparcia dla Jednej Rosji. W 2011 roku po raz pierwszy w całej historii Jednej Rosji jej notowania są coraz niższe i jej politycy nie potrafią odwrócić tego trendu. „Logika tej ustawy nie polega na tym, by dopuścić do polityki nowe ugrupowania. Wręcz przeciwnie – chodzi o to, by skubnąć elektorat starych partii opozycyjnych i żeby żadna z nowopowstałych nie przekroczyła pięcioprocentowego progu wyborczego” – stwierdza Tulski.
Według politologa, dzięki temu Jedna Rosja uzyskując 30-40 procent głosów, czyli tyle, na ile może liczyć obecnie, i tak otrzyma połowę mandatów z list partyjnych oraz prawie wszystkie w okręgach jednomandatowych. Tulski zwraca uwagę, że w przypadku pojawienia się stu kandydatów w jednym okręgu jednomandatowym, nawet polityk, który uzbiera zaledwie 10 procent głosów, będzie w stanie wejść do parlamentu. To daje największe szanse reprezentantom Jednej Rosji, ponieważ w odróżnieniu od ugrupowań nowych i mniej znanych mają stały elektorat. Zauważa on także, że zmiany w ustawie nie dają jednoznacznej odpowiedzi, czy takie partie, jak Inna Rosja Eduarda Limonowa, Front Lewicy Siergieja Udalcowa czy Parnas Władimira Ryżkowa, Michaiła Kasjanowa i Borysa Niemcowa, będą zarejestrowane, bo ta decyzja wciąż pozostaje w gestii Ministerstwa Sprawiedliwości.
Tulski zwraca uwagę na to, że na nowelizacji prawodawstwa wyborczego mogę stracić również takie obecne w Dumie partie, jak Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji Władimira Żyrinowskiego. Związane jest to ze zmianami w ustawie o wyborach do parlamentu, gdzie zrezygnowano z możliwości umieszczania na wszystkich listach wyborczych na terytorium całego kraju jednego lidera partii. Obecnie tak zwanymi jedynkami mogą być tylko politycy z danego okręgu. Dlatego najwięcej może stracić na tej zmianie LDPR, która swoją popularność opiera tylko na jednym człowieku – Żyrinowskim. Problemy może mieć także Michaił Prochorow i jego partia Sprawiedliwa Rosja, ponieważ nie posiada praktycznie żadnych struktur terytorialnych oraz wyrazistych osobowości, które mogłyby przyciągnąć wyborców.
Jak zauważa szef moskiewskiego Centrum Badań nad Globalizacją i Ruchami Społecznymi, Borys Kagarlicki, poprawki do ustawy o partiach politycznych same w sobie nie są złe i można je uznać za zdobycz ruchu obywatelskiego, ale jak będzie to wszystko funkcjonować w praktyce? „Oceniać polityczne reformy można tylko kompleksowo i tylko wówczas, kiedy padnie «sterowana demokracja». Kreml próbuje rozdrobnić opozycję, ale jeśli do tego dojdzie, to nie będzie to zasługa ustawy, tylko egoizmu, pychy i karierowiczostwa liderów opozycji” – konstatuje Kagarlicki.
Stanisław Szypowski – prawnik, współpracownik „Nowej Europy Wschodniej”.